Trochę ognia, trochę wody. Co nieco kadzidła i drugie tyle.. mydła. ;) Palisander z czerwonej serii Comme des Garçons.
Zapach, który łączy w sobie drewnianą, żywiczną gorycz, srebrzyste gorąco popiołu (czy wręcz tufu) oraz jasną, doskonałą czystość szarego mydła [Biały Jeleń lub marsylskie; niepotrzebne skreślić ;) ]. Wszystko to nie jest nawet ewidentnie czerwone. Właściwie to nie jestem pewna, na ile "czerwień" Palisandru wynika z faktycznych właściwości wody a na ile z sugestii. :)
Bez cienia wątpliwości kompozycja jest za to gorąca. Lecz w sposób daleki od dosłowności. Trochę, jak krzew, który "pali się ale się nie spala"; grzeje lecz nie parzy. ;) W jakiś tajemniczy sposób miks "chłodnych" akcentów cedru i cyprysu z rozgrzewającymi dodatkami mirry, ostrych papryczek, wibrującego szafranu i kadzidła frankońskiego. Głównym bohaterem okazuje się jednak gorzki, roztętniony ale i gładki, czysty, zimny - palisander. Gdybym miała porównać omawiane pachnidło do jakiejś grupy postaci znanej nam ze współczesnego folkloru, reprezentowanego przez zglobalizowaną popkulturę, musiałabym postawić na wampiry. Naprawdę; i możecie wierzyć na słowo, jak ciężko 'przechodzą mi przez klawiaturę' podobnego typu wyznania. ;)
Dualizm gorąco-zimnego, żywiczno-mydlanego palisandrowego drewna przywodzi na myśl dzisiejsze uproszczone, pozbawione przyrodzonego demonicznego charakteru, przeestetyzowane i ogólnie " milusie" wampiry; ze Zmierzchu, Pamiętników wampirów, Czystej krwi czy co tam jeszcze emocjonuje dzisiejszych wiecznych nastolatków. :> A jednak nie są to postaci całkowicie zniekształcone, antypatyczne w swym uproszczeniu poza granice wytrzymałości, gdyż ich odzwierciedlenie, Palisander, nie odrzuca. Co więcej, okazuje się aromatem przyjemnym, prostym w noszeniu, przydatnym. :)
Oblicze kadzidła przywodzi na myśl to znane z Louanges Profanes, jaśniejące w cieniu starej bliskowschodniej mydlarni. Powoli ewoluujące z grudek olibanum oraz słodkiej mirry, przesycone pikantnymi woniami przypraw korzennych, niezbyt ostrej chilli jak również starego, odbijającego promienie słoneczne drewna cedrowego. Skąd w tej suchości woda? Pewnie jako naturalne środowisko mydła. ;)
Harmonia, jaką udało się wytworzyć między obydwoma "naturalnymi" przeciwieństwami, okazała się równie trwała co przekonująca.
Palisander?
Kupuję taką koncepcję! :) [Choć niekoniecznie dla siebie; póki co - nie].
Rok produkcji i nos(y): 2001, Françoise Caron oraz Yann Vasnier
Przeznaczenie: zapach uniseksualny, z początku dosyć wyraźny później bardzo bliski skórze. Raczej na dzień.
Trwałość: jak przy większości wód tej marki - średni; od czterech do blisko sześciu godzin.
Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-drzewna (i przyprawowa)
Skład:
palisander, czerwony cedr wirginijski, czerwone chilli, szafran, mirra
___
Dziś (było) Ouarzazate, też od Comme des Garçons.
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.colourbox.com/image/streem-of-water-in-red-pail-image-1591409
2. http://footage.shutterstock.com/clip-1892017-stock-footage-burning-wood-smoking-timber.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )