czwartek, 30 maja 2013

4, 3, ...

W ramach dalszego ciągu zestawienia najmocniejszych oudowych perfum jakie znam, dziś wyjawię, który zapach otarł się o podium a któremu udało się wskoczyć na najniższy stopień. :)
Do rzeczy zatem.

Agarowy Parnas



Miejsce czwarte

Po raz kolejny pojawia się zapach od Rasasi; co zresztą nie powinno dziwić, ponieważ perfumy tej marki powstają przede wszystkim dla użytkowników pochodzących z krajów arabskich, którzy z oudem zaprzyjaźnieni są już od wielu lat (co oznacza, że nie trzeba dla nich tonować bajecznej mocy tego składnika).
Zatem w tej chwili zamierzam zająć się kompozycją, która silny, zwierzęcy aspekt agaru tonuje akordami słodkich cytrusów oraz pastelowymi kwiatami. Oud stereotypowo kobiecy, choć w dalszym ciągu drapieżny.
Al Attar Al Thameen.


Rzecz jasna, drapieżny w sztampowo kobiecym wydaniu. Czyli nie tyle agresywny bez wyraźnego powodu, z potrzeby udowodnienia komukolwiek czegokolwiek ale bardziej racjonalny, wykalkulowany. Może ograniczający się tylko do biologicznego nakazu chronienia własnych młodych (i/lub reszty członków stada), może niekoniecznie - grunt, że "kupuję" tę wizję, podobne tłumaczenie rozkładu nut w Al Attar Al Thameen.
Gdzie postawiono przede wszystkim na harmonijne połączenie głośnego, zwierzęcego oudu z delikatną mieszanką cytrusowo-kwiatową, złożoną w bardzo europejskim stylu. Europejskim z dawnych lat, dodajmy. ;) Ponieważ, kiedy tylko przeminie lekka, troszkę skórzana bergamotka oraz świetlisty, świeży petit grain z pojedynczymi frakcjami czegoś w stylu mandarynki (albo kumkwatu :) ), pojawiają się całe naręcza kwiatów. Esencjonalnych róż oraz goździków, francuskiego jaśminu oraz cudnego kwiatu pomarańczy, narcyza z - wcale nie tak znaczącym - dodatkiem ożywiającego całość irysa. Natomiast im bliżej bazy, tym silniej kwiaty scalają się w jedność, zmieniając w wonne potpourri; gładko łącząc się z nutami staroświeckiego Orientu w europejskiej interpretacji: drzazgami sandałowca i palisandru otoczonymi uroczym paczuli, szczyptą mieszanki rozbitych w moździerzu zamorskich przypraw (gałka muszkatołowa, ziele angielskie, cynamon, pieprz) czy lekkością wanilii na ciepłej, miękkiej, futrzanej podstawie z piżma oraz ambry. A do tego wyraźny od początku do końca, przemożny, animalistyczny oud, od którego nie sposób uciec ani zapomnieć o nim. Doprawdy niezwykła mieszanina.

Wyobraźcie sobie, proszę, iż do perfum takich, jak Trésor czy Poême od Lancôme, jak Samsara albo Chamade od Guerlain, jak klasyczna Organza od Givenchy tudzież dawna wersja podstawowej Poison Diora lub Arpège od Lanvin ktoś postanowił dodać silny, przewijający się przez wszystkie fazy rozwoju oud.
Brzmi strasznie?
Zapewniam, że tylko z pozoru. ;]

Dzięki zaskakującemu zestawieniu sprzecznych nut, które miast mezaliansu stworzyły zdrowy, szczęśliwy związek, Al Attar Al Thameen może liczyć na czwarte miejsce mojego zestawienia. [tiiaa.. i na pewno jest za nie bardzo wdzięczny ;> ]



Miejsce trzecie

A więc dotarliśmy do podium. Teraz czekają nas już tylko prawdziwie najlepsi z najlepszych. ;)

Co do tego punktu wyjątkowo nie miałam wielu wątpliwości. :) Wiedziałam, że zasłużył nań aromat mocny, złożony z niewielu nut, które zebrane w całość potrafiły zagrać melodię pełną wdzięku oraz olfaktorycznych niuansów. Nie przeszkadza mi nawet, i tak dosyć umowna, stylistyczna mroczność Oud Assam marki Rania J.


Otwarcie kompozycji uderza mieszanką świeżą, ostrą oraz odrobinę oleistą w charakterze; gorzkimi, aptecznymi ziołami oraz animalnym oudem, który jednak niekiedy daje się poznać jako oud szpitalny [jednak nie szukajcie powiązań między nim a, powiedzmy, Night Aoud od M. Micallef, przez niektórych uznawanego za szczytową formę agarowej lizolowości; pachnidło od pary sympatycznych Francuzów wydaje się zaledwie cieniem siły kompozycji pani Jouaneh :] ].
Potrzeba czasu, by wszelkie drażniące powonienie, skrzące się szklane akordy (czyżby tak objawiała się wetyweria?), wszystkie gorzkie zioła zaczęły stawać się bardziej suche oraz gorące, by oud nabrał głębi a swoją obecność ujawniły ciężkie, wonne żywice, co jakiś czas po odrobinie spalane w trybularzu. Towarzyszy im oczywiście głęboki, cielesny składnik tytułowy, nieoczekiwanie pokorniejący po kilkudziesięciu minutach, by ujawnić swoją cielesną, namiętną naturę.

Wówczas na pierwszy plan chwilowo wysuwa się mieszanka kadzideł: tłusto-gorzkie elemi, przepastny styraks, wirująca w nosie, gryząca mirra oraz olibanum. Tworzą razem dym łatwo wyczuwalny lecz nie dominujący nad otoczeniem ani gryzący w oczy. Bardziej w stylu Wazamby od Parfum d'Empire aniżeli Incense Normy Kamali, o ile mogę pozwolić sobie na porównanie samej tylko siły rażenia oparów. ;) Trzeba jednak zauważyć, że kiedy do palącej się mieszanki żywic z powrotem wraca oud to robi wszystko, by odzyskać panowanie nad całością mieszaniny.
I nawet, nawet mu się udaje, kiedy stara się narzucić swój "brudny" cielesny sznyt, lecz najwyraźniej w pewnym momencie traci zainteresowanie walką, ponieważ stopniowo a harmonijnie wtapia się w resztę drzewnych wonności. I aż po sam kres trwania Oud Assam na skórze poszczególne elementy kadzidła stapiają się w jedną całość, nie robiąc różnicy między mirrą, olibanum, elemi oraz oudem; pachnąc jak przestrzeń jakiejś starożytnej świątyni [albo zakazanych obrzędów okołorenesansowej sekty z terenów tej ciekawszej, naszej części Europy :) ], gdzie aromat kadzideł stapia się z wydzielinami ciał pątników oraz zwierząt, jucznych bądź ofiarnych, co daje całość naprawdę głęboką, trudną do zignorowania lecz piękną. Nie ładną a właśnie piękną. Wartą zachodu nie tylko w kwestii sampla do testów, lecz nawet pełnowymiarowego flakonu. :) Tak uważam. Również dlatego, że w najgłębszej bazie, tuż przed śmiercią kompozycji, ujawnia się niewielki dodatek przypraw, z których najważniejszą wydaje się... niekulinarnie słodka wanilia. Fascynujące!

Moc oraz spokój płynące z akcentów zdecydowanie ciemnych i mało mainstreamowych, złożonych w całość tyleż mocarną co strukturalnie minimalistyczną, jak również spojrzenie na oud, które śmiało można by opisać stwierdzeniem "siła spokoju", wywindowały Oud Assam na trzecie miejsce.


Cdn.


Rasasi, Al Attar Al Thameen

Ros produkcji i nos: nieznane

Przeznaczenie: zapach stworzony dla kobiet, choć sądzę, że testy nie zaszkodzą i mężczyznom. :) O mocy typowej dla perfum tej marki mimo, że sillage wielkiego nie zostawia.
Na wszelkie okazje, w których zdołamy unieść tę kompozycję.

Trwałość: nie aż tak duża jak w przypadku zawiesistych olejków, gdyż mieszcząca się w granicach sześciu do ośmiu godzin

Grupa olfaktoryczna: drzewno-kwiatowa

Skład:

Nuta głowy: bergamotka
Nuta serca: kwiat pomarańczy, róża, fiołek, jaśmin
Nuta bazy: ambra, piżmo, oud


Rania J., Oud Assam

Rok produkcji i nos: 2013, Rania Jouaneh

Przeznaczenie: natomiast ów aromat skierowany został do mężczyzn; i podobnie, jak w przypadku piętro wyżej zalecam testy również paniom. :) A nawet posunę się do stwierdzenia, że Oud Assam to klasyczny niszowy uniseks.
Tworzący wokół sylwetki raczej aurę niż długaśny ślad,  z czasem ograniczającą się do ok. dziesięciu cm (i w ich zakresie bez trudu zauważalną), o mocy najpierw potężnej natomiast w bazie - ograniczonej.
Dla fanów oudu i kadzideł na każdą okazję, dla całej reszty.. tu już musicie sami zdecydować. :)

Trwałość: około dziesięciu godzin

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-drzewna

Skład:

wetyweria, kadzidło, oud
___
Dziś noszę 24 Faubourg od Hermèsa.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. oraz 3. http://www.onlinecoloringbookpages.com/Number-Coloring-Pages.php
2. http://s103.photobucket.com/user/JessicaRabbit_05/media/nefertiti.jpg.html
4. http://digital-art-gallery.com/picture/13597

2 komentarze:

  1. Al Thameen mnie nie urzekł. Kwieciuch. W ogóle nie zasłużył u mnie na miano agarowca. To raczej ogólny orient - przynajmniej na mnie nie chciał błysnąć agarem. :)
    Zaskoczyła mnie jego wysoka pozycja.

    Oud Assam chyba nie miałam okazji poznać. Albo nie pamiętam... Choć nie. Wątpię, zebym nie pamiętała TAKICH nut. Już jest na liście must niuchów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zatem możesz sobie wyobrazić, że i mnie zdziwił mnie pierwszy poważny test tych perfum. :) Po przy odpieczętowywaniu próbki oczywiście ją sobie obwąchałam i miałam takie samo wrażenie, jak i Ty. A tu - niespodzianka! :) Piękny, zwierzęcy oud. Przy kolejnych testach było tak samo.

    To prawda, nuty budzą gwałtowną chęć poznania. I słusznie, po OA warto znać.
    Moja próbka już powędrowała w inne ręce, więc nie mogę pomóc; jednak jeżeli będzie miała okazję, koniecznie przetestuj.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )