środa, 29 sierpnia 2012

Impresjoniści

Wzięci w cudzysłów. Odrobina perfumowych wrażeń, zbiór ulotnych słów. :)
Smacznego! ;)


Carthusia, Fiori di Capri

Ponoć nawiązuje do XIV-wiecznej kartuskiej receptury. Czy ja wiem...? Mnie się nie wydaje, by w tamtych czasach potrafiono wycisnąć cokolwiek z aromatu konwalii a już zwłaszcza - z obcego średniowiecznym włoskim mnichom ylang-ylang. ;) A to właśnie nimi Fiori di Capri stoi; przykrytymi innymi słodko-klasycznymi, intensywnymi kwiatami, ziołami, odrobinką lawendy, obudowanymi staroświeckim sandałowcem ale jednak - mam wrażenie, że to właśnie ylang-ylang wraz z syntetycznym odpowiednikiem niemej olfaktorycznie konwalii znajdują się w centrum kompozycji zapachowej. Która też, nawiasem mówiąc, wydaje się ciekawym nawiązaniem do perfumiarstwa sprzed kilku dekad, aldehydowcem bez aldehydów, poprawnym odzwierciedleniem bezpiecznego damskiego zapachu z roku 1990, kiedy to powołano (przywrócono, jak chcieliby twórcy) Fiori do życia.
Zbyt zachowawcze, choć ładne. No i bardzo podobne do...

Skład:
ylang-ylang, konwalia, goździk (kwiat), cyklamen, kwiat pomarańczy, gardenia, tuberoza, bergamotka, mandarynka, drewno sandałowe, hiacynt, gałka muszkatołowa, kłącze irysa, mech dębowy, drewno cedrowe, ambra, piżmo


E. Coudray, Nohiba

...czyli mniej słodka, bardziej gęsta i przyprawowa wersja Kwiatów Capri. :) Właściwie także i samych kwiatów za wiele tu nie znajdziemy, gdyż pierwszoplanowe role rozdano akordom drzewnym oraz przyprawowym z cudnym, postarzanym cedrem oraz gorzką, pylistą, lekko "piekącą w nozdrza" gałką muszkatołową na czele. Lecz równie ważne jest ylang-ylang oraz gra, jaków ów składnik podejmuje z różą a w deblu staje przeciwko kolendrze z bergamotką, równie klasycznymi dodatkami w perfumiarstwie dawnego stylu.
I oto pojawia się podstawowa płaszczyzna porozumienia między Nohibą a Fiori di Capri: oto dwa na wskroś współczesne zapachy zręcznie podszywają się pod ciężkie, aldehydowe damskie pachnidła sprzed kilku dekad; dając całość podobną a jednak zupełnie inną. Czy mnie się to podoba?
No chiba! ;)

Skład:
bergamotka, kolendra, cytryna, różowy pieprz,  jaśmin, ylang-ylang, róża, goździki (przyprawa), piżmo, drewno cedrowe, drewno sandałowe, paczuli


Nez à Nez, Marron Chic

Dziwna, pokręcona pasta z owoców, przypraw oraz akordów drzewnych (głównie chłodnego benzoesu z suchą wetywerią) z ziemistym, pudrowo-benzynowym fiołkiem. Doprawdy surrealistyczna, gdyż na dokładkę wszystko to w miarę upływu czasu staje się coraz bardziej słodkie, przesycone bogactwem zapachu neroli i podkreślone suchą nutą kakaowych ziaren (właśnie tak, nie czekolady czy kakao). Po kolejnych kilku chwilach rzeczywiście pojawia się mączny, lekko słodki aromat jadalnych kasztanów.
Ogółem coś fantastycznego! :)  Oraz dosyć bliskiego skórze; mnie jednak flakon nie nęci, zawartość okazuje się odrobinę zbyt freakowata, nawet jak na mnie. ;) Niemniej jednak testy z całego serca polecam!

Skład:
kumkwat, kwiat pomarańczy, cytrusy, karo karunde, irys, fiołek, ziarna kakaowca, wetyweria, labdanum, benzoes


Scents of Time, Pyxis

Zapach, który długo nie chciał do mnie przemówić; zrobił to dopiero dzisiaj, kiedy spryskałam sobie nim skórę dla potrzeb niniejszej notki - i bach! Zauroczył. Trzeba mu było dopiero lata, rozgrzanego powietrza, by z nijakiej pasty mogła wyłonić się piękna, czysta, mydlana róża w otoczeniu antyseptycznych: lawendy, rozmarynu, odrobiny mięty oraz podkreślona lekko słodką, drzewno-żywiczną pastą, z czasem coraz bardziej wysuszaną przez mech dębowy. Cudny szypr!
Zachwyciło mnie to pachnidło, stworzone ku czci Pompei. Szkoda tylko, że tak późno...

Skład:
brzoskwinia, bergamotka, lawenda, rozmaryn, bazylia, mięta, jaśmin, róża, paczuli, drewno sandałowe, paczuli, mech dębowy, benzoes


Slumberhouse, Ore

Ostry, niepokorny miks paczuli z ziołami, doskonale gorzkiej czekolady z miętą, szałwią i tymiankiem na bazie głębokiej choć gorzkiej, nieco asfaltowej (balsam peruwiański) lecz jakby wzbogacony nutką anyżową.
Dziwny jak wszystkie kompozycje Slumberhouse; odważny, niekonwencjonalny, "inny". Ore jest pachnidłem o dużym sillage, trwałym, doskonale uniseksowym - choć nie w sposób typowy, a raczej poprzez swoją pełną niedefiniowalność.
Doceniam, choć nie pragnę.

Skład:
szałwia, pieprz, kakao, drewno gwajakowe, balsam peruwiański


Tom Ford, Noir de Noir

Zapach, który miał w sobie kumulować "wszystko, co czarne": więc pewnie od Vanille Noire, przez Black Cashmere i Black Aoud po Czarny Turmalin. ;) I wiecie co? Rzeczywiście ma w sobie ducha większości z tych kompozycji. :)
Z początku słodkie, przyjemne, otulające oraz pełne, z czasem Noir de Noir zaczyna robić się bardziej kanciaste; mniej gwarantowanej przez akordy przytulne wanilii czy różanej konfitury. Pojawia się za to ziemista ostrość fiołka, ciemny oudowy wiew a także kłąb ciepłego papierosowego dymu. Całość podkreśla korzenna, zdystansowana czystość szafranowych nitek. A dymu z papierosa przemieszanego z hebanową czernią coraz więcej i więcej... Dziwne i piękne (nawet pomimo papierochów).
Ważna uwaga: na mojej skórze NdN bardziej mroczną twarz okazuje dopiero w dni ciepłe, zimą jest tylko słodkim puchatkiem, blisko spokrewnionym z Black Orchid opatrzonym nazwiskiem tegoż kreatora.
No właśnie, znowu "black". ;))

Skład:
wanilia, róża, szafran, czarna trufla, mech dębowy, paczuli, oud
___
Dziś przede wszystkim Play Green od CdG (oraz sześć innych zapachów ;) ).

5 komentarzy:

  1. Nohiba na mnie jest prawie bliźniaczą siostrą Opium , odrobine słodsza i łagodniejszą , ale czy ona współczesna ? Nohibe wypuszczono w 1922 przecież , chociaz to nowa wersja , ale chyba aż TAK w niej nie grzebali mam nadzieję ?

    Noir de Noir jest słodziakiem , waniliowo-oudowatym (na szczęście tylko drobinkę ;) ) , ziemisto-drwenianych ostrości nie czuję , mimo to słodycz jest wyraźnie ciemna i to jest ciekawe - łagodnie , słodko , nawet dusząco i ulepnie słodko , a czarno . Ciekawa kompozycja , nie da się ukryć .

    OdpowiedzUsuń
  2. Nohiba = Opium?? Nie na mnie. ;) W N. nie ma nawet 1/10 piżma, które tkwi w Opium. Choć cała reszta faktycznie może jakoś nawiązywać, do starszych wersji O. zwłaszcza. Co do grzebania, to mam niejasne przeczucie, że tak. Ostatecznie, co na ówczesne składniki powiedziałby współczesny "chłopiec do bicia" branży, IFRA? ;]

    Jak napisałam, z Twą opinią na temat Noir de Noir zgodziłabym się chętnie, ale tylko zimą czy podczas dni bardzo chłodnych a pochmurnych. Mnie samą to drewno i papierosy zadziwiły. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha , Nohiba jest bardzo podobna do Opium 2009 , stare było ostrzejsze , więc do nowego właśnie :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie stare się podobało, do tej pory go szukam, by znów się zakochać. ;) Ale tu znowuż - w przeciwieństwie do 7 i Kyoto - ja nie widzę żadnych oczywistych powiązań (same przyprawy czy akcenty balsamiczne to jednak mało).

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie stare też się podobało .
    Powiązań może i nie ma , ale mój nos czuje to co czuje - i co ja zrobię ;P

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )