niedziela, 30 czerwca 2013

Ogród pod Wiszącą Skałą

Dostaliśmy zaproszenie na garden party w stylu retro.
Pośród upojnych kwiatów rozstawiono kute lub rattanowe meble, porozkładano pledy, barwne poduszki, gdzieś w tle rozwieszono hamak. A następnie pozwolono temu wszystkiemu przesiąknąć atmosferą zabytkowej, stylowo urządzonej willi pełnej starych książek i antyków. Zaproszono nawet cienie dawnych właścicieli domostwa. Gdzie odbywa się to przyjęcie?
Trudno powiedzieć. Ponieważ ciężki aromat kwiatów oraz przesycenie krajobrazu promieniami słońca kierują nasze myśli ku południu Europy, lecz kolorystyka, chłodny klimat oraz ogólny styl sugerowałyby raczej Skandynawię.

Przyjmijmy więc, że oniryczne garden party, kryjące się w Noontide Petals Andyego Tauera, odbywa się gdzieś poza czasem i przestrzenią, w miejscu, do którego mamy dostęp tylko w snach.
A może to po prostu wieczór bardzo gorącego dnia gdzieś w strefie klimatu umiarkowanego Europy Środkowo-Wschodniej...? Nie wiem.


Z pewnością nie jet łatwo opowiedzieć o czternastym produkcie podstawowej oferty Tauera. Wiem , że na pewno w otwarciu wyczuwam suche, uroczo staroświeckie aldehydy, które od razu połączono z czystym irysowym pudrem oraz oparami białych kwiatów, zręcznie unikając najbardziej dosłownej interpretacji tej nuty. Całość okazuje się lekko szklista choć już od pierwszych chwil ciężka, chciwie pochłaniająca ciepło otoczenia. Początek zrozumieć jest nawet łatwo. Schody pojawiają się później. ;)
Gdyż podczas kolejnych faz rozwoju pachnidła na skórze zauważam swoiste rozdwojenie-nierozdwojenie ducha mieszanki. Z jednej strony aldehydy stają się ciepłe, coraz ściślej złączone z irysem, bez sporów godzące się na wzrost znaczenia kwiatów (tuberozy, ylang-ylang, jaśminu oraz róży) przedstawionych jako jednolity, dosyć staroświecki bukiet, z drugiej irys okazuje się coraz bardziej pikantny; do tego stopnia, że podejrzewam, iż to właśnie on stoi za zlaniem kwiecia w jednolitą masę; trochę bardziej pieprzowy, skłaniający do współpracy oldskulową wetywerię. Co sugeruje wrażenie ponowoczesnej, przekornej interpretacji barw chłodnych i przygaszonych. Później ambiwalentne odczucia jeszcze się pogłębiają, kiedy w bazie kwiaty zaczyna wspomagać ciepłe, lekko pudrowe paczuli, odrobina olibanowej żywicy [niepalonej!] czy subtelny, ledwie zauważalny woal roślinnej słodyczy, zaś frakcję irysowo-wetyweriową wspiera gęsty, zamszowo-kurzowy styraks. Gdzieś w tle pojawia się neutralny drzewny podest; skromny ale stabilny.

Niby "walka" wciąż trwa, jednak pachnidło stopniowo traci moc, oddalając się od człowieka, rozwiewając w przestworzach. Jest ale go nie ma, nie ma go a wciąż jest.
Noontide Petals to zapach-zagadka przez niemal cały czas rozwoju: niby silny i podniebny dzięki aldehydom, lecz w tej samej chwili raczej płożący się po ludzkiej skórze, rozedrgany i wieloskładnikowy choć jednocześnie harmonijny, ślicznie złożony z uzupełniających się przeciwieństw.
Wszystkimi akordami oraz charakterem każący myśleć o dawnych czasach [na przykład o przełomie XIX i XX wieku], lecz przez cały czas testów nie mogłam pozbyć się wrażenia, że jest to raczej nasza, dwudziestopierwszowieczna wizja tamtych lat. Coś bardzo nowoczesnego i odważnego, schowanego pod płaszczykiem mody na retro oraz twórczej zachowawczości.
Gdyby Piknik pod Wiszącą Skałą miał miejsce gdzieś na południu Szwecji, pewnie tak właśnie pachniałyby wszystkie jego bohaterki. :)

Cudowne, wciągające perfumy!

Łukaszu, z całego serca dziękuję Ci za próbkę tego cuda!. :)

Rok produkcji i nos: 2013, Andy Tauer

Przeznaczenie: zapach typu uniseks o znacznej emanacji oraz śladzie, z czasem coraz węższym, by w końcu zamienił się w aurę. Jak napisałam w recenzji, jednocześnie głośny oraz dyskretny; choć tu chyba kluczem jest po prostu dawka pachnidła. ;)
Dla miłośników gatunku na naprawdę wszystkie okazje [zwłaszcza, kiedy uwzględnicie moją uwagę o dawce ;) ], reszta musi eksperymentować na własną rękę.

Trwałość: około dwunastu godzin

Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-aldehydowa

Skład:

Nuta głowy: geranium, bergamotka, aldehydy
Nuta serca: tuberoza, róża, ylang-ylang, jaśmin
Nuta bazy: wetyweria, paczuli, irys, olibanum, styraks, drewno sandałowe, wanilia
___
Dziś noszę to, o czym powyżej.

P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z http://www.camilacamargo.com/2011/08/mais-uma-mesa-ao-ar-livre-minha-paixao.html

4 komentarze:

  1. Słyszałem wiele dobrego o tej nowości Tauera:)
    Trzeba będzie koniecznie sprawdzić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano trzeba (już możesz czuć się kolejnym właścicielem sampla ;) ).

      Usuń
  2. Przyjemność po mojej stronie! Cieszę się, że Noontide Petals Ci się podobał, bo i mnie urzekło to cudo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzmy, że podzieliliśmy się nią po połowie. :)
      Zapach naprawdę robi wrażenie i mam nadzieję, że już niedługo zawita do Polski.

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )