sobota, 12 listopada 2011

Czyżby szypr doskonały?

Jaki powinien być szypr idealny?
W mojej interpretacji musi spełniać trzy podstawowe warunki. Więc po pierwsze: ciężar gatunkowy; perfumy szyprowe nigdy i pod żadnym pozorem nie powinny być ekwiwalentem elektronicznych odświeżaczy powietrza, uwalniających przyjemny aromat w regularnych odstępach czasu. ;) W życiu! Doskonały szypr musi być ciężki.

Lecz jednocześnie powinien zawierać w sobie tę nieopisaną nieuchwytność, nieziemski blask, eteryczną zwiewność, rodzaj ponadrzeczywistej radości; to dzięki nim pachnidła szyprowe zyskują typową dla siebie niechęć do ujawniania sekretów, niemożność kategorycznego zdefiniowania zespołu cech swojego rodzeństwa. Mają napełniać nas radością, której jesteśmy pewni, choć której źródła nie potrafimy (i nie chcemy) zlokalizować przekonani, iż pochodzi ona z naszego wnętrza. Muszą być soczewką skupiającą w sobie cały nasz przyrodzony czar. :)
Idealny szypr ma za zadanie nieść się w świat lekko, acz wyraziście, jak mit fascynujący i jak baśń niejasny.

Ostatnią z cech już zdążyłam zasygnalizować. ;) Obok ciężaru i blasku, jest nią trudność ze zdefiniowaniem "szyprowości jako takiej" a więc także - pełna i niekłamana subiektywność w jego postrzeganiu; specyficzna dla każdego odbiorcy dzieł olfaktorycznych. I to właśnie jest ta cecha szyprów, z którą nikt nie powinien dyskutować. Umowność i ulotność wrażeń winny być kluczem do zrozumienia, nigdy wytrychem pachnącego watażki.

Oto cechy idealnego szypru w klasyfikacji wiedźmy. ;) Ciężar, świetlistość oraz nieuchwytność [zauważyliście oksymoroniczność? ;)) ] W idealnych proporcjach, w doskonałym stężeniu znajduję je w całkiem sporej ilości pachnących wód: Soir de Lune od Sisley, Royal English Leather marki Creed, Memoir Woman od Amouage, Mitsouko od Guerlain... Długo by wymieniać. Zbyt długo, obawiam się. :) Zdaje się, że przy szyprach tracę zdolność krytycyzmu.
Dlatego dziś opiszę kolejny z nich, doskonały do zilustrowania pogody ostatnich dni: promieni słonecznych, spływających z czystego nieba ku zmrożonej ziemi. Czytając opis marketingowy mojego dzisiejszego bohatera w życiu nie domyślilibyście się takiego przeznaczenia! :)
Hasu-no-Hana marki Grossmith.

Wszak kompozycja trafiła znów do handlu jako kwintesencja "wyszukanej znakomitości i uroku najświetniejszych kwiatów Japonii". Krótko a wulgarnie mówiąc: niesławne 'kwiatki-sratki'. Do tego jeszcze sprzężone z chłodną, ascetyczną, wysmakowaną Japonią, której bliższe jest sangwiniczne i arystokratyczne Kyoto od Comme des Garçons, lecz nie głośne, wielotorowe, drenujące nozdrza pudry.
Zatem wszystko staje się jasne. Brawa dla tria Brooke & Brooke & Melchio! :) Konwencja została zachowana. Oto Japonia nie realistyczna, lecz taka, jaką chciałyby ją widzieć dziewiętnastowieczne elity europejskie. Doskonały przykład olfaktorycznego orientalizmu.

Choć, jak już się pewnie domyślacie, bardzo sympatyczny; skreślony po mistrzowsku, do tematu podchodzący z należytą powagą, dobrze ułożony, niedzisiejszy. Krótko mówiąc: niemal bez wad.
Jego największą zaletą jest zaś - ostre, sypkie, stężone bogactwo.

Kompozycję otwiera głos mocny i czysty: wysuszona słońcem, okryta paczulowym pudrem, miękko podbita skórzaną bergamotką wetyweria. Wetyweria wprost znakomita; idealna w świecie kompozycji stereotypowo damskich. Towarzyszą jej bujne kwiaty, w typie czerwonej róży, ciepłego jaśminu oraz słodkiej orchidei. Są wielkie wielkością bezsporną, może nawet jedynowładczą.
Jednak pomimo tego do głosu szybko dochodzi zimny irys, stworzony ze szklanych okruchów, ostry, stojący w opozycji do akordów typowo orientalnych, coraz bardziej gorących. Właśnie ów dwugłos stanowi o sednie środkowego stadium utworu. Suchość zyskuje na sile, wzmożona przez mech dębowy, gorąco rozprzestrzenia się po skórze, poganiane "nieheblowanym" sandałowcem oraz przyprawami korzennymi, pieprzową różą, paczuli, które z pudrowego awansowało na metaliczne, z silną domieszką żelaznych opiłków. Od czasu do czasu przypomina o sobie nuta słodka, lekka, dziewczęca w jawnej prostolinijności.
Natomiast o skomplikowanej, przemożnej urodzie finału świadczą przemieszane ze sobą przyprawy (chilli, szafran, gałka muszkatołowa, pieprz), opiłki paczuli, wetyweria, mroźny irys oraz róża. Wszystko razem utarte na jednolity proszek, żywy i o mocy tabaki. ;) Żeby jednak nie było zbyt monotonie pojawia się kontrapunkt. Pojawia? Nie, on już jest i to od dawna, lecz dopiero teraz ukazuje się nam w całej chwale. To lekka, zielonkawa słodycz bobu tonka, orchidei waniliowej, ylang-ylang; miękka, jasna, lecz daleka od skojarzeń jadalnych. Zaś nad wszystkim sprawuje pieczę znany, lubiany i sprawdzony po wielokroć tandem drewna sandałowego i cedrowego.

Dzięki nim całość jest klasyczna, nieco ekscentryczna, głośna, ale też wciągająca, z lubością zadająca kolejne zagadki. Nigdy nudna, zawsze - piękna.
Gdyby tylko nie dusiła otoczenia..! [ponieważ mocą Hasu-no-Hana może się równać z gigantami, jak Cinnabar lub Jubilation XXV] Co niniejszym uznaję za jedyną (poza dostępnością oraz ceną ;) ) wadę omawianego pachnidła.

Szypr idealny?
Chyba jednak nie, choć do doskonałości brakuje śmiesznie mało.

Rok produkcji i nos: (1888) 2010, (John Grossmith) Richard Melchio

Przeznaczenie: mocny, wyrazisty zapach teoretycznie dla kobiet, choć dziś bez problemu mógłby zostać uznany za uniseks. O dużej sile rażenia, więc do małych pomieszczeń raczej nie polecam. :) Ryzyko migren! Przed szalonymi zakupami w ciemno koniecznie przetestujcie.

Trwałość: około dwunastu godzin

Grupa olfaktoryczna: orientalno-szyprowa (a także kwiatowa)

Skład:

Nuta głowy: bergamotka, gorzka pomarańcza
Nuta serca: irys, jaśmin, ylang-ylang, tynktura różana, mech dębowy
Nuta bazy: drewno cedrowe, drewno sandałowe, bób tonka, wetyweria, paczuli
___
Po prysznicu to, o czym powyżej.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://jeanleonegerome.blogspot.com/2008/08/japanese-imploring-divinity.html
2. http://www.dopw.us/blog/2010/02/01/japan/

4 komentarze:

  1. Hej Wiedźmo :) a jeżeli bym chciała zaryzykować i dać się powalić szyprowi, to gdzie tych perfum szukać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Aktyno. :) Chodzi Ci o ten konkretny szypr?
    Jeśli tak, to obawiam się, że w Polsce Grossmithów nie znajdziesz nigdzie. Najbliżej w Czechach i Niemczech (lub w Londynie, na przykład w Roja Dove Haute Perfumerie w Harrodsie, albo w Fortnum & Mason). Zresztą tu masz pełną listę:
    http://www.grossmithlondon.com/perfumeries-eu.php

    Natomiast z dostawą na Twój próg najpewniej z Luckyscent:
    http://www.luckyscent.com/shop/section/1/item/52000/brand/Grossmith/Hasu-No-Hana.html
    Plusem tej opcji jest możliwość wcześniejszego zamówienia próbki i wyrobienia sobie lepszego oglądu sprawy. ;)

    Powodzenia w poszukiwaniach! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki i czekam niecierpliwie na następne recenzje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma sprawy. Cieszę się, że mogłam pomóc. :)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )