Szybka, słodka, szalona i tak nowoczesna, że aż po-nowoczesna. :)
Duet Black XS L'Excès to dwa potężne, ocukrzone słodziaki. Tak przerysowane, że wręcz nie sposób traktować ich poważnie. ;) Lecz niech nie zwiodą Was pozory - to nie znaczy jeszcze, iż nie nadają się do użytku. Po prostu stworzono je z ewidentnym przymrużeniem oka.
I to nawet - a właściwie zwłaszcza - pomimo rockowego entourage'u.
Zacznę od bardziej wyrazistego L'Excès for Him.
Którego otwarcie poraża, w przenośni i dosłownie. Jest bowiem tak słodkie i gładkie, że wręcz ociera się o granicę konwencjonalnej męskości. Do tego działa z mocą prawdziwej bomby endorfinowej, kiedy gwałtowna detonacja (czytaj: pierwszy "niuch" pachnidła), szybko oblepia przegrody nosowe silnym stężeniem mieszanki ananasowo-poziomkowej, tak jasnej i optymistycznej, że potrzebuję chwili, by wyczuć podobieństwo do cukrowo-chtonicznego (skądinąd karaibskiego) pierwowzoru. Ono uwidacznia się w mieszance lawendy z paczuli, cedrem oraz akordami osłodzonych cytrusowych skórek. Z czasem typowa chropowata struktura klasycznego Black XS staje się coraz bardziej wyraźna; przejrzysta demoniczna słodycz ambry i zwęglonej wanilii z nadbudówką lawendowo-oranżadową (paczuli) bez trudu prowadzą mnie na znane ścieżki skojarzeniowe. :)
Najcudowniejszy jest początek męskiego Ekscesu. :)
W podobnym klimacie utrzymano wersję damską, Black XS L'Excès for Her. Gdzie otwarcie jest jakby bardziej czekoladowe, niż w wersji pierwotnej, słodsze (acz nie tak dosłownie, jak w przypadku kompozycji dla mężczyzn), skomponowane wokół kwiatów pomarańczowych. Przywodzi na myśl jednocześnie trochę delikatniejsze Fleurs d'Oranger Lutensa, Ange ou Démon Le Secret od Givenchy a nawet... le Mâle JPG!
Jest w damskim Eks-esie Ekscesie coś z każdej z wymienionych wód (oraz pewnie jeszcze z dwu tuzinów innych ;) ). Lecz na pierwszy plan wysuwa się wspomniane gęsta, ciemna czekolada oblewająca pęk ukwieconych gałęzi z drzewka pomarańczowego, zaś w chwilę później jest już puchato, ciepło i miło. Różano-jaśminowo, waniliowo; balsamicznie w stopniu tyleż drobnym, co zauważalnym. O nucie jaśminu dryfującej w stronę ciepło-karmelkową, trochę jak w przypadku Mon Jasmin Noir marki Bulgari. Z delikatnym akordem wodnym, który szczęśliwie znika jeszcze szybciej niż się pojawił. ;)
Woda bardzo przyjemna. Nawet, jeśli kompletnie nie zapadnie mi w pamięć (czego zresztą się spodziewam ;) ).
Za podsumowanie niech posłuży nam jedno stwierdzenie: obydwa Ekscesy są dla swoich protoplastów tym, czym likierowe wersje Muglerowych Anioła oraz Obcego. Albo kolejne eliksiry (choćby ze wspomnianego AoD). Tyle tylko, że bardziej odjechane. :) To wszystko.
Black XS L'Excès for Her
Rok produkcji i nos: 2012, Emilie Coppermann
Przeznaczenie: zapach dla kobiet; o ograniczonym sillage, za to dosyć wytrzymały, wyczuwalny nawet po dłuższym czasie. Idealnie całodobowy. ;)
Trwałość: niestety nie całodobowa. ;) W porywach do siedmiu-ośmiu godzin, co daje przecież całkiem niezły wynik. :)
Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-orientalna
Skład:
Nuta głowy: pieprz (?), neroli
Nuta serca: jaśmin wielkolistny, róża, kwiat królowej nocy
Nuta bazy: wanilia, drewno kaszmirowe
Black XS L'Excès for Him
Rok produkcji i nos: 2012, Fabrice Pellegrin
Przeznaczenie: zapach teoretycznie męski, ale - podobnie jak w przypadku starszego brata - mam go raczej za doskonale wyważony uniseks. :) O porównywalnej mocy i wyrazistości; raczej wieczorowy, szczególnie latem.
Trwałość: w granicach dwunastu godzin
Grupa olfaktoryczna: aromatyczna
Skład:
Nuta głowy: cytryna amalfi, lawenda
Nuta serca: cypriol, czyli nagarmotha
Nuta bazy: paczuli, ambra
___
Dziś Wild Tobacco od Illuminum.
P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z http://www.julesfashion.com/2012/01/black-xs-lexces-le-nouveau-spot-de-paco.html
Znam tylko wersję dla pań i nie polecam osobą z cukrzycą. Hiperglikemia murowana!
OdpowiedzUsuńCukrzycy nie mam ale i mnie przesłodziło- choć mniemam, że w tym leży urok tego zapachu.
Czyli dla większości Polek będzie idealna. ;D Dla mnie też, choć raczej zimą (tzn. byłaby, bo kupować nie planuję).
OdpowiedzUsuńAż dziw, ale mnie ta słodycz nie wydała się jakoś szczególnie rażąca; ogólnie zauważyłam podobieństwo do pierwowzoru, który kiedyś posiadałam, dopóki się był nie znudził. :) Czy zaprawienie w bojach było. :> Albo to, albo koniecznie muszę zbadać poziom cukru.
A dla mnie wcale nie za słodkie , żaden cukier nie wychodzi , początek i damskiej i męskiej mocno owocowy ale raczej kwaskowaty , a potem robi się jakoś jadalnie - czekoladowo- kawowo-mogdałowo-owocowo-drzewnie . Małżon się obu wersjami zachwycił , a tego się nie spodziewałam :P
OdpowiedzUsuńKurcze, muszę spróbować przy okazji :)
OdpowiedzUsuńParabelko - to tylko pogratulować! :) Spoko wszystko gra. A że kwaśne: cóż, jak owoce czasami. Widać na Tobie wyszły akurat takie mocno świeże, odrobinkę przed dojrzałością. :) Brzmi nawet ciekawiej.
OdpowiedzUsuńSkoro się zachwycił, to kuj żelazo, póki gorące! ;)
Polu - zachęcam, zachęcam. Moje wyżebrane próbki niestety pojemnością nie grzeszyły, więc podesłać Ci ich nie mogę. Czyli, niestety, musisz zajść do jednej ze świątyń konsumpcji.
Pamiętasz że moje obecne miejsce pracy jest niejako "przylepione" do jednej z wrocławskich świątyń więc niebawem wypróbuje :P
OdpowiedzUsuńpola
W kontekście tej recenzji również zazdroszczę Ci skóry :), na mnie jest płasko i słodko i tak nijako że aż boli :/.
OdpowiedzUsuńCzyli jednak się wybrałaś? Nie zazdroszczę (pewnie teraz miejsce pracy będzie Ci się kojarzyć podwójnie ciężko ;P ).
OdpowiedzUsuńWiesz, ja w zasadzie lubię obydwa pierwowzory - męski nawet bardziej - więc na moją ocenę ów sentyment widocznie musiał mieć wpływ.
Tak to działa. :/
W sumie teraz nawet dobrze mi służy przechodzenie przez takową świątynię po pracy :D łatwiej jest oderwać myśli od czynności wykonywanych przez 8h.
OdpowiedzUsuńTrudno o skuteczniejszy odmóżdżacz, czyż nie? ;)
OdpowiedzUsuńIstny spacer przez krainę jednorożców oraz maleńkich skrzydlatych wróżek. ;>