wtorek, 12 lipca 2011
Bohemia, głowa Turka, tytoń, wanilia i kruk
Ze współczesnego punktu widzenia dawne legendy herbowe podejrzanie często bywają politycznie niepoprawne. Ot, weźmy powyższą klamkę.
Oto przed nami wydziobywana przez kruka głowa tureckiego żołnierza, u schyłku szesnastego wieku broniącego twierdzy w madziarskim mieście Győr (z niemiecka zwanym Raab, z polska zaś: Jawaryn). Ów uroczy obrazek objawił się jednemu ze zdobywców warowni, niemiecko-czeskiemu arystokracie nazwiskiem Adolf zu Schwarzenberg, jako zapowiedź klęski tureckich "chwilowych panów" [tak, tak wiem: kiepskie określenie ;) ] twierdzy. Do tego stopnia trafna, iż w rok później padlinożerca pożywiający się zdekapitowanym Turkiem wzbogacił herb Schwarzenbergów.
Cóż, trzeba przyznać, że symbol to naprawdę dobry: mocny, zapadający w pamięć, wyrazisty. Trudno dziwić się chęci rodu do umieszczania go wszędzie tam, gdzie tylko mógł (i miał) świadczyć o potędze, bogactwie, wpływach. Wrota prowadzące do jednej z rodzinnych siedzib, zamku Hluboká w Kraju południowoczeskim są tego doskonałym przykładem. Ponieważ silny, efektowny oraz "chwytliwy" początek to podstawa. :)
Podobne właściwości przejawia słynne Tobacco Vanille z Toma Forda serii Private Blends. :) Ujmująca, doskonale przemieszana kompozycja słodyczy z ostrą dymnością. Równie bogata, w pewnym sensie pocztówkowa, co architektura barokowa i neogotycka. Wzbudzająca jednocześnie zachwyt oraz, niechby i całkowicie mimowolny, respekt; idealna dla pysznej arystokracji. ;)
Początek to ogłuszająca wanilia. Gdybym miała kłopoty ze słodkimi pachnidłami napisałabym, że to potężny waniliowy bluzg, rzucony prosto w twarz niczego niespodziewającej się osoby. ;P Dodatkowo wzmocniony akcentami gorących przypraw, z których najważniejszą jest kolendra [wyczuwam ponadto nieco kminu i szczyptę goździków, choć te ostatnie zjawiają się dopiero w ostatnim stadium rozwoju].
Tymczasem kłopotów nie mam, więc nadmienię, iż wspomnianą przemożną wanilię okalają nuty korzenne, wzbogacone pierwszymi akordami nadciągającego tytoniu.
Ten zaczyna stawać się wyraźny dopiero pod sam koniec trwania nuty głowy, by rozwinąć się w sercu kompozycji. Wtedy też osiąga apogeum swej urody, jednocześnie zielony, nieco soczysty, jak i suchy, słodki, nasycony zapachem do granic możliwości. Mający tyle wspólnego z ordynarnymi papierochami, co rzeczone Tobacco Vanille z perfumami marki 'Cristian Diore' made in.. Turkey. ;) Bogaty, okalający sylwetkę, ciągnący się za nosicielem przez wiele metrów. Mmm, jak ja kocham podobne pachnidła!
W finale słodki, nieco ogłuszający tytoń staje się jednoznacznie suchy; wyraźnie czujemy zapach sypkiego, wytrawnego kakao. Za wyglądającą tu i ówdzie niewinną, zielonkawą słodycz odpowiada bób tonka. Lecz przede wszystkim Tobacco Vanille jest dokładnie tym, co głosi nazwa: genialną, dźwięczną, ale i głośną etiudą ku czci tytoniu o mocnym, ciężkim aromacie słodyczy. Wszystko, o czym napisałam wyżej oplata wdzięcznie aromatyczny trzon.
Nie jest to zapach grzeczny, nie dla każdego piękny, ale z pewnością nie sposób odmówić mu trzech rzeczy - potęgi, pewności oraz wyrafinowania. Przemawia ku nam z równą mocą, co emblemat tureckiej głowy z krukiem przed wiekami.
On nic nie musi. On po prostu jest. I spróbuj go nie zauważyć! :)
Na zakończenie ciekawostka: kojarzycie obecnego ministra spraw zagranicznych Czech, Karela Schwarzenberga? Jest współczesną głową rodu S. [hm, "głową"; biorąc pod uwagę powyższy tekst, zabrzmiało to trochę dziwnie... ;) ]
Rok produkcji i nos: 2007, ??
Przeznaczenie: idealnie wyważony uniseks; dla mężczyzn, którzy słodyczy się nie boją oraz dla kobiet, którym tytoń niestraszny. ;) Idealny na Bardzo Ważne Okazje, raczej wieczorowe, ale świetnie sprawdzi się też na spotkaniach dużo mniej formalnych (w domowym zaciszu również). O znacznej emanacji i sile rażenia. Uwaga: przy testach letnich ryzyko migren! (mnie na szczęście zostały oszczędzone :) )
Trwałość: dobrze ponad dziesięć godzin
Grupa olfaktoryczna: orientalno-przyprawowa (i waniliowa)
Skład:
tytoń, wanilia, bób tonka, nuty przyprawowe, kakao
___
Dziś noszę Tea Rose od Perfumer's Workshop.
P.S.
Dwie pierwsze fotografie wykonane zostały w dawnym pałacu Schwarzenbergów w miejscowości Hluboká nad Vltavou [czyli po prostu nad Wełtawą].
1. http://www.flickr.com/photos/te_whiu/sets/72157623333503896/detail/
2. http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Hluboka03.jpg
Etykiety:
nisza,
orientalne,
perfumy,
przyprawowe,
Tom Ford,
waniliowe
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )