wtorek, 7 maja 2013

Robledo

Robledo, Maria Robledo. ;) To nowojorska fotografka, specjalistka od jak najciekawszego ukazywania towarów do sprzedaży; lecz jej radosny, pełen światła styl znakomicie sprawdza się również przy okazji uwieczniania martwych natur oraz detali. Przykłady?
A proszę bardzo! :)


Robledo ma dobre oko do szczegółów:







Jej martwe natury są akademicko, kiczowato wręcz poprawne, zawsze jednak kryją w sobie coś niepokojącego albo niedopowiedzianego:






Fotografie tego, co nadaje się do spożycia, to już w ogóle klasa sama dla siebie. A nie jest wcale takie oczywiste, kiedy zdamy sobie sprawę choćby z faktu, ilu jedzeniowych blogerów w ciągu ostatnich lat zmieniło się w dojrzałych, profesjonalnych (albo półprofesjonalnych) fotografów kulinarnych; często o spojrzeniu równie czujnym i wrażliwości tak rozwiniętej, jak u zaledwie części zawodowców. Tym mocniej więc doceniam wysiłki Ms. Robledo, która zawsze zdaje się trzymać o krok przed zdolną konkurencją:








Jednak nie wspominałabym o Marii Robledo, gdyby nie pewien szczegół; pachnący szczegół, dodajmy. ;)
Otóż jest ona autorką interesującego minicyklu zdjęć ilustrujących perfumy. Zarówno flakony, jak i konkretne kompozycje zapachowe; ażeby było jeszcze bardziej ciekawie dodam, iż są to ilustracje kilku zapachów naraz. ;) Zobaczcie:





Dla słynnego nowojorskiego elitarnego centrum handlowego Bergdorf Goodman bohaterka dzisiejszego wpisu zgodziła się zobrazować urodową część katalogu promocyjnego na wiosnę 2012 roku. Jako ciekawostkę podrzucę Wam jeszcze krążącą w odmętach Sieci zajawkę tejże sesji:



Kurczę, taki marketing lubię. :) Zorientowany na jakość, gdzie żądza pieniądza nie zdołała całkowicie wyprzeć naturalnej dla każdego człowieka potrzeby obcowania z pięknem [z czego handlowcy skrzętnie korzystają, owszem; jednak nie robią tego bez skrępowania pasożytując na kliencie (jak w tysiącach głupawych reklam telewizyjnych ;) ), lecz łechcąc jednocześnie jego/jej zmysły oraz ego; wyrafinowanym podstępem zamiast chamstwem. Z dwojga złego zdecydowanie bardziej wolę taką właśnie formę namawiania mnie do zakupu kolejnej zbędnej rzeczy].

W każdym razie miło czasem pooglądać takie obrazki, jak powyższe, nieprawdaż? ;)
___
Dziś noszę Memoirs of a Trespasser marki Imaginary Authors.

P.S.
Wszystkie fotografie pochodzą z http://www.judycasey.com/photographers/maria-robledo, oficjalnej strony artystki.

6 komentarzy:

  1. Piekne zdjecia! Takie wiosenne i radosne. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda. :)
    Wszystkie zdjęcia w jakiś sposób rozjaśnia promień światła (może poza kostkami lodu, które i tak mam za urocze ;) ). No ładne są po prostu.
    Również pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne zdjęcia . Chociaż odbieram je jako strasznie sztywne i wykrochmalone , nie umiem tego sprecyzować , ale czuję w nich bizantyjską pozę .

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie dlatego, że to albo fotografia marketingowa, albo martwe natury - albo jedno i drugie. :) Nie reportaże, Parabelko. ;P
    Po prostu muszą być wystudiowane, bo to ich 'cecha obowiązkowa'.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieeeee , martwa natura ani marketing wcale nie muszą być bizantyjskie , widać ta pani ma taki styl "na sztywno" ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. W takim razie mamy różne definicje "bizantyjskości", bo powyższe fotki dla mnie takie nie są. Są upozowane i może trochę przeestetyzowane - ale to częsty grzech współczesnej sztuki. :] I mogę go wybaczyć. ;)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )