wtorek, 13 września 2011

Mężczyźni wierni i niewierni...

...swojemu ulubionemu zapachowi. ;)

Czym pachną (lub nie pachną) rodzimi celebryci, można dowiedzieć się z filmiku nakręconego podczas polskiej premiery Eau d'Ikar, najmłodszego perfumowego dziecka marki Sisley.
Co odkryłam przy okazji monitoringu prywatnej poczty elektronicznej. Ponieważ jestem kobietą wierną... swojemu pierwszemu adresowi. ;)

Krótką ciekawostkę możecie obejrzeć TUTAJ.

Nie bez pozytywnego zaskoczenia odkryłam, że projektant mody Tomasz Ossoliński to "swój chłop". :) Zastanawiam się, czemu - przy takim stopniu olfaktorycznej wrażliwości - nie planuje wylansowania własnych perfum. A może właśnie planuje? Jeśli tak, byłabym ich ciekawa. Wy również?

Przy okazji: zauważyliście, jakie zastosowanie znaleziono dla, bezużytecznych już, piór Ikara? ;)
___
Dziś noszę Shalimar Parfum Initial od Wiadomo-Kogo. Mogło być co prawda lepiej, choć także i dużo, dużo gorzej.
W ostatecznym rozrachunku jestem pełna nadziei na przyszłość. ;)

3 komentarze:

  1. O! Nieźle, nieźle... Ludzie zaczynają mówić i myśleć o zapachach. Ossoliński niezwykłe wrażenie robi: czuje zapach, czuje (jak sam mówił) te emocje. Chętnie powąchałabym perfumy, którym chciałby patronować.
    A pióra jako blottery? Bad idea. Nie wierzę, żeby nie wpływały na zapach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że ciągle jeszcze jest tak mało "uświadomionych" osób, nie zdających sobie sprawy, jak wielki wpływ ma zapach np. na nastrój...

    OdpowiedzUsuń
  3. Sabb - no właśnie! :D I mnie to cieszy.
    Co do Ossolińskiego, to naprawdę się nie spodziewałam; nie miałam też wrażenia, że ściemnia lub coś. Zwłaszcza, że zdradził się z sympatią dla zapachów mrocznych, mało dziś popularnych.
    Z początku myślałam, że umiejętnie je "podrobili" czymś, ale w sumie wyglądały na prawdziwe. Bo i łatwo dostępne, i tanie.. Co już jest mniej fajne. Reasumując: zgadzam się. ;) Jakoś pewnie przekłamywało, ale kto by się tym przejmował...?

    Darla - byłabym optymistką. Z każdym rokiem będzie coraz lepiej. Czemu służy między innymi takie właśnie ciągnięcie celebrytów za język. Zawsze to jakiś sposób pokazania, że perfumy nie gryzą. ;) Choć AŻ tak daleko, jak piszesz z nastrojem, pewnie uświadomienie narodu nie dojdzie.
    Przy okazji: wstrzymuję się z komentarzem pod Twoim ostatnim postem do czasu, aż wreszcie ucapię Candy. :) Bo bardzo chcę skomentować, ale dopiero po poznaniu całej trójki. :)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )