niedziela, 28 lipca 2013

La Vie est Belle? Przecież to staroć!

Straszny, potworny, nieziemski upał!

Testować perfumy mogę tylko wtedy, kiedy nie opuszczam starych, grubych murów, czyniących z mojego domu najprawdziwszy termos z (nieco) chłodniejszym powietrzem; akurat takim, że można oddychać nim bez ryzyka oparzeń wewnętrznych. ;) Jednak o opisywaniu zapachów chwilowo mogę zapomnieć. Trudno to robić, kiedy nie idzie zebrać myśli do kupy na dłużej, niż pięć minut. Po tym czasie bowiem rozpierzchają się, najwyraźniej przestraszone gorącem. :)
Ciężko żyć, kiedy z nadmiaru gorąca człowiekowi leci krew z nosa oraz męczy zgaga.

Jednak chciałabym sprzedać wam pewną myśl, na którą natknęłam się wczoraj.
Można cenić YouTube'owe filmiki Katie Puckrik albo nie; można lubić ją samą albo i nie ale trudno nie zauważyć, że jest jedną z najdłużej działających vlogerek perfumowych na świecie. Już choćby z tego tytułu [bo przecież za doświadczeniem podąża wiedza; przynajmniej tak być powinno] należy jej się trochę szaunku. Dlatego raz na jakiś czas robię sobie krótki przegląd kilku jej wypowiedzi. Wczoraj na przykład natknęłam się na TĘ, cudownie podsumowującą wszelkie wydumane lecz istniejące w ludzkich głowach przynależności rodzaju kompozycji do określonego wieku, płci, typu urody czy długości dużego palca u stopy. ;)


Niejako w kontrze do notki popełnionej w ostatni czwartek [choć mam wrażenie, że to tylko pozorna sprzeczność], postanowiłam przenieść pewną analogię Katie na polski grunt.
Otoż przenieście się w czasie jakieś dwadzieścia czy trzydzieści lat do przodu i zaproponujcie ówczesnej nastoletniej osobie najpopularniejsze obecnie perfumy. Wiecie, co moglibyście usłyszeć?
"Euphoria? Acqua di Gioia? I Love Love? To przecież perfumy dla starych bab!" "Od J'Adore i Flowerbomb normalnie robi mi się niedobrze, tym nawet kibli nie da się czyścić!"
A z drugiej strony: "One Million wali dziadem!" "Mam użyć Fahrenheita albo Boss Bottled?? Człowieku, chłopaki na dzielni dadzą mi za nie taki wpie*dol, że ruski miesiąc popamiętam!"
I tak dalej.

Warto zdawać sobie sprawę z tego, że piękno, definicje dobrego smaku a nawet normy, przestrzegane w najbardziej skodyfikowanych społecznościach (typu korporacja) wcale nie są tak uniwersalne oraz niezmienne, jak czasem może się wydawać.
Nie wtedy, kiedy obserwujemy je z perspektywy czasu.
___
Dziś Fire from Heaven marki CB I Hate Perfume.

P.S.
Ilustracja pochodzi z http://sjokoladekakemedglasur.blogg.no/inspo.html

13 komentarzy:

  1. Pani wysłuchałam z zainteresowaniem i,najogólniej rzecz biorąc zgadzam się z tym co mówi. Z jednym małym zastrzeżeniem. Myślę że za dwadzieścia lat nikt już nie będzie pamiętał o La Vie est Belle, Daisy czy innych tego typu zapachach.
    Nie będą postrzegane jako staroć bo nie będą postrzegane w ogóle, osuną się w przestrzeń niepamięci a jako babciny i retro może być uważany co najwyżej łaskawie nam panujący kwiatkowo-owocowy trend.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo cała wypowiedź jest z sensem. :) A do tego amerykańska, czyli bardzo poprawna, skonstruowana tak, by nikogo niczym nie obrazić. Pewnie stąd wzięły się nawiązania K.P. do Daisy, Pink sugar czy Viva la Juicy, zapachów bardzo popularnych w USA.
      Sama La Vie est belle, podobnie jak resztę przykładów z notki, wzięłam z aktualnej listy bestsellerów Sephory. {Za wyjątkiem I Love Love, które jest moim osobistym wrogiem ;) ).
      Natomiast jeśli chodzio Twoją przepowiednię... obyś miała rację. :) Mimo, że nie uważam, by zapachy takie jak Żador czy inne Akładidżio miały szybko zniknąc z rynku. Zby wielki zysk przynoszą iza tych X lat mogą być co najwyżej coraz bardziej reformułowane, iż w ogóle nie będą przypominać siebie z naszych czasów, ale mogą wciąż istnieć. No chyba, że ludzkość uzna, że perfumy to zuo, wszytskie razem i każde z osobna. :] Bo przecież są niebezpieczne dla zdrowia. ;> Miejmy jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie. :)

      Usuń
    2. Oooo , Akładidżio klasycznej się proszę nie czepiać ! Wszak już dawno wycofana , a zastąpiona owockoworzygliwą Akładidżioją . Akładidżio była bardzo porządna :P

      Usuń
    3. Kiedy ja o męskiej pisałam. ;)

      Usuń
    4. a to pchepracham , nawet jej nie znam ;)

      Usuń
    5. Ale damskiej też nie lubiłam. :P

      Usuń
  2. hihihi ja kupiłam na allegro przy okazji torebki za 19 zl 50 ml Moonwind Avonu :P probując cokolowiek na jego temat znaleźć natknęłam się tylko na stwierdzenie że to świeży uniseksowy zapach, w składzie cytrusy itp. więc czekam jak będzie pachnieć świeżuch z lat 70tych... no i się nie zawiodłam klasyka tamtych lat :D ale tak miło się je nosi i pachnę jak moja babcia :P za swych najlepszych czasów:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, no! Ty jesteś najprawdziwszą wyszukiwaczką perełek. :) Gratuluję kolejnego udanego nabytku!
      Świeżuchy z lat 70. są całkiem przyjemne, no i skrajnie inne od tego, co obecnie zwykliśmy tym mianem określać. :) Właśnie przejrzałam net w poszukiwaniu informacji na temat Moonwind i - cholercia! Brzmi bajecznie. :)
      Więc pachnijmy jak nasz babcie! One często mają lepszy gust perfumowy od wnuczek czy prawnuczek. :]

      Usuń
  3. Przyznam że zupełnie przypadkowo na nie trafiłam, odwykam chwilowo od kupownaia perfum a może to po prostu upały i przerwa w przebywaniu na forach tak działa. No ale kupując torebkę zajrzałam co tam jeszcze jest i tadam! Nie mogłam nie spróbować.
    W sumie jak na mój nos przywykły do dzisiejszych świeżych zapachów to w ogóle jakby inna kategoria, mimo wcale niewysykopółkowej marki ma przyzwoity ciekawy przebieg, i to co chyba mnie najbardziej ujmuje to to, że odrobinę mi przypomina Masumi Coty. Oczywiście służę próbkami :P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami, kiedy okazja sama wpada w ręce, po prostu grzech nie skorzystać. ;)
      Kiedyś Avon był zdaje się (sądząc po opiniach pojawiających się na światowych forach) był inną firmą. Jestem przekonana, że wynika to ze zmiany jakościowej w olfaktorycznym biznesie, która zaszła te dwadzieścia kilka lat temu. Marki sprzedaży bezpośredniej, aby nadążyć za bywalcami "tradycyjnych" perfumerii, musiały także zacząć coraz poważniej traktować opinie bandy testerów nastoletnich lub tylko odrobinę starszych. [Thank you very much, Ms Gottlieb! :> ]
      A właśnie, właśnie... kupiłaś w końcu Origan? ;)

      Usuń
    2. Ha! Myślę, że zapachy określane jako babcine mają i zawsze miały charakter. W przeciwieństwie do dzisiejszego mainstreamu. Mam cichuteńką nadzieję, że ten homeopatyczny trend się zmieni i zapanuje moda na wyrazistość.

      Usuń
    3. Parabelka powiedziałaby pewnie, że to dlatego, że kiedyś ludzie kiedyś mieli prawdziwe charaktery, w przeciwieństwie do dzisiejszych. ;) I może miałaby rację, kto wie..?
      Choć sama uważam, że współczesne mocne charaktery raczej kryją się po kątach lub przestały zwracać uwagę, czy używane przezeń perfumy do tych charakterów pasują.
      Także liczę na zmianę trendu. Też po cichu, w głębi zbudzonego mainstreamem serca. :)

      Usuń
    4. Ha , Wiedźmo , trafiłaś :D ! Ale coś w tym jest - mój małż , starszy kilkanaście lat ode mnie , twierdzi , że moje pokolenie to w większości mamałygi bez charakteru . Rzeczywiście , dzisiaj trafić młodego człowieka z silnym charakterem i osobowością - trudna sprawa . Myślę , że w kształtowaniu tych cech dużą rolę odgrywa jakość życia , ilość trudności , wymagań stawianych dziecku i dorastającemu osobnikowi - jeżeli ma się od małego podawane od razu wszystko na tacy pod nos , jak dziś dzieci zwykle mają - nie można oczekiwać , żeby wyrośli z nich ludzie zdolni do wysiłku , wytrwali w dążeniach , stawiający sobie wysoko cele , potrafiący walczyć z przeciwnościami losu i umiejący czekać . Dziś ma być wszystko już zaraz , łatwo , miło i przyjemnie . To nie jest dobra szkoła charakteru .

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )