piątek, 20 kwietnia 2012

Senne pejzaże

Dziś będzie o jednym z najcieplejszych oraz najmniej typowych orientalnych pachnideł, jakie ostatnimi czasy dane mi było poznać. Aki od Tann Rokka; woń ciepła, delikatna, czuła i wyrazista. O miękkiej sylwetce, oplecionej smugami poetyckiego, przytłumionego, złotego światła.


Aromat ów kryje w sobie tyle poetyczności, że doprawdy trudno byłoby przed nią uciec. :) Jest równie przyjemny i "noszalny" co niesztampowy. Jego delikatność i ciepło nie wynikają bowiem z rozwiązań konwencjonalnych, oscylujących wokół kwiatów czy słodkości różnego rodzaju. Czułość (nigdy: czułostkowość!) Aki pochodzi od interesującego choć enigmatycznego przemieszania akordów paczuli i ambry (w stylu Ambre Sultan, Ambre Fétiche czy Ambre Orient), wysuszonych i smukłych, wiotkich oraz dosyć statycznych. Towarzyszy im łagodna, cienista drzewność; przemieszanie nut chłodnego, starego cedru z palisandrem przywodzącym na myśl egzotyczne żywice i potpourri (oraz Palisander od Comme des Garçons ;) ). Zresztą Aki nawet moc do pomienionego CdG ma podobną: równie stoicką, pewną, pozbawioną przymusu dominacji.
Intrygująco przedstawia się ostatnia warstwa omawianego dzieła, łagodnie pudrowa, piżmowo-anyżowa, delikatnie słodka. Niezbyt przymilna, za to klasy odmówić jej nie sposób. :)

Kompozycję oparto o schemat nie piramidy lecz swobodnego falowania nut w przestrzeni (jak w przypadku elektronów poruszających się wokół jądra atomu), rozpościerania się ich na czystej acz chropowatej płaszczyźnie. Całość przypomina oniryczny pastelowy malunek na surowym płótnie.
Wyrafinowany, spokojny i bardzo nietypowy. Rozgrywający kobiecość uperfumowanej osoby [bowiem tylko o niej mogę pisać bez cienia wątpliwości] w sposób nie budzący prostych transdżenderowych podejrzeń, za to szalenie niekonwencjonalny. Sposobem kreacji przypominający słynną fotografię Marleny Dietrich w surducie, cylindrze oraz z papierosem w ręku. W pewien sposób więc - podstępny. ;)
Żywy, ale statyczny. Spokojny. Pozorny. Niczym fotografia lub pejzaż, będące "zapisem chwili", czytelnym dowodem ale i odbiciem życia.
Jedynie - odbiciem.

Rok produkcji i nos: 2005, Azzi Pickthall

Przeznaczenie: zapach typu uniseks, bliski skórze. Dzięki spokojnemu przebiegowi potrafiący nawet nieść ukojenie, więc idealny podczas wszelkich sytuacji potencjalnie stresujących.

Trwałość: w granicach czterech lub pięciu godzin, więc naprawdę nie ma się czym chwalić. :)

Grupa olfaktoryczna: orientalno-drzewna

Skład:

wetyweria, paczuli, drewno cedrowe, ambra
___
Dziś noszę Lavande Royale marki Roger & Gallet.

P.S.
Pierwsza ilustracja to dzieło amerykańskiego malarza nazwiskiem F. Michael Wood; nosi ono tytuł A Warm Farewell, podpatrzyłam je tutaj:
http://christopherqueengallery.com/a-warm-farewell/

3 komentarze:

  1. Piękny opis, radę będę mogąc kiedyś poznać to pachnidło.
    Klimat jaki słowami nakreśliłaś kojarzy mi się nieco z Eau Duelle Diptyque- pewnie to pachnidło zupełnie do Aki niepodobne (na co wskazuje choćby spis nut) ale mnie kojarzy się właśnie z wyzłoconymi leniwym, ciężkim światłem pastelami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh... czysto estetycznie podoba mi się bardzo flakon :P. Opis jest również zachęcający. Może kiedyś nasze drogi się skrzyżują.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rybko - dziękuję Ci za miłe słowo. Opis starał się zapachowi dorównać (oba też są godne pożądania, ale raczej nie na co dzień. ;) ).
    Rzeczywiście podobieństw do Eau Duelle nie znajduję, lecz rozumiem o co chodzi.
    Napiszesz kiedyś o ED?

    Polu - prawda, że flakon śliczny? :) A pompka, mimo że mało praktyczna [przepuszcza powietrze; no chyba, że akurat TA nie :) ], nadaje cudnie staroświeckiego uroku.


    Niestety, zostały mi ostatnie krople w próbce (otrzymanej od Lorieny, swoją drogą :* ), więc podzielić ich nie mogę. Czego żałuję, bo chciałabym, żebyście obie poznały Aki. No ale trudno. Może kiedyś...? Skoro Horn & More dojrzało nareszcie do decyzji o sklepie internetowym, można kiedyś-tam przeprowadzić wspólne zakupy. :)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )