Ze wzmiankowaną epoką w dziejach cywilizacji zachodniej nie mam najlepszych skojarzeń (czy raczej: mam mieszane); epoka rozwój humanizmu równoważąca nieprawdopodobnym zacofaniem w dziedzinie higieny. Na przykład. Stuprocentowa niejednoznaczność. Którą szczęśliwie udało się zamknąć we flakonie perfum l'Humaniste marki Frapin, które już chyba zawsze będę kojarzyć z pewną Wizażową zabawą, jedną z zadanych przez siebie ilustracji oraz skojarzeniem Akiyo... ;)
Światło i cień zestrojone w idealną całość za pomocą klasycystycznej, pozornie (pozornie!) prostej, przemyślanej formy. prostota cytrusów złamana jałowcową goryczką ginu. Z akordami ziół (jak tymianek czy majeranek), łagodnej bergamotkowej skóry oraz sympatycznego wcielenia egzotycznych przypraw. Sympatyczność owa polega na takim ujęciu akordów korzennych, że te okazują się łatwo wyczuwalne, w oczywisty sposób dosłowne acz nieco stonowane, przefiltrowane przez współczesną europejską estetykę. Gałka muszkatołowa, łagodny pieprz, odrobina rzymskiego kminu oraz spora ilość kardamonowych strączków w zestawieniu ze świetlistą prostotą cytrusów, złamaną cieniem woni skóry i jagód jałowca przypominają mi Déclaration Cartiera. :)
Właściwie nie ma się czemu dziwić: wszak w obu kompozycjach główne role grają jałowiec, kardamon, mszysta suchość oraz cytrusy. :) Połączenie takich nut raczej nie mogło dać diametralnie różnego efektu. Jednak Humanista mnie podoba się o wiele bardziej, jako mniej cytrusowy, jasny tudzież świeży, mniej Ellenowy po prostu. ;) Postawiono weń na tę drugą, ciemniejszą stronę osobowości, gdzie prym wiodą nuty esencjonalne, nasycone, odrobinę cięższe. Dzięki takiemu zabiegowi paradoksalnie uwydatniono tony świeże, cytrynowo-cedratowo-pomarańczowe, bergamotkowo skórzane; wyraźne między ginem z przyprawami na drzewno-mszystej podstawie tak, jak wyraźne są złociste smugi światła wśród cienistości przepastnej komnaty na ilustracji powyżej. :)
To nie ellenowska, zalana słońcem przestrzeń, z której nagle wchodzimy do ciemnego pomieszczenia i przystajemy, porażeni chwilowym atakiem śnieżnej ślepoty. Gdyż tak właśnie odbieram Deklarację. ;) Na szczęście nic podobnego przy L'Humaniste nam nie grozi. Proporcje światła i cienia, lekkości i wyrazistości ułożono na właściwszym poziomie. I to przez cały czas trwania pachnidła na skórze człowieka.
Gdyż ono nie tyle rozwija się, ile właśnie trwa. :) Spokojnie, nie ulegając gwałtownym zmianom, nie dynamiczne a jakby zatrzymane w czasie, trochę nierealnie, baśniowe.. W otwarciu tylko nieco bardziej gorzkie a w bazie suche, przesycone molekułami dębowego mchu, bliżej nieokreślonej drzewnej pasty (jest w Humaniście coś cedrowego, cyprysowego czy nawet palisandrowego), w ledwie zauważalny sposób podkreślone łagodną słodyczą. Całość okazuje się klasyczna, stonowana, odrobinę nierzeczywista. Mnie odpowiada. :)
Za jedną z próbek tych perfum chciałabym podziękować Jaroslavovi. :*
Rok produkcji i nos: 2009, Sidonie Lancesseur
Przeznaczenie: zapach teoretycznie uniseksualny, jak zresztą w przypadku Déclaration, choć w praktyce znacznie częściej używany przez mężczyzn i przez nich chwalony. :) Więc "coś musi być na rzeczy". ;) Choć sama jak zwykle uważam, że paniom pasowałby równie dobrze.
I to na wszystkie okazje, średni sillage raczej nikomu nie przeszkadza.
Trwałość: około sześciu-ośmiu godzin
Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-przyprawowa (oraz świeża)
Skład:
Nuta głowy: cytrusy, bergamotka, kardamon, pieprz czarny, pieprz różowy
Nuta serca: jagody jałowca, gałka muszkatołowa, piwonia, tymianek
Nuta bazy: bób tonka, mech dębowy, gin
___
Dziś Ambre à Sade marki Nez à Nez.
P.S.
Pierwsza ilustracja to Sala marszałka polnego w Pałacu Zimowym pędzla rosyjskiego malarza Siergieja Zarianko z roku 1836. Pochodzi z zasobów mojego twardego dysku, gdzie trafiła STĄD. Do podziwiania bezpośredniego w Ermitażu. ;)
O rany, to zdarzyło mi się kiedyś coś sensownego wymyślić? ;P
OdpowiedzUsuńDo Oświecenia też mam mieszane uczucia, chociaż żywię pewną sympatię, powstałą z pobudek być może nieco prostackich. Otóż najbardziej z XVIII wieku lubię filmy przygodowe - bo oni w tych płaszczach, kapeluszach, butach z cholewami, na szable się biją... ;P
W tematy poważniejsze nie wnikam. Cóż, jak widać niewiele mi potrzeba do szczęścia ;)
A Humanisty miałam odlewkę; podobał mi się wielce, aczkolwiek na mnie był bezczelnie nietrwały, niestety.
Ależ Wiedzmo nie musisz dziękować.Wystarczy mi tej purpury na twarzy,która na szczęście przy opaleniźnie ginie:))
OdpowiedzUsuń:*
Na mnie L'humaniste znikał szybko,i bezboleśnie a poza tym to nie jest mój faworyt z kolekcji Frapinów,choć doceniam kunszt wykonawczy.
Wolę raczej mocniejsze klimaty jak np:
Terre de Sarment lub 1270
Pozdro,
J.
Akiyo - bój Ty się bogów! :D Nie bluźnij ani nie kokietuj. No, chyba że to Twoje pozytywne zakręcenie, zorientowane przede wszystkim azjatycko jest tylko snobistyczną pozą. ;) :P A w rzeczywistości jesteś odmóżdżoną lalunią o brutalnych zapędach i czaszce, po której rozchodzi się echo? Czyli pokrótce: duchową siostrą niezrównanej Vicky Pollard z Małej Brytanii. ;)))
OdpowiedzUsuńA te płaszcze i szpady to nie bardziej wiek XVII: muszkieterowie, kardynał Richelieu, żelazne maski i te sprawy..? Choć faktycznie kolejne stulecie też miało kolosalny potencjał w tej kwestii. :) Tematami poważnymi sama zajęłam się dopiero z perspektywy "małej" historii, więc o Prawa Człowieka i Obywatela na razie mnie nie pytaj. ;) Niech no wpierw odkopię stare notatki.. ;))
Nietrwały mówisz.. może jednak zaocznie dopadł Humanistę "syndrom Elleny"? ;)
Jarku - byleś tylko się nie zrobił na Leppera nieboszczyka. ;P A wdzięczna zamierzam być i tak. :)
No nie, następny?? Chyba rzeczywiście Ellena musiał zaczarować taki zestaw składników przy okazji Deklaracji oraz Terre. ;]
Ziemia Wina jakoś szczególnego wrażenia na mnie nie robi a z 1270 mam kłopot: czasem mnie zachwyca lecz znacznie częściej męczy słodkich piżmem. :/ Żałuję.
Uważaj na siebie.