Naprawdę.
Zaprawdę minimalizm jest do bani - i mam na to dowody! :)
Najlepszym z nich niech będzie możliwość podparcia się autorytetem. ;) Jak słusznie zauważył Octavian Coifan, którego dzisiejszy wpis uradował mnie (jak widać) szczególnie: "Minimalizm to już historia, eklektyzm to przyszłość!"
Jupi jej! :D
Koniec z nawarstwiającą się tandetą, koniec z oranżadą podszywającą się pod perfumy, koniec z taśmowym robieniem forsy na świeżuteńkim badziewiu, koniec z terrorem niewinności, koniec z idiotyzmem zafajdanej lekkości. Nadchodzą czasy w sam raz dla mnie.
Nikt nie twierdzi, że będzie łatwo. Wszak "miliony w dalszym ciągu będą nosić je [perfumy] w sposób identyczny, jak dżinsy czy obuwie, zaprojektowane dekady temu lub jako odrębne modowe innowacje (oryg. fashion prototipes) [myślę, że O.C. chodziło np. o przypadek martensów - przyp. WzP] ale to nie jest przyszłość, to tylko produkcja dla mas".
Należy więc podziękować robotom, które taśmowo wykonują pracę dla kosmetycznych firm-molochów, należy stonować totalitarne zapędy osób pośredniczących między żądnymi łatwej kasy projektantami mody (nimi najczęściej) a konsorcjami, którym perfumiarstwo myli się z produkcją guzików - i mam tu na myśli zwłaszcza jedną panią z U, S i A... ;)
"Po rokoko i neoklasycyzmie czas przywitać eklektyzm!"
"Jeśli perfumiarstwo jest sztuką, powinno być płodne a nie sterylne".
Nic dodać, nic ująć.
___
Dziś Esprit de Chine marki Auguste.
P.S.
Ilustracja pochodzi z
http://www.fashionist.ca/2012/01/yasmin-le-bon-walks-the-runway-wearing-a-110-pound-stephane-rolland-dress.html
Cytaty wzięłam z podlinkowanej strony. Tłumaczenie własne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )