sobota, 1 czerwca 2013

Jak zrobić szpanerski czatnej?

Wnętrze figi oraz kawiorowe jajeczka wyglądają dosyć podobnie, tylko spójrzcie:



Co więcej, Womanity Thierry'ego Muglera udowodniło, iż zapachowe połączenie obu smakołyków potrafi dać jeszcze ciekawszy efekt. Przeszło rok po premierze tego zapachu postanowiono pogłębić współpracę obu akordów, tworząc Womanity Le Goût du Parfum, czyli The Taste of Fragrance, czyli Smak Zapachu. :)

Muszę przyznać, że otwarcie "podrasowanego", gourmandowego Womanity niewiele różni się od klasyka: w nozdrza uderza tak samo rześka i budząca zdziwienie mieszanka dojrzałych fig z nutami morskimi, tym razem jednak dodatkowo odświeżona i roziskrzona jasnym oraz lekkim cytrusowym światłem. Na tym etapie próżno szukać jakiejkolwiek słodyczy czy, obiecywanego przez materiały promocyjne, figowego czatneju.
Pachnidło jednak szybko się ogrzewa, pozwalając cytrusom i świeżości nie tyle zniknąć, co oddalić się na dalszy plan, by nasza uwaga mogła się skupić na grze figowych soków z akordami wodnymi, w miarę upływu czasu coraz bardziej słonymi lecz dalekimi od skojarzeń z brzegiem morza, piaskiem czy glonami (tak objawia się kawior). Kompozycja robi się nieco bardziej statyczna, ogrzewana sypkimi przyprawami [wszak czatnej to przede wszystkim warzywa czy owoce oraz bogactwo przypraw], ustabilizowana świeżymi cedrowymi deseczkami.
Jeszcze później figa ujawnia cięższe, mleczno-kokosowe brzmienia przy okazji połączenia w całość z kawiorem, natomiast przyprawy poczynają sobie coraz śmielej; z ich bliżej niesprecyzowanej masy wyłania się świeżo posiekana, młoda ostra papryczka; raczej "zwykła" kajeńska aniżeli piekielnie ostre habanero, niemniej i tak jest ciekawie. ;) Dokładnie w tym momencie do parady nut przyłącza się zgrabna, żywiczna słodycz; nie jest może zbyt oczywista, jednak daje się zauważyć, kiedy fajerwerki świeżości ostatecznie znikają ze smakowitej wersji Womanity. I trudno, bym nie rozpoznała wiotkiego cienia mojego Impérial Opoponax od Les Néréides, bo też i opoponaks ułożony na spokojniejszym już drewnie oraz pikantnych przyprawach jest jednym z najistotniejszych akcentów bazy. Kolejnym są kocanki, dzięki którym mieszanka fig, bez pardonu wrzuconych do blendera razem z kawiorem, chilli oraz egzotycznymi przyprawami pozbywa się nadmiaru soczystości - a później w ogóle robi się sucha, choć przyjemna dla powonienia, w pewien sposób aksamitna. Dwa podstawowe składniki wtapiają się w - i tak transparentną oraz nieskłonną do zwracania uwagi - resztę składników. Następuje ostatni, najbardziej prosty, dla niektórych trochę nudny jednak równocześnie przyjemny etap rozwoju Womanity Taste of Fragrance: ciche, spokojne trwanie; zatrzymane w czasie oraz rozjaśnione miękkim, nienarzucającym się światłem. Skąd ono? Dobre pytanie. :)

Ważniejsze jest by zaznaczyć, że to właśnie ten moment trwania pachnidła na skórze jest najlepszym możliwym wykończeniem, dzięki któremu mieszanka nut rozwiewa się i odchodzi naturalnie, prawie niezauważenie.
W jednej chwili wciąż czujemy dotyk figowo-słono-drzewno-przyprawowej masy, kilka chwil później orientujemy się, że pachnidło zniknęło. Jaka piękna śmierć zapachu!

Ech, życzyłabym sobie więcej równie dopracowanych finałów wśród perfum głównego nurtu... Bo Womanity Taste of Fragrance udowadnia, że wciąż można takowy zrobić; tylko nie zawsze się chce. Lecz to już inna historia.

Rok produkcji i nos: 2011, Pierre Aulas

Przeznaczenie: zapach stworzony z myślą o kobietach lecz sądzę, że testy nie powinny zaszkodzić mężczyznom [w niszy WToF byłoby stuprocentowym uniseksem i nikt nie zawracałby sobie głowy dżenderowym dzieleniem włosa na czworo :] ]. O całkiem przyjemnej mocy i aurze zauważalnej, lecz nie dominującej nad otoczeniem.
Na okazje, jakie sobie tylko wymyślicie.

Trwałość: od pięciu do ośmiu godzin

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-owocowa (oraz gourmand)



Skład:

Nuta głowy: akordy zielone oraz cytrusowe, figowy czatnej
Nuta serca: figa, kawior, akordy morskie
Nuta bazy: kocanka, drewno cedrowe, opoponaks, wetyweria
___
Dziś noszę Ambre Muscadin marki LM Parfums.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://gourmetfood.about.com/od/holidayspecialtyfoods/ss/aphrodisiacfoods_19.htm
2. http://yummy-books.com/2012/09/11/brideshead-revisited-lemon-souffles-and-blinis-with-caviar/

4 komentarze:

  1. Ja długo się trzymałam od Muglerów. Angel już jakis czas temu zdobył moje serce, Womanity nie dawno zawładnęło moim umysłem. Wiem mam opóźniony zapłon ale podchodziłam do nich wielokrotnie i zawsze w srodku gdzies cos mówiło nieeeeeeeeeeeeee. A niedawno olśniło mnie :). I powoli rozglądam się za flakonem EDP, Le Gout tez mnie kusi..

    OdpowiedzUsuń
  2. E, tam zaraz opóźniony! Jestem w stanie wyobrazić sobie, że przy takiej szalonej popularności z jednej oraz kontrowersyjności z drugiej strony, wolałaś trzymać się na dystans. Zrozumiałe. :)
    Albo inaczej: perfumy Muglera są na tyle "dziwaczne", że w oswojenie ich trzeba włożyć niemało wysiłku, głównie umysłowego. Jeśli ktoś nie ma czasu/ochoty/wystarczająco silnej motywacji, to nie oswaja. Skoro ostatnimi czasy naszła Cię chęć na ponowne testy, tym razem z pozytywnym rezultatem, to mogę tylko się cieszyć! :) Womanity ToF naprawdę warto poznać; to pod pewnymi względami "wydanie poprawione" klasyka. ;)
    Tak na marginesie: Ty miałaś (a może nadal masz?) flakon Angela Le Goût czy Cuir?

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam Angel Cuir i trzymam dla Ciebie na spotkanie o ile jeszcze nie znasz off kors :P

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )