sobota, 22 stycznia 2011

Jak zostać ikoną stylu?

Odpowiedzi na powyższe pytanie ani myślę udzielać; za cienka na to jestem. :) Żyło za to na naszym świecie klika osób, którym się powiodło [przynajmniej na modowej niwie].
Zapachem, który mógłby spleść legendy Grety Garbo, Marilyn Monroe, Grace Kelly czy Audrey Hepburn wydaje się być Jubilation 25 od Amouage.


Aromat, który przyjęto odwrotnie proporcjonalnie do jednoznacznie zachwycającej męskiej wersji, odurzającej orientalno-drzewną aurą, istnym złotym strzałem perfumoholicznym. Nic dziwnego, że od damskiego Jubilation oczekiwano podobnego charakteru, może kolejnego hołdu dla tradycji Wschodu.
I hołd był; tyle, że... dla Zachodu, dla klasycznego perfumiarstwa europejskiego oraz jego kamieni milowych od Chypre Coty'ego i Chanel No. 5 począwszy. Nici z kolejnych orientalistycznych projekcji rodem z Baśni 1001 nocy, żadnego zaglądania do sułtańskich haremów. Dziś sobie nie pofantazjujemy. Dziś prychniemy z dezaprobatą: łeee! ;)

Szczęśliwie ja grymasić nie zamierzam. :) Za bardzo cenię perfumową klasykę.
Rozpoczęcie jest tak bezkompromisowo tradycyjne, tak szyprowo-aldehydowe, że przywodzi na myśl sztywno nakrochmalone halki zakładane pod sukienkę z lat 50. XX wieku lub ortodoksyjną, chanelowską małą czarną, uzupełnioną równie szykownymi rękawiczkami oraz sznurem (kolią?) pereł. Oficjalne, bardzo dobrze wychowane, czyste. Przy czym trudno mi określić, jakie dokładnie składniki stoją za opisanym efektem: bergamotka, ylang-ylang, róża, jałowiec może..? Czuję po prostu puszystą, lekko pudrową, szyprową pulpę zaprawioną aldehydami.

Dopiero po pewnym czasie kompozycja zaczyna spuszczać z tonu, osiadać, pożyczać sobie coś niecoś z ludzkiego ciepła. Do tej pory była zachwycająca, choć przeznaczona raczej do podziwiania z daleka. Teraz pokazuje nam drugie, bardziej "domowe" oblicze; staje się bliższa, ciepła, miękka.

Kolejna faza to Jubilation nieco rozwichrzone, choć wciąż starannie ułożone. Gdyby dało się wstawać z łóżka w pełnym makijażu oraz z nienaganną fryzurą, wówczas spokojnie można byłoby podkreślić swój wygląd oraz nastrój właśnie tym konkretnym pachnidłem. :) Twarz piękna, z uwypuklonymi zaletami i ukrytymi wadami, choć o zaspanym, jeszcze nie całkiem obecnym, rozkojarzonym wyrazie. Błoga, acz estetyczna
Cóż, pomarzyć zawsze można. ;) Chyba, że ktoś potrafi zjeść ciastko i mieć ciastko. Dla całej reszty pozostaje Jubilation, już wyprany z aldehydów szypr pokrewny dwóm innym wielkim zapachom, Mitsouko oraz Bandit. Ciężkawy [choć też eteryczny], rozwichrzony, świetlisty, opływowy. Z wyczuwalnymi nutkami róży czy kadzidła.
W bazie tego ostatniego jest nieco więcej. Miesza się z puchatą ambrą i pudrowym piżmem (jak dobrze, że niezwierzęcym!), gdzieś w tle łatwo wyczuć jakieś paczulowe tło [taa, masło maślane miesiąca ;) ] z oddali daje się uchwycić jakieś paczulowe tło; może jeszcze trochę wetywerii. Choć to tylko moje domysły; w rzeczywistości nadal nie jest łatwo rozszyfrować elementy składowe kompozycji. Tym niemniej nosi się ją z najwyższą przyjemnością.

To nie do końca moja bajka, nie pragnę choćby niewielkiej odlewki. Po co, skoro mam kilka innych wyrafinowanych, zjawiskowych szyprów? Jubilation 25 to tylko nawiązanie. Hołd dla wielkich poprzedników. I niech tak zostanie.


Rok produkcji i nos: 2007, Lucas Sieuzac

Przeznaczenie: zapach stworzony dla kobiet, choć powinien spodobać się także mężczyznom - fanom klasycznych pachnideł; o przyzwoitej mocy; idealny na wszelkie Wielkie Wyjścia.

Trwałość: ach to Amouage! ;) ponad czternaście godzin

Grupa olfaktoryczna: szyprowo-orientalna (oraz aldehydowa)

Skład:

Nuta głowy: limonka, estragon, róża, ylang-ylang
Nuta serca: kwiat dawana, labdanum, róża, kadzidło
Nuta bazy: wetyweria, piżmo, ambra, mirra, paczuli
___
Dziś pachnę tym, co wczoraj.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://spotlightvintage.com/spotlight-on-vintage-little-black-dresses
2. http://mariehelenesirois.blogspot.com/2008/11/life-photo-archive-and-google.html

5 komentarzy:

  1. Nosi się przyjemnie i ładny to zapach w rzeczy samej:))

    Ano podkusiło mnie ,z powodu innych chciejstw, to już jest 3 flaszka ,bo wcześniej poszły 2 FdB Lutensa;) Na szczęście jeszcze jedna mi zostaje;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko, że troszkę zgrany.
    Uff, to znaczy, że Cię nie podmienili kosmici! ;) Odetchnęłam. :) Chciejstwo zmusza nas czasem do heroicznych wyrzeczeń.
    Przesyłka dalej błądzi. Postanowiłam, ze jak nie dojdzie po poniedziałkowego poopołudnia, to pójdę im zrobić jesień średniowiecza. W końcu i tak zawsze najbardziej cierpi posłaniec. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. niemożliwe,no niemożliwe......czy ta przesyłka jest jakaś pechowa,już przecież powinna być u Ciebie. Jutro wyślę mailem nr nadania bo to się w głowie nie mieści żeby się tkie rzeczy działy:///

    Wiesz..zapasy tego tamtego i ilość zaczyn przytłaczać, chyb jednak nie nadaję się na "chomika"

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo proszę o tego mejla. No, przeklęta jakaś. :)
    Chomikowanie chyba nie do końca ma sens (chyba, że finansowy, bo z czasem flaszki stają się coraz droższe) - i tak przez lata poniewierają się po necie. Poza tym czasami po prostu trzeba pogodzić się z odchodzeniem w przeszłość. ;)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )