środa, 5 czerwca 2013

W 80 płomieni dookoła świata

Trudno jest pisać o zapachu, który wydaje się tak rozgrzewający, tak gorący, że nie trzeba wiele, aby się nim sparzyć.

Dlatego po raz drugi posłużę się wytrychem i pozwolę, byście nie tyle zrozumieli ale poczuli to, co ja podczas kontaktów z omawianym dziś zapachem. Pomoże mi w tym muzyka oraz ilustracje.



Ambre Muscadin od Laurenta Mazzonego to zapach gorącego Orientu w europejskim wykonaniu. Teoretycznie kolejna z typowo niszowych, rozgrzewających paczulo-przyprawo-ambr, jednak zaserwowana w mocno skoncentrowanej postaci.















Nie umiem opisać bardziej precyzyjnie tej kompozycji; wiem, iż od pierwszej chwili i moje nozdrza uderza harmonijne, świetnie poskładane orientalne ciepło, wibrujące oraz lekko pudrowe; ambrowo-przyprawowe o wyraźnej miodowej nucie, z czasem ogrzewanej przez pikantne drzazgi egzotycznych drzew: sandałowca, palisandru, cedru, rozjaśnione wanilią oraz suchym, odrobinę bolesnym dla nozdrzy kumarynowym podmuchem. I że później do całej tej gorącej, mieniącej się energetycznymi barwami, żywej kombinacji dołączają zmysłowe, cielesne akordy piżma (trochę w stylu Inserah Gold od Rasasi).
Natomiast cała kompozycja przypomina mi staranniejsze, lepiej wykonane Rêve Indien od Fragonard. Co wydaje się słusznym skojarzeniem, gdyż RI uznałam za tuningowaną wersję klasycznego Shalimara. A to przecież bodaj najpiękniejsza ze stricte europejskich perfumowych interpretacji ducha Dalekiego Wschodu.

Tym samym tropem podążył twórca Ambre Muscadin. Tworząc efektowny, stężony ogień. Nie zabawę w Orient, nie podlizywanie się komukolwiek, lecz swoisty hołd dla sposobu, w jaki europejscy perfumiarze początków XX wieku patrzyli na egzotyczne dla siebie fragmenty ziemskiego globu.
Po prostu musiałam się zachwycić.

Rok produkcji i nos: 2011, Jerôme Epinette

Przeznaczenie: zapach typu uniseks, o dobrej projekcji i sillage, z czasem coraz bliższy skórze, tworzący raczej przyległą ale zwartą aurę.
Na wszelkie okazje oraz pory doby i roku [acz z racji ogrzewających właściwości wydaje się być najbardziej odpowiednim na chłodniejsze dni].

Trwałość: od dziesięciu do przeszło trzynastu, czternastu godzin

Grupa olfaktoryczna: orientalna




Skład:

Nuta głowy: drewno cedrowe, wetyweria, fiołek
Nuta serca: jasny miód, wanilia
Nuta bazy: ambra, piżmo, benzoes
___
Dziś Madmłazela od Chanel. :D Bo dlaczego nie?

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
 1. http://universeofchaos.tumblr.com/post/49548000034/fire
 2. http://fabforgottennobility.tumblr.com/post/10862798004/running-wild-san-fermin-festival-2011
 3. http://totallycoolpix.com/2012/04/coolest-pix-of-2012-week-16/
 4. http://c-u-l-t-u-r-e-s.tumblr.com/post/28614377424
 5. http://www.wikipaintings.org/en/odilon-redon/the-flame-goddess-of-fire-1896
 6. http://www.123rf.com/photo_12100235_bedouin-tea-party-set-up-in-a-warm-oriental-candelight-atmosphere.html
 7. http://www.tumblr.com/tagged/diwali
 8. http://www.balivaluetours.com/bali-tours/bali_half_day_tour/balinesedance/1.html
 9. http://www.mata-hari.com/mata-hari-pictures.html
10. http://www.timetravelturtle.com/2012/12/bali-uluwatu-kecak-fire-dance/
11. http://pinterest.com/pin/10836855324847573/
12. http://pinterest.com/pin/208291551485813788/
13. http://www.guardian.co.uk/news/gallery/2012/apr/15/24-hours-pictures#/?picture=388727139&index=10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )