Chyba większość z nas ceni długie, niespieszne, rozleniwiające poranki, kiedy nie musimy nigdzie się spieszyć, nikt i nic nas nie denerwuje i - jako panie i panowie samych siebie - z nadmiaru błogości unosimy się bezwładnie pół metra nad ziemią [i to bez żadnych wspomagaczy]! :) Dolce far niente tym cenniejsze, gdy uskuteczniane od samego rana.
Czas upływający z beztroską godną pozazdroszczenia. :)
A teraz, z ręką na sercu, przyznajcie się: ilu spośród Was jeszcze to potrafi? Tak beztrosko nie robić nic, o nic się nie martwić, nie spieszyć się, nie uprawiać mimowolnego myślowego samogwałtu [w sensie dosłownym, czyli samo-gwałtu intelektualnego bądź emocjonalnego]? Tak po prostu być i cieszyć się banalnym faktem istnienia swojego, drogich sercu osób wokoło i całego pięknego świata?
Gdzieśmy zapodziali umiejętność odpoczywania?
Nic dziwnego, że duet Miller et Bertaux w poszukiwaniu 'relaksu idealnego', piękna świata oglądanego o świcie, w stanie pozwalającym na jego dostrzeżenie, zmuszony był udać się na drugą stronę kuli ziemskiej: tam, gdzie rośnie ryż basmati.
Quiet Morning ze wspomnianej już stajni to zapach spokojny, wyważony; nienachalnie interesujący oraz przewrotnie... nudny. :)
Jako, że od samo początku uderza w jasne, dość przewidywalne struny. Wiadomo, którą stronę wybierze kompozycja, co będzie się z nią działo i jak zniknie. Jest spokojna, naturalna, kremowa oraz jasna; nieco w typie zapachów Laboratorio Olfattivo.
Przyprawowemu i drzewnemu, o ostrej, ale i świeżej nucie kwiatowej, Quiet Morning bez trudu udaje się okrycie miękkim, znacznie cieplejszym aksamitnym woalem. Plastycznym i kremowym. Czy to zacny sandałowiec rodem z Tam Dao, a może ryż basmati, jednocześnie mleczny i wyrazisty, choć o aromacie subtelniejszym od tworu znanego jako "ryż w woreczkach"? ;) A może za wyciszenie QM odpowiada ulotne pomarańczowe kwiecie?
Z całą pewnością baza kompozycji to kompletnie wysuszony papirus: wytrawny, nieco cedrowy i.. słodki? Tak, to ciąg dalszy upojnego kwiatu pomarańczy lub śmietankowego sandałowca. :) Faza bliska skórze, zresztą podobnie jak poprzednie; sympatyczna i przewidywalna. Choć w tym przypadku to żadna wada.
Nietrudno polubić Spokojny Poranek. Brak burz, zakrętów, szaleństwa, jest za to - słodkie nieróbstwo. A także bezpieczeństwo płynące z pewności i stabilizacji. Ponieważ mój dzisiejszy bohater to nie kandydat na kochanka, ale stary, sprawdzony przyjaciel. Tak swojski, jak wysłużona piżama, rozdeptane kapcie i kubek porannej kawy wypity przy dźwiękach ulubionej muzyki lub podczas beztroskiej rozmowy z domownikami. Całkowity brak przymusu.
Marzenia o poranku...
Rok produkcji i nos: 2008, ??
Przeznaczenie: zapach uniseksualny, dla miłośników drzewnych kompozycji nienachalnych. Ciepły, ale o słabej emanacji. Na wszelkie okazje, choć w mojej opinii najlepiej mu w towarzystwie piżamy i szlafroka. ;)
Trwałość: około sześciu, może ośmiu godzin
Grupa olfaktoryczna: drzewno-orientalna
Skład:
kurkuma, szafran, kwiat palmy, kwiat pomarańczy, ryż basmati [nie: basmanti, basmani, basamanti czy jak jeszcze można przekręcić nazwę :) ], drewno cedrowe, drewno sandałowe
___
Dziś noszę Oriental Lounge od The Different Company.
P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z http://openwalls.com/image?id=8700
Ostatnio pani Magda Gessler w telewizji powiedziała BASMANTI, więc pomyślałam, że może ja źle coś czytam, ale okazuje się, że jednak czytam dobrze :)
OdpowiedzUsuńSprawdziłam w encyklopedii: jak wół stoi "ryż BASMATI". :) Nawet Google poprawia literówkę. Choć haseł odnośnie wyrazu z 'n' też jest dużo. Czyli to popularny błąd. Czyli pani Gessler się pomyliła.Uff! ;)
OdpowiedzUsuńPrzyłapaliśmy i odkryliśmy - PANI GESSLER NIE MA GOOGLE'A!!! :)
OdpowiedzUsuńNie znam perfum więc nie o nich będzie, ale w końcu napisze, bo z nieznanych sobie przyczyn powstrzymywałem się - bierz się dziewczyno za pisanie książek!!! Pełna powaga. Przerabiam jakieś 3 grube tomiszcza tygodniowo i takiego stylu, lekkości pióra itd. itp. nie odnajduję nawet u Rybakowów, Borgesów i innych Nahfuzów. Klejąc średnio raz w tygodniu swoje wypociny zastanawiam się jaki to ma sens, skoro można czytać recenzje tak wysmakowane w słowie, jak Twoje.
Pozdrawiam,
domurst
W typie Laboratorio Olfattivo mówisz? Popatrz a dla mnie to są niezwykłe kręcioły;)A bezpieczeństwo płynące z pewności i stabilizacji brzmi zachęcająco i aż zamarzyłam o takim poranku, bo ja jestem z tych właśnie , którzy gdzieś zapodziali umiejętność odpoczywania...
OdpowiedzUsuńPięknego dnia Wiedźmo:))
Poranki to ja najbardziej lubię... przesypiać. :) A lenić się potrafię doskonale i z ukontentowaniem, choć powolne i leniwe snucie się nie pasuje do mnie nawet w najleniwszym z leniwych stanów. :)))
OdpowiedzUsuńDomurst - o rety! No to już po nas. Teraz p. Gessler będzie musiała nas zabić. Jak nic! ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za przemiły komplement [po cichu wyznam, że mam takie plany]. :) Co to porównania z Borgesem i innymi - czasami tłumaczenie potrafi zabić nawet najpiękniejszy tekst. W każdym razie poczułam się bardzo miło; może nie zasłużenie, ale Twoje słowa i tak są bardzo sympatyczne. Poprawiłeś mi - uszkodzony ostatnio - humor; dzięki! :D
Skarbku - i dlatego napisałam, że "w typie". :) Są tak samo jasne i miękkie, czy też raczej miękko-ostre, bardzo plastyczne.
W takim razie pozwól sobie czasem na nic nierobienie; na przykład zasymuluj chorobę i oszukaj samą siebie. Albo i nie; najważniejsze, żebyś to Ty była zadowolona ze swojego życia, tak summa summarum. :)
Sabbath - z myślą o Tobie napisałam z początku, że lubi to "większość z nas". Gdybym wstawiła pierwotne wszyscy, pewnie poczułabyś się wywołana do odpowiedzi. ;) I wiesz co? Miałabyś rację; w końcu nie ma sensu generalizować na każdym kroku.
Żeby było zabawnie, sama też przesypiam świt, a ostatnio i poranki. Po prostu nie mam wystarczająco silnej woli, by poobserwować wschodzące słońce.
Grunt, że odpoczywasz we własnym, przyrodzonym rytmie! :) TO się liczy.