poniedziałek, 3 stycznia 2011

Róża prawie mroczna

Najsamprzód rzecz dla porządku: na tym blogu nie pojawią się żadne podsumowania, przynajmniej w tym roku. Jako że Pracownia jest internetowym niemowlęciem, siłą rzeczy nie bardzo miałam kiedy zajmować się nowościami; ważniejsze wydawało się opisywanie tych perfum, które - z tego czy innego powodu - zapadły w moją pamięć bądź nie pozostawiały mi innego wyboru. ;) Tak więc skupiam się na tym, co ważne odpuszczając temu, co świeże. :)

A teraz wracam do meritum. Ostatni dzień starego roku należał u mnie do słodkiej, gładkiej i uroczej Nuit d'Orchidee YR, natomiast pierwszego stycznia postawiłam na Lyric Man od Amouage, jedną z ulubionych perfumowych interpretacji róży.


Dawno temu, jeszcze przed poznaniem Lyric nastawiałam się na ciemnoczerwoną, mięsistą różę z kadzidłem. Kwiat się zgadzal, kadzidło zresztą tak samo. Lecz nie do zaakceptowania było dla mnie otwarcie kompozycji, zbyt jasne, świeże, skórzane. Róża i skóra to było wg mojego powonienia połączenie niemożliwe. Ależ byłam zabawna! :)
Szczęśliwie coś się pozmieniało, jakieś skojarzenia zmieniły tory i po wszystkich obiekcjach słuch zaginął. "Soczysta, bordowa róża swymi grubymi, aksamitnymi płatkami spijała krople rosy w pewien słoneczny, letni poranek". Gdybym grzeszyła nadmiarem łatwowierności, tak właśnie mogłabym zacząć recenzję. Tymczasem wiem, iż jasny, cytrusowy początek bardziej przypomina ruchome piaski niż nostalgiczny angielski ogród - zatem nie ufajmy pozorom. :) Bo limonka szybko znika, a bergamotka zaczyna zmieniać swoje oblicze na bardziej skórzane: najpierw powoli, jakby nieśmiało, z czasem, w połączeniu z różą, nabiera animuszu, staje się jakby zamszowa, miękko-twarda jednocześnie. Frapująca. Poranek ewoluuje w zmierzch. ;)


Choć nie zawsze w tym samym stopniu. Ponieważ są dni, gdy wanilia oraz mleczny sandałowiec skutecznie blokują cały niełatwy do poskromienia potencjał nut drzewnych oraz przypraw, zaś róża, jak to róża, potulnie godzi się im pomóc. Szczęśliwie nie jest to częsty przypadek. :) Częściej ostry, wilgotny imbir oraz świeżo starta gałka muszkatołowa, szafran i galbanum zapewniają trudny do podzielenia, choć bardzo wyraźny i plastyczny akcent egzotycznych korzeni.
W miarę upływu czasu galbanum chyłkiem, tylnymi drzwiami, wprowadza kadzidło, drewno sandałowe i z lekka pudrowe piżmo. Przeuroczą, balsamiczną świeżość zapewnia sosnowe drewno oraz lekki waniliowy puszek. Kto zgadnie, że to męskie pachnidło? ;)

Lyric Man
jest mieszaniną pozornie gładką i układną, ale w istocie nie brak mu wyrazistości czy siły. W końcu to Amouage, marka dla osób, które nie muszą ograniczać się do perfumowych subtelności. :) Więc i trwałość niezgorsza.
Mnie Lyric przekonuje.


Rok produkcji i nos: 2008, Daniel Visentin

Przeznaczenie: zapach stworzony dla mężczyzn, ale doskonale prezentuje się także na kobiecej skórze. Świetny na okazje formalne (i nie tylko!).

Trwałość: typowa dla marki z Omanu - nawet do szesnastu godzin

Grupa olfaktoryczna: orientalno-przyprawowa



Skład:

Nuta głowy: limonka, bergamotka
Nuta serca: róża damasceńska, arcydzięgiel, imbir, kwiat pomarańczy, gałka muszkatołowa, galbanum, szafran
Nuta bazy: kadzidło, sosna, sandałowiec, piżmo, wanilia
___
Dziś cały dzień przebywam w domowych pieleszach, więc wystarczy mi balsam do ciała z linii uzupełniającej Scent Intense marki Costume National.

P.S.
Źródło ważniejszych ilustracji- DeviantArt:
1. Mist autorstwa AneiKhaar.
2. Little Red Trees autorstwa Sythesite.

2 komentarze:

  1. Róża i kadzidło, kadzidło i róża... yyyy, to ja sobie przy najbliższej okazji niuchnę :] A co! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę niuchać, Szanowna Pani, proszę niuchać. :)
    Szczególnie, że ta róża nie zawsze musi bć dosłowna (więc może takiego numeru, jak Oliban Mecheri Ci nie wywinie :) a przynajmniej miejmy taką nadzieję).

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )