W jednej z naszych rozmów Jaroslav określił serię Oud Stars marki Xerjoff mianem księżycowej, ponieważ "ceny i dostępność są jak z Księżyca wzięte". :) [Jarku, mam nadzieję, że nie obrazisz się za upublicznienie Twojego sekretnego określenia? :) ] Czasem jednak cuda się zdarzają i dzięki cudownej Lorienie otrzymałam sposobność przetestowania wszystkich sześciu pachnideł wspomnianego cyklu.
Dziękuję, moja Droga! :*
Dlatego mogłam podążyć śladem Ibn Battuty, który w 1325 roku z marokańskiego Tangeru wyruszył na pielgrzymkę do Mekki, by finalnie zawędrować... bardzo daleko. :) TU możecie poczytać o samym podróżniku kilka ogólnych informacji, natomiast w Wikipedii anglojęzycznej (tradycyjnie już) bardziej dokładnie zagłębić się w temat, w tym zerknąć na trasy wypraw.
Marco Polo świata arabskiego, jak chciałyby internetowe opisy Xerjoffowej serii?
Moim zdaniem ktoś znacznie ważniejszy - a na pewno bardziej wytrwały w podróżowaniu - gdyż nie tylko zjeździł większy od Wenecjanina kawałek świata ale też poznał znacznie więcej kultur a jego doświadczenia cechowała większa niż u Europejczyka rozłożystość.
Do rzeczy jednak.
Ponieważ nie wszystkie zapachy poświęcone są kolejnym przystankom na drodze marokańskiego podróżnika, postanowiłam opisywać je według starej a poczciwej kolejności alfabetycznej. ;)
Jako pierwszy niech więc będzie Al-Khat, czyli oud gęsty, dymny oraz zwierzęcy. A przy tym delikatny, rozpieszczający powonienie oraz wygładzający agarowe pazury jasnym ciepłym drewnem. Kiedy tylko nasze nozdrza przyzwyczają się do ostrej, animalnej woni, zaczynamy zauważać roślinną jasność, lekkie, seledynowe soki o delikatnie słodkim wydźwięku. To jaśmin wielkolistny, włożony pomiędzy cząsteczki agaru i drewna kaszmirowego.
Baza to delikatny puder wśród przejrzystego choć krystalicznego, skórzanego benzoesu. Choć oczywiście czego byśmy nie zrobili, mocne stajenne opary i tak pozostają na pierwszym miejscu. :)
Skład:
bergamotka, wanilia, kaszmeran, jaśmin, benzoes, mech dębowy, oud
Fars natomiast okazał się być uroczym dziwakiem. Według producentów to właśnie w nim Wschód spotyka się z Zachodem. Jego zaś reprezentuje energetyczny, nieco musujący roślinny chłód lawendy oraz świeża ziemistość geranium. Dodajcie do nich oud zatrzymany w połowie drogi między stajnią a lizolem oraz niezobowiązujący bergamotkowy cień a otrzymacie otwarcie Fars. :) Później pojawiają się nuty ziół oraz południowych dzikich zarośli, gdzie drzewne soki mieszają się z lekkością jaśminu oraz słodyczą wanilii, zaś to wszystko układa wokół słonawych powiewów ambry. Baza jest drzewno-paczulowa, ułożona tak, by wyeksponować przedziwne zestawienie agaru z lawendą, skropionych octanem wetiwerolu.
Z artystycznego punktu widzenia perfumy nawet udane, ale czy ktokolwiek miałby chęć uczynić zeń jedną ze swych olfaktorycznych pieczęci...? Nie jestem pewna.
Na domiar złego w nutach nie znalazłam oudu.
Skład:
jagody jałowca, bergamotka, lawenda, jaśmin, geranium, drewno cedrowe, drewno sandałowe, paczuli, wetyweria, cypriol, ambra
Gao to jeden z dwóch moich ulubieńców w serii. Oud gęsty, krystaliczny (i wreszcie czuję dosłowny lizol!), ciemny, bardzo w stylu Montale. W pachnidle tym agar wymieszano z równie mocarnym, niemal podrażniającym gardło niczym chrypka szafranem a skontrastowano świeżym cypriolem. Co razem dało efekt zbliżony do czegoś, co w przypływie synestezyjnej weny mogłabym nazwać 'wieczornym sprzątaniem w Muzeum Szpitala Królestwo'. :D Czuję aromat zabytkowych pomieszczeń wypełnionych drogocennym z punktu widzenia historii medycyny sprzętem, cień długich i ponurych korytarzy złamany promieniami słońca, wlewającymi się do sal przez ogromne okna.
Gao to pachnidło inspirujące, wymagające, dziwne. Podające nam oud na świeżo, jednak w dużo ciekawszym i noszalnym wcieleniu, aniżeli wspomniane wcześniej Fars.
Skład:
cypriol szafran, oud, paczuli, balsam gurjun, jagody jałowca, benzoes, ambra
Drugim z moich pupilków jest Mamluk, czyli oud wypełniony apetyczną, zaklejającą usta słodyczą. Jadnak zanim unurzamy się w hedonistycznych klimatach cukierniczych, czeka nas ożywcze spotkanie z bergamotka, odrobiną olejku cedratowego oraz osmantusem. Ciekawi robi się dopiero później, kiedy spomiędzy woni cytrusowo-kwietnych wyłoni się jaśmin, a zaraz za nim gęsty karmel, zamiast miodu poupychany do woskowych komórek. Kompozycja szybko staje się sucha, pyłkowa, a wówczas pojawia się paczuli pachnące, jak najbardziej słodkie i deserowe wcielenie muglerowskiego Anioła. Jeszcze później pojawiają się ciepłe żywice, mineralna ambra (?) oraz ciepła, cokolwiek budyniowa wanilia. A do tego gęsty oud, pierwotnie lizolowy, teraz jednak oblepiony słodyczami.
To jest tak dziwne i kaloryczne, tak bezpretensjonalne oraz radosne, że nie mogę się nie uśmiechać. Jestem w niebie, siódmym niebie...! ;)
Skład:
bergamotka, osmantus, jaśmin, wanilia, benzoes, miód, karmel, ambra, piżmo, oud
Najaf to miasto w Iraku, jeden z przystanków na drodze Ibn Battuty. W serii Oud Stars natomiast Najaf okazał się kolejnym dziwacznym agarowcem, mieszającym nutę główną z akordami jasno-zielonymi, roślinnymi choć nieco ususzonymi, a wszystko to upychający pod sterta świeżo wysuszonych tytoniowych liści. Oud jest tu zwierzęcy - może nie bardzo ale wystarczająco - z czasem, dzięki tajemniczemu mariażowi z innymi nutami, dryfujący w stronę ciemnej skórzanej galanterii, wykąpanej w roztopionym plastiku.
Co najmniej dziwne... A moje wątpliwości identyczne, co w przypadku Fars.
Skład:
osmantus, nuty zielone, oud, tytoń, paczuli, piżmo, drewno cedrowe, bób tonka, wanilia
Ostatnią z propozycji jest Zafar, czyli oud zwierzęcy obłożony świeżymi pąkami balsamicznej róży oraz lekkiego kwiecia w stylu konwalii a skontrastowany cedrowo-wetyweriowo-pieprzową pikantną świeżością. Po chwili zjawia się słoneczne neroli; jednak tylko po to, by pognębić resztę kwiatów a na światło dzienne wydobyć drewno agarowe.
To, które w bazie jednoczy się z ciemnym, drapieżnym piżmem oraz układa na przeschniętych, choć i tak mocno żywicznych, jasnych deskach.
Najbardziej dosłowny w swej zwierzęcości.
Skład:
zielone jabłko, białe kwiaty, czarny pieprz [czyli frakcja kolorowa ;D ], neroli, róża, oud, wetyweria, drewno cedrowe, kadzidło, piżmo
I oto cała kolekcja. Sami oceńcie, czy warto zabijać się w poszukiwaniu próbek. ;)
Bo według mnie było warto. Mimo, że sample pod mój adres przywędrowały praktycznie same.
Wszystkie pachnidła powstały w roku 2012, zaś ich twórcami są Sonia Espelta, Sergio Momo oraz Laura Santander.
Tworzą wokół sylwetki wyraźną aurę oraz charakteryzują się dobrą, kilkugodzinną trwałością.
P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z http://blog.walksofindia.com/2010/09/ibn-batuta-probably-greatest-traveler.html
O mamo, no i mi zrobiłaś teraz :( Na luckyscent próbek nie mają, set jest mocno drogi i na dodatek wykupiony... I jak ja mam w najbliższym czasie spać? Żeby mi się oudy śniły po nocach??? No bo przecież jednym śni się czekolada (blee), a innym oudy (mniam):) Niedobra wiedźma, niedobra.
OdpowiedzUsuń(Ostatnio miałam pokręcony sen - chodziłam po ogromnej perfumerii wielkości hangaru wypełnionej samymi najwspanialszymi wspaniałościami... I za każdym razem, jak się wybudzałam, a potem usypiałam na nowo, sen śnił się dalej :) )
Pamiętasz, wspominałam, że jeszcze mam coś oudowego w zanadrzu? ;) A Ty na to: i bardzo dobrze, pisz! To napisałam. :] A Ty na mnie z pretensjami wyskakujesz. Nieładna Escritora, nieładna! ;))
UsuńCóż, pomoc Ci niestety nie mogę. Zresztą moje próbki i tak już mają chętnego do przetestowania. Może podglądaj co jakiś czas Lucky?
Kurczę, ale fajny sen! A najlepsze, że do niego wracałaś. ;) Musiało być Ci w tej hangarowej perfumerii aż nadto przyjemnie (wale mnie to nie dziwi). :)
Oj tam, oj tam, tak tylko narzekam, bo z tego słynie nasz naród. Ale nie słuchaj narzekania, tylko rób mi tak jeszcze :]
UsuńChyba pierwszy raz w życiu (no dobra, może drugi) zdarzyło mi się, że do tego samego snu wracałam. Wyobraź sobie banana, z jakim na twarzy obudziłam się na dobre rano ;)
W takim razie możesz liczyć na mnie jako na dręczycielkę. Za jakiś czas, bo na razie odczuwam 'recenzencki przesyt' orientalami. Ale to minie. ;) Jak siebie znam, to szybciutko. ;)
UsuńWyobrażam sobie. Musiałaś na tym wcześniejszym testowaniu spędzić wyjątkowo miłe chwile. :)
haha podświadomie czułem,że napiszesz o naszej rozmowie:))
OdpowiedzUsuńJa i obrażanie? to nie w moim stylu (no może najwyżej 3-minutowy foch:D
Wiedźmo pół biedy jak wiesz że produkty są trudnodostępne.Najgorzej,że marka zapytania o dostępność towaru na rynku europejskim uznaje takie pytania za wielce niestosowne,i to jest jej wielki minus:(
Okrutnie jestem ciekaw tych zapachów! a swoją drogą ciekawi mnie strasznie jakich magicznych zaklęć użyła Loriena aby zdobyć próbki?
moje nie działają:)
Przesyłam pozdrowienia.
Wiesz przecież, że określenie naprawdę przypadło mi do gustu! :)
UsuńSkoro foch był tak krótki to do tej pory na pewno Ci przeszedł. ;) W takim razie mogę Ci podziękować za taki trafny tekst!
Rzeczywiście; to, o czym piszesz jest raczej mało eleganckie i źle świadczy i PRze marki. Jakieś uprzejme i okrągłe, zbywające prośbę dwa zdanka zawsze można wysmażyć i trzymać w szkicach wiadomości na okoliczność takich właśnie pytań. Wtedy przynajmniej osoba pytająca wie, że nie co robić sobie nadziei ale złej opinii sobie nie wyrabia. O ile odpowiedź jest uprzejma, zaznaczę jeszcze raz.
Loriena, jak podejrzewam, wybrała opcję zakupu tych drogich miniatur (albo coś w tym stylu), bo próbki są opisane jej własną ręką. :) Czyli można powiedzieć, że użyła magii skutecznej a uniwersalnej. ;)
Wszystkiego dobrego i Tobie.
Podobno Gao Xerjoff jest podobny do Pure Oud Killiana ? A jak z trwałością ?
OdpowiedzUsuńCzy jest też tak marna jak Kiliana ?
Pozdrawiam
Stały Czytelnik