wtorek, 29 maja 2012

Trzy wcielenia ambry

Włączcie muzykę, będzie szybciej. ;)


Mam wrażenie, że współcześnie, wbrew pozorom dążenia do olfaktorycznej uniseksowości, postępuje radykalna polaryzacja odbioru pewnych akordów, półtonów i całych perfumiarskich melodii. Niekoniecznie wzdłuż linii podziału płciowego lecz prędzej: marketingowego. Wystarczy spojrzeć na węchowe otoczenie, w jakim daną nutę umieszczono, by wiedzieć, czy kompozycja trafi na rynek masowy, czy też stargetowana jest na klientelę perfumerii niszowych. Głównym miernikiem podejścia byłyby prawa rynku.
Weźmy na przykład taką ambrę. Dziś niemal niestosowaną w postaci naturalnej, więc nie obciążającą znacznie budżetu całego przedsięwzięcia. Do tego coraz częściej pojawiającą się jako kompilacja pewnej ilości akordów, które równie dobrze mogłyby "pracować na siebie", jak wanilia (a raczej jej laboratoryjny odpowiednik), słodkawa róża, nuty balsamiczne. Aktualnym zdaje się więc pytanie: ile jest ambry w ambrze? :) Choć tak po prawdzie, nie o tym chciałam napisać... ;) Równie istotnym punktem, kiedy przychodzi nam rozważać rynkowe konotacje ambry, staje się jej olfaktoryczne otoczenie. Ambry słodkie, puchate, przyjemne a przy tym mało inwazyjne (o ile nie wcale) - to współcześnie domena perfumiarstwa, które z pojęciem "artyzmu" nie chce mieć wiele wspólnego; robimy produkt, który sprzeda się jak świeże bułeczki. ;) Kasa dla kasy. Co innego świat perfumiarstwa, które - przynajmniej z założenia czy "pod publiczkę" - stawia na Wielką Sztukę, na flirt z gustami nieco bardziej wysublimowanymi, niechby i na wyrost, łechcąc ego snobistycznej klienteli. Te najczęściej spotykamy w perfumeriach oferujących produkty niszowe a rozpoznać możemy po bijącym na kilometr niewypowiedzianym haśle: sprzedajemy Piękno, sprzedajemy Sztukę, sprzedajemy Ideę. ;) [Bez różnicy, prawda to czy cyniczna handlowa bujda na resorach. ;) ] W praktyce ambry "niszowe" i "artystyczne" przybierają postać pikantnych, niesłodkich, mocno przydymionych.
I jak w przypadku typowej polaryzacji społecznej, także i w świecie perfumowych ambr zanika frakcja, którą można by nazwać umiarkowaną: ani słodką ani pikantną. Nie trzymającą niczyjej strony, mówiąc potocznym językiem spraw ludzkich. Takie właśnie ambrowe pachnidła można policzyć na palcach obu rąk.
Cóż, globalizacja.

Po przydługim wstępie mogę wreszcie przejść do rzeczy. Zamierzam zająć się teraz trzema pachnidłami z frakcji "niszowo-artystycznej". Interesującymi, dość skomplikowanymi, budzącymi nieco żywsze uczucia oraz niekoniecznie oryginalnymi. Za to ładnymi. :) Tak po prostu, niszowo i artystycznie. ;) I znów do ilustracji skojarzeń posłużą mi orientalizujące wnętrza użyteczności publicznej.
Do dzieła więc!


Pierwszym dziełem niech będzie Ambre Orient z cyklu Armani Privé Kolekcja z Tysiąca i jednej nocy. Ambra gęsta, dymna i krystaliczna. Starannie wystylizowana, przez co ani jednoznacznie wschodnia, azjatycka, ani po europejsku (amerykańsku) zachodnia. Uniwersalna, politycznie poprawna, sztuczna. I bardzo dobrze! Jako przestrzeń wspólna nie powinna budzić przesadnych kontrowersji. :) Ma być miła dla zmysłów oraz przytulna.
Ambre Orient jest takim właśnie zapachem. Suchym, przesyconym aromatami ziół, przypraw i paczuli, delikatnie cielesnym. Rzeczywiście, jak stwierdziło kilkoro użytkowników Fragrantiki, podobnym do Ambre Sultan Lutensa czy Miyako od Annayake. Mnie przywodzi na myśl jeszcze Ambre Fétiche bez kadzidła. Z pomienionymi aromatami łączy AO jeszcze podobny przebieg, od pikantnego, pudrowo-cienistego otwarcia po przyjemne ciepło odsłodzonej ambry, żywic, człowieczego ciała w rzedniejących (a jeszcze przed chwilą, zdawałoby się, nieprzebranych) oparach podgrzewanych przypraw jak również całkiem przyzwoita trwałość.
Na Ambre Orient warto zwrócić uwagę, nawet mimo ewidentnej wtórności. Jednak żeby od razu kupować...? Lecz to już Wasza decyzja. :)


Nieco inaczej wygląda rozkład nut, jak cały charakter, Ambry od Dawn Spencer Hurwitz. Ambre bowiem w sposób jeszcze mnie typowy ucieka od najbardziej banalnych, przyprawowo-drzewnych skojarzeń i pikanterię składnika tytułowego podkreśla w odmienny sposób. Ambre DSH bowiem to ambra z woskiem, z cytrusami i ostrą papryczką, mirrą oraz gorzkawymi akcentami balsamicznymi.
Jest czysta, prosta, minimalistyczna w kształcie lecz nie uciekająca od żywych barw w formie. Orientalność w stylu nowoczesnym. :) Ze sporą ilością pustych przestrzeni, w których jej poszczególne części składowe mogą rozciągnąć się na całą długość; natłok doznań ich nie ogranicza. Czujemy więc niesłodkie akordy gorzkiej pomarańczy oraz lekko skórzanej bergamotki, zza których bez pośpiechu wyłania się składnik tytułowy; samotny, odarty z wszelkiej świty a przez to przyciągający spojrzenia. Szybko dołącza doń ostry, gorzki, nęcący aromat najprawdziwszego wosku orzeźwiony sokami cytrusów i bliżej nieokreślonego gatunku papryki z wyczuwalną, aczkolwiek nie morderczą, ilością kapsaicyny. One zaś leżą na postumencie z "jakiegoś egzotycznego drewna": palisandru, sandałowca a może teku, zaś okadzane są niekonwencjonalną mieszanką wibrującej, niezbyt słodkiej mirry z gorzkim balsamem (ponoć peruwiańskim).
Ambre to kompozycja spokojna, raczej przyskórna ale konsekwentnie trwała, o jednolitej strukturze. Wybrzmiewająca jasno i czysto. Myślę, że na jej apetyczność niemały wpływ ma żywe, dalekie od nudy ujęcie ambry, klimatycznej i bardzo, bardzo taninowej. :) Dobrze byłoby mieć coś takiego w swoich zasobach.


Ostatnią z moich dzisiejszych bohaterek jest ambra tyleż egzotyczna, co kosmopolityczna. Przede wszystkim wielkomiejska; a fakt, gdzie dokładnie owo miasto się znajduje, schodzi na dalszy plan. Amber Absolute z prywatnej linii Toma Forda.
Pozornie utrzymana w duchu pierwszej z omawianych dziś wód, równie gęsta, z kadzidlanymi dymami w miejsce przypraw. I to właśnie stanowi o jej odmienności. Gdyż delikatne kadzidlane grudki: olibanum, mirra, mastyks, może odrobina elemi zapewniają pachnidłu o wiele większą krystaliczność, jakiś dymny czar, ogrzewający skórę do spółki ze statyczną, nieco ociężałą ambrą oraz kilkoma ciemnymi, strzelającymi w zębach, malutkimi ziarenkami wanilii. Całość jest sucha i przestrzenna niczym obydwie poprzedniczki, lecz gra światła z cieniem jest tu rozegrana w sposób nieco bardziej dosłowny a przy tym niekoniecznie prosty. Jednak przede wszystkim Amber Absolute stanowi miłą, wydelikaconą wariację na temat... Ambre Noir Sonomy! Niemało w nim ducha Ambry Santa Maria Novella czy Fiori d'Ambra od Pro Fumum Roma; oraz rzecz jasna Ambre Sultan. ;) Czyli, podobnie, jak Ambre Orient Armaniego oryginalnością nie grzeszy.
A jednak, jeśli tylko lubicie pikantne ambry, warto się z Ambrowym Absolutem zapoznać. Bo dlaczego nie?

Ambry spokojne; niby orientalne, lecz przecież ściśle utrzymane w duchu estetyki zachodniej. Inne ale wszak łatwo strawne. Dla każdego (no, może poza Ambre DSH ;) ).


Armani Privé, La Collection des Mille et une Nuits: Ambre Orient

Rok produkcji i nos: 2010, ??

Przeznaczenie: zapach typu uniseks, o dość znacznym sillage (lecz z bliska nie męczącym nikogo z postronnych). Na wszelkie okazje.

Trwałość: przeszło dwanaście godzin

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-orientalna

Skład:

labdanum, drewno sandałowe, czerwony pieprz, cynamon, paczuli, ambra, wanilia, tymianek


Dawn Spencer Hurwitz, Ambre/Amber

Rok produkcji i nos: ??, Dawn Spencer Hurwitz

Przeznaczenie: wytrawny zapach typu uniseks, dla miłośników niebanalnego perfumiarstwa. Świetny zarówno do pracy/szkoły, jak i wieczorową porą.

Trwałość: od siedmiu do blisko dziesięciu godzin

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-orientalna

Skład:

Nuta głowy: bergamotka, ostra papryka, petit grain
Nuta serca: wosk, ambra, drewno sandałowe
Nuta bazy: balsam peruwiański, piżmo, mirra


Tom Ford, Private Blends: Amber Absolute

Rok produkcji i nos: 2007, Christophe Laudamiel

Przeznaczenie: uniseks dla miłośników nienachalnego kadzidła i wyraźnej ambry. ;) Pasuje do wszystkich okazji ale najmniejsze kontrowersje wzbudza chyba jednak w okolicach zmroku i później.

Trwałość: około siedmiu-dziewięciu godzin

Grupa olfaktoryczna: drzewno-orientalna

Skład:

ambra, nuty kadzidlane, wanilia
___
Dziś l'Ambre de Carthage od Isabey.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.basenotes.net/threads/259972-Imagery-from-fragrances/page4
2. http://singaporevisitorguide.com/HotelImage.asp?ID=1
3. http://www.mandarinoriental.com/tokyo/dining/

11 komentarzy:

  1. No i jak zwykle trzeba będzie pokusić się o testy pierwszego pachnidła,gdyż pozostałe znam:)
    Ambra od DSH to moim zdaniem nienoszalny zapach:
    trudny,niezwykle drażniący receptory węchowe.
    Jako że jestem wielbicielem ambrowców doskonale pamiętam,jak styczniowe testy nadgarstkowe Toma Forda spowodowały odruchy wymiotne.
    Nie wiem dlaczego:((
    Jak do tej pory to nierozwiązana zagadka.
    p.s
    Wiedzmo znasz może zapach Ambre soie Armaniego z prywatnej kolekcji?
    Pozdr,

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie zainteresowało zwłaszcza stwierdzenie, że Amber Absolute to uładzona wersja Ambre Noir SSS. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że pożądanie tej konkretnej flaszki SSS w ciemno jest trafne ^^
    A Amber Absolute, nie powiem, całkiem mi się spodobała, a jeśli miałabym dostać jeszcze bardziej "podrasowany" zapach, to wchodzę w ten interes ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapewne Amber Absolute pójdzie po raz drugi do testów:)
    Jeżeli tak jak piszesz SSS to uładzona wersja zapachu Forda, to na pewno jej nie odpuszczę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie pachnące ambrowe opowieści. Choć chyba nie będę ryzykowała kolejnej randki z Tomem Fordem, moja skóra z każdego bodaj jego dzieła robi paskudka.
    Ale tak naprawdę to ciekawa jestem co wywąchasz w Karagińskiej Ambrze. Bliźniactwo ze Scent Intense- czy też subtelniejsze, umykające mi niuanse.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jarku - kurczę, zapomniałam Ci podziękować za próbkę! Ups. Dlatego zrobię to teraz, jeśli pozwolisz: DZIĘ-KU-JĘ! :))
    Co do Ambry DSH to Twój odbiór może być "zasługą" aury, w której ów zapach testowałeś. Zimą i mnie wydawał się zbyt ostry i wręcz agresywny. Za to latem zmiękł.. jak wosk nomen omen. ;)
    Za to zagadki Ambry Forda nie umiem już wyjaśnić. Mogło zawinić dosłownie wszystko. Albo, bo prawdopodobieństwo takowe istnieje, akurat ten zapach zwyczajnie Ci nie leży. :D Więc testuj dalej, jeżeli chcesz; ale nic na siłę.
    Ambre Soie? Nie pamiętam, ale zdaje się, że nie poznałam.

    Akiyo - tak to właśnie odebrałam. Myślę, że nie miałam ku temu szczególnie racjonalnych podstaw, ale - czy odbiór perfum może być racjonalny?? ;)
    No, jeśli wchodzisz, to męczymy Laurie, żeby wysłała ze dwa flakony AN do Polski? :D
    A do tego Incense Pure, Winter Woods... I żegnaj, tysiącu złotych! ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Rybo, skoro jest tak, jak piszesz, to może rzeczywiście lepiej nie ryzykować? W każdym razie nie pochopnie.
    Scent Intense? Prędzej ze Scentem bez żadnych dopisków [nadużycie z mojej strony, bo Gloss i Sheer nie znam ;) ]. I rzeczywiście jest w niej coś więcej. Jednak recenzja będzie dopiero, jak dorwę swoje 10 ml ze wspólnych zakupów z Lorieną. Na tak mikrej podstawie, jak 0,5ml próbki z Q. mogłabym Kartaginkę niechcący skrzywdzić. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga Wiedźmo ależ nie ma za co:)
    To ja powinnienem podziękować ci za tak rewelacyjne opisy:)
    Wiesz tak się zastanawiam nad tą ambrą Forda.Myślę że,przesyt zapachami spowodował taką reakcję.Czasami trzeba odpocząć:)
    zdrówka:)
    J

    OdpowiedzUsuń
  8. Jarku, zawsze szarmancki: :*
    :D

    Przedstawiłeś chyba wiarygodne wyjaśnienie. Na pewno zaś sensowne.
    I wzajemnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ha, moje myśli podążyły tym samym niecnym torem; jeśli już Ambra, to przy okazji można by załatwić Incense, Fireside... ;P

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiedźmo, mentalnie wytarzałam się w tych recenzjach. Jakżeż mi teraz dobrze ;) I ambrowo!

    Swoja drogą, co z tą Sonomą? Wiecie może? Dociera do Polski od prawie roku i dotrzeć nie może :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Akiyo - zastanawiam się, czy tkwienie w szponach nałogu jest bardziej straszne czy przyjemne? ;)

    Aileen - zatem jest mi bardzo miło. Dalej będę się starać. :)
    Co do Sonomy, to nie mam pojęcia. Sabbath kiedyś pisała, że są jakieś trudności na etapie ustalania ceny (bo cło etc.), ale to było dobre kilka miesięcy temu; jak jest teraz, czy rozmowy były kontynuowane czy wprost przeciwnie - sama chciałabym wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )