wtorek, 23 sierpnia 2011

Perfumy dla Cathy, część druga oraz dwie inne sprawy

Zaczynam od początku. :)


Malutkie uzupełnienie wczorajszego cytatu z Perfum:

"Opowiadanie o zapachach przypomina próbę schwytania w dłonie obłoku. Szukam właściwych określeń i stwierdzam, że nie potrafię ubrać pragnień w słowa. Według profesora Harry'ego Lawlessa, psychologa i profesora nauki o żywieniu na Uniwersytecie Cornell, istnieje nawet na to odpowiedni termin: »węchowa pustka słowna«. Lawless ukuł także termin »zjawisko koniuszka nosa«, oznaczający trudność w nazwaniu zapachu przy braku jakichkolwiek innych informacji. Jeśli nie pokażesz róży, mówi doktor Lawless, to 25 do 50 procent ludzi czających jej zapach nie będzie w stanie zidentyfikować go jako zapachu róży.

Gdy nie potrafimy się wysłowić, opisujemy zapach językiem innych doznań zmysłowych. Język zapachów korzysta na przykład z kolorów: określenie »zielona nuta« mówi o trawiastych aromatach [oj, nie tylko..! - przyp. WzP], uzyskanych z ziół i roślin. Można też stosować obrazowość muzyczną. »Nuta głowy« (...) odnosi się do substancji, które pierwsze unoszą się ze skóry i docierają do nosa, jak na przykład olejki hesperydowe.

Albo korzystamy jedynie z metafor".
(s. 12)

W ramach komentarza dodam jeszcze, iż powyższe akapity ostatecznie - w mojej opinii - rozprawiają się z wielkopomnym cytatem, jakoby "pisanie o zapachach" było równoznaczne z "tańczeniem o architekturze". :))
Zapach siłą rzeczy, jak i ewolucji społecznej, nie jest tylko zmysłem niejako endemicznym, pochodzącym z czasów bardzo-przedhistorycznych, ale również upośledzonym znaczeniowo. Z tego zaś wynika, że kilka tysięcy lat cywilizacji, jaką znamy nie było w stanie wykształcić żadnego mechanizmu zapachowej metodyki, który byłby typowy tylko dla tego jednego zmysłu. Zapach możemy tylko i wyłącznie wywąchać. Co nie znaczy, że powinno nam to wystarczyć.

Co dzieje się z pozostałymi zmysłami, kiedy jeden z nich ulega uszkodzeniu? Wiadomo - wyostrzają się. Czy ktokolwiek z nas miałby odwagę wyznać niewidzącej osobie, że g*wno wie o kolorach?? Nie, ponieważ taki ktoś kolory albo pamięta, albo jest w stanie je wyczuć, na zasadzie odniesień: czerwony - ogień, niebieski - lód. Czy ktokolwiek jest w stanie powiedzieć, że Beethoven nie wiedział, co czyni komponując Dziewiątą Symfonię w świecie niemal całkowitej ciszy? Bo przecież jedyne dźwięki, jakie wówczas słyszał, powstawały w jego mózgu. On nie miał pojęcia, czy np. muzycy wypełniają jego dyrektywy, czy któryś z instrumentów nie brzmi fałszywie, czy - w ogóle - to, co sobie wymyślił, ma jakiekolwiek odniesienie do muzycznej rzeczywistości!

A co ma powiedzieć czy zrobić ktoś, komu uniemożliwiono podobną synestezję na gruncie doznań węchowych? Czy powinien/powinna położyć uszy po sobie stwierdzając, że lepiej nie dokonywać żadnych ulepszeń, nie męczyć się, nie starać się wspomagać węchu czekającymi na tyłach, zwartymi i gotowymi udzielić pomocy siłami innych zmysłów bądź własnego intelektu?
Wszyscy jesteśmy tak samo upośledzeni. Wszyscy jesteśmy niedowąchający. ;)
Dlatego nie liczcie u mnie ani na Franka Zappę i jego pogardliwe "mówienie o muzyce...", ani na perfumowe kompozycje Le Labo.
Zaraz, zaraz...
Czy w tym ostatnim przypadku pisanie o "kompozycjach" ma jakiekolwiek uzasadnienie? Przecież to termin muzyczny! ;>

* * *

Sprawa druga: niedawno po raz pierwszy miałam do czynienia z czystym iso e super. Zauważyłam, że jest nieco słodszy i bardziej pergaminowy, książkowo-drukarski, drzewno-ambrowy, niż sławne Molekuły. Co więcej, żyje na skórze dłużej, intensywniej, choć znacznie bliżej ciała. Zaś najciekawsze jest to, że o ile Molecule 01 niesie się po świecie niczym najbardziej "ogoniaste" pachnidła, olejek pachnie pięknie, acz neutralnie; jest przede wszystkim dla mnie. :)

Tak zachowuje się, kiedy zaaplikować go w identycznej dawce oraz w te same miejsca, co zwykłe perfumy. Ciekawe co by było, gdyby potraktować substancję jak zwykły olejek do ciała. Jakoś się nie odważyłam.. ;)

* * *

Ostatnia sprawa jest także tą najsmutniejszą.

Okaleczona, stara klacz. Z bolesnymi bliznami po zbyt małym kantarze, który przez lata wrzynał się w jej głowę:
„To bez znaczenia proszę Pani, ona jest tak brzydka, że nikt o zdrowych zmysłach jej nie zakupi - idzie na transport”.
Podoba Wam się taka praktyka??

A może, w myśl tego, co napisałam nieco wyżej, wszyscy jesteśmy wybrakowani i upośledzeni, więc także nas należałoby przerobić na salami?? Kto wie, może ludzina wcale nie jest taka zła..? ;>

Proszę, pomóżcie Lotnej!

Aleksander Wielki nazwał na cześć swego karego Bucefała indyjskie miasto. Kasztanka Piłsudskiego przeszła do historii. Koń Kaliguli wszedł do senatu. O Koniku Garbusku czytało każde dziecko na świecie. O Lotnej nie słyszał nikt. Nie będzie miała swojej legendy. Nie powstanie miasto jej imienia.

Klacz wystawia poraniony łeb przez obskurne drzwi. Dała gospodarzowi kilka źrebaków, ciągnęła wóz - ale zużyła się. Handlarz zdjął zbyt mały kantar, który wżynał się w skórę - pozostały liczne rany na głowie. „To bez znaczenia proszę Pani, ona jest tak brzydka, że nikt o zdrowych zmysłach jej nie zakupi - idzie na transport”.

Głaszczemy Lotną po poranionym pysku. Za uszami rany są znacznie głębsze. Mruży oczy i wtula się nam w ręce. Może dla gospodarza nie jest nic warta - dla nas stała się wszystkim tego dnia. Wdzięczność zawsze umiera pierwsza - co mówi się o nadziei, Lotna wie najlepiej..

Życie Lotnej kosztuje 2900 zł, mamy czas do 30 sierpnia, aby wykupić ją przed transportem. Może dołączyć do stada blisko 300 ocalonych koni, możemy zapewnić jej utrzymanie i życie w ośrodku fundacji, ale najpierw musi trafić na klinikę ponieważ rany są poważne.


___
Dziś noszę Tabu marki Dana. Słynne Tabu... :)

P.S.
Ilustracja pochodzi z http://artsuppliesonline.com/blog/portraitwrist.jpg

2 komentarze:

  1. :( najstraszniejsze że to się dzieje cały czas i cały czas trzeba wybierać któremu zwierzęciu pomóc, i ciągle tej pomocy za mało...
    a mówi się że Bóg stworzył doskonały świat, powiem brzydko - gówno prawda:/ Jeśli to Bóg stworzył świat, to wywinął paskudny numer...

    OdpowiedzUsuń
  2. No niestety.
    Zawsze jednak można robić COŚ.
    Z nawiązując do wspomnianych przez Ciebie transcendentnych wątków: "kto, wiecznie dążąc, trudzi się..." etc. :) Ważny jest wysiłek, szczera chęć uratowania świata, nawet jeśli się wie, że to próżny trud; no i "pokój na świecie". ;)
    Przy okazji: wierzę w panspermię. ;)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )