piątek, 31 sierpnia 2012

Brzoskwiniowe drzewo

Dowód na to, że nie należy przejmować się z bardzo cudzymi opiniami - a wręcz jak najszybciej o nich zapomnieć - widnieje właśnie przed Waszymi oczami. Zaraz go ujrzycie i przeczytacie, o co chodzi. ;)


Miałam "pecha" zapamiętać, z czym Ouris marki SoOud skojarzyło się Trzem Rybom. :) Przez co teraz nie potrafię wykombinować żadnego innego nawiązania. Co nie jest jeszcze żadną tragedią, zawsze mogłabym twierdzić, iż faktycznie omawiany zapach trudno zestawić z czymkolwiek innym, lecz chcąc być uczciwą muszę wyznać: wcale nie mam co do tego pewności. Owszem, jest to mieszanina bardzo owocowa, soczysta i pełna optymizmu, o dominującej nucie brzoskwini, lecz czy skojarzenie byłoby równie silne, gdybym zdołała zagubić w zakamarkach pamięci słowa Ryby? Nie mam pojęcia.
Co troszkę mnie martwi. :)

Zastanawiałam się nawet, czy mogę pozwolić sobie na opisanie tak niepewnych wrażeń, lecz przecież wrażenia mają to do siebie, że trudno ująć je w matematyczne wzory (bez niezbędnej po temu, specjalistycznej wiedzy)! ^^ Zawsze będą tylko i aż wrażeniami; tym, "co nam się wydaje", nie zaś tym, "co jest". I nic tego nie zmieni.
Poza tym Ouris to naprawdę piękny zapach. :) I szkoda byłoby go ignorować z tak drobnego powodu.
Dlatego dziś przed Wami słowa Trzech Ryb w interpretacji wiedźmy z podgórza. ;)


Bo faktycznie mamy do czynienia z fenomenalnym odzwierciedleniem żywej, naturalnej brzoskwini.
Zrozumiałą chyba pokusą, dręczącą perfumiarzy zajmujących się tą nutą, jest obudować ją cukrem, śmietanką, innymi cukierniczo-kawiarnianymi akordami, czyniąc z niej ładnego, choć banalnego słodziaka. Stéphane Humbert Lucas, kreator marki oraz tworzących ją perfum, zdołał oprzeć się temu pragnieniu i pójść kompletnie inną drogą. Dzięki czemu uzyskał jakość prostą, porażająco piękną a chyba także w pewien sposób nowatorską.

Ponieważ mam wrażenie, że Ouris to Philosykos drzewa brzoskwiniowego. :)
Tak samo zamyka w sobie aromat nie tylko dojrzałych, pełnych wdzięku owoców ale również kwiatów, liści, soków drzewa, kory, nawet powietrza otaczającego wonną roślinę, przesyconego wszystkim, co dla niej charakterystyczne. Opiewa zarówno korzenie, jak i owoc. Przede wszystkim zaś - podobnie do słynnej ody do drzewa figowego autorstwa Olivii Giacobetti - okazuje się pachnidłem esencjonalnym choć lekkim, przepełnionym akcentami mlecznymi, którym daleko do kulinarnych zastosowań; to raczej mleczko owocowe, odpowiednik mleka kokosowego z Philosykosa. Skąd ono w brzoskwiniach? Ano pewnie z soków drzewa, lub może z wyciśniętego migdałowego wnętrza brzoskwiniowej pestki...? Tego, które potrafi być trujące, choć tak jest smaczne? ;)
Wiem też, że w Ouris równie przejmująca okazuje się przeplatanka soczystej, rozgrzanej słońcem brzoskwini z lekkimi akordami skórzanymi, ciepłym benzoesowym szalem, dodatkowo podkreślonym nutami tonkowo-jaśminowo-drzewnymi, gładkimi i chropowatymi zarazem. Z czasem zresztą uwydatnia się podobieństwo omawianej kompozycji do dzieł lekkich choć wystudiowanych, do Sensuous Noir od Estée Lauder czy Miroir des Envies Thierry'ego Muglera, tego fantastycznego jaśminowego żelazka, które w Ourisowym wydaniu budzi skojarzenia z roztartymi w dłoniach brzoskwiniowymi liśćmi (czyżby miał z tym coś wspólnego  żywy, lekko korzenny i ziemisty nagietek?).
Kiedy zaś brzoskwinia powoli zaczyna odchodzić w siną dal, szybko zastępuje ją śliwka mirabelka, złamana dodatkiem miodu czy słodkich migdałów - i okazuje się naprawdę dobrą dublerką. :) Do końca starannej, przesyconej ciepłem zachodzącego letniego słońca, lekko śmietankowo-skórzanej bazy pozostaje oczywista i wyczuwalna. Niezbyt słodka, choć w oczywisty sposób wypełniona fruktozą aż po brzegi. ;) Szlachetna, prosta i relaksująca.

Doprawdy świetnie rozegrane pachnidło. Jedno z najlepszych spośród całej oferty SoOud. Oraz najwspanialsza ze znanych mi perfumowych brzoskwiń.
Dzięki niej zrozumiałam, co niektórzy z Was widzą w Philosykosie. ;)


Rok produkcji i nos: 2010, Stéphane Humbert Lucas

Przeznaczenie: zapach typu uniseks, raczej ze środka skali choć z minimalnym (naprawdę ledwie wyraźnym!) przechyłem w damską stronę. :) O dobrej mocy oraz krótkim, choć oczywistym sillage. Na wszelkie okazje, z zupełnie nieformalnymi na czele. :)

Trwałość: testowałam tylko stężenie o nazwie perfum nektar (odpowiednik wody perfumowanej), utrzymujące się do pięciu godzin. Czyli raczej średnia.

Grupa olfaktoryczna: orientalno-waniliowa (oraz owocowa)

Skład:

bób tonka, wanilia, brzoskwinia, drewno cedrowe, drewno sandałowe, czarna porzeczka, jaśmin, nagietek, jasny miód, masło irysowe, migdały, śliwka
___
Dziś noszę to, o czym powyżej. A raczej nosiłam, gdyż właśnie umiera.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.sodahead.com/living/which-summer-fruit-do-you-look-forward-to-enjoying-the-most/question-331915/?link=ibaf&q=&imgurl=http://hs.riverdale.k12.or.us/~pnelson/photo/gallery/peaches.jpg\
2. http://www.flickriver.com/photos/ypeterli/435111241/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )