poniedziałek, 5 grudnia 2011

Jeszcze więcej impresji

Chyba zaczynam doceniać tę formę. ;) Kilkuzdaniowe recenzje oznaczają mniej czasu spędzonego na wyszukiwaniu informacji o marce i konkretnym zapachu, brak konieczności dopracowywania własnego skojarzenia, zaś chwile spędzone na wyszukiwaniu odpowiednich ilustracji [co czasem trwa kilka razy dłużej, niż samo pisanie] luźne impresje ograniczają do niezbędnego minimum.
Nic, tylko pisać "krótkie gatki", jak je swego czasu nazwali pewni Niektórzy. ;)

Dziś na wokandę trafiło pięć kompozycji, które w teorii mają wszystko: każda w swojej klasie winna otrzymywać najwyższe laury.. przynajmniej w założeniu. Dzisiaj będzie o tym, co - mimo najwyższych standardów - jakoś nie zachwyca. Najzwyczajniej w świecie nie iskrzy między nami.
Nie pytajcie, dlaczego. Tak po prostu jest i nic nie poradzę. :)

Bulgari, Blu Notte pour Homme

Męski i delikatny, z przewodnią nutą łagodnych przypraw oraz ciemnej czekolady. Kuzyn kolejnych Menów od Muglera, Au Masculin Lempickiej, Joop! Homme czy Black XS. Bez wątpienia tkwi w zacnym towarzystwie: nowoczesny, słodkawy, wbrew nazwie jasny oraz przestronny. Na pewno rozpieszcza powonienie aromatami lawendy, anyżu, kardamonu oraz.. koniaku. Nie wątpię, iż powstał po to, by zachwycać [głównie Panie, szukające prezentu dla swoich Mężczyzn ;) ].
Naprawdę ładny, dobrze skonstruowany, dyskretny, a nawet lekko mydlany. Przeuroczy.
Mnie nie przekonuje. :)

Skład:
galangal (albo gałgant chiński), bergamotka, kardamon, neroli, anyż, mięta, lawenda, kwiat tytoniu, miłorząb, jałowiec, ciemna czekolada, nuty drzewne


Chanel, Antaeus

O ile z moją klasyfikacją męskiego Blu Notte można się sprzeczać, chyba nie znam nikogo, kto kwestionowałby mistrzostwo kompozycyjne Antaeusa. Pisząc w 1981 roku pierwotną formułę pachnidła, Jacques Polge stworzył Klasyka. [Wtedy jeszcze marka Chanel czasem dopieszczała swoich klientów.. ;) ]
Przepiękny paprociowiec, upojny drzewny szypr. O klimacie bliskim Frank No. 2 marki Frank LA, a nawet znacznie ciekawiej skonstruowany. Ma wszystko, żeby rzucić mnie na kolana. A jednak tego nie robi.
Rogata z niego dusza. ;) I bardzo dobrze!

Skład:
kolendra, szałwia, lawenda, bergamotka, mirt, tymianek, bazylia, jaśmin, róża, wetyweria, pszczeli wosk, paczuli, labdanum, mech dębowy, kastoreum


État Libre d'Orange, Nombril Immense

Ciekawy kontekst wybrałam na premierę marki wśród Pracownianych wpisów, nie ma co! ;)
Lecz cóż, skoro Pępkówka do konceptu pasuje jak ulał?
Suche, łagodne paczuli winno przypominać o klimatach pogodno-hipisowskich. Zamiast tego tonie w szarej, pudrowej i piwnicznej słodyczy o lekko migdałowym odcieniu. Całość jest niesztampowa oraz budząca zaciekawienie, spokojna.
Tylko jaskrawej egzotyki (w rodzaju 'tytułowego świecidełka w pępku) nie odnotowano. I już wiem, że nie ma dla nas przyszłości. ;)

Skład:
paczuli, wetyweria, czarny pieprz, bergamotka, opoponaks, nasiona piżmianu


Rochas, Alchimie

Z racji samej nazwy pachnidła powinnam wyśpiewywać mu pochwalne pieśni. :)
Tymczasem ciecz o ślicznej, złocistej barwie nie prezentuje sobą niczego niezwykłego. Dosłownie: niczego. Wybaczcie, drogie miłośniczki, ale Alchimie wyżej podpisaną nudzi.
Stworzył ją Jacques Cavallier, czyli gość od Czarnej Manii, Kingdom McQueena, Nu oraz setki bestsellerów, i to czuć! Kompozycja Rochas kwitnie słodką, optymistyczną pastą z jasnych kwiatów i kulinarnej słodyczy, aksamitna i bezpretensjonalna. Lecz to zdecydowanie zbyt mało. Brakuje mi jakiegoś mocniejszego punktu zaczepienia; którego poza króciutkim taktem suszonych owoców, skrytych gdzieś między głową a sercem, nie potrafię znaleźć.
Jest ładnie, dziewczęco, prosto.
Przewidywalnie.

Skład:
bergamotka, brzoskwinia, śliwka, konwalia, heliotrop, róża, jaśmin, wanilia, bób tonka, drewno sandałowe, piżmo


Serge Lutens, Féminité du Bois

Umieszczenie tej kompozycji w cyklu nie-zachwycaczy mnie samej wydaje się dość kontrowersyjne. I to bynajmniej nie dlatego, że o legendach wypada niby pisać wyłącznie w pozycji klęczącej.
Rzecz w tym, że nie znam słynnego pierwowzoru od Shiseido. :) Więc na "autorskie" Lutensowe Féminité du Bois patrzę tak, jak na każde inne perfumy. I wiem, że są prześliczne, bogate, słodkie, nieco pikantne. Jakby strzeliste w swej ciepłej, mało typowej orientalności. Zapach to miękki oraz niezwykły, trudny do opisania nuta po nucie.
Więc gdzie leży problem?
W linii pałacowej. ;) Albowiem "moim" substytutem nieznanej matrycy, słodko-drzewnym płynnym cudem okazał się Bois Oriental. Między Féminité a mną zabrakło niezbędnej chemii. Bywa.

Skład:
imbir, kwiat pomarańczy, brzoskwinia, fiołek, róża, ylang-ylang, cynamon, kardamon, wanilia, goździki, śliwka, miód, pszczeli wosk, benzoes, drewno sandałowe
___
Dziś Habanita.

6 komentarzy:

  1. ostatnio jak już mi się udało zaciągnąć małżonka do perfumerii uraczyłam go Antheusem i muszę przyznać że w najśmielszych wizjach nie przypuszczałam jakich doznań dostarczy nam to pachnidło :P. Początek to trochę jak miejski długo niesprzątany szalet. Potem po pół godziny dopiero ułożył się na tyle żeby odkryć dlaczego należy do klasyków i jest przypisywany eleganckim, starszym panom w garniturach ( gdzieś takie przyporządkowanie znalazłam) Nie mniej jednak muszę próbę powtórzyć na sobie

    OdpowiedzUsuń
  2. Antaeus jest zjawiskowy, ale w tym okresie popełniono wiele dobrych zapachów i mam innych faworytów. Mimo to mistrzostwa również mu nie odmawiam.

    Co do Blv Notte muszę spróbować bo zaintrygował mnie Twój opis. Nie miałem nigdy odwagi sięgnąć a winą za to obarczam próby z jego pierwowzorem - Blv pour Homme - nieznośnie imbirowym mydle...

    OdpowiedzUsuń
  3. Polu - nie powiem, żebym zazdrościła efektu. :P Może kastoreum zmieszane z kwaśną wetywerią (już się naczytałam, więc jestem mądra ;) ) tak wstrętnie zagrały na Twoim Mężu? Oba składniki przecież potrafią odwinąć prosto w twarz.
    Co do starszych panów w garniturach, nie wypowiadam się, bo mnie olfaktoryczne starocie nie odstraszają. A przed zrecenzowaniem staram się omijać wszelkie opinie (nawet przeglądanie strony popularnego portalu kończąc na spisie nut), więc nie miałam pojęcia o takowym efekcie. :)
    No i oczywiście zachęcam, żebyś mimo wszystko przetestowała Antaeusa na sobie. Zawszeć to inna płeć, inna skóra. :)

    Domurst - zgadzam się po czterykroć. :D Ech, to były czasy...! [oboże, gadam jak własny sędziwy moherowy krewny ;P ]
    Cieszę się, że w jakiś sposób przyczyniłam się do chęci "przełamania lodów". Wersja Notte z "gołym" Blu nie ma wiele wspólnego, jest słodsza i zdecydowanie mniej "wpieniona". :) Przetestuj przynajmniej pobieżnie, przed wizytą w perfumerii zawczasu zostawiając sobie nienaruszony kawałek skóry. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja ostatnio też stwierdziłąm, że studiowanie nut nie koniecznie pomaga. Zakupiłam Cuir de Lancome. Zaraz po rozpyleniu pachniało mi smarem z warsztatu i wcale jakoś mnie to nie wystraszyło (poza tym że zaczęłam się zastanawiać gdzie tego nie nosić) bo ja zboczeniec jestem i lubię te benzynowe, smarowe zapachy. Ale oczywiście postanowiłam rozgryźć co z czym daje taki efekt na mojej skórze no i masz ci los przestało mi tak pachnieć. Czuję szafran, brzozę mandarynkę trochę styraksu no a potem sporo kwiatowego pudru. Teraz pytanie czy to "fizolowanie" do tego doprowadziło czy po prostu świadomy zapachu poszczególnych nut mózg inaczej przetwarza informacje na temat całego zapachu. No i ostatecznie czy ja faktycznie pachniałam smarem czy to tylko moje skojarzenia.
    Antheusa napewno wypróbuję ponownie :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Studiowanie nut może nie pomaga, ale z pewnością nie przeszkadza. :) Choć takiej sytuacji, jak Twoja z Cuir (kurczę, muszę powąchać, skoro taki z niego cudak! :) ), nie pamiętam.
    Czyjeś ochy ani czyjeś fuje nie są w stanie wpłynąć na moją ogólną ocenę perfum. Natomiast to, że "ludzie" hurtowo wyczuwają w zapachu X jakiś charakterystyczny składnik, albo mają identyczne skojarzenie - już tak. A przynajmniej ryzyko istnieje, więc wolę go unikać. ;) Cudze recenzje czytam dopiero po publikacji swojej. :)
    Przy okazji: niektóre owoce potrafią przemienić się w nutę benzyny, np. ananas lub brzoskwinia. Wszystko więc zależy od tego, w jaki sposób postrzegasz dany składnik. Jeśli uważasz, że ananas NIE MOŻE pachnieć ropą a kokos NIE MOŻE stać się fekalny - z definicji i już!, bo są przecież słodkie i owocowe - to Twój mózg szybciutko dokona korekty. ;)
    Z mojej pisaniny wynika chyba, że zaszkodziła nie "podwórkowa fizolofia" lecz skojarzenia nut z ich najczęstszym wcieleniem. Czyli, że naturę można kontrolować. Czyli, że duch jest w istocie silniejszy od materii. Czyli, że lewitacja i bilokacja są możliwe. ;))
    Wniosek: nie martw się brakiem smaru w Cuir, inni mają "chorsze" umysły. ;P
    Co widać na załączonym obrazku. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak cos służę próbka cuir de lancome

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )