poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Dzień i wieczór w Wiecznym Mieście

Perfumy, o których chcę dziś napisać z pewnością trudno zaliczyć do odkrywczych. Nie są nawet oryginalne. A czy ciekawe? To już oceńcie sami. ;)

Spośród Powstałych we Włoszech Olfaktorycznych Krajobrazów jeden opiewać ma piękno Rzymu. A dokładniej: October 1st, 6pm // Belvedere, Villa Borghese // Rome. Po naszemu: Rome od Made in Italy. ;)
Rzym skojarzenia budzi oczywiste - starożytna metropolia, stolica Włoch oraz Watykan: państwo w mieście, pozostałość po niegdysiejszej potędze. Cel podróży "zwykłych" i pielgrzymkowych, żywy organizm miejski, karmiący się kiczem i kulturą wysoką, stykiem Postu z Karnawałem. Tym, co sakralne na równi z tym, co ludyczne. Świętym kadzidłem oraz świeckim etanolem. ;) Miejsce, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie.
Oryginalna jakość poskładana z szablonów.


Wszystko to zamknięto również we flakonie Rome. Cytrusowo-drzewne nuty otwarcia, przywodzące na myśl szaloną, schizofreniczno-psychodeliczną aurę stolicy dawnego Imperium Romanum, aldehydowo-słodkie kadzidło ulatujące ponad kopuły rzymskich bazylik większych oraz akordy zawadiackiego, pijackiego rumu, przemyconego na Hiszpańskie Schody przez czterdziestoosobową wycieczkę z dowolnego miejsca na świecie celem wzmożenia pozytywnych doznań. ;) W Rome jest wszystko. I być może dzięki temu faktowi zapach pozostaje jakby niepełny. Brak mu wyważenia. Zamiast skupić się na jednym kierunku, po drodze tylko "zahaczając" o pozostałe, Rzym stara się rozłazić na wszystkie strony równocześnie. Chciałby i zwiedzać ruiny, i chodzić po muzeach, i robić sobie zdjęcia z kiczowatymi gladiatorami tudzież legionistami, i modlić się w skupieniu, i klęknąć przy grobie JPII, i ganiać w poszukiwaniu pamiątek, i buty kupować, i podziwiać zakola kolumnady Berniniego, i szukać "najlepszej pizzy w mieście", i chlać po zmierzchu w trattorii, zaczepiając pięknolicych Włochów/Włoszki. A to nie mogło skończyć się dobrze.
Ryzyko potknięcia jest zbyt duże.


Co jednak nie znaczy, iż pachnidło jest do niczego. W życiu! :) Nie mogłoby takim być, zważywszy na ciekawe składniki.
Od ostrego, cedrowo-cytrynowo-wetyweriowego otwarcia wiem, iż nad Rzymem warto zatrzymać się co najmniej na chwilę. Przekonanie to utwierdza przebijająca od spodu woń żywic, dopiero ogrzewanych, lekko nadtopionych. To nie jest kadzidło... jeszcze.
Ono pojawia się dopiero później, niemal niemożliwe do odróżnienia od Avignonu, Cardinala czy Full Incense Montale. Tak samo gęste, aldehydowo bogate, jednoznaczne. Oraz słodkie, z czasem coraz bardziej. Do tego stopnia, iż łatwo orientujemy się w rumowych konotacjach swobodnie palonego cukru (trzcinowego ;) ).
Tak jest aż do finału, kiedy masywna chmura katolickiego kadzidła powolutku odpływa, odsłaniając coraz większe połacie alkoholowych słodkości, rozmajonych delikatnym paczulowym pudrem i ułożonych na wdzięcznym, nieomal kremowym drzewnym postumencie. Jednak to na samym końcu; gdyż wcześniej łagodne kadzidło, aldehydowy wiew zmącony hojnym dodatkiem rumu [a może to już nie rum, tylko wręcz Cuba Libre? ;) ] przeobraża się w kopię Incense Matthew Williamsona, wzbogaconą o nuty etanolu.

Jak napisałam, nie jest bardzo źle. Patrząc chłodnym okiem, można w Rome odkryć wiele cennych i ciekawych zjawisk. Brakuje w nim tylko jednego - spójności.
Choć dobrą, karnawaliczną w duchu, zabawę znajdziemy bez trudu. ;)

Rok produkcji i nos: 2008, Maurizio Cerizza

Przeznaczenie: zapach typu uniseks, dla ortodoksyjnych miłośników akordów kadzidlanych oraz atmosfery Wiecznego Miasta. ;) Nieprzesadnie bliski skórze (aczkolwiek jakiegoś szczególnego sillage próżno szukać), na okazje raczej mało formalne. Bo alkohol jednak troszkę zbyt dosłowny... ;)

Trwałość: w okolicach dziewięciu, dziesięciu godzin

Grupa olfaktoryczna: drzewno-orientalna

Skład:

Nuta głowy: bergamotka, mandarynka, elemi, irys, rum
Nuta serca: akordy wodne, olibanum
Nuta bazy: wetyweria, drewno cedrowe, paczuli
___
Dziś noszę najfantastyczniejszy herbaciany zapach na świecie! :) Niestety; nie mogę wyjawić, jaki.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.thestar.com/travel/article/1108389--weirdest-travel-incidents-of-2011
2. http://thewordofme.wordpress.com/category/biblechristians/

13 komentarzy:

  1. Piszesz, że w Romie jest wszystko - i bardzo dobrze, moim zdaniem dokładnie tak miało/powinno być. "Bogactwo" tego zapachu odzwierciedla przepych i bogactwo rodu Borghese i tym samym idealnie, moim zdaniem, pasuje do wystroju tytułowej Villi Borghese.

    Tak czy inaczej, z opisu wynika, że to zapach nie dla mnie, choć ciekawa jestem, jak w tych perfumach pachnie rum :-)

    Swoją drogą księżniczka Borghese (Marcella) stworzyła własną markę kosmetyczną, a także zapachy, m.in. Il Bacio, który nawet przez parę lat był dostępny w polskich perfumeriach Douglas - słyszałaś?

    Choć "znam" kilka pięknolicych Włoszek, to jednak nie uważam, żeby uroda była atutem obywatelek tego kraju ;-)

    PS Najpiękniejszy herbaciany zapach na świecie? Jaki? :P I dlaczego nie chcesz tego zdradzić?

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo widzisz a ja jak mi na wspólnych zakupach funduszy starczyło na jedną próbkę od made in Italy wybrałam Sycylię oud bardziej skusił mnie niż kadzidło choć z czasem mam w planach poznać całą serię. Rzym miałam przyjemność zwiedzać i nie bardzo mi się spodobał, za dużo w jednym miejscu. Ciężko było mi to ogarnąć o wiele bardziej spodobał mi się pod względem klimatu brudny mafijny Neapol :P.

    :D buhahhahaaa też mnie zaintrygowało jakiż to najpiękniejszy herbaciany zapach Wiedźma sobie dzisiaj użyła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kadzidła uwielbiam, a od Rome mnie odrzuca. Ostatnia próba obłaskawienia tego potworka skończyła się mdłościami i gorączkowym szorowaniem skóry. I wiem dlaczego: choć kadzidła tam sporo, to po nosie dał mi rum. Brrrr.

    Zapach herbaciany, którego imienia nie możesz zdradzić... Wiedźmo, to celowy zabieg wzbudzający ciekawość? Jeśli tak, to cel osiągnęłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Olfaktorio - wiesz, teraz myślę, że moja interpretacja Rome zbieżna jest ze sposobem, w jaki niektórzy odbierają Qessence (o który ostatnio zdążyłam "posprzeczać" się trochę na Wizażu :) ). Nuty Rzymu zwyczajnie kłócą się ze sobą. A przecież niemal co post łopatologicznie wykładam, że cenię przede wszystkim zapachy wieloskładnikowe! Czyli to nie o przepych chodzi. Przynajmniej na mojej skórze. :)
    Kosmetyki Borghese chyba (chyba) kiedyś widziałam, ale jakoś nie przyszło mi do głowy, zeby kupować. Tego typu zachęta (typu znane tak czy inaczej nazwisko) zawsze raczej budzi we mnie rezerwę, niźli ciekawość. Perfumy od Mariny de Bourbon, na przykład, to mizeria do potęgi entej. ;)
    Nie, no jasne, że bardziej "dekoracyjna" jest u nich płeć męska! ^^ Ale nie generalizowałabym. Są gusta i gusta.

    Polu - mnie ta Roma się trafiła, jak ślepej kurze ziarno, więc też jest jedynym zapachem marki, jaki znam. ;) A ten oud z Sycylii nie był przypadkiem jakimiś cytrusami obłożony?
    Rzym... Rzym jest zbyt duży. I zbyt dużo w nim na raz. Neapol, brudny, gorący i szalony, ma w sobie coś pociągającego. :) Ale jest za bardzo na południu jak dla mnie. ;))

    Aileen - fakt, typowe kadzidło plus alkoholowa słodycz i to w takich ilościach!, potrafi zaszkodzić. Choć rum w Idolach na przykład jest świetny. Tyle, że tam nie ma olibanum.

    Jeszcze słówko o "herbacianym cudzie". Chciałabym zbudować w ten sposób napięcie, naprawdę. Lecz jest to zapach autorski, istniejący w jednym próbkowym egzemplarzu i nie posiadający nazwy. A ja nie mam, być może nie będę mieć wcale, zgody Autorki na jego zrecenzowanie. Chociaż naprawdę bym chciała; jednak nie zamierzam robić tego wbrew czyjejś woli.
    Dlatego napisałam "niestety". :(

    OdpowiedzUsuń
  5. W Sicily Oud jest obłożony całą masą wszystkiego:
    Wysoka nuta: gorzka pomarańcza, frezja, jaśmin
    Średnia nuta: nieśmiertelnik (immortelle), siano, drewno cedrowe
    Nuta serca: bursztyn, paczula, drewno agarowe, mirra

    Ale jakoś w opisie zapachu zaakcentowano drzewne nuty więc się skusiłam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja znam wszystkie zapachy marki i nic mnie nie powaliło. Rome niby złe nie są, ale po co mam się męczyć z czymś, co "złe nie jest"?
    To już wolę się przemęczyć z czymś, co jest prawdziwie, uczciwie złe. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Polu - w takim razie pomyliłam ów zapach z innym. Właściwie nie bardzo wiem, czemu. :/ Tak tylko zapytałam. ;)
    Zaakcentowano nuty drzewne, bo na nie "łapią się" miłośnicy niszowych cudaków. Pewnie... :>

    Sabbath - no właśnie! W przypadku zapachu po prostu złego wiadomo przynajmniej, co i dlaczego o nim sądzimy. Po raz kolejny potwierdza się teza, że najgorzej być letnim. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hihi pewnikiem dałam się złapać na to tak samo było z ilamasqua freak. Ale poznać coś nowego zawsze będzie miło.

    OdpowiedzUsuń
  9. tak dałam nabić się w butelkę chwyt zadziałał a Sicily ma tyle wspólnego z drzewnymi klimatami co ... (nieważne co :P)

    W sumie jakby go potraktować jako owocowo- kwiatowy zapach z orientalizującą bazą to pewnie byłby ok.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale dlaczego zaraz tak ostro? Każdy dałby się nabrać; tak to właśnie działa. :/
    Choć muszę przyznać Ci rację w tym, że kontekst rzeczywiście ma kolosalne znaczenie. I naprawdę wiele zależy od okoliczności przyrody, w jakich rozpatrujemy daną sprawę (co do perfum odnosi się wszak równie dobrze :) ).
    No i jasne, że zawsze warto poszerzyć horyzonty! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. hm w sumie po drugim teście nadgarstkowym stwierdzam że Silicy nie jest taka zła co nie zmienia faktu, że w ogóle nie moja :). Pozdrawiam świątecznie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tylko teraz pojawia się pytanie: na ile rzeczywiście nie jest zła a na ile zasugerowałaś się internetowymi teoriami? ;) A poważnie: fajnie, że "nie jest źle". Tym lepiej, że zapach nie jest Twój; bo nie będzie męczył, kusząc do zakupu. ;) Mnie to czasem przeraża w kolejnych "muszmiciach".
    Wesołego, Polu! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Czy ten tajemniczy herbaciany zapach jest autorstwa osoby o inicjałach JHG?

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )