sobota, 5 maja 2012
Satynowy Budda
Tom Ford wie, jak zrobić wokół siebie zamieszanie. W roku 2011 poza całkowicie premierową linią kosmetyków kolorowych pobłogosławił także trzy nowe pachnidła. Oprócz 'popularnego" Violet Blonde także ekskluzywne Jasmin Rouge oraz Santal Blush. Dziś interesować nas będzie ostatnia z wymienionych kompozycji (na kosmetyki nawet nie liczcie ;) ).
W każdym przypadku punktem charakterystycznym kompozycji jest "bogactwo", a nawet rzekłabym że "przepych". Pełne przesady, zadowolone z siebie wyrafinowanie. Może niezbyt zaskakujące ale piękne, cieszące oko i nos. Głębokie, chociaż naturalne.
Zabawny, plastyczny przykład triumfu Kultury nad Naturą. Coś w sam raz dla mnie. ;)
Dosadność i obła "śmietankowa" satynowość sandałowca przywodzi mi na myśl orientalizujące, dalekowschodnie meble z drewna sandałowego. Z Santal Blush łączy je podobna statyczność, pełna pogody nieruchawość siedzącego Buddy.
W początkach kompozycja przedstawia intrygujący akord oleisto-sandałowy, przełamany lekkością kokosów czy nawet fig. Wariacja ciekawa, naprawdę nieoczekiwana i mało sztampowa. :) Dopiero rzut oka w spis nut uświadamia, iż mamy do czynienia z nasionami marchwi a może bardziej kozieradką? Okalają je łagodne aromaty przypraw korzennych, głównie miły cynamon oraz delikatny powiew kminu.
Dopiero po niejakiej chwili zjawia się lekki akord kwiatowy, rozmiękczający sandałowcowy trzon pachnidła. Kwiaty występują jako bliżej nieokreślony "bukiet" czegoś zmysłowego oraz delikatnie balsamicznego. A może balsamiczność ta wynika z lekko skórzanego benzoesu, podbitego głównym bohaterem kompozycji? Nie mam pojęcia.
W każdym razie drewno sandałowe nie milknie nawet na chwilę, zręcznie lawirując między oleistym, puchatym urokiem Tam Dao oraz przyprawowym, wielostopniowym przepychem Santal de Mysore. W bazie pokrywa się niewielką ilością miękkiego pudru z białego piżma, uzupełnionego dodatkiem wspomnianego balsamicznego, skórzanego benzoesu, jak również dosłownie obramowanego wonią oudu; ostatnimi laty co prawda eksploatowanego aż do przesytu lecz w tym przypadku -- ledwie zasugerowanego, twardo trzymanego w ryzach. Podrzędnego wobec znakomitości głównego akordu.
Santal Blush naprawdę nie grzeszy oryginalnością. Spokojnym, posuwistym krokiem podąża dawno wytyczoną czteropasmówką. ;) Nie intryguje, nie szokuje, nie prowokuje nikogo; nie musi. Jest po prostu śliczny; doskonale tego świadomy i - co najciekawsze - całkowicie wobec tego faktu obojętny. ;)
Udał się Fordowi.
Rok produkcji i nos: 2011, Yann Vasnier
Przeznaczenie: zapach typu uniseks, o ciężkiej, masywnej strukturze a jednak dosyć ekspansywny. Do skóry przybliża się dopiero po ok. trzech-czterech godzinach użytkowania.
Świetny na wszelkie okazje; nie wywołuje efektów ubocznych. :)
Trwałość: w granicach siedmiu lub ośmiu godzin
Grupa olfaktoryczna: drzewno-orientalna
Skład:
Nuta głowy: kmin, cynamon, nasiona marchwi, kozieradka
Nuta serca: ylang-ylang, jaśmin, róża
Nuta bazy: drewno sandałowe, drewno cedrowe, benzoes, oud, piżmo
___
Dziś Amber Absolute z butikowej linii tegoż projektanta.
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://unhasatrois.blogspot.com/2011/10/by-tom-ford.html
2. http://english.people.com.cn/90001/90783/91324/7201506.html
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak to jest, ze z kazdego pachnidła Toma Forda wyłazi na mnie mokra szmata? Taka do podłogi, intensywnie użytkowana a długo nie płukana.
OdpowiedzUsuńPerfidia polega na tym, że z im większą nadzieją podchodzę do danego pachnidła tego projektanta tym "szmatławość" wychodzi wcześniej, rekordem okazała się Toskańska Skóra.
Santal Blush aż się boję testować.
Jakieś zestawienie Fordowych nut wybitnie Cie nie lubi. I, biorąc pod uwagę Twoje chęci i późniejsze rozczarowania, ma to jakiś związek z akordami drzewnymi (czy drzewno-przyprawowymi; może też coś okołoambrowego?). Dosyć niepokojące. :/
OdpowiedzUsuńDo mnie Toskańska Skóra coś nie chce przemówić. Wcale. Jest ładna, ale tak zwyczajnie, po gombrowiczowsku "nie zachwyca". Zwisa mi, brzydko mówiąc. Więc może być też tak, że to jej czegoś brakuje. :]