piątek, 2 września 2011

Płynąc z nurtem

Zapach-morderca: potężny, zachłanny, nieograniczony. Wszechobecny i wszechogarniający.
Przynajmniej w teorii. ;)
Czasami język ludzki musi skapitulować. Czasem, niezależnie od siły własnych pragnień, nie da rady opowiedzieć słowami tego, co się czuje. Niekiedy mózg, przytłoczony nadmiarem wrażeń, kapituluje.
To jak próba przypomnienia sobie dokładnego przebiegu zdarzeń w momencie, kiedy narażeni byliśmy na szczególnie duży stres. Gdzieś po głowie szamoczą się urywki wspomnień, emocji, słów, ogólny zarys sytuacji. Chwile, o których z perspektywy czasu zwykło się mówić: "pamiętam jak przez mgłę..."

Wspominam o tym, by uzmysłowić Wam, czego doświadczam otoczona przez chmurę zapachów z asortymentu Sonoma Scent Studio. Dzieje się tak wiele, iż mój prywatny układ sterowniczy wszczyna strajk. :) Po głowie pędzą jak szalone fragmenty obrazów, dźwięków, kolorów, wspomnień, zapachów, smaków, przemyśleń, przeczytanych książek, obejrzanych filmów, odbytych rozmów, zapamiętanych zjawisk.
Przez przydymioną szybkę oglądam z mamą i dziadkiem wielką koniunkcję planet z 2002 roku, wspinam się po górach, w liceum uczę się chemii celem zaliczenia oblanego semestru, z kumplami jem przepalający przełyk gulasz, płaczę na strychu, całuję się z pierwszym chłopakiem, fotografuję pewną szaloną kolację wigilijną, w środku nocy stoję na dachu auta i wypatruję konstelacji Oriona, podsłuchuję zgorszone ciotki podczas wesela kuzynki, daję nauczkę pewnemu anonimowemu popaprańcowi, wpadam w taneczny szał (właściwie trans), gubię się z dala od domu, zwiedzam Dolny Śląsk, włażę pod koła samochodu dostawczego, śnię dwa od lat prześladujące mnie sny...
Tak wiele, że aż nic. System do reszty się zawiesił. ;)
Oto moc Ambre Noir.

Przewrotna gęstość i czerń omawianego pachnidła doskonale pasuje, by oddać przedstawiony wyżej stan. Przewrotna, ponieważ w gruncie rzeczy zapach jest bardzo suchy, a nawet przejrzysty.
Właściwie to półprzejrzysty, osłonięty przed oczami (nosami?) niepowołanych czarną tiulową zasłoną. Jakby nierealny, zatrzymany gdzieś pomiędzy tym a tamtym światem. Trwały i mocarny. Baśniowy w najbardziej klasycznym tego słowa znaczeniu. Bez wątpienia żywy.

Żywiczna, drzewna, cielesna oraz unurzana w różano-krwistym szkarłacie Ambre Noir uderza prosto do głowy tak, że nie sposób zignorować jej obecność. Pyszni się w całym swym, nieomal cesarskim, majestacie, wyniosła i doskonała. Okrutna w sądach i wspaniała okazywaną łaskawością. Najprawdziwsza przedhistoryczna satrapini. ;)
Morgana la Fey.

Jakkolwiek nie rozszalała, kierująca się własnymi rozchwianymi emocjami tudzież mrocznymi popędami bohaterka głównego, klasycznego nurtu legend arturiańskich. Taką Morgana nigdy nie była, gdyż być nie mogła: podobna wizja nosi wyraźne znamiona późniejszego gmerania w tkance oryginalnego mitu.
Myślę, że Morgain z pierwotnej opowieści znacznie bliżej do narratorki Mgieł Avalonu Marion Bradley: to po prostu kapłanka, starająca się wszelkimi siłami uchronić przed zniszczeniem Stary Porządek, jedyny świat, jaki pojmowała, jej rzeczywistość. Zresztą we wcześniejszych wersjach legendy kazirodczynią i matką Mordreda była siostra Morgany, Morgause; dopiero kolejne opracowania praktycznie zlewają obie kobiety w jedną postać. Dzięki temu kapłanka Morgana nabiera cech ponurej chwiejności naczelnego szwarccharakteru mitu. Przypadkowa korekta czy celowe przekłamanie?
Moim zdaniem to drugie. ;) Ostatecznie nieograniczenie swobodne poczynania w ramach polityki historycznej nie są wynalazkiem nowoczesności.

Morganie poważnie namieszano w papierach. Lecz myślicie, że przejęłaby się tym, gdyby nie niemal całkowity upadek jej świata, strąconego w otchłań głupiutkich opowiastek, bajeczek dla dzieci i poetów? Poważna Nauka od stuleci konsekwentnie upupia dawne mity, nieraz tak przerażająco zmieniając ich sens, że dziś usunięcie wszelkich ingerencji wielowiekowej cenzury staje się niemożliwe.
Kim naprawdę była Morgana? A Morgause, Ginewra, Pani z Jeziora? Afrodyta, Hera, Atena? Mut, Izyda, Hathor, Maat? Tiamat, Asztarte, Inanna? Lakszmi, Kali, Ganga, Radha? Jaka była pierwotna powinność walkirii, kim były? A kim Ewa, Lilit, Sara, Rut i Noemi, Judyta, Maryja, Maria Magdalena, Marta z Marią? Ile naprawdę wiemy o boginiach Słowian? Dlaczego wizerunki paleolitycznych Wenus znajdowane są na tak rozległym obszarze? Kogo przedstawiały lub co uosabiały?
Tego nie dowiemy się już nigdy.
Nieprzebrane pokłady wiedzy na zawsze zostały zmiecione z tego świata, ustawione daleko poza naszym zasięgiem... wewnątrz najgłębszych, najbardziej tajnych warstw naszej świadomości. :)

Jedyne, co możemy, to przestać się opierać, na siłę szukać "twardego" ratunku, racjonalnego podłoża dla naszych analitycznych umysłów. Wystarczy po prostu dać sobie spokój i popłynąć z nurtem. Zmrozić członki, nałykać się wody, zmienić w inteligentną szmacianą lalkę, pozwolić swobodnie płynąć ciału oraz myślom. Wystawić siebie na ożywcze działanie strumienia świadomości.


Tak samo trudno opowiedzieć o Ambre Noir. Szalona mieszanina kadzidła, cielesnego labdanum, kastoreum, gęstej, niesłodkiej ambry (niczym w Ambre Fétiche bądź Ambre Sultan), mrocznej róży i ostrego sandałowca płoży się na skórze i pnie w górę; płynie, drga, migoce czernią jak szalona. Oto czarniejszy odcień czerni. ;)
Z czasem najważniejszymi aktorami stają sie labdanum z różą (znowu) oraz ambra, a wszystkie gorące, naturalne, piękne. Chłodna i sucha krystaliczność ustępuje miejsca przed odwiecznym namiętnym blaskiem. Brak choćby śladu po wymuskanych kłamstwach na temat Morgany bądź którejkolwiek z wymienionych wyżej heroin: całość od początku do końca ujmuje dostojeństwem, pierwotną siłą, niekiedy opacznie definiowaną jako "dzikość", magnetyczną urodą.

Tu liczą się instynkty i emocje, jednak nigdy nie bywają określane mianem pogardliwym bądź lekceważone jako nieracjonalne. ;> Tu wszyscy rozumieją, że racjonalne jest wszystko, co za takowe uznajemy. Każdy sposób na zbliżenie się do Prawdy jest równie dobry.
Lecz tego świata nie można doświadczyć ot, tak po prostu, z nudów bądź kaprysu. O nie! Trzeba się natrudzić, zejść pod ziemię, poprosić o boskie wstawiennictwo, wejść jednym uchem a wyjść drugim, okiełznać demony, przenicować własną skórę, zdobyć Szklaną Górę, zaczerpnąć żywej wody; umrzeć i narodzić się na nowo. I cóż w tym dziwnego?
Avalon, Walhalla, Olimp, Wyraj nigdy nie były dostępne od ręki. ;)

Prawia to siła wprawiająca świat w ruch, moc dawania życia i odbierania go; Jawia jest wszystkim, czego potrafimy doświadczyć zmysłami, na czego istnienie mamy niepodważalne dowody; Nawia zaś stanowi zaprzeczenie jawności, to ziemia duchów, magii, snów - zaświaty.
Jedność w trójpodziale - głowa, serce, fundament kompozycji zapachowej? ;)

Rok produkcji i nos: 2008, Laurie Erickson

Przeznaczenie: mocny zapach typu uniseks, o przemożnej sile oddziaływania. Tylko dla najbardziej wytrwałych. ;) Okoliczności stosowania każdy powinien ustalić we własnym zakresie.

Trwałość: blisko dobowa

Grupa olfaktoryczna: drzewno-orientalna (i aromatyczna)

Skład:

labdanum, ambra, róża, wetyweria, kadzidło frankońskie, mirra, paczuli, goździki, mech dębowy, drewno sandałowe, drewno cedrowe, kastoreum
___
Dziś noszę to, o czy powyżej.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. DeviantArt; profil użytkowniczki Black-Amber, Wolfmoon II.
2.
Morgana la Fey pędzla prerafaelity Anthony'ego Fredericka Sandysa; wzięta STĄD.
3. To samo źródło i twórczyni, co w punkcie pierwszym; tym razem fotografia nosi tytuł Kingdom of Cernunnos.

17 komentarzy:

  1. podświadomie czułem, iż będzie to następna recenzja:)jeszcze nie czytałem, lecz nagłówek spowodował szybsze bicie serca:)
    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. wiedzmo przyznam szczerze dałaś takiego czadu,aż mam gęsią skórkę :)
    jeżeli twój odbiór pachnidła jest tak jak w w poście ,to musi być to coś naprawdę Wielkiego!
    pożądam go jeszcze bardziej
    pZdR

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurczę.... toż to wykład cały o Ambre Noir;) Ruszył Cię widzę solidnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jarku - a bo mnie zainspirowałeś, więc to Twoja wina właściwie. ;)
    Dziękuję także za ciepłe słowo. Ciekawe, czy pojawi się w Polsce jak wspominała Sabbath? Czekam na to z niecierpliwością; choćby po to, żeby zorientować się w cenach.
    Tylko się nie spal! ;)

    Skarbku - wykład? Toż to dysertacja! ;P
    Ruszył to mało powiedziane. Ten zapach to "nowe Incense Kamali". ;) [taa, a "czerwony to nowy czarny"]

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachłysnęłam się tą recenzją! Wiesz, jak łapczywie można czytać? (Zwłaszcza jeśli widzi się odniesienia do ulubionej książki :) Podobnie jak Jaroslav mogę napisać, że mam gęsią skórkę.
    A zapach mam na liście "must niuch"! Tak jak i parę innych cudów SSS, oby przybyła do Polandii jak najprędzej i w miarę rozsądnych cenach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pojechałaś. Ale nie ma co się dziwić, zapach jest... Właśnie taki. Niesie daleko i rwie popręgi. :)
    Skojarzenia miałam zupełnie inne. Jednak babcie i dziadkowie mi się w nich nie mieścili. :) Mawet Morgana byłaby mi chyba za krótka. Ale też zdaję sobie sprawę, że emocje, które ja wybrałam mogą wydawać się "za krótkie" innym, mniej zafascynowanym tematyką moich skojarzeń.
    Za to klimat i "moc" chyba złapałyśmy podobnie.
    U mnie bardziej duszno i dosłownie. Ale mrok jest. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedzmo pamiętaj poinformuj nas wiernych czytelników jak marka zawita do naszego kraju.
    Staram się tu zaglądać codziennie,a po tym jak stałem się czyjąś inspiracją to nawet częściej;)
    Wiedzmo można się z tobą jakoś skontaktować poprzez maila?
    niestety tu nie znalazłem:(

    OdpowiedzUsuń
  8. Aileen - bardzo dziękuję. :) Twoje uznanie wiele dla mnie znaczy; szczególnie, że jesteś obeznana z tematem ("mgieł Avalonu"). :) Po prostu usiadłam i napisałam; zajęło to trochę czasu, ale wyszło coś, co uznałam za godne pokazania czytelnikom; cieszę się, że lektura przyniosła Ci trochę radości. Pod cała resztą komentarza mogę sie podpisać, co ochoczo czynię! :)

    Sabbath - że przedobrzyłam? Łii tam! ;)
    Faktycznie, Ambre Noir wyrywa z kapci z przyległościami. ;) Widzę też, że miałaś takie same wrażenia, jak ja przy czytaniu Twojej recenzji: "'Obcy'? No fajny thriller, ale bez przesady, to nie ten rodzaj wrażeń!" ;P Na tym polega potęga skojarzeń: każdy ma inne i wszystkie są jednakowo słuszne. Ale to przecież obie wiemy... :)
    Z dziadkiem to było tak, że przy pierwszym teście AN czułam się jak w filmach, kiedy umierającego miga przed oczami całe życie. ;) Więc wspomnienia związane z ojcem mojej matki, którego kojarzę z szukaniem skarbów, przygodami, efektownymi żartami i aktorskimi zgrywami siłą rzeczy także się trafiły. :)

    Jarku - spróbuję. :) Jednak niczego nie obiecuję; dla mnie blogowanie jest sprawą czysto hobbystyczną, tworzoną z potrzeby serca oraz czysto spontanicznie; więc nie szukam kontaktów na siłę, nie jestem per "Ty" z pracownikami niszowych perfumerii. ;)
    Może kiedyś to się zmieni, jednak póki co chcę po prostu nacieszyć się pisaniem.
    Zaglądaj, jak często chcesz; zapraszam serdecznie! :)
    Na samym dole strony masz link do mojego pełnego profilu w Bloggerze, a tam rubrykę Kontakt. I jest adres mejlowy. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ależ gdzież tam przedobrzyłaś! Czy przy pisaniu o tym zapachu da się przedobrzyć?! :)))
    No i ja ci tam "bez przesady" przy Obcym! Obcy rwie mnie jak AN do kwadratu! Z resztą wszyscy, którzy mnie znają bliżej wiedzą, że Ripley to moje fantastyczne alter ego. Z własnym aktualnym chuopem bym się w życiu nie umówiła (choć pióra miał najpiękniejsze jakie w życiu widziałam) gdyby nie wyznanie, że Sig jest jego ulubioną aktorką. :)))

    Przy okazji AN pochlebiam sobie, że mam swój mały udział w naprawianiu świata, bo to wszak ja właśnie skłoniłam Laurie do przywrócenia go do oferty. Jestem prawie jak Samwise Gamgee. Maliczka w służbie ludzkości. :DDD

    OdpowiedzUsuń
  10. No, to mi ulżyło. ;) Przypuszczam, że nie da rady. :)
    To super, bardzo się cieszę. :) Po prostu zawsze wolałam fantasy od sci-fi (tzn. SyFy ;P ). Wybrałaś sobie hardkorową babkę, szacun. :) A dałabyś się zahibernować?
    Może wiedział, jak Cię podejść? ;) Chyba, że to akurat prawda, wtedy zwracam cześć.

    Hmm, należy Ci się nagroda! ;) Na przykład z litr AN, do końca życia starczy. A nie Frodo?

    OdpowiedzUsuń
  11. Sabb ależ my o tym wiemy,wszak nie tak dawno czytaliśmy u ciebie "interwiu" z Laurie.
    za ten "wskrzeszon" AN należą ci się ukłony
    X 1000000:D
    a Sigurney należy również i do moich ulubionych aktorek
    polecam filmy:
    Obcy-wszystkie częsci (wstyd nie znać)
    Psychopata
    Goryle we Mgle
    Rok Niebezpiecznego Życia (z M.Gibsonem)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja dodałabym jeszcze "Śmierć i dziewczyna" i świetną rolę w "Śnieżce dla dorosłych". No i Galaxy Quest. :)
    Ogólnie jednak Aleiny to jest mój top of the tops.
    Czy dałabym się za hibernować? Bez powodu, dla zachowania młodości i innych współczesnie rozważanych kretynizmów nie. Ale w celach transportowych - takie są realia tego świata, ze ludzie przesypiają podróże kosmiczne. To tak, jak gdybyś zapytała, czy pojechałabym kuszetką. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. To ja pójdę w kontrze do Waszej dwójki: "Avatar" i tam-da-dam! "Wielki podryw". ;P
    "Śnieżki" nie znam, ale po przeczytaniu opisu - chętnie obejrzę. Gratka dla miłośniczki "odkłamywania" klasycznych bajek! :)

    Sabbath - fakt; o tym nie pomyślałam. A może wzięłam pod uwagę, że skoro już podróżować po przestrzeni kosmicznej, to w stylu "Gwiezdnych wojen" czy innego "Star Treka". ;) Tam hibernacja nie była potrzebna.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wiedźmo! Ciebie się czyta jak, nie przymierzając, Johna Crowleya. No, może jego trochę mniej ponosi, ale podejrzewam, że gdy pisał swój Aegipt, nie było mu dane zaciągać się Ambre Noir. Dobre pióro znać nawet wtedy, gdy daje się nieść emocjom.

    OdpowiedzUsuń
  15. Cóż, chyba rzeczywiście "trochę". ;)
    Bardzo dziękuję za miłe słowo. Emocje nie są mniej warte od chłodnej kalkulacji. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cześć !

    Od dwóch tygodni jestem w posiadaniu własnego flakonu Ambre Noir ( 34 ml ). Z racji niedostępności marki w Polsce, a także braku Ambre Noir w ofercie perfumerii Sundhaft, zmuszony byłem zamawiać zza Wielkiej Wody ( wspólnie ze znajomymi postawiliśmy wszystko na jedna kartę i po wymianie dziesiątków e-maili z samą Laurie Erickson, zrobiliśmy olbrzymie zakupy, które doszły z Ameryki bez doliczenia cła /!/ ). Był to zakup niemal całkowicie w ciemno. Niemal, bo bazowałem tylko na swojej wyobraźni skutecznie podsyconej recenzjami - Twojego i Sabbath autorstwa. Zbudowane na ich kanwie wyobrażenie Czarnej Ambry, bardzo mocno pokryło się z rzeczywistością, a jednocześnie otrzymałem coś poza to obrażenie wykraczającego. Ściślej mówiąc, Ambre Noir istotnie jest - tak jak piszecie w swoich recenzjach - naprawdę mroczna, niepokojąca i że tak powiem, wzniośle turpistyczna, ale jednocześnie nie spodziewałem się aż TAKIEJ dziwności, chociaż na dziwność przecież liczyłem bardzo. Jestem zachwycony i jednocześnie odrobinę skonfudowany. Jeśli jednak chodzi o moc i trwałość, to tutaj moje oczekiwania jednak nie sprostały rzeczywistości. Na mojej bardzo łaskawej dla pachnideł skórze, trwałość wyniosła bite 15 godzin, co samo w sobie jest wartością świetną, ale do deklarowanej przez Ciebie doby, jednak sporo brakuje. To samo tyczy się mocy i projekcji, która przez dwie godziny rzeczywiście jest olbrzymia, a potem stabilizuje się na dobrym, lecz wcale nie jakimś miażdżącym poziomie. Więc albo to moja osobnicza reakcja na to właśnie pachnidło, albo w ostatnim czasie nastąpiła jakaś nieznaczna reformulacja zapachu. Mam także próbkę AN, więc mogę testować do woli - niewykluczone, że podczas tych pierwszych testów byłem trochę przemęczony ( bo rzeczywiście byłem... ) i stąd taka, a nie inna percepcja. Generalnie jednak jestem pod olbrzymim wrażeniem Ambre Noir, a i inne zapachy tej marki, których próbki posiadam ( Fireside Intense, Winter Woods, Tabac Aurea i Forest Walk ) są niezwykle ciekawe i szalenie oryginalne. Naprawdę bardzo specyficzna to marka ta Sonoma, taka swoista " nisza w niszy ". Naturalnie brzmiące i naturalistyczne wręcz zapachy, prawdziwie artystyczne perfumiarstwo. Chapeau bas !

    Serdecznie pozdrawiam -
    Cookie

    OdpowiedzUsuń
  17. Zacznę od gratulacji: niech zapach sprawuje się jak najlepiej! :) [BTW, zakupy ze Stanów np. to jak rosyjska ruletka; doliczą cło czy nie? ;) ]
    Zapach rzeczywiście jest dziwny, dla mnie to ideał nonkonformizmu, który cenię nie tylko w odniesieniu do perfum. Do tego idealnie pasuje do wszelkiej maści perfumowych freaków. ;)
    Co do mocy i trwałości, to Ty zaskoczyłeś mnie. Rzeczywiście, zachowuje się dosyć rachitycznie. Początkowo myślałam, że to kwestia męskiej skóry ale przecież swego czasu opachniłam Ambre Noir swego partnera, u którego upływ ponad dwunastu godzin ani prysznic nie zdołały spacyfikować zapachu. Swoją drogą, to właśnie od niego otrzymałam najprzyjemniejszy komplement odnośnie charakteru moich perfum, ich mocy i emanacji. Czyli te w AN muszą po prostu zabijać. ;)
    Faktycznie miała miejsce reformulacja. Laurie E. miała kłopot z dostępnością któregoś ze składników [labdanum? absolutu mchu dębowego (podkreślam, że naturalnego, już od dawna "nielegalnego" ;) )?], więc w końcu postanowiła zadowolić się innym jego źródłem. A to wpływa na całość kompozycji. Istnieje więc ryzyko, że Ambrze "oberwało się" trochę po szeroko rozumianym powerze.
    SSS to jedna z najciekawszych obecnie istniejących marek, tak w wymiarze czysto artystycznym jak i z perspektywy perfumiarskiego rzemiosła. Nic dziwnego, że Cię zaintrygowała. Tak chyba jest z większością z nas. :) Odczucia może budzić skrajne, ale intryguje. A w sztuce o to właśnie chodzi! :)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )