Skusiłam się na recenzję chyba jedynego, sądząc po spisach opinii "konkurencji", zapachu z Lustrzanej serii Muglera, który dostępny jest w Polsce. Mam tylko nadzieję, że nie opisujemy zawartości jednej i tej samej próbki. ;) Miroir des Envies, Zwierciadło Zachcianek, czyli skrzyżowanie Aliena z... czymś innym. :)
Z czym? Właściwie trudno powiedzieć. Wiem jedynie, jak dokładnie przemyślany, wręcz wystylizowany to zapach. W jego ramach nie ma miejsca na niespodziankę, żadne niedociągnięcia czy przerysowania; wszystko ma być na tip-top. Co jednak nie znaczy, że kompozycja nie należy do ciekawych. :) Wprost przeciwnie: może nie poszerza horyzontów, za to nosi się ją bardzo przyjemnie. A i na szczyptę dziwactwa znajdzie się miejsce. Lecz o niej w swoim czasie.
Na co jeszcze nie można narzekać, to wysoka jakość składników. Może niekoniecznie naturalnych, za to złączonych w miksturę finezyjną, wymyślną, o szerokim stadium tolerowalności, w pewnym stopniu nawet snobistyczną (ograniczona dostępność to jest to! ;) ). Dzięki nim otwierający kompozycję jaśmin, najpierw subtelny, miękki, niczym waniliowa chmurka, apetycznie delikatny stopniowo zyskuje na sile, ciemniejąc i ujawniając odrobinkę ze swego przyrodzonego okrucieństwa. I to właśnie jest kopiowanie "efektu Aliena", szczęśliwie nie zawsze rażące dosłownością.
Zaś jeszcze później aromatyczne kwiecie mięknie, ścieląc się gładko na czymś przymilnym, słodkim. Z dna odbija się i szybuje ku szczytowi piramidy akord jadalny, maślano-biszkoptowy, herbatnikowy a może drożdżowy...? Na takim tle, nadal szykownym jak również małokalorycznym, wystudiowanym, jaśmin odzyskuje odcień wyrazisty, znacznie pikantniejszy niż zazwyczaj.
Jest kuszący, interesujący, acz nie zawsze apetyczny. Niczym lody podawane w laboratoryjnej menzurce: w myśl idei, że za grzechy (przeciw Świętemu Kaloriusowi) trzeba zapłacić.
Za to później niejednoznaczna słodycz cichnie, jaśmin zasycha. A kiedy jest już suchy - schnie jeszcze bardziej. :) Jego soki nadal są wyczuwalne bez najmniejszego problemu, jednak przesuszenie postępuje aż do nuty, której żadnym sposobem nie da rady nazwać "konwencjonalną": oto woń rozgrzanego żelazka.
Czyli mamy niszowość pełną gębą. ;) [mimo, że samą linię Miroir Miroir klasyfikować należy jako butikową] Choć czy na pewno? Ostatecznie kompozycja okazuje się bardzo noszalna, dosyć konwencjonalna, bez trudu zyskująca uznanie nawet najzwyklejszych nosów. ;) A trzeba Wam wiedzieć, że diagnoza dotyczy także "gorącego żelazka", które nie sprawia problemów z identyfikacją. [w pewnej chwili usłyszałam nawet: "Ojej! Pachniesz żelazkiem! Ale pięknie..." :O ;) ]
Cóż, nie sposób ukryć, że fascynuje mnie ta nuta. :) Jest tak dziwna, a przy tym wdzięczna, ułożona ze składników raczej mało rewolucyjnych, bezpiecznych w perfumiarstwie głównego nurtu, iż z miejsca zyskuje sympatię. Szczególnie, że jaśminowa, delikatnie cukiernicza słodycz cały czas tkwi gdzieś na granicy zauważalności, nienazwana, a jednak wyczuwalna dzięki intuicji, prosta. Pojawia się nawet Alienowy plastik czy też "mój" papier czerpany nasączony jaśminowym absolutem, gęsty ale przejrzysty, jasny chociaż ciemny.
Najwyraźniej lubię jaśmin w interpretacji perfumiarzy Muglera. ;)
Dlatego Zwierciadło Zachcianek przypadło mi do gustu; lecz co w tym dziwnego? Kto oparłby się takiej nazwie? ;) Jest piękne, stworzone ze smakiem i znawstwem, może nawet przeestetyzowane. Snów nie burzy, za to przyjemnie jest wiedzieć, że gdzieś tam sobie istnieje i w każdej chwili mogę je mieć, jeśli najdzie mnie ochota.
Aktualnie nie nachodzi. W tej chwili mam jeden perfumowy jaśmin i dobrze mi z nim. :)
Rok produkcji i nos(y): 2008, Christine Nagel oraz Louise Turner
Przeznaczenie: teoretycznie kobiecy, choć "gorące żelazko" umożliwia testy także Panom. :) O typowo Muglerowej mocy oraz na wszelkie okazje.
Trwałość: kilkunastogodzinna
Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-orientalna
Skład:
jaśmin, skóra, akordy jadalne
___
Dziś noszę Sarrasins (czyli jeszcze inny jaśmin ;) ) od Lutensa.
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://veganyumyum.com/2007/04/lavender-shortbread/
2. http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/northamerica/usa/7880885/Man-held-mother-hostage-for-not-ironing-clothes.html
A jakiż to jaśmin masz? Może Czarny od Bvlgari? Bo nie Aliena chyba? Chociaż...
OdpowiedzUsuńTak, Czarnego Bułgara. ;) Aliena miałam kiedyś, ale już się pozbyłam (zostawiając co nieco na zapas, jakby mnie kiedyś naszła chęć).
OdpowiedzUsuń