W mojej interpretacji musi spełniać trzy podstawowe warunki. Więc po pierwsze: ciężar gatunkowy; perfumy szyprowe nigdy i pod żadnym pozorem nie powinny być ekwiwalentem elektronicznych odświeżaczy powietrza, uwalniających przyjemny aromat w regularnych odstępach czasu. ;) W życiu! Doskonały szypr musi być ciężki.
Idealny szypr ma za zadanie nieść się w świat lekko, acz wyraziście, jak mit fascynujący i jak baśń niejasny.
Ostatnią z cech już zdążyłam zasygnalizować. ;) Obok ciężaru i blasku, jest nią trudność ze zdefiniowaniem "szyprowości jako takiej" a więc także - pełna i niekłamana subiektywność w jego postrzeganiu; specyficzna dla każdego odbiorcy dzieł olfaktorycznych. I to właśnie jest ta cecha szyprów, z którą nikt nie powinien dyskutować. Umowność i ulotność wrażeń winny być kluczem do zrozumienia, nigdy wytrychem pachnącego watażki.
Oto cechy idealnego szypru w klasyfikacji wiedźmy. ;) Ciężar, świetlistość oraz nieuchwytność [zauważyliście oksymoroniczność? ;)) ] W idealnych proporcjach, w doskonałym stężeniu znajduję je w całkiem sporej ilości pachnących wód: Soir de Lune od Sisley, Royal English Leather marki Creed, Memoir Woman od Amouage, Mitsouko od Guerlain... Długo by wymieniać. Zbyt długo, obawiam się. :) Zdaje się, że przy szyprach tracę zdolność krytycyzmu.
Dlatego dziś opiszę kolejny z nich, doskonały do zilustrowania pogody ostatnich dni: promieni słonecznych, spływających z czystego nieba ku zmrożonej ziemi. Czytając opis marketingowy mojego dzisiejszego bohatera w życiu nie domyślilibyście się takiego przeznaczenia! :)
Hasu-no-Hana marki Grossmith.

Zatem wszystko staje się jasne. Brawa dla tria Brooke & Brooke & Melchio! :) Konwencja została zachowana. Oto Japonia nie realistyczna, lecz taka, jaką chciałyby ją widzieć dziewiętnastowieczne elity europejskie. Doskonały przykład olfaktorycznego orientalizmu.
Choć, jak już się pewnie domyślacie, bardzo sympatyczny; skreślony po mistrzowsku, do tematu podchodzący z należytą powagą, dobrze ułożony, niedzisiejszy. Krótko mówiąc: niemal bez wad.
Jego największą zaletą jest zaś - ostre, sypkie, stężone bogactwo.
Kompozycję otwiera głos mocny i czysty: wysuszona słońcem, okryta paczulowym pudrem, miękko podbita skórzaną bergamotką wetyweria. Wetyweria wprost znakomita; idealna w świecie kompozycji stereotypowo damskich. Towarzyszą jej bujne kwiaty, w typie czerwonej róży, ciepłego jaśminu oraz słodkiej orchidei. Są wielkie wielkością bezsporną, może nawet jedynowładczą.
Jednak pomimo tego do głosu szybko dochodzi zimny irys, stworzony ze szklanych okruchów, ostry, stojący w opozycji do akordów typowo orientalnych, coraz bardziej gorących. Właśnie ów dwugłos stanowi o sednie środkowego stadium utworu. Suchość zyskuje na sile, wzmożona przez mech dębowy, gorąco rozprzestrzenia się po skórze, poganiane "nieheblowanym" sandałowcem oraz przyprawami korzennymi, pieprzową różą, paczuli, które z pudrowego awansowało na metaliczne, z silną domieszką żelaznych opiłków. Od czasu do czasu przypomina o sobie nuta słodka, lekka, dziewczęca w jawnej prostolinijności.
Natomiast o skomplikowanej, przemożnej urodzie finału świadczą przemieszane ze sobą przyprawy (chilli, szafran, gałka muszkatołowa, pieprz), opiłki paczuli, wetyweria, mroźny irys oraz róża. Wszystko razem utarte na jednolity proszek, żywy i o mocy tabaki. ;) Żeby jednak nie było zbyt monotonie pojawia się kontrapunkt. Pojawia? Nie, on już jest i to od dawna, lecz dopiero teraz ukazuje się nam w całej chwale. To lekka, zielonkawa słodycz bobu tonka, orchidei waniliowej, ylang-ylang; miękka, jasna, lecz daleka od skojarzeń jadalnych. Zaś nad wszystkim sprawuje pieczę znany, lubiany i sprawdzony po wielokroć tandem drewna sandałowego i cedrowego.
Dzięki nim całość jest klasyczna, nieco ekscentryczna, głośna, ale też wciągająca, z lubością zadająca kolejne zagadki. Nigdy nudna, zawsze - piękna.
Gdyby tylko nie dusiła otoczenia..! [ponieważ mocą Hasu-no-Hana może się równać z gigantami, jak Cinnabar lub Jubilation XXV] Co niniejszym uznaję za jedyną (poza dostępnością oraz ceną ;) ) wadę omawianego pachnidła.
Szypr idealny?
Chyba jednak nie, choć do doskonałości brakuje śmiesznie mało.

Przeznaczenie: mocny, wyrazisty zapach teoretycznie dla kobiet, choć dziś bez problemu mógłby zostać uznany za uniseks. O dużej sile rażenia, więc do małych pomieszczeń raczej nie polecam. :) Ryzyko migren! Przed szalonymi zakupami w ciemno koniecznie przetestujcie.
Trwałość: około dwunastu godzin
Grupa olfaktoryczna: orientalno-szyprowa (a także kwiatowa)
Skład:
Nuta głowy: bergamotka, gorzka pomarańcza
Nuta serca: irys, jaśmin, ylang-ylang, tynktura różana, mech dębowy
Nuta bazy: drewno cedrowe, drewno sandałowe, bób tonka, wetyweria, paczuli
___
Po prysznicu to, o czym powyżej.
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://jeanleonegerome.blogspot.com/2008/08/japanese-imploring-divinity.html
2. http://www.dopw.us/blog/2010/02/01/japan/
Hej Wiedźmo :) a jeżeli bym chciała zaryzykować i dać się powalić szyprowi, to gdzie tych perfum szukać?
OdpowiedzUsuńWitaj Aktyno. :) Chodzi Ci o ten konkretny szypr?
OdpowiedzUsuńJeśli tak, to obawiam się, że w Polsce Grossmithów nie znajdziesz nigdzie. Najbliżej w Czechach i Niemczech (lub w Londynie, na przykład w Roja Dove Haute Perfumerie w Harrodsie, albo w Fortnum & Mason). Zresztą tu masz pełną listę:
http://www.grossmithlondon.com/perfumeries-eu.php
Natomiast z dostawą na Twój próg najpewniej z Luckyscent:
http://www.luckyscent.com/shop/section/1/item/52000/brand/Grossmith/Hasu-No-Hana.html
Plusem tej opcji jest możliwość wcześniejszego zamówienia próbki i wyrobienia sobie lepszego oglądu sprawy. ;)
Powodzenia w poszukiwaniach! :)
Dzięki i czekam niecierpliwie na następne recenzje :)
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy. Cieszę się, że mogłam pomóc. :)
OdpowiedzUsuń