środa, 21 września 2011
Oda do męskiej drzewności
Czasami nachodzi nas chęć, by odziać się w zapach suchy, wytworny, znakomicie skrojony, a jednak nietypowy, przytulny i dziki jednocześnie, bezpieczny, choć inny niż wszystko. W poszukiwaniu go możemy zapędzić się do perfumerii niszowych lub butików znanych projektantów mody, gdzie za ciężkie pieniądze dostaniemy nie do końca to, czego się spodziewamy.
W mojej opinii należy podjąć ryzyko poszukiwań na własną rękę: całkowicie indywidualnych, bez oglądania się na wiodące gusta. Dlatego dziś, jeśli chcesz się wyróżnić (nie tylko zapachowo), możesz zwrócić się ku młodemu rękodziełu lub starociom.
Właśnie słucham audycji o stylu vintage. A właściwie o modzie na starocie i o starociach w modzie. :) Jednocześnie planuję recenzję zapachu pochodzącego z nurtu retro; słowem: coś jest na rzeczy.
Jako nieoficjalna i niebiznesowa trendsetterka od pewnego czasu wiedziałam, co w trawie piszczy i zawzięcie flirtowałam z używanymi ciuchami, książkami czy meblami z antykwariatu oraz perfumami, którymi "masa" dawno już straciła zainteresowanie. Tak znalazłam Kodeks Napoleona z 1808 roku, wydany po francusku, polsku oraz łacinie, choć pozbawiony okładki, chustę od Hermèsa z kolekcji mocno zaprzeszłej (za kilkanaście złotych) lub torbę od Daniela Hechtera, człowieka, który wymyślił pokazy mody prêt-à-porter (za równie śmieszną kwotę).
Wracając do domu z udanego polowania uświadomiłam sobie, że przecież mam przynajmniej jedną próbkę zapachu sygnowanego przez Hechtera!
Nosi on nazwę Caractère i jest przesympatycznym, bardzo szykownym męskim pachnidłem.
Prawdę mówiąc, jego charakter najkrócej i w pełni oddaje tytuł dzisiejszej notki. :) Jednak postaram się trochę owo lakoniczne wyrażenie rozwinąć.
Czemu męskość? Wbrew pozorom nie tylko z racji marketingowego przeznaczenia perfum. Głównie chodziło mi o obraz, jaki staje przed moimi oczami podczas testów Caractère: ten zapach to mężczyzna, choć oczywiście nie widzę powodów, dla których kobiety miałyby zrezygnować z tak urzekającej kompozycji. Jednak oczyma wyobraźni widzę osobnika płci przeciwnej, z gatunku tych "prawdziwych"; ani metroseksualnych, ani wydmuszkowych, fasadowych maczo do tego lasu nie zaproszono. Brak też oślizłych dżentelmenów prawiących urocze niby-komplementy oraz zakompleksionych żuczków, których największym zmartwieniem jest, "co [o tym/o mnie] ludzie powiedzą".
Do lasu kreślonego olfaktoryczną Literą ciągnie indywidualistów, niepokornych wolnomyślicieli lub niepoprawnych marzycieli. Mężczyzn, którzy mają odwagę łamać schematy i przeciwstawiać się strasznomieszczańskiemu trybowi życia. Niesformatowanych i nietypowych pod każdym możliwym względem. Znajdzie się tu miejsce dla buntowników bez powodu oraz dla sentymentalnych dżentelmenów. Dla każdego, kto mocno się wyróżnia i nie widzi w tym powodu do wstydu. To las dla mężczyzn z Charakterem. ;)
Esencja prawdziwej Siły, tej spokojnej i mało wyzywającej; tak naturalnej, jak oddychanie. Tej, której nie ma potrzeby ani ukrywać w schowku, ani manifestować na każdym kroku. Siły wiarygodnej i dojrzałej (niekoniecznie wiekiem).
Gdyby do przedstawionej sytuacji dopasować fragment utworu literackiego, ducha Caractère najlepiej oddawałby słynny dwuwiersz [właściwie "trój.." ;) ] z Epilogu Burzy Szekspira, włożony w usta Prospera:
"Opadły czarodziejskie stroje,
O własnych tylko siłach stoję (...)"
Odwaga, niezwykła siła niezbędna do tego, by móc publicznie przyznać się do własnej niedoskonałości. Rzecz rzadka w czasach metro-maczo. ;)
Jak napisałam wcześniej, Caractère jest kompozycją szykowną, elegancką i zwracającą uwagę. Zapach gorący, niesztampowy, aromatyczny i drzewny w najpełniejszym znaczeniu. Niszowy w swej (jak na dzisiejsze czasy) niezrozumiałej ekscentryczności.
To pełen słońca jesienny las, a w nim człowiek, mała istotka o ograniczonych możliwościach. Ani pan, ani sługa; może rezydent? ;)
Otwarcie kompozycji to głęboki, ożywczy wdech świeżego powietrza, nasyconego ozonowym gorącem. Odrobina cytrusów - wśród nich lekko skórzana bergamotka - okolona aromatycznymi ziołami z bazylią, bylicą, lawendą, szałwią i rozmarynem, a także przyprawy. Aldehydy, typowe dla dawnych kompozycji, nie są oczywistym dodatkiem. Wyczuwam je w zasadzie tylko po krystalicznej przejrzystości mieszanki. Wszystko to podnosi mnie na duchu i napawa optymizmem. Jednak o zachwycie mogę mówić dopiero, gdy do kompozycji dołącza ostry, balsamiczny zapach drzew iglastych: sosny, jodły i świerku. Dopiero teraz wiem, żem nie na dawnych salonach, lecz w lesie. :)
Choiny szybko dogadują się z kolendrą, kminkiem oraz kilkoma ziarnami pieprzu. Ładnie im razem. ;) Zwłaszcza, że towarzyszy im woń słodko-korzennego goździka, kwiatu rodem z dawnej epoki [niekoniecznie tej słusznie minionej ;) ] oraz lekki powiew jaśminu i jakby... konwalii? Z czasem pojawia się coraz więcej cedru, suchego mchu dębowego, skóry oraz kadzidła. Kadzidło! :D
Ono stopniowo zyskuje na znaczeniu, by w finale grać pierwsze skrzypce. Wraz nim na skórze ściele się drewno cedrowe (oraz tek?), wspomniana już stara, dawno wyprawiona skóra, żywice drzew iglastych, błagający o odrobinę wody mech. Esencjonalne żywice drzew iglastych dogasają bez pośpiechu, żegnane przez wietrzejące przyprawy sprzymierzone z pudrowym paczuli. W pewnym momencie ujawnia się upojna, szalona - choć niezbyt nachalna - ambra oraz kapka mocnego cywetu bądź kastoreum (raczej tego drugiego, sądząc po spisie nut). Co daje właśnie tę boską, nieoczywistą i pełną trudnej wolności mieszankę, którą zachwycałam się na wstępie.
Gdyby tylko całość była bardziej skłonna do oddalenia się od ciała nosiciela! :) Zwłaszcza w bazie, szczególnie opornej w tej kwestii. Choć to tylko drobny szczegół.
Czy wiecie, jak pachnie szlachetne drewno wędzone w dymie z olibanum, wzbogacone znakomitej jakości skórą, mchem oraz nutami cielesnymi, czyniącymi całość bardziej ludzką i przyjazną? Ja wiem. I jestem z tego powodu bardzo, bardzo zadowolona. :)
"(...)
Skorom odzyskał dawne księstwo
I zdrad wybaczył bezeceństwo,
Niech wyobraźni waszej władza
Na wyspie już mnie nie osadza.
Klaśnijcie w dłonie - moc zaklęta
Pryśnie i spadną ze mnie pęta".
William Szekspir, Burza, akt V; w przekładzie Stanisława Barańczaka
Rok produkcji i nos(y?) : 1989, PFW Paris
Przeznaczenie: zapach stworzony dla mężczyzn, dziś świetnie sprawdza się jako uniseks; na wszelkie okazje, ale niestety dosyć bliski skórze.
Trwałość: w granicach siedmiu-dziesięciu godzin
Grupa olfaktoryczna: drzewno-aromatyczna (i skórzana)
Skład:
Nuta głowy: cytryna, bergamotka, aldehydy, bazylia, lawenda, bylica, kminek
Nuta serca: szałwia, goździk, jaśmin, geranium, pieprz, jodła
Nuta bazy: skóra, mech dębowy, paczuli, drewno cedrowe, kadzidło, piżmo, ambra, kastoreum
___
Dziś noszę to, o czym powyżej.
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.lonelyplanetimages.com/search/256270?query_url=Ntx%3Dmode%2Bmatchpartial%26Ntk%3Dall%26N%3D4294967105%2B4294907719
2. http://www.allposters.com/-sp/Male-Nude-on-Rocky-Outcrop-c-1900-Posters_i325363_.htm
3. http://kla91.deviantart.com/art/Silhouette-of-a-man-in-woods-113438087
Etykiety:
aromatyczne,
Daniel Hechter,
drzewne,
mainstream,
perfumy,
skórzane
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja nie wiem... chyba nie wiem... ale muszę powiedzieć że poruszyłaś me zmysły.Igliwie i drewno wzbudza wielką ciekawość , bazylia , kminek i szałwia trochę straszą, ale baza tak zacna, że muszę sprawdzić czy ja ustoję o własnych siłach pod ogromem doznań :)
OdpowiedzUsuńDziś będzie komć w stylu Madzika. Widzę gołego pana. U mnie oznaczałoby to muszmieć. A tu nie muszmieć. I pan nie pasuje do tytułu, bo siedzi pupą na kamieniach... kolejny sygnał, zeby uważać na zapach, który kojarzy się z siedzeniem gołą pupą na kamieniach. To chyba gorsze, niż klęczenie na grochu. :)
OdpowiedzUsuńSkarbku - przyprawy są dosyć wyczuwalne, ale bazylia z szałwia i sp. tylko w pierwszej fazie; później już tylko jako "jakieś zioła". Więc polecam. :)
OdpowiedzUsuńNiestety, własnej próbki nie oddam. ;) Nie tą razą. :)
Sabbath - haha, zbyt wygodnie to mu nie było; szczególnie, że oryginalne zdjęcie wykonano ok. 1900 roku, gdy pozowanie trwało "trochę" dłużej, niż obecnie. ;)
Lecz wolałam gołego pana siedzącego na kamieniach [dla mnie góry=piękno, las=piękno, ergo: góry=las :) ] od gołego pana leżącego w dziurze o wymiarach w-sam-raz-na-trumnę i innych takich. Szukając fotki gołej pani, nie byłoby żadnego problemu, jest cały asortyment: od wysoce artystycznych po najbardziej wulgarne porno. Z panami jest duużo, dużo gorzej.
Czasami zastanawiam się, skąd Ty ich wytrzaskujesz do zilustrowania niektórych recenzji? :)
Ha! Łączmy się w mękach szukania gołych panów w sieci. Wreszcie ktoś rozumie, jakie to trudne. W naturze goły pan to żaden problem - trzy uśmiechy i sami wyskakują z ciuchów. Z paniami gorzej. Może to dlatego prawie nikt nie fotografuje gołych panów, tylko panie? ;)))
OdpowiedzUsuńMoże? ;))
OdpowiedzUsuńI podaję rękę, łącząc się w mękach. ;)
Gdzie można kupić perfumy caractere też uwielbiam :-)
OdpowiedzUsuńTrudno powiedzieć. Najprościej w serwisach aukcyjnych. Z tym, że na Ebayu bywają znacznie częściej; na Allegro widuję jedynie wodę po goleniu z lini uzupełniającej.
OdpowiedzUsuńMusisz uzbroić się w cierpliwość oraz ciekawość poszukiwacza skarbów! ;)