Słodkie, kobiece, urocze - ot, pachnidła jakich wiele. Z jednym wyjątkiem. A na koniec refleksja.
Do rzeczy:
Boucheron, B
Niewinny, gładki, "śliczny, liryczny i apetyczny..." ;) Jassne.
Pudrowe, słodko-kwiatowe pachnidełko, dosyć banalne, a z pewnością bezpieczne. Dla osób, które boją się zwrócić na siebie uwagę. Mimo to jestem w stanie zaakceptować B w swoim otoczeniu, zapewne z powodu głębokiej nuty paczulowo-przyprawowej na śmietankowym stelażu, dzięki którym bibułkowa różyczka unika styczności z szalejącą groteską upupionej kobiecości.
Skład:
różowy pieprz, osmantus, róża, kwiat pomarańczy, paczuli, drewno cedrowe, drewno sandałowe
M.Micallef, Special Edition
A otóż wspomniany wyjątek [nie na tyle jednak, by doczekał się indywidualnej recenzji]: wszechstronne, słodko-owocowe, wwiercające się w nos nowoczesne aldehydy, inaczej limitowanej wody od Martine M. nie potrafię określić. :) Te "nowoczesne aldehydy" przyplątały się do mnie i twardo siedzą gdzieś w zwojach mózgowych i za nic sobie mają spisy nut, w myśl których winnam oczekiwać raczej ozonowo-kfiatuszkowego banału. Tymczasem nic z tego! :)
Trwałość średnia, emanacja zaskakująco pozytywna, całość w bazie leciutko pudrowa, miękko-orientalna, skrystalizowana w cukier ale wciąż daleko - choć wyraźnie - skoligacona z dawnymi klasykami.
Ogólnie duży plus. :)
Skład:
czerwone owoce jagodowe, jabłko, melon, woda różana (to wyjaśnia cukier), róża, drewno sandałowe, piżmo
Valentino, Rock'n'Rose
Nieco wyżej wspomniałam o upupionej kobiecości: oto ona w pełnej krasie.
Śliczna, słodka dzieweczka po lobotomii wspartej kilkuletnią kuracją elektrowstrząsami: gwarantuję, że jej piękna główka (tudzież reszta ciałka) już nigdy nie skala się ani myślą, ani działaniem. Niczym gumowa lala z otwartymi ustami, tyle że ciepła i elastyczna. ;>
Tych, którzy ją tak urządzili najchętniej widziałabym wysmarowanych świńską krwią oraz porzuconych nago w piwnicy pełnej wygłodniałych szczurów. Co i tak nie byłoby wystarczającą karą: może przedtem jakaś mała kastracyjka? ;>
Okej, już poskramiam krwiożercze zapędy. Po prostu nie rozumiem, jak można było wmówić w kobiety, że są tak niewiele warte, że nie mają własnej siły ni własnego głosu? Że powinny zachwycać się leciuśkimi perfumikami, już na starcie pomyślanymi jako tanie, badziewne ochłapy, bezczelnie jawny sposób na złowienie frajera?
Plastik, papier i tanie barwniki. Troszkę słodyczy, pudru i pseudo-kwiatów rodem z nagrobnych bukietów, nic takiego. Konstrukcja Rock'n'Rose obraża podstawowe skojarzenie z nazwą oraz tytułowe kwiaty.
Nigdy więcej.
Skład:
bergamotka, czarna porzeczka, gardenia, kwiat pomarańczy, konwalia, róża, heliotrop, wanilia, piżmo, drewno sandałowe, inne nuty drzewne
Van Cleef & Arpels, Oriens
Czas uspokoić trochę rozedrgane nerwy. ;)
Przesympatyczny twór spod znaku jubilerów znanych z dobrej ręki do pachnideł na taką okazję nada się znakomicie. :) Nawet jako kolejne wcielenie paczulowej oranżadki, mrocznych czekoladowo-owocowych landrynek, słodkich jak-nie-wiem-co.
Myślę, że ujął mnie jako kolejny nowoczesny, a więc tradycyjnie smakowity, szypr, utkany na bazie malin, porzeczek, jaśminu oraz słodkiego paczuli, którego występowanie już dawno przestało ograniczać się do Angela. Ponadto wyczuwam soczysty ozon, słodkie płatki gardenii a w bazie pobrzmiewa cukierniczy (chociaż pełen wystudiowanego uroku) nugat. Ładny z cukrowym paczuli i bukietem laboratoryjnych kwiatów.
A ponadto dosyć trwały.
Skład:
mandarynka, czarna porzeczka, malina, jaśmin, konwalia, nuty wodne, nuty słoneczne (hę?), białe drewno (?), drewno sandałowe, paczuli, wanilia, pralinki, ambra
Na koniec zaś obiecana myśl.
O erotyce w reklamie powiedziano, napisano, wygłoszono i wykrzyczano już bodaj wszystko. W tej chwili chcę jedynie dorzucić mały kamyczek do feministycznego ogródka. Zastanawiam się, kto w zamyśle ma kupować takie na przykład Rock'n'Rose? Mężczyźni swoim kobietom? Kobiety homoseksualne sobie lub swoim partnerkom? A może uzależnione od lektury portalu Pudelek bądź gazety Party dziewoje, trawione zazdrością o wyfotoszopowane ciała celebrytek?
Czyli: do kogo właściwie skierowany jest plakat promujący mizerię Valentino?
I że co? Goła dupa wszystko sprzeda?
Jeśli tak, domagam się większej ilości nagich męskich ciał w reklamach perfum dla panów! Hej, co jest? Golizna rodem z M7 YSL czy Ikona Zirh to stanowczo za mało! :))
Gimmie more! :D
___
Dziś noszę wspomniane Special Edition.
Masz jeszcze schaba z Body Kouros oraz wymuskanego chłoptasia z reklamy Acqua di Gio. Więcej grzechów nie pamiętam (póki co).
OdpowiedzUsuńWidzę że nosek już podleczony :)
OdpowiedzUsuńCo do reklam - krótko. M7 - a fuj! Body Kouros - wizerunek Pana z reklamy powinien znaleźć się w stylebook'u marketingowców pod hasłem "reklama dla homosiów" :)
Michale - Acqua di Gio? A co tam widać?? Za to twarz modela przypomina mi trochę płaczącego Słowianina ze Skarby Humiecki & Graef. :)
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej to zaledwie promil w porównaniu z roznegliżowanymi paniami. Która to nierównowaga drażni mnie okropnie! ;)
A w ogóle to "więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie dziękuję", jak mawiał mój Dziadek. :>
Domurst - ano, wraca. :)
Ale efekt fotos M7 osiągnął efekt: zainteresował, zaszokował i wysłał do perfumerii celem wąchnięcia. :) A gość od Body K. to po prostu "schab", jak go podsumował Michał. ;) Tym niemniej życzyłabym sobie więcej takich schabów, zawszeć to lepsze od kolejnej gołej pani.
Przy okazji: wyraz "homoś" kojarzy mi się z pewnym politykiem, którego najcelniejszą charakterystyką zdaje się cytat: "Bóg go stworzył, dlatego uznać go trzeba za człowieka". ;> Ergo: jest to słowo makabryczne. Dlatego prosiłabym o unikanie tego typu wartościujących rzeczowników (przymiotników i czasowników zresztą też :) ), przynajmniej na mojej stronie.
Było jakieś wideo z AdGio z chłoptasiem w negliżu, może mi sie myli z D&G ph.
OdpowiedzUsuńPo drodze przypomniało mi się jeszcze kilka smacznych wizualnie reklam, wyślę listę po pracy. Dobry pomysł ma wątek ;)
Domurst - Jako "homoś" też proszę o nieużywanie tego słowa.
Słowa, "którego się nie używa" :), użyłem tylko aby całość brzmiała mniej pompatycznie. W słowniku wulgaryzmów "słowo którego nie używa się" zdaje się nie występuje, ale obiecuję, przynajmniej tutaj, używać innych form, kiedy nadarzy się ku temu kolejna sposobność.
OdpowiedzUsuń"Sam-Wiesz-Kto"? :)
OdpowiedzUsuńNie wyczułam tego, trudno. Ech, gdyby używać tylko słów, które są w słowniku..! Co do wyrażenia X: staram się nie używać słów, które mogą kogoś zaboleć, nawet w sposób pośredni, niby-śmieszny (takie teksty potrafią "dowalić" nieraz gorzej, niż popularne wulgaryzmy).
Dlatego dziękuję za zrozumienie. :)
z micallef special edition miałam przyjemność i muszę przyznać, że moja wybredna skóra i zapach ów nie polubiły się w ogóle a ponadto testując kiedyś czerwona Pania Walewską bodajże "Chic" odkryłam, że w sercu zapachu są bliźniacze (przynajmniej na mnie hihi) Walewska jest ciut bardziej chemiczna.
OdpowiedzUsuńRock & Rose jest zapachem okropnym tak bezpłciowym i obojętnym, że aż boli. A gołe baby cóż... pokolenie wychowane na lalkach Barbi chyba podświadomie tęskni za tym by sprostać takiemu wizerunkowi, mnie osobiście to nie rusza na szczęście nie lubiłam dziewczyńskich zabaw a lalek Barbi w szczególności :P.
Co do facetów to również nie mam obiekcji do reklam z "gołymi chłopami" choć mogli by być bardziej różnorodni :P
Dlatego zdziwiłam się efektem, który do deklarowanych nut miał się jak pięść do nosa. Na szczęście. ;) Pani Walewskiej nie pamiętam, żadnej. Ale ciekawa wydaje się myśl, że francuska niszowa marka podrabia formułę rodem z peerelowkiej potęgi perfumowej. ;)
OdpowiedzUsuńDodajmy do tego, że Barbie ma przeszło pół wieku a nadal wygląda na skrzyżowanie siedemnastki (twarz) z MM (ciało), wówczas także pęd do młodej, seryjnie poprawianej skalpelem, sylwetki nabiera nowego znaczenia. A termin "odkryj w sobie dziecko" nabiera groteskowo-okrutnego sensu. Bo przecież każe dziecko zasługuje na piękną lalkę, czyż nie? ;>
Dziewczyńskie zabawy nie były mi obce, socjalizacja zrobiła swoje. I łamanie jednostki przez tłuszczę (społeczeństwo) zrobiło mi niejaką krzywdę. Ale szczęśliwie zdołałam sobie jakoś poradzić. ;)
Trudno się nie zgodzić. ;) Lecz cóż, sprostać wizerunkowi Kena też nie jest łatwo... ;P
Co do Pani Walewskiej to jakiś czas temu postanowiłam powąchać wszystkie trzy kolory. Ogólnie myślę sobie że gdyby nie wszędobylskośc tego zapachu w wiadomych czasach to nie były by takie złe. Są jakieś zwłaszcza niebieska. Jak by odciąć je od kontekstu historyczno-kulturowego myślę że nie zajmowałyby tak niskiego miejsca w rankingach i uświadomiło mi to porównanie właśnie z Micallefem. To tak jak perfumy Masumi też na tle dzisiejszego mainstreamu wydają się bardzo "jakieś" natomiast jak się poczyta recenzje to wychodzi że co druga Polka je miała w łazience swego czasu, kojarzą się z tymi latami gdzie nie było zbytnio wyboru więc się używało tego co masowo było dostępne i teraz w związku z tym jest bardzo nielove
OdpowiedzUsuńMnie ominęły wszystkie zabawy w dom, dziecko, szkołę itp (tj broniłam się rekami i nogami przed nimi) a dobry los we wczesnym dzieciństwie dał mi kolegów a nie kolezanki. Mam teraz swój dom i dziecko i mimo braku "ćwiczeń" w dzieciństwie jakoś sobie radzę. Za to wspomnienia wspinania się na drzewa walk na miecze i wszelkich takich bezcenne :P
Zsocjalizowali mnie dopiero w wieku dorastania :P i to uważam za nieco szkodliwe acz nieuniknione.