Jak w tytule. Bo chcę (pisać) i nie chcę (marudzić).
Fridge by yDe, Don't Follow Me...
Spokojnie, nie zamierzam. ;)
Jedna z pierwszych polskich marek perfumiarskich, niszowo-organiczna Fridge powoli nabiera rozmachu. Póki co zamierzam zająć się ich wcześniejszymi kompozycjami.
Nie śledź mnie w zamierzeniu ma być afrodyzjakiem. Nie wykluczam, choć na pierwszy rzut oka (nosa?) trudno w to uwierzyć. Lecz ostry, wilgotny i ciemny przyprawowiec potrafi wykrzesać z siebie taką moc, że pewnie starczyłoby jej na kilka przyjemnie spędzonych godzin... :)
O ile nie przeszkadza nam kminkowa "stara szmata", wypływająca coraz to z paczulowo-wetyweriowych oraz korzennych odmętów.
Moc ograniczona, trwałość też czemuś nie zachwyca. ;)
Skład:
bergamotka, róża, goździk, kminek, drewno sandałowe oraz "egzotyczny rzadki kwiat, którego nazwy niestety nie zdradzimy bo to tajemnica yDe...." [tiaaa]
Fridge by yDe, Lost Passenger
Romantyczna nazwa dla przyjemnego pachnidła.
Suchy, słoneczny, nieco kwaskowaty wetyweriowiec dla "nowoczesnych romantyków". :)
Pozornie chłodny i wycofany, ale kiedy się wwąchać.. Wówczas ukazuje się przyjemne paprociowo-szyprowe serce, ze skórzaną bergamotką i lekko pikantnym cedrem; chwilami nawet daje się uchwycić wątłego słodkiego ducha [zgodnie z tekstem promocyjnym, który przeczytałam dopiero teraz, co piszę dla jasności].
Bardzo przyzwoite, dosyć bliskie skórze pachnidło. Wysokiej klasy, choć niekoniecznie oryginalne.
Skład:
czarna porzeczka, wetyweria, wanilia, drewno cedrowe, mech dębowy
José Eisenberg, J'Ose
Lawenda, kawa, łagodne nuty drzewne, ambra. Coś Wam to przypomina? Szczególnie zestawienie kawy z lawendą? ;) New Haarlem szczęśliwie jest nieco bardziej dosłowny i skreślony inną ręką. J'Ose, mimo że zdaje się pełnymi garściami czerpać z przyjemnie relaksujacej kompozycji, i tak trafia w mój gust. Słodko jesienny, łagodnie orientalny, chwilami tytoniowo zielony, z niezbyt potulnym charakterkiem - staje się wymarzonym zapachem na ponure, słotne i wietrzne dni. Tak myślę.
Niespecjalny sillage oraz spokojna, kilkugodzinna trwałość tylko utwierdzają pozycję J'Ose jako "bezpiecznie niekonwencjonalnego" towarzysza na nudny dzień w pracy oraz szalony wieczór wśród roztańczonych przyjaciół. Na przykład. :) Dla obu płci.
Skład:
cytryna Amalfi, mięta (?), bylica, lawenda, kawa, drewno cedrowe, siano, paczuli, ambra, piżmo
Valentino, V
Rety, co za nudy! O V piszę tylko dlatego, że próbka dosłownie wpadła mi w dłoń podczas wieczornego grzebania w pudle. ;)
Oto, Drodzy moi, czysta, cicha, idealnie przezroczysta nuda. Kolejny zapach, który powstał nie-wiadomo-dlaczego, a jeszcze doczekał się dwóch wariacji (trzech, jeśli liczyć V pour Homme). Słodkie owoce z probówki, równie bezczelne erzace kwiatów na taniodrogeryjnej paście przypominającej najbardziej romantyczne sny niezapomnianej Heli, żony Mariana z cyklu skeczy kabaretu Koń Polski ["Marian, kochasz mnie jeszcze?" "... ... ... Nnooo." ;D ]. Pasta owa jest jasna, pseudoorientalna, słodziutka bez przesady, płaska. Tak musi pachnieć w domu Mostowiaków w Grabinie. ;>
Skład:
mandarynka, grejpfrut, liście porzeczki, gruszka, frezja, pomarańcza, frangipani, róża, drewno cedrowe, drewno sandałowe, wanilia, piżmo, ambra
___
Rano była Special Edition marki M. Micallef a teraz.. Heat od Beyoncé. I jest przyjemnie. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )