wtorek, 29 listopada 2011

Różności

Z wielu różnych beczek, czyli szaleństwo (w założeniu) krótkiej formy. ;)


Antonio Visconti, Terre de Feu

Czyli coś dla Beaty Pawlikowskiej, Martyny Wojciechowskiej lub Elżbiety Dzikowskiej. ;) W każdym razie podobne założenie zdaje się sugerować nazwa pachnidła. Ziemia Ognista, odwrotnie niż w konwencjonalnym skojarzeniu z cyklu "podróżnik = zdobywca = mężczyzna", dosyć wyraźnie przeznaczona została kobietom. Także to, że nie o ludność miejscową chodzi, jest jasne jak słońce: Terre de Feu okazuje się pachnidłem do cna europejskim, w starym, jakkolwiek kontrowersyjno-przekornym stylu.
Jednocześnie miły, cytrusowo-tonkowo słodki, spokojnie drzewny, o wyraźnej nucie aromatyzowanego waniliną tytoniu, aromat wydaje się znacznie spokojniejszy i skory do porozumień, niż początkowo zakładałam. A na dokładkę jest to jedyny znany mi tytoniojaśminowiec. :)
Śliczny z pazurkami małymi, acz regularnie ostrzonymi. ;) Ciepły i niezbyt bliski skórze. Trwały.

Skład:
mandarynka, owoc cedru (zwany też orzechem cedrowym), goździki (przyprawa), drewno cedrowe, drewno sosny kanadyjskiej, piżmo z Tonkin(u ?), wetyweria, wanilia, tytoń


Antonio Visconti, Tabarom

Ów miał powstać dla potrzeb odważnych, niepokornych mężczyzn. Cóż; wierzę, że tak właśnie jest. ;) Kompozycji stworzonej na bazie absolutu tytoniowego, doprawionego "na ostro", z pewnością trudno odmówić silnego charakteru; bezsprzecznie jest też "jakaś".
I za to twórcy cześć i chwała!
Jednak byłabym szczęśliwsza, gdyby od mojej skóry odbiło się czasem coś innego, niż silnie skoncentrowany anyż, w późniejszym czasie okolony zleżałym zielskiem z wnętrza tanich papierochów oraz syropowatym cynamonem. Mimo wszystko nie potrafię skreślić Tabarom: tkwi weń zbyt wielki potencjał, by go ot, tak sobie lekceważyć. ;)

Skład:
mandarynka, cynamon, goździk (kwiat), paczuli, drewno cedrowe, tytoń, heliotrop, jaśmin, drewno sosny kanadyjskiej, drewno sandałowe, absolut tytoniowy, piżmo z Tonkin (ponownie: -u?), cyprys


Boadicea the Victorious, Pure

W rzeczy samej i bez dyskusji potwierdzam: lubczyk. ;)
Nie mam pojęcia, skąd on tam ani tym bardziej dlaczego, lecz nie mogę opędzić się od wrażenia, iż trafiłam do jakiegoś oszczędnościowego ogrodu, gdzie tuż obok siebie zasadzono kwiaty i zioła, konkretnie lubczyk i róże. Całość jest sucha, nietypowo szyprowa oraz - co zaskakujące - wysmakowana. Dziwna, jakkolwiek nie w sposób negatywny.
Chyba zadano mi lubczyku... troszeczkę. ;)

Skład:
bazylia, bergamotka, cytryna, zielona mandarynka, jaśmin, róża, drewno sandałowe, mech dębowy, ambra


Byredo, Bal d'Afrique

Poczułam się zaintrygowana, czym też zachwycał się Wizaż jeszcze nie tak dawno temu. ;)
Nie zdziwiłam się, gdy wyszło na jaw, jak ciepła i nienachalnie zmysłowa jest wspomniana kompozycja. Kwiatowo słodka, ambrowo pulchna, delikatnie orientalna, lecz przede wszystkim: jaśminowo-kokosowa. Rety, ileż w tym kokosa! Ciekawe, że kompletnie mi on nie przeszkadza; wręcz przeciwnie: nadaje mieszaninie wyjątkowo apetycznego charakteru oraz koniecznej głębi.
Uroczy, nie-prosty, ale i nie całkiem skomplikowany, nowocześnie wdzięczny. Lubię Bal d'Afrique! :) Także za spory sillage, który ciągnie się za mną niczym duch.
Tak właśnie mogłaby pachnieć Kleinowa Euphoria, gdyby miała choć odrobinę godności. ;)

Skład:
bergamotka, cytryna, neroli, nagietek afrykański, bucchu (ki czort?), cyklamen, fiołek, jaśmin, wetyweria, marokański cedr, czarna ambra, piżmo


Creed, Tabarome Millésime

Tytoń, jak chcą współczesne, internetowe bogi. :) Jeszcze raz postawiłam na tytoń. Szkoda, że znowu, hm.. niekoniecznie się udało.
Ponieważ w mojej interpretacji jest to spokojny, konwencjonalnie męski aromatyczny szypr, z dominującą nutą zamszu oraz kadzidła. Tytoń, i owszem, jest; ale daleko w tle, siedzi sobie cichy oraz skoncentrowany na sprawach nie z tego świata, wycofany, nieobecny duchem.
Bezpieczny, dla wszystkich Panów (oraz części Pań), typowy. Naraz statyczny i stateczny. Nie zły, lecz przewidywalny. Wierzę, iż nie zawsze musi to być wada. :)
Na plus zaliczam trwałość oraz emanację.

Skład:
mandarynka, bergamotka, cytryna, imbir, jaśmin, wetyweria, drewno sandałowe, liście tytoniu, zielona herbata, piżmo


Ginestet, Sauvignonne

Lubię, kiedy marka - zwłaszcza niszowa - ma wyraźny koncept, którego wiernie się trzyma [może za wyjątkiem Ellenowego Hermèsa, ale to inna para kaloszy].
Ginestet w swoich perfumach oddaje hołd produktom własnych winnic. Ciekawa, podwójnie wiązana, reklama. :)
Tym bardziej godna uwagi, gdy Wam powiem, że omawiany właśnie Sauvignonne to świeżak. I ja (ja!) go chwalę. ;> Tylko jak tego nie robić, skoro wykwitająca na skórze woń jest do tego stopnia prosta, urocza oraz wyzbyta wszelkiej świętoszkowatej niewinności? Suchy, zielony, silny akcent jak ze skrzyżowania Nimfeo Mio z Bianką marki Tocca uderza prosto do mojej głowy z szybkością najlepszego białego wina. Przy okazji: zauważyliście, że to przy nich należy zachować największą ostrożność, gdyż pozorna prostolinijność i jasność często daje popalić? Jeśli tak, wówczas podobnego efektu [wyjąwszy kaca nazajutrz :) ] szukajcie w Sauvignonne.

Skład:
bergamotka, trawa cytrynowa, białe winogrona, biała brzoskwinia, grejpfrut, cytryna, róża marokańska, lotos


Parfum d'Empire, Eau Suave

Francuską cesarzową Józefinę najłatwiej skojarzyć z piżmem, cywetem, ambrą czy innymi ostrymi nutami zwierzęcymi, których woń w perfumach uwielbiała, obficie zraszając nimi swoje ciało i stroje.
Tymczasem jedną z pasji nie-pięknej, choć podobno magnetycznej, Kreolki było ogrodnictwo. Józefina namiętnie kolekcjonowała okazy flory z najbardziej odległych krain, lecz prawdziwą miłością darzyć miała róże.
I tu dochodzę do sedna, gdyż właśnie na woni róż Marc-Antonio Corticchiato postanowił oprzeć pachnidło poświęcone pierwszej żonie Napoleona. Niestety okazało się, że pomysł nie wypalił. Opisanie tak trudnej, skomplikowanej osobowości za pomocą jasnoróżowego pudru nie może być wiarygodne.
Troszkę przypraw, biała róża, puder i coś słodkiego to zdecydowanie za mało. Nudy.

Skład:
kolendra, szafran, pieprz, róża, brzoskwinia, truskawki, białe piżmo, wanilia
___
Dziś noszę Jubilation XXV.

4 komentarze:

  1. Ciekawostka. :-) Gdzie mogę ten bal Afrykański kupic?
    I jeszcze: wróciłam z podróży a tu się pokazało, że jechałam bez odpowiednich perfum! ;-) Co to za skandal!
    Pozdrawiam i ściskam
    Rysia

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj z powrotem Rysiu!
    Podróż udana? Wolno spytać, gdzie byłaś? :)
    Bal d’Afrique można kupić w perfumerii GaliLu:
    http://www.galilu.pl/zapachy/marki/byredo/bal-d-afrique-edp
    Na szczęście możliwy jest zakup próbek. Z tym, że najlepiej kontaktować się telefonicznie, nie mejlowo. ;)
    Nie rozpaczaj, Terre de Feu możesz zabrać w następną podróż! ;)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  3. W Australii, niestety służbowo. ;-) Obiecuję następnym razem zabrać te perfumy. ;-)
    Dzięki za informacje. Z pewnoscią przetestuję.
    Rysia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach... I tak bym chciała ( tylko dla odmiany w miejsce, gdzie nie ma teraz późnej wiosny :) ). Tylko na pewno! ;)
    Drobiazg.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )