poniedziałek, 23 grudnia 2013

Księga druga: oczarowanie

Przedświątecznej parady aniołów ciąg dalszy. :) Dziś, chcąc odpocząć od aromatów specyfików do pielęgnacji drewnianych mebli, bogatej jodłowej żywicy oraz igieł, gotowanych suszonych grzybów, nadziewanego marmoladą piernika z glazurą czekoladową oraz innych bożonarodzeniowych cudowności, postanowiłam zająć się Aniołami w trzech edycjach limitowanych, wszystkich pełnych basku oraz zdecydowanie łatwiejszych w użytkowaniu, aniżeli ich wybujale indywidualistyczny, egocentryczny i genialny przodek. :D Lecz jednocześnie starannie przemyślanych, efektownych, robiących wrażenie; no i znakomicie pasujących do zbliżającej się wielkimi krokami świątecznej okazji. ;)

Kolejność opisu? Odwrócona chronologiczna.


Co oznacza, że na pierwszy ogień pójdzie Angel Fragrance of Leather, Angel Parfum de Cuir, Anioł Skórzany - jak zwał tak zwał. Najdelikatniejszy z mojego dzisiejszego trio, najbardziej miękki, najwdzięczniejszy. Anioł tonący w morzu kandyzowanych oraz suszonych owoców, najsłodszy ze wszystkich.

Otwiera się on akordem charakterystycznego dla całej rodziny, gorzko-czekoladowego, odrobinę kumarynowego paczuli, które jednak nie dostaje szansy aby pogrążyć się w niszowej wytrawności oraz wyniosłości oryginału. Zbyt szybko otacza je przyjemny, pastelowy woal owocowej emulsji, trudnej do podzielenia na części składowe ale zdumiewającej harmonijnym połączeniem skomplikowania oraz lekkości gatunkowej; bo czegóż tu nie ma! Lekko skórzaste akcenty bergamotki, oraz trochę słodkiego soku klementynki, kusząca śliwka, powidłowo-pyłkowa, skórzasto-kremowo-sucha w tym samym czasie, urocza morela, dodająca lekkiego cienia czarna porzeczka, dosłownie odrobina aromatu truskawki, seledynowa słodycz soków jaśminu wielkolistnego oraz ciepła, lejąca się słodycz karmelu. A i tak pewność mam dopiero po przejrzeniu list składników Skórzanego Anioła. :) Bez niej towarzyszyłby mi po prostu przyjemny, łagodny, orientalno-owocowy, diabelnie łatwy w noszeniu akord otwarcia.
Dopiero później pachnidło staje się bardziej suche, zauważam weń więcej kwiatów, m. in. słodką orchideę waniliową oraz żywe i ostre irysowe igiełki, wbijające się w uroczą mieszankę z otwarcie, torujące drogę kumarynowo-paczulowej suchości, otoczonej skorupką solonego karmelu [czyżby sól ta pochodziła z jaśminu...? Nie byłby to pierwszy taki przypadek, by wspomnieć recenzowane niedawno Gucci Eau de Parfum] oraz suchym, matowym, niezbyt spektakularnym akordom drzewnym. Chwilę później do pełnego wdzięku kotyliona nut wraca także i czekolada, tym razem w wyraźnie kakaowym wcieleniu, osypując się na lekko wytrawną, europejsko-nowocześnie-orientalną bazę. Nawet, kiedy zamiera, Angel Cuir robi to z gracją, po cichu, zwyczajnie zasypiając i rozpływając się w powietrzu dookoła nas.

Jednak cały powyższy opis nie zdołała oddać całego piękna zapachu, tego z jaką lekkością, młodzieńczym esprit, z jaką zupełnie nieangelowską łatwością noszenia spotykamy się tym razem. Jakie to przyjazne, nienarzucające się perfumy! W sam na uroczystą kolację w eleganckich strojach oraz towarzystwie szacownych ciotek, wujów i babek. ;)
A flakon o kształcie nietypowym dla anielskich flankerów to już w ogóle cacuszko!

Polu, dziękuję! :*


O ile osobnik skórzany był dziełem delikatnym oraz stosunkowo mało inwazyjnym, Angel Le Goût du Parfum - Sublimée de Poudre de Cacao Amer alias Angel The Taste of Fragrance - Magnified with Bitter Cocoa Powder [ufff! ;) ] może poszczycić się bogatszą kolorystyką oraz charakterem zbliżonym do oryginału; jednak nie tyle dzięki charakterystycznemu układowi nut, co przez ich "niespodziewaność".

Wydawałoby się, iż dodatek wytrawnego kakaowego proszku do i tak suchego, wytrawnie paczulo-czekoladowego Angela to całkiem jak wożenie drewna do lasu. I, hmmm... coś w tym jest. ;) Jednak jeżeli spodziewacie się rozczarowania i narzekań, wtedy dobrze Wam radzę: idźcie gdzieś indziej. :P Mnie Taste of Fragrance podoba się bardzo, właśnie dzięki nadmiarowi gorzkiego, niemal zatykającego kakao, udanie złagodzonego słodkim, cokolwiek multiwitaminowym z dojrzałych owoców w samym otwarciu mieszaniny. Piszę o multiwitaminie nie bez powodu: to właśnie ten charakterystyczny smak i zapach, cukrowy ale jednocześnie zabarwiony kwasotą marakui - a zestawiony z gorzką, sypką paczulo-czekoladą - stanowi o nietypowości, dziwności zapachu. Jeżeli poznaliście już trochę mój gust wiecie dobrze, że w perfumach bardzo lubię siłę, bogactwo raz wyraziste kontrasty, na których zdolny perfumiarz potrafi sporo ugrać. Nie inaczej przedstawia się sytuacja w Angel Le Goût, gdzie do owocowej pulpa oraz tak intensywnego, że aż piekącego kakao (z obowiązkowym anielskim paczuli w wygłosie), dołączają złociste, kruche z wierzchu krówki-ciągutki oraz sucha ale lekko budyniowa wanilia, co czyni omawiane właśnie pachnidło przyjemnym, wyjątkowo lekkostrawnym smakołykiem.
W miarę upływu czasu akcent czekoladowy rośnie w siłę, odsuwając w cień pulpę z otwarcia i zmieniając anielską słodycz najpierw w czekoladowy pudding a potem w błyszczącą tabliczkę czekolady z wysoką zawartością kakao, pękającej z wysokim "trrach!", motywująco działającym na pracę moich ślinianek. ;) Szczególnie, że paczulowo-karmelowa i pastelowo-słodka mieszanina ani na moment nie pozwala zapomnieć o Angelowej genezie pachnidła. Jeżeli nie będziecie pewni, co założyć na obiad u rodziców/teściów/rodzeństwa, macie już podpowiedź. :)

Całość trzyma się nieprzesadnie blisko skóry ale też nie atakuje przypadkowych przechodniów, wydaje się być przywiązaną do ciepła ludzkiego nosiciela. ;) Paradoksalnie, mimo swojego dziwactwa, to przyjemna, dobrze się noszące mieszanina.
No i muszę zgodzić się ze społecznością globalnej Fragrantiki, że bardzo podobna do...


...Angela Liqueur de Parfum z roku 2009, szczególnie w dalszych fazach rozwoju A. Le Goût, będących jednocześnie pierwszym wcieleniem Anioła Likierowego. Mniej więcej oczywiście, jednak owo spostrzeżenie od razu wpadło mi do głowy.

Anioł postarzany, przez osiem tygodni leżakujący niczym szlachetny alkohol, w beczce z wiśniowego drewna. To pewnie dzięki niej nabrał takiej spokojnie zmysłowej suchości. Tu do karmelowych kryształków, owocowych syropów oraz sucho-czekoladowego paczuli [któremu w miarę upływu czasu coraz bliżej do Borneo 1834 Lutensa :) ] dołączają nasączone dojrzałym koniakiem, aromatyczne drzewne wióry. Ten niebiański duch okazuje się typem bardzo przyjemnym, szlachetnym ale jak na anioła przystało - zdystansowanym wobec ludzkich namiętności. Właściwie nie zauważam tu klasycznych nut głowy, serca, w którym nuty zestalają się i ogrzewają, też nie. Już od pierwszych chwil mamy okazję zagłębić się w koniakową gładkość i wytrawność, oplatającą słodkie kakao, karmel oraz paczuli, spadamy wgłąb drzewno-aromatycznego gourmand; z czasem co prawda ujawniającego słabość do złocistych, półpłynnych a także cukrowych błyskotek, lecz cały czas mam świadomość, że to ciąg dalszy jakiejś opowieści, że początku tej historii nie usłyszę już chyba nigdy.
Co zresztą nie robi mi najmniejszej różnicy. Angel Liqueur de Parfum jest dziełem zbyt miękkim oraz żywym "spokojną feerią barw" - a więc wpadającym tak miłą memu powonieniu olfaktoryczną oksymoroniczność - bym traciła czas na wymyślanie mu jakiegoś (przypuszczalnie i tak nudnego) wstępu. Zamiast tego cieszę się ciepłym oraz suchym, paczulowo-kumarynowym dalszym ciągiem rozwoju dzieła, obserwując, jak zamiast kakaa lub czekolady na pierwszy plan wśród słodkości wysuwają się karmel z ciemną wanilią. I jak gładko zlewa się to w całość z moją skórą, okrywając ją niczym gruba, aksamitna materia o barwie głębokiego lazuru [chyba nawet opalizującego purpurą ale nie wpadajmy w (zbyt dużą) pretensjonalność ;) ].
Anioł Likierowy z roku 2009 to najprawdziwsze dzieło sztuki oraz doskonale przyjemna, hedonistyczna uczta dla zmysłów. W sam raz na szampański wieczór po szaleństwach na stoku narciarskim w towarzystwie przyjaciół. :D
Jaki jest jego odpowiednik z roku 2013, mogę tylko zgadywać. Jednak nadmiar owoców oraz wiodące nuty słodyczy nie wróżą niczego dobrego. [Rzecz jasna nie miałabym takich obiekcji, gdyby za sterami marki wciąż stał Mugler Thierry vel Manfred, wytrwale pilnujący, aby sygnowane jego nazwiskiem pachnidła posiadały silny charakter, były "jakieś", ze szczególnym uwzględnieniem klasycznego Anioła edp; odkąd odszedł, łapy księgowych oraz speców od marketingu zawisły nawet nad tą flagową, ikoniczną kompozycją i pozbawiając ją sporej części dawnego bezkompromisowego sznytu, odzierając ja z legendy. Więc proszę nie dziwcie się, że z lękiem myślę o dalszym "rozwoju" marki Thierry Mugler].


To jednak nie są tematy na czas świętowania. Nie wtedy, kiedy zbieram siły aby zmierzyć się ze wspomnianą Legendą, jednym z tych zapachów, które każdy pasjonat perfum bezwzględnie powinien znać.
Panowie i Panie, nadchodzi Anioł najstarszy i najważniejszy, wciąż najsilniej działający na emocje nas wszystkich.
W następnej notce. :)


Angel Fragrance of Leather (Angel Parfum de Cuir)

Rok produkcji i nos: 2012, ??

Przeznaczenie: zapach dla kobiet, o kształcie swobodnej, nasyconej ale dyskretnej aury, z czasem opadający na skórę nosicielki.
Na wszelkie okazje.

Trwałość: w granicach sześciu-ośmiu godzin

Grupa olfaktoryczna: gourmand-orientalna (oraz skórzana, niech im będzie!)

Skład:

Nuta głowy: hedione, helional, jeżyna popielica, mandarynka, bergamotka
Nuta serca: irys, morela, miód, czerwone owoce jagodowe, skóra, paczuli
Nuta bazy: czekolada, kumaryna, karmel, wanilia, drewno sandałowe


Angel Le Goût du Parfum - Sublimée de Poudre de Cacao Amer (Angel The Taste of Fragrance - Magnified with Bitter Cocoa Powder)

Rok produkcji i nos: 2011, ??

Przeznaczenie: pachnidło dedykowane kobietom, raczej bliskie skórze choć tworzące wokół ciała wyraźny, łatwo rejestrowalny woal.
Na okazje, jakie sobie tylko wymyślicie [no dobrze, raczej nie polecam go do pracy lub nauki w małym pomieszczeniu i/lub dużej grupie. ;) Choć to i jedynie sugestia; wszystko zależy od chemii Waszej skóry oraz, jak zawsze, dawki pachnidła].

Trwałość: powyżej ośmiu, czasem nawet dziesięciu godzin (ale nigdy dłuższa niż ok. pół doby)

Grupa olfaktoryczna: gourmand-orientalna

Skład:

Nuta głowy: mandarynka, bergamotka, kakao
Nuta serca: passiflora, morela
Nuta bazy: wanilia, gorzka czekolada, paczuli, karmel


Angel Liqueur de Parfum

Rok produkcji i nos: 2009, ??

Przeznaczenie: pachnidło stworzone z myślą o kobietach, sama jednak polecałabym testy także mężczyznom - fanom klasycznego Anioła.
Likierowy trzyma się skóry ale też nieźle projektuje na otoczenie, zostawiając za nami długi lecz niemęczący ślad; z czasem oczywiście słabnie, redukując się do gęstej, nasyconej aury.
Na okazje.. raczej oficjalne - albo i nie, jeżeli jesteście fanami klasyka. Znaczy to bowiem, że Wasze otoczenie już dawno przyzwyczaiło się do anielskiej mocy i najprawdopodobniej nie ma nic przeciwko niej. ;)

Trwałość: od ośmiu-dziesięciu godzin zimą do blisko osiemnastu latem

Grupa olfaktoryczna: gourmand-orientalna (i waniliowa)

Skład:

akord owoców tropikalnych, bergamotka, wanilia, koniak, paczuli, karmel
___
Dziś Aurisse od S4P.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. To fragment Anielskich muzykantów autorstwa włoskiego malarza epoki renesansu, Bernardina Luiniego [kto zauważa podobieństwo między Muzykantami a stylem Leonarda dV, ten/ta się nie myli. ;) ], pochodzący bezpośrednio STĄD.
2. Tym razem do ilustracji posłużył mi Anioł grający na flecie pędzla Edwarda Burne'a-Jonesa, którego postaci mam nadzieję nie trzeba specjalnie przedstawiać (bo żył znacznie bliżej naszych czasów i był przedstawicielem rozpoznawalnego kierunku w sztuce). :) Tak czy inaczej, na mojego bloga przywędrował STĄD.
3. Ostatnią z ilustracji recenzji wybrałam bardziej hipstersko oraz przewrotnie (to z racji tytułu dzieła), decydując się na obraz o wdzięcznym tytule Św. Cecylia (Aniołowie oznajmiający jej przyszłe męczeństwo), stworzony przez Gustave'a Moreau, o którym nie napiszę nic. Znaleziona TU.

3 komentarze:

  1. Ta marka bez Thierrego nigdy nie będzie tym czym była, jego nazwisko było gwarancją wysokiej jakości perfum. Kochałem kiedyś linie A*men teraz z bólem patrze na to co z nią zrobiono. To powinno być karane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, masz całkowitą rację. Także w tym, że agresywne reformulacje powinny być karalne (a przynajmniej ich twórcy prawnie zobligowani do jawności zmian receptury) ale mam wrażenie, że musi upłynąć jeszcze wiele lat, aby społeczeństwo powszechnie to zrozumiało. Póki to nie nastąpi, jesteśmy na straconej pozycji.

      Usuń
    2. Znam niestety tylko Likierowego - więc zazdroszczę strasznie. Pawłow byłby zadowolony - moje ślinianki, mimo późnej kolacji (spożytej) pracują jak szalone

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )