poniedziałek, 4 lipca 2011

Cudowny prezent

Dziwnie rozpoczął się mój tydzień: od sporych kłopotów połączonych z przeziębieniem [jak nie syf to zaraza ;) ], ale mam też jedną wspaniałą, wielką informację! :)

Pamiętacie te mordki?










Promyk, Koral, Gol, Orla i Elena dziękują Wam za pomoc. :)) Wszystkie konie są już bezpieczne w stadninach współpracujących z Centaurusem! I to "przed czasem"! Mam ochotę tańczyć po pokoju. :D
Dzięki! Dzięki! Dzięki!

Czy to nie boski sposób na rozpoczęcie tygodnia? :)

* * *

Lecz tego typu misje mają to do siebie, że nigdy się nie kończą. Smutne, ale prawdziwe. Kiedy, uratowane już, trzy "pełnowymiarowe" konie i dwa kuce dostały od Was (między innymi) szansę na rozpoczęcie życia od nowa, inne nadal żyją w cieniu rzeźnickiego noża.

Wśród nich dwie, a właściwie trzy, klacze:


Kropka stoi w rogu ciemnego, orurowanego boksu i skubie deskę przy oknie. Kiedy nas widzi, powoli, sztywno kuśtyka do wejścia. Wiesza głowę nad drewnianymi drzwiami i wpatruje się w obiektyw. Handlarz nie będzie dużej Kropki trzymał. Wziął ją od chłopa, bo się ochwaciła i nie mogła się poruszać. Liczył, że może samo przejdzie - wtedy znalazłby na pogrubioną klacz klienta. Ale Kropka nie potrafiła się wyleczyć, choć gdyby umiała, na pewno by to uczyniła - przecież żadne zwierze nie chce umierać...

Ponieważ jej stan zdrowia nie rokuje, handlarz przeliczył jej wartość na kilogramy - wycenił kropkowe życie na 2700 zł. Mamy czas do 25 lipca aby ocalić Kropkę.

Jeśli uda się wykupić klacz, poddamy ją leczeniu i ofiarujemy dożywocie pod skrzydłami naszej fundacji.



Darwinowska teoria ewolucji mówi o selekcji naturalnej. Zgodnie z nią przetrwają tylko osobniki najlepiej przystosowane do wymogów środowiska. A w środowisku hodowlanym nie ma zmiłuj się - liczy się biznes a wraz z nim selekcja najsilniejszych i najbardziej wartościowych.

Mgiełka ociera się żebrami o drzewo przy stodole, obok chodzi jej roczna córka - Mała. Nigdy o darwinowskich teoriach nie słyszały. Mgła zwiesza głowę i zrywa kępy trawy. Ma dopiero 8 lat. Mgła z astmą końską (RAO), jej córka Mała - ze złamaną szczęką i naderwanym uchem. Mała miała wypadek, co się dokładnie stało... tego nie wiemy. Selekcja jest bezlitosna. Nie ma dla nich miejsca w świecie biznesu. Żaden inny na nie, nie czeka..

Selekcja w biznesie jest rzeczą naturalną. W naszej fundacji nie istnieje. Prosimy, pomóżcie nam podarować im godne życie, poza teoriami.

Ciąża i macierzyństwo przy braku leczenia RAO doprowadziły Mgłę to stanu obecnego. Mała ze swoją złamaną szczęką nie ma szansy na znalezienie dobrego domu.

Możemy zapewnić im opiekę w naszym ośrodku, możemy zapewnić im leczenie, ale najpierw musimy Mgłę i jej córkę Małą odkupić.

Cena za oba życia to 3300 zł. Czas mamy do 15 lipca.


Udowodniliście, że jesteście wspaniałymi ludźmi o wielkich sercach! Czy i tym razem trzy cudowne klacze (fotografię Małej znajdziecie na zalinkowanej podstronie jej matki) będą miały szansę na godne życie?
Decyzja o tym należy do Was, do mnie, do nas wszystkich. Pomóżmy tym trzem wspaniałym damom!

* * *

Teraz pora na kilka informacji porządkowych: ponieważ w tej chwili ekran zaczyna mi cokolwiek tańczyć przed oczami i podejrzanie ucieka ku będącej tuż za nim ścianie, na komentarze pod postem piętro niżej odpowiem jutro. Wtedy też zamieszczę zaległą recenzję dla wspomnianej Koleżanki [Ciebie, Aileen, też powinna zainteresować, ponieważ swego czasu przypomniałaś mi o tym zapachu ;) ]. Oczywiście, o ile nie pojawi się zawzięty wróg każdego miłośnika perfum, katar.
Do ponownego spotkania!
___
Dziś noszę.. piżamę. ;P

5 komentarzy:

  1. Też mam ochotę nosić dziś piżamę, ale tak rozpac zliwie nie mogę... Zbieram się do galopu. Tylko najpierw jeszcze jedna kawa... A katar też mam na horyzoncie - coś się podejrzanie czuję.
    Trzymaj się zdrowo!
    I cieszę się z pozytywnego zakończenia akcji. Najważniejsze jest, że to nie koniec. Że pomagać nie należy zrywami, tylko najlepiej stale i systematycznie. Niekoniecznie koniom. Ale kurczxę... Czasem myślę, ze gdyby każdy robił coś dobrego dla ludzi lub zwierząt - nie biadolił, nie wypisywał kalumni w siecie, nie przeżywał na pokaz, tylko naprawdę COŚ robił stale, systematycznie, bez fanatyzmu, ale s poświęceniem ułamka swego wygodnego życia - wtedy świat byłby znacznie łatwiejszy do zniesienia. Tyle, ze to wołanie w próżnię...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedźmo - świetna nowina :))) A na recenzję czekam z niecierpliwością :)

    Sabb, wiele osób coś robi stale, nikomu się tym nie chwaląc - jasne, że mogłoby by ich więcej, ale i to, co jest, napawa otuchą. Sądzę po tym, co widzę dokoła, wśród znajomych realnych i wirtualnych - wołanie, choćby takie, jak na blogu Wiedźmy, na szczęście nie idzie w próżnię.

    Wiedźmo, Sabbath - niech Wam nosy nie szwankują, powiedzcie katarowi, że te Wasze organy są niejako, hmm... dobrem publicznym ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sabbath - a Ty kiedyś jesteś nie w galopie? ;)
    Dbaj o siebie, jedz miód i cytryny, zagryzaj czosnkiem, nie daj się! I wreszcie sobie odpocznij od WSZYSTKIEGO. A na swoją kurację i tak miałam tylko jeden dzień. ;/ Poszło tak sobie.
    Też się cieszę i to bardzo, czemu zresztą dałam wyraz. I zgadzam się ze zdaniem o pomocy systematycznej. Tylko, że.. ludzie szybko się nudzą; pomocą także. Dlatego uważam, że jeśli nawet pomoc (komukolwiek, nie tylko zwierzętom w potrzebie) jest hm.. nie do końca bezinteresowna, jeśli ma służyć odpisaniu jej od podatku, nie dania kasy Fiskusowi czy ładnemu wpisowi do CV, to też się liczy. Ponieważ najważniejszy jest cel.
    No i jest jeszcze coś, co zauważyła Aileen: otóż o dobroczynności wielu osób nie mamy bladego pojęcia, ponieważ one tym się nie chwalą. Anonimowa pomoc naprawdę istnieje i ma się całkiem nieźle, choć siłą rzeczy do społeczeństwa w pełni obywatelskiego wiele nam jeszcze brakuje. Ale nie byłabym taką czarnowidzką. :)

    Aileen - prawda? :)
    Jak napisałam w odpowiedzi dla Sabb zgadzam się z Tobą. Co więcej, niedawno przez zupełny przypadek odkryłam, że jedna moja znajoma, której w życiu nie podejrzewałabym o jakąkolwiek działalność charytatywną, regularnie i w tajemnicy wspiera pewną dużą organizację pożytku publicznego. Dodam, że jest to osoba wyjątkowo niesympatyczna i egotyczna. A tu taki wyłom w wizerunku! ;)
    Dobro publiczne, jak narządy rozrodcze historycznych władców? ;P Kurczę, to odpowiedzialność! ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedźmo, co do Twojej znajomej niesympatycznej i egotycznej - może to, co postrzegasz, to tylko pozory? Albo niewłaściwe odczytywanie zachowania? Nie chcę Cię tu w żaden sposób obrażać! Tylko gdy przeczytałam zdanie o tej znajomej, przypomniało mi się moje własne zdziwienie z lat młodzieńczych, gdy dowiedziałam się, jak byłam postrzegana w pewnej bardzo miłej memu serduchu grupie - Ci którzy mnie słabiej znali, uważali, że jestem chłodna, wyniosła i zadzieram nosa, a ja po prostu byłam cholernie nieśmiała i się bałam wychodzić do ludzi, żeby nie zostać odrzuconą...

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, wzięłam to pod uwagę, w końcu nie sztuka kogoś zaszufladkować, nawet nie całkiem świadomie. Dlatego zazwyczaj trzymam podobne opinie na wodzy i z (prawie) nikim ich nie dzielę. Lecz tym razem to nie tylko moje zdanie,a znajoma potrafiła wielu osobom tak czy inaczej zaleźć za skórę.
    Lecz sytuacja z Fundacją, którą i tak będę trzymać w tajemnicy dowodzi, że nie znam "całej prawdy", to jasne przecież. I dlatego się nie gniewam, nie czuję się obrażona, bo niby o co? W końcu słusznie prawisz. :) Jesteśmy tak kosmicznie pokomplikowani, że nikt nie ma prawa do głoszenia arbitralnych i "jedynie słusznych" sądów.
    Wiesz, że mnie też część osób tak odbiera? :) Trochę zasłużenie, przyznaję. Ale przede wszystkim trzymam dystans, bo za nic nie chcę się narzucać. Ale my jesteśmy dziwni! :)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )