piątek, 15 lipca 2011

Irysowe kreacje

Jako mała dziewczynka byłam fanką telewizyjnych programów o modzie. Zaglądanie za kulisy pokazów haute couture, jak i bardziej życiowego prêt-à-porter sprawiało mi nielichą frajdę. :) Mogłam żonglować takimi nazwiskami jak Prada, Yves Saint-Laurent, Valentino czy Lagerfeld [żeby było ciekawiej, w tym samym czasie chłonęłam wiadomości z zakresu egiptologii oraz paleontologii]. Około dwóch lub trzech lat później w ręce dziesięcioletniej dziewczynki trafiło kolorowe kobiece czasopismo, w rodzaju tych "z ambicjami" a w nim... objawienie. Wypasiona sesja zdjęciowa z pokazu autorstwa nowego naczelnego kreatora domu mody Christian Dior, pana Johna Galliano. Modelki w strojach nie z tej ziemi: bogatych, barwnych i nieomal zaczarowanych. ;) A do tego niezwykle kobiecych; zbytkownych, strojnych oraz kiczowatych w sposób, który widocznie już wówczas mnie zachwycał. Jedna w drugą, wszystkie kreacje były boskie. Towarzyszący im tekst opiewał narodziny Legendy, nowej ikony świata mody.
Był rok 1996 lub początek 1997.

Teraz mamy rok 2011, kiedy anonsowana z wielkim hukiem Legenda zaliczyła spektakularny upadek. Jeden z największych artystów igły naszych czasów (zdania przez te kilkanaście lat nie zmieniłam ;) ) postanowił zacząć dzielić się ze światem swoim spojrzeniem na kwestię Holocaustu oraz własną interpretacją żydowskiej mentalności. Trzeźwy czy pijany, sprowokowany lub nie, mieszkańcom szeroko pojmowanego Zachodu zaczął kojarzyć się z prymitywnymi miłośnikami częstej dezynfekcji genotypu społeczności, w której akuratnie żyją. Nic dziwnego, że zarząd Diora postanowił przytemperować język swego dyrektora kreatywnego. Ostatecznie John Galliano, w atmosferze skandalu, musiał pożegnać się z marką Dior.
Przy okazji: wszystkim subtelnym intelektualistom przekonanym, iż Polacy en masse przecież nie mogą być jadowitymi antysemitami, że mowa nienawiści to "przywilej" marginesu społecznego, polecam lekturę komentarzy pod wszelkimi możliwymi internetowymi doniesieniami w sprawie 'afery Galliano'. ;> Baardzo pouczające. Różnią się jedynie argumentacją i poziomem kultury osobistej komentującego, za to ich ogólny wydźwięk jest podejrzanie jednomyślny.
Ech, smutne to wszystko i jakoś niepasujące do pierwotnej tematyki niniejszego posta.

Ponieważ kilka miesięcy temu postanowiłam na skraju lata sporządzić listę nietypowych, zajmujących i przyjemnych dla nosa świeżaków. A także opisać perfumy na bazie irysa, dzięki którym powoli zaczęłam przekonywać się do tej nuty. Listę miał otwierać ni mniej ni więcej, jak mój dzisiejszy bohater, czyli John Galliano Eau de Parfum, znany także jako Parfum No. 1.
Tymczasem wyskoczyła afera, która zniechęciła mnie do pisania o pachnidle mającym pomóc napełnić portfel antysemity. Lecz w końcu upłynęło już nieco czasu, zaś Galliano edp to naprawdę kapitalny zapach!
Ostatecznie Ryszard Wagner także był obrzydliwym rasistą, a mimo to tworzona przezeń sztuka nadal pozostaje żywa. Należy umieć odróżnić twórcę od dzieła. :) W taki sposób na powrót "odczarowałam" sobie kreacje Galliano, jak również firmowane jego nazwiskiem perfumy.


Jak wspomniałam wyżej, omawiany dziś zapach jest przesympatycznym świeżakiem, zbudowanym na stelażu z ostrego irysa, okolonego łagodnymi akordami kwiatowymi, esencjonalnym cedrem oraz... kadzidłem. :) Jakoś dziwnie ta wibrująca ostrość pasuje do glamourowych, bajecznie kobiecych, historyzujących kreacji ekscentrycznego projektanta.

Nawiązanie do tradycji widać zwłaszcza w otwierającym kompozycję akordzie aldehydowym, w przewrotny sposób nowoczesnym jak i nawiązującym do legend perfumiarstwa. Szybko rozmywa go dwugłos nieco słonej, skórzanej bergamotki, która robi za support dla prześlicznego, chłodnego irysa, ostrego niczym łoże fakira najeżone tysiącami cieniutkich, pozornie niewinnych szpileczek. Wkrótce do głównego składnika dołączają inne kwiaty, tym razem już znacznie mniej wyraziste. Wszystkie piękne, lecz przez twardą rękę scalone w chór. I tylko wprawne ucho (tj. nos..) wyłowi dźwięki róży, gardenii, lawendy czy piwonii, zaskakująco czystej. Marnuje się w chórze, ale trudno; widać ma swoje powody. ;)
Z czasem irys staje się coraz bardziej pudrowy, jakkolwiek do końca nie straci niczego ze swego ożywczego, wibrującego charakteru. Natomiast na znaczeniu zyskują akordy cedru, nieco słodka, kremowa ambra, lekko czekoladowe paczuli. Zaś nad wszystkim czuwa wiotka, mocno "chrzczona" strużka kadzidła, zapalonego dla kaprysu rzez jakąś damę; znudzoną niczym mops, bawiącą poza sezonem na Lazurowym Wybrzeżu.

Całość jest nad podziw plastyczna, żywa, zachwycająca. Jednocześnie stereotypowo kobieca, jak i pozbawiona choćby szczypty banału, bez ani jednej fałszywej nutki. Dlaczego Gallianowego Parfum No. 1 nie sposób kupić w polskich perfumeriach?? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami. ;) A później zacznijcie szperać po internecie.
Ino chyżo, bo lato w pełnym rozkwicie! :)

Pamiętajcie tylko, by nie pomylić wody perfumowanej z JG Eau de Toilette, która jest o wiele uboższa. Chyba, że upodobaliście sobie zapach płynu do mycia naczyń 'Ludwik'. Wtedy droga wolna. :>


Rok produkcji i nos(y): 2008, Christine Nagel i Aurélien Guichard

Przeznaczenie: zapach skierowany do kobiet; na wszelkie okazje: zawodowo-szkolne, jak i prywatne, poranne oraz wieczorowe, dresowe i kostiumowe. :) Początkowo zimny, o znacznym sillage, z czasem bliższy skórze i bardziej pudrowy, cieplejszy.

Trwałość: od siedmiu do jedenastu godzin

Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-aldehydowa

Skład:

Nuta głowy: bergamotka, aldehydy, arcydzięgiel
Nuta serca: irys, fiołek, róża, lawenda, piwonia
Nuta bazy: kadzidło, drewno cedrowe, piżmo, ambra, paczuli
___
Dziś noszę Incense Oud Kiliana.

P.S.
Dwie pierwsze ilustracje pochodzą z
http://www.posh24.com/john_galliano/john_gallianos_breathtaking_fashion_show_for_dior

8 komentarzy:

  1. No właśnie nie mam pojęcia czemu nie ma ich w perfumerii. Rzeczywiście zapach jest bardzo ładny , mnie jakos skandal z Galliano nie ruszył , choć pewnie powinien..
    "ino chyżo" mnie rozwala, zawsze;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łomatulu, ależ tej kobiecie z reklamy zrobili jesień średniowiecza na facjacie! Brrr!
    Sam zapach ciekawy. W zestawieniu z nadziabanym flanonem nadzwyczaj nowoczesny i mało "natkany". Ogólnie jestem zaskoczona in plus, ale chyba głównie przez kontrast...
    I to przeznaczenie zapachu: dla kobiet na wszystkie okacje. Oż... Czemuż nie pachną tym nkobiety na wszystkie okazje? :ppp

    OdpowiedzUsuń
  3. A co do skandalu (wyczytałasm dopiero u Ciebie, ze jakiś był) - Wagnera słucham, bo Wagner już na mnie nie zarobi - co najwyżej wykonawcy. Galliano nie dałabym zarobić grosza. Mojej kasy to on nie dostanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Poprzeglądałam te komentarze i cholera jaśnista mnie bierze kiedy pomyślę, co za chamstwo łazi po Sieci. Gdybyż to tylko były dzieci Neo.!
    Z drugiej strony złośliwy duszek przypomniał mi że w "imię słusznej sprawy" Polak poprze nawet takiego diabła, jak.... zdeklarowany gej (tj. raczej "pedał", Panowie wybaczą określenie)! ;)) Wybór mniejszego zła czy zwykła nieświadomość komentującej menażerii? :P

    Natomiast samego zapachu nie znam. Szkoda, że tak pięknie opisaną kompozycję firmuje jakaś mętna kreatura. Może jakiś używany flakon się trafi żeby nie musieć dopłacać gościowi? :)

    Pozdrawiam - i przepraszam za ilość wylanej złości,
    Rysia

    OdpowiedzUsuń
  5. Komentarzy nie chcę nawet czytać - dlaczego jesteśmy takimi zacofańcami jako naród?! Tzn. wiem, dlaczego, ale i tak nie rozumiem.
    A ta kolekcja też mi ogromnie podobała, i Galliano wielkim projektantem był, cholernie szkoda, że dokonał takiej samodestrukcji, choć absolutnie popieram decyzje jego szefów i uważam, że zasłużył na jak najsurowszą karę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Skarbku - a podobno kiedyś był, krótko po premierze. Jeśli to prawda, wtedy powód braku [hm, "powód braku"..? ;) ] może być tylko jeden: mało satysfakcjonujące wyniki sprzedaży. Co by nawet pasowało.. ;/
    Jeśli ktoś ma odwalać bulwers na siłę to to nie ma sensu, a nawet zalatuje czymś mało przyjemnym. Tak więc sprawa miała prawo Cię nie obchodzić. Bo niby czemu musiałoby być inaczej? :)
    Miło mi, że Cię rozbawiłam. Śmiech to najlepszy narkotyk. :)

    Sabb - no co? W Draculi by mogła statystować. ;) Kiecka też się zgadza.
    Dla mnie kontrastu nie ma, bo ogólne wrażenie jest zbieżne z projektami Galliano. Ale fakt, że po dizajnerskiej wodzie raczej nie tego się spodziewamy. :) Zainspirowałaś mnie do przeprowadzenia mini-śledztwa, z którego wynika, że zapachy JG więzła pod swoje skrzydła Selective Beauty, która odpowiada też za takie marki, jak Trussardi, MaxMara, Bulgari czy Balmain, więc wysoką jakość ich zapachy wynoszą niejako "z domu".
    Jeśli chodzi o ideową stronę perfum Galliano, to ciekawe spostrzeżenie zrobiła Rysia piętro niżej: zawsze można dybać na używkę. ;) Wtedy zarobi tylko poprzedni właściciel.

    Rysiu - rozumiem i podzielam. Choć zazwyczaj nie czytam komentarzy, tym razem postanowiłam sprawdzić; szkoda tylko, że postawiona przy okazji teza sprawdziła się podręcznikowo. Wcale mnie to nie cieszy. ;/
    Robisz słuszne uwagi, wiesz? Gratulacje dla żywego ducha! :) Bo świetnie trafiłaś z poszukiwaniem używanego flakonu, jak i z lokalną wersją Scylli i Charybdy. ;) Gej czy Żyd, oto jest pytanie! ;P
    Za złość nie masz co przepraszać, złość jest dobra [byle nie przesadzić; tzn, dopóki nie wyładowujesz jej na bliźnich :) ].

    Aniu - jak każdy monolit etniczny mamy swoje lęki, jak każdy kraj postkolonialny (polecam "Niesamowitą Słowiańszczyznę" Marii Janion) mamy swoje kompleksy. I wprost kochamy je pielęgnować. Tyle w temacie.
    Mnie właściwie każda jego kolekcja się podobała. Przy okazji poszukiwań fotografii do recki obejrzałam nawet jego ostatnie "gotowe do noszenia" dla Diora i również zostałam estetycznie usatysfakcjonowana. :)
    Co nie znaczy, że nie zgadzam się z surowością kary dla projektanta. Szkoda tylko, że właśnie spieprzył sobie karierę i już nie będzie rozpieszczał mas (czyli nas ;) ) swoimi dziełami.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlatego wlasnie wyemigrowalam pod koniec lat 90. Czego nie zaluje.
    Skandal wokol Galliano budzi ogromne emocje, niestety niewspolmierne do sprawy. Powinien zostac ukarany ale chyba nalezy mu sie druga szansa. To wielki artysta!
    le Parfum Numéro 1 jest milym, niespotykanym i rzeczywiscie bardzo kobiecym zapachem. Gratuluje trafnego opisu. :)

    Pozdrawiam

    Agata

    OdpowiedzUsuń
  8. Stary spór o to, co jest ważniejsze: być człowiekiem ponad artystą czy artystą ponad człowiekiem. ;)
    Dla mnie odpowiedź jest prosta i jednoznaczna: nawet największy talent nie usprawiedliwia prymitywnego, plemiennego rozumowania. Co nie znaczy, że przestałam być ciekawa, co też dalej będzie się działo z Galliano.
    Dziękuję za komplement i również pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )