piątek, 23 marca 2012

Ale wkoło jest wesoło!

Zauważyłam, że od dłuższego czasu nie pojawiła się tutaj ani jedna notka z impresjami. Nie bardzo wiem, dlaczego; wszak nadmiar przytłaczających mnie próbek i odlewek wcale nie zmniejszył objętości (a nawet wprost przeciwnie ;) ). Dlatego dziś będzie kwiatowo, kolorowo, intensywnie; delikatnie i z werwą, bardzo zielono i... niekoniecznie. :)
Pięć kompozycji opartych o akordy najróżniejszych roślin.


Balenciaga, Rumba

Intrygujący vintage, skomponowany z nut owocowo-kwiatowych, co w roku 1989 nie było jeszcze tak oczywiste, jak dzisiaj. Być może z racji braku masowych, rutynowych rozwiązań Rumba przedstawia sobą więcej niż niejedna współczesna nam kompozycja. :)
Złożona z niespotykanej mnogości nut owoców jagodowych (oraz śliwki) i kwiatów białych, zmysłowych, podkręcona orientalną słodyczą. Przemożna, barokowa a jednak zaskakująco czysta. Powstała ku chwale jawnej radości życia oraz dosyć ekspansywna. W chwili debiutu wymarzona dla kobiet pełnych młodzieńczego czaru, dziś idealna raczej dla nieco dojrzalszych optymistek. Zawsze zaś - świetna. Rewelacyjny, mało typowy szypr.
Jaka szkoda, iż Jean-Claude Ellena porzucił ten rodzaj perfumeryjnej ekspresji!

Skład:
bergamotka, brzoskwinia, malina, śliwka, kwiat pomarańczy (piękny! :) ), magnolia, goździk, tuberoza, gardenia, heliotrop, konwalia, orchidea, nagietek, jaśmin, miód, styraks, wanilia, drewno sandałowe, skóra, bób tonka, ambra, piżmo, drewno cedrowe, paczuli


Bond No. 9 Brooklyn

Który gra w zdecydowanie innej lidze. Nie wyższej ani nie niższej, to po prostu subdyscyplina. ;)
Towarzyszy jej przede wszystkim wysoce skoncentrowana, pełna uroku zieleń. Cytrusy, przemiłe nuty nuty przypraw, głównie kardamonu i odrobiny goździków, balsamicznie świeżego jałowca z iglastym odświeżaczem cyprysowo-cedrowym, złamanym akcentami słodkawego gwajaku oraz skóry. Wszystko to układa się w pachnidło nie tyle wielkomiejskie, co wakacyjne. Lub majówkowe, a na pewno pełne nieskrępowanego, rozleniwiającego relaksu. :)
Szkoda tylko, że z mojej skóry znika po około czterech godzinach.

Skład:
grejpfrut, kardamon, jałowiec, cyprys, geranium, gin, drewno cedrowe, drewno gwajakowe, skóra


Chopard, Madness

Następna w kolejce jest róża niesłodka, aczkolwiek otoczona słodkimi konfiturami. :) Wstrząsająco prosta, pozbawiona śladów pretensjonalności, w kategorii "sztuka użytkowa" zasługująca na najwyższe laury. Poważnie. Prosty, nieco skórzany akcent królowej kwiatów zmieszano z malinowym, plastycznym liczi oraz zadziornym różowym pieprzem. Zjawia się też ślad hibiskusa - kwiatu, którego smaku nie znoszę, za to zapach cenię. Baza układa się dzięki delikatnie osłodzonemu, lekko dymnemu palisandrowi. Całość nie zachwyca projekcją, a jednak sprawia wrażenie zjawiska ze wszech miar przyjaznego zarówno użytkownikowi, jak i jego/jej otoczeniu.
Brawa dla Christine Nagel! :)

Skład:
różowy pieprz, liczi, róża, hibiskus, wata cukrowa, palisander


Guerlain, Secret Intention

Jakiś czas temu trafiła w moje ręce limitowanka Guerlaina z roku 2001, przeznaczona na rynek północnoamerykański (dzięki, Rysiu! :) ).
Znając profil marki miałam prawo podejrzewać, iż pachnidło okaże się co najmniej zadowalające, poprawnae. Nie pomyliłam się. :)
Niestety, poza "poprawnością" nie ma sensu oczekiwać zbyt wiele. Ponieważ Secret Intention, jakkolwiek staranna i zrobiona bez ewidentnej hochsztaplerki, nie przedstawia sobą niczego szczególnie wartościowego. Powstanie tej wody nie ubogaciło świata perfum, jej zniknięcie z rynku niczego nie uszczupli. Może tylko czasem komuś zabraknie, nietypowego w olfaktorycznym świecie, aromatu świeżej żurawiny (choć co dokładnie zań odpowiada, nie umiem już stwierdzić), jasnych i plastycznych kwiatów na delikatnej, śmietankowej, orientalno-przyprawowej bazie. Całość jest słodka, mało inwazyjna, dziewczyńska.
Oraz zupełnie, całkowicie pozbawiona guerlinade. To naprawdę jest Guerlain?

Skład:
cytryna, bergamotka, kolendra, herbata, kardamon, piwonia, neroli, jaśmin, drewno sandałowe, bób tonka, wanilia


Serge Lutens, Tubéreuse Criminelle

Zapach, dzięki któremu pojęłam, dlaczego tyle osób nie trawi tuberozy. ;) We wcieleniu Kryminalnym ów kwiat pleni się ponad wszelką miarę, zagłuszając wszystkie inne nuty oraz sąsiednie wonie. Tuberoza silna, miodowa, wpadająca w tony ostrych przypraw, okolona pudrowym piżmem. Lecz to nie ma żadnego znaczenia. Kwiat tytułowy jest tu stanowczym, nieznoszącym sprzeciwu hegemonem, który stłamsi najmniejsze nawet oznaki indywidualizmu swoich poddanych.
Jest miła, lecz w ilościach minimalnych, dozowanych pipetą, po kropli. ;)
Chyba nie muszę mówić, że moc zapachu wykracza daleko ponad przeciętną, nawet w normach typowo lutensowskich?

Skład:
tuberoza, heliotrop, jaśmin, kwiat pomarańczy, goździki (przyprawa), gałka muszkatołowa, wanilia, piżmo, styraks
___
Dziś noszę Qessence od Missalów. :)

9 komentarzy:

  1. Bardzo proszę. :-)
    Wiesz, że jesli znajdę kolejne rarytasy, chętnie się z tobą podzielę.
    Pozdrawiam,
    Rysia

    OdpowiedzUsuń
  2. Rysiu, i cóż mam odpowiedzieć? Poza tym, że będzie mi bardzo miło? :)
    Bardzo Ci dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. o... Rumbę miałam na celowniku jakiż już czas :) ale nie wiem czy owoce mnie mnie nie zniechęcą :).

    czekam niecierpliwie na recenzję Qessence, bo ja tam go bardzo lubię a im bliżej ku wiośnie tym bardziej w zasadzie. Ostatnio stwierdziłam, że mogłabym mieć większą ilość.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może z samego początku. Jeżeli chodzi o Rumbę, to im później, tym lepiej. :)
    Q. chciałabym zrecenzować szybko, ale podejrzewam, że tego nie zrobię. Jak napisałam na Wizażu, mam z nią kłopot. I potrzebuję czasu, żeby zrozumieć wszystkie (albo chociaż większość... ;) ) meandry tych perfum.
    Większa ilość nie byłyby zła. :) Tylko w moim przypadku znaczyłaby jakieś 5 do 10 ml.

    OdpowiedzUsuń
  5. Droga Wiedźmo pomóż! Co w Madnesie jest z Bandyty Pigueta, co nie pozwala mi nosić obu zapachów bo zatyka to COŚ nos. Ta sama nuta ale nie umiem powiedzieć o co chodzi! Na mnie to brzmi jak kocio-psie siuśki i utrzymuje się przez każdą fazę zapachu. Generalnie szypry mnie kochają i ja je też darze wielkim uczuciem czyli to nie typowo szyprowy problem.O co więc chodzi???

    OdpowiedzUsuń
  6. Co? Raju! Nie mam pojęcia! ^^ Może podobnie ujęta róża (a przynajmniej: podobnie przez pryzmat Twojej skóry), bo tylko ona występuje w obu wodach? Albo poszczególne części składowe Madnessowego palisandru? Ów potrafi być dymny, nieco przyprawowy a niekiedy wręcz animalny (a w Bandit mamy np. cywet i skórę, które zdają się sugerować Twoje skojarzenia..?). Nie wiem. Naprawdę.
    Przyznam, że udało Ci się mnie zaskoczyć. ;)
    A jak Ci sie wiedzie ze starymi szyprami, tymi z datą premiery przed, mniej więcej, 1992 lub 1993 rokiem? W nich nie unikano cywetu czy kastoreum, które często potrafią zagrać na takiej właśnie nucie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ze wszystkich 5 opisanych przez Ciebie zapachów najbardziej spodobały mi się 2 (bo żadnego niestety nie znam): Balenciaga Rumba oraz Chopard Madness (czy Tobie też ta nazwa przywodzi na myśl Mad Mena?)
    Jeżeli chodzi o Rumbę, to odniosłam wrażenie, że chciałaś poświęcić temu zapachowi odrębny wpis, ale z braku czasu postanowiłaś spasować (choć mogę się mylić) - nie szkodzi-tych kilka zdań wystarczyło, żeby mnie zachęcić do testowania :-)

    Dzięki Tobie odkryłam kolejny zapach inspirowany tańcem - niezwłocznie wpisałam do kajecika - przyda mi się kiedyś w artykule :-)

    Jeżeli chodzi o Serge Lutens Tubéreuse Criminelle, to z Twojego opisu wynika, że to zapach nie dla mnie - już widzę oczyma wyobraźni, jak robi mi się od niego niedobrze ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, zmusiłaś mnie Wiedźmo do olbrzymiego wysiłku ale lekcję odrobiłam dzięki ściągawkom :Mitsouko, Habanita (niech sobie wszyscy mówią, że to orient, a na mnie to i tak jest typowy szypr!), Knowing,Yvress,a przede wszystkim 24 Faubourg to moi ulubieńcy, układają się na mnie przecudnie. Natomiast współczesne Liryc Woman od Amouage to na mnie podobna trauma jak Bandyta czyli z tą różą chyba jest coś na rzeczy. Ale różany Portret Damy brzmi na mnie cudnie...może dlatego, że to nie szypr?

    OdpowiedzUsuń
  9. Olfaktorio - obydwa zapachy warte są uwagi, choć obydwa są zupełnie różne. Madness kojarzę z szaleństwem. ;)) Choć szaleństwo z Mad Men ma wiele, wiele wspólnego. ;)
    Rzeczywiście, nosiłam się z odrębną notką nt. Rumby. :) Szczególnie, iż w miarę upływu czasu landryn jest coraz mniej a coraz więcej apetycznego szypru. Ale trudno. :)
    podrzucić Ci jeszcze kilka pomysłów? ;) [i pewnie będzie o perfumach Czarnej Mamby (czy jak ta Pani naprawdę się nazywa).. ;) ]
    Możliwe, że nie polubiłabyś Tuberozy. Ta jest naprawdę arcymocna. A szkoda, bo nazwa kusząca. :(

    Marzeno - możliwe, ale tylko nieświadomie. ;)
    Szyprowej Habanity Ci zazdroszczę jak nie wiem co! U mnie ostatnio puder plus bliżej nieokreślone orientalne przyległości. Flaszka czemuś w niełasce. :(
    Może rzeczywiście róża? Może ostatnia reformulacja sprawiła, że Twoja skóra fałszuje jakąś nutę nowoczesnego komponentu róży..? Byłoby super, gdybyś miała możliwość przetestować jakieś starsze Bandit; a nuż ułożyłoby się lepiej? :) Ale w sumie.. po co narzekać? Jest tyle cudnych zapachów na świecie, że nie ma sensu "płakać" za jednym. :) No chyba, że się uprzesz.
    W ogóle to, co chemia skóry - i przyrody w ogóle - wyczynia z zapachami to jedna wielka zagadka. Na temat 'postrzegania węchowego' wiemy jeszcze bardzo mało. Czego Portret Damy najlepszym przykładem. :)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )