
Kiedy pomyślę, jak piękne mogą być kolejne olfaktoryczne odsłony drewna sandałowego, po prostu nie mogę nie docenić finezji perfumiarzy. I choć do mojego serca przemawiają zwłaszcza te głośne, mocne, orientalne do szpiku kości, potrafię docenić wszystkie. Co takiego ów sandałowiec w sobie ma? Materiał artystyczny i rzemieślniczy, pachnidło, kadzidło, afrodyzjak... W każdym z wymienionych wcieleń prezentuje się zjawiskowo.
Zaś mój dzisiejszy bohater, Sandałowiec z Mysore to po prostu głęboka, natchniona poezja; wirtuozerski koncert na hedonistyczno-orientalnej strunie, z towarzyszeniem orkiestry balsamicznej. ;) Czemu popuszczam cugli swemu grafomaństwu?
Ponieważ Santal jest tego wart. :) O czymś tak dalece bogatym i pozbawionym fałszywej z tego tytułu skromności nie potrafię pisać bez emocji. Chcę osiągać szczyty pretensjonalnego kiczu, śpiewać patetyczne hymny ku czci. W słowach chłodnych można pisać o świeżynkach-trucicielkach i kastracyjnych oranżadkach, nie zaś o ciepłym, nęcącym - i niedosłownym - pięknie.

Co najprościej wyczuć chwilkę po aplikacji pachnidła na skórę, kiedy nuty skaczą przez siebie, chaotycznie odbijając się od cząsteczek ludzkiej skóry i powietrza. Taki rozgardiasz ma w sobie sporo z atmosfery panującej za kulisami teatru tuż przed oczekiwaną premierą. :) Aktorzy z SdM chwilami stają się bliscy sportowcom tuż przed meczem bądź zawodami lub policjantom śpieszącym na akcję: jednocześnie nabuzowani adrenaliną, przepełnieni potrzebą natychmiastowego działania, ale też skupieni, wyciszeni, o umyśle pracującym na najwyższych obrotach. Sandałowcowo-żywiczny olej cieknie szeroką strugą, uderzając w przegrody nosowe swoim dualizmem, rozświetlając stworzone przez siebie mroki, zręcznie grając światłocieniem, zwodząc i uwodząc. Gdybym mogła, napisałabym nawet, iż otwarcie omawianego zapachu razi niekonwencjonalną świeżością. Lecz nie mogę, gdyż Santal de Mysore nie jest świeży, nie ma do tego żadnych podstaw; jakkolwiek świeci wyjątkowo mocno, własnym światłem; i sam to światło pochłania. Kapitalny efekt!
Także w dalszych fazach, kiedy oleistość jakby zastyga, maź wylana na spodeczek zmienia się w transparentną, bogatą taflę mieniącą się barwami starego złota i patyny. Sandałowiec nadal gra z żywicami, choć już w mniej jawny sposób, ujawnia się delikatny błysk słodyczy, której popularność zapewniła Prada Candy. Całość zaś zostaje otoczona suchym, pobudzającym zmysł węchu brunatnym woalem ze sproszkowanego kminu rzymskiego.
W miarę upływu czasu z tafli oleju znikają ostatnie fale czy inne zmącenia: staje się idealnie gładka, spokojna, majestatyczna oraz nieco bardziej ciepła. Więcej jest słodkości, czegoś w stylu nut skórzanych, palonych żywic oraz sypkiego kminu (uwaga na ewentualne skojarzenia z potem!). Sandałowiec zaś, ten król w pełnej glorii, tkwi dumnie pośrodku mandali, obojętny niczym Budda i tak jak on - wielki.
Nie poznać Santal de Mysore to stracić wiele.

Przeznaczenie: zapach uniseksualny, o dużym sillage oraz bogatym wydźwięku. Dla każdego, kto nie boi się zwracać uwagi otoczenia.
Trwałość: od przeszło dziesięciu godzin do doby
Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-drzewna (jak też orientalna)
Skład:
drewno sandałowe z Mysore, karmelizowany benzoes, styraks, kmin rzymski, inne przyprawy
___
Dziś Vitriol d'Œillet tej samej marki.
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://sassygirlscents.com/index.php?main_page=product_info&products_id=316
2. http://www.cafleurebon.com/puja-fragrances-authentic-traditional-indian-attars-from-evan-healy-draw/
Ekhm, cytrusy nie zasługują na miano odświeżacza. Już prędzej twory z calone w roli głównej. Wiem, że nie gustujesz w cytrynach, ale nie sprowadzaj proszę cytruchów do parteru. Podpisano, Mr de Cologne.
OdpowiedzUsuńNo to w takim razie na zaszczytny tytuł proszku do prania, płynu do dezynfekcji i do szorowania armatury, płynu do naczyń i do mycia szyb, spreju do czyszczenia mebli i do mycia podłóg, do antyperspirantu i lakieru do włosów, wszystkich o "miłym, świeżym, cytrusowym zapachu". ;>
OdpowiedzUsuńJasne, że bywają i dobre cytrusy, w Shaal Nur na przykład. Tylko coś mniej do mnie przemawiają.
Podpisano,
Ms Woodcraft
Wiedźmo a gdzie ja mogę tego sandałka powąchać? czy próbki i ewentualny zakup butelki, tylko zza mórz i oceanów? Marta Aktyna :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że prędzej czy później zjawi się i w Polsce, jak wcześniej Borneo. Lecz póki co najprościej zamówić próbkę z Lucky, obawiam się. :)
OdpowiedzUsuńWnioskując po opisie sądzę, że to jeden z Twoich ulubionych zapachów :-) Interesuje mnie, czy Twoim zdaniem jest on lepszy czy gorszy (o ile w ogóle można w ten sposób pisać) od kultowego Black Afgano?
OdpowiedzUsuńFakt, lubię go. Przemyśliwam o kupnie flakonu. :)
OdpowiedzUsuńJest inny, po prostu inny. Choć BA z pewnością bardziej "mój".