poniedziałek, 23 maja 2011

W starej herbaciarni


W starej herbaciarni, stojącej gdzieś na uboczu świata, z dala od wielkiej polityki, celebryckiego blichtru czy napompowanej celebry zatrzymał się czas.
W starej herbaciarni, będącej jednocześnie rodzajem kolonialnej faktorii stoją imponujące, choć zębem czasu nadgryzione, meble kolonialne; ciemne, ciężkie, choć o nad podziw lekkim duchu, porośnięte grubą warstwą kurzu. Na półkach leżą bele tkanin, tuż obok nich pysznią się budzące nostalgię słoje herbaty, puszki, puzderka i szkatuły pełne najróżniejszych produktów, zaś pod naszymi nogami skrzynie, między którymi starszy, srebrnowłosy, gustownie ubrany subiekt lawiruje z wdziękiem dwudziestolatka.
Czasem z roztargnionym, nieco nieśmiałym uśmiechem poprawi swoje binokle i dyskretnie spojrzy na zegarek z dewizką, którego wskazówki zatrzymały się już wiele, wiele lat temu. Następnie po raz kolejny poprawi strój, wygładzając nieistniejące fałdki i stanie przy staroświeckiej kasie, właściwie maszynie liczącej, obok której łatwo zauważyć ryzę szarego papieru do pakowania cudzych nabytków i towarzyszącą jej rolkę jutowego sznurka. Przez okna z przymkniętymi okiennicami sączą się strumienie intensywnie palącego, letniego słońca, nadając wnętrzu sklepu znośnego dla człowieka półmroku. Zawieszony pod sufitem wiatrak wprawiają w ruch leniwe podmuchy gorącego wiatru. Jest cichy, senny dzień.
Lecz nie ma tu wielu klientów. Do starej herbaciarni nikt już nie zagląda.
Ponieważ stara herbaciarnia nie istnieje. Pojawia się raz na jakiś czas, cicho i niespodziewanie, kaprysem wszechświata przeniesiona z przeszłości czy innego wymiaru, sklep-zjawa z widmowym subiektem. Czy ktokolwiek o nich wie..?
Niech to pozostanie tajemnicą.

Powyższa wizja nawiedziła mnie, gdy wpadłam na pomysł opisania wrażeń, jakie wywołuje we mnie Teck od Molinard, nie całkiem realne dziwo o fakturze jednocześnie delikatnej, przykurzonej i słonecznej. Zapach odziedziczonych wspomnień.
Zaś przede wszystkim - najmniej konwencjonalna perfumowa herbata, z jaką miałam do czynienia.

Podobno są w otwarciu są jakieś cytrusy. Nie wykluczam, w końcu słoneczne promienie skądś musiały przybyć. :) Bez dyskusji zgodzę się jedynie na bergamotkę, czarowną i łagodnie przejrzystą, otoczoną frapującą mdło-żywiczną wonią cyprysów, gorzkawą szałwią oraz korzennym wcieleniem herbaty.
Ta ostania, czarna i bardzo mocna zostaje wkrótce osłodzona benzoesem i unurzana w oparach nietypowego sandałowca, zatrzymanego dokładnie w połowie drogi między wyrazistą orientalnością rodem z Etrowego Sandalo a kremową łagodnością pieszczoty Sensuous. Z czasem gęstnieje, przeistaczając się w chmurę wzbitego w powietrze korzennego kurzu z paczuli i jakiegoś wdzięcznego, pudrowego piżma, finalnie osiadłego na spodku ze stygnącymi herbacianymi fusami. Ciekawe, że łatwo rozdzielić słodycz sandałowca (i może wanilii) od ewidentnej goryczy herbaty. Podziękować zań mogę wetywerii, podobnie jak sandałowiec zawieszonej idealnie między świeżą, suchą czystością Vetiveru Guerlain a ostrą, bezkompromisową, zroszoną spalenizną męskiej Encre Noire od Lalique.

Teck z początku jest perfekcyjnie, dogłębnie gorzki, by później doczekać się szczypty słodyczy, łagodzącej ciepłe, nostalgiczne choć niepokojące klimaty. Przypadła mi do gustu również nieokreśloność woni, jej satynowa gładkość, nawet pomimo wspomnianych wyżej charakternych nut sandałowca i wetywerii. W takim otoczeniu herbata smakuje inaczej; tu nawet tania ekspresowa masówka ze "zmiotek z podłogi" może przywoływać wyobrażenia skąpanej w blasku wschodzącego słońca plantacji gdzieś hen, daleko za horyzontem. :)
Gdyby tylko pachnidło zechciało czasem oderwać się od skóry... Choć może to i lepiej, nie będę wypatrywać za własną flaszką. ;) Tak czy inaczej, zachęcam do wizyty w starej herbaciarni. Kto wie, może wkrótce znowu się pojawi?

Rok produkcji i nos: (pierwotnie 1950) 1989, ??

Przeznaczenie: zapach skatalogowany jako męski, ale ja bym się tym nie przejmowała. ;) Kapitalnie wyważony, zdystansowany, ciepły i szlachetny, przyjazny dla otoczenia. Super na wszelkie okazje formalne.

Trwałość: do siedmiu lub ośmiu godzin

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-orientalna (i drzewna)

Skład:

Nuta głowy: bergamotka, cytryna, gorzka pomarańcza, bazylia, mięta, pulpa figowa [nie jestem do niej przekonana, ale warto wspomnieć]
Nuta serca: lawenda, cyprys, szałwia, jaśmin, orzech włoski, żywica mastyksowa, drewno sandałowe, herbata Rooibos
Nuta bazy: wetyweria, paczuli, piżmo, benzoes, szara ambra [?], herbata Yunnan
___
Dziś noszę New Haarlem marki Bond No. 9, drugi dzień z rzędu.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.easyvoyage.co.uk/india/the-ghats-1687
2. http://skladherbaty.info/pochodzenie-i-historia-herbaty/keemun/

13 komentarzy:

  1. Nie znam. A takam zachęcona, no! :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo Teck jest zachęcający. :) Niestety, właśnie wypiłam ostatnie krople..

    OdpowiedzUsuń
  3. Spoko, rozumiem. Teraz, kiedy już wiem, że szukam - znajdę. Przedtem nie wiedziałam. :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedźmo ustrzeliłam na ebayu flaszkę ;) w bardzo przystępnej cenie...:D Ale jestem ciekawa... za herbatą nie przepadam ale mimo to, zewsząd miałam informacje o tym, że jest to bardzo ciekawy zapach. Nie mogłam nie spróbować. Teraz pozostaje czekać...

    OdpowiedzUsuń
  5. Polu, czy Ty nie przesadzasz czasem z zakupami w ciemno? ;>
    Choć z chęcią poczytam o Twoich wrażeniach. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. wiesz zbywam na ogół to co mi się nie podoba prędzej czy później i flaszka znajduje kochającego ( mam nadzieję) włąściciela ;D. Trochę jednak się wystraszyłam bo na którymś z niemieckich portali przeczytałam obszerna recenzję, że to taki oldschoolowy męski szypr taki staroświecki do bólu, aczkolwiek facet oceniał go bardzo wysoko. Nic nie pozostaje jak tylko czekać w napięciu na to co przyjdzie. Cena naprawdę była zachęcająca Teck u nas jest niedostępny więc zobaczymy. Albo puszczę dalej w świat albo zdecyduję się na rozbiórkę. Mal sehen.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ech, to jeszcze nie jest najgorzej. Choć dobrze też nie. ;)
    Z tym szyprem być może, aczkolwiek ja go tak nie odebrałam. Ale to było dawno temu, w tej chwili nie mam już próbki, więc nie mogę zweryfikować wrażeń.
    A nuż Ci się spodoba? :) Zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmmm przyszło i na razie jestem w stanie stwierdzić, że na prawdę to mocna rzecz- zioła, gorzkie cytrusy i cała tona cyprysu dużo, dużo żywicy w sumie ja mam skojarzenia nie tyle herbaciane co skóra+kamfora, potem zapach mięknie i pięknie "paczulowieje" I wszystko super jest piękny wyraźny eh.. tylko od początku jak dla mnie jest to zapach dżentelmena. Z chęcią noszę unisexy zawsze jak rozpylam zapach, który mi się podoba widzę kiedy bym go mogła nosić np. w wietrzne dni, w upał, w mrozy. Widzę siebie w tym zapachu w konkretnych sytuacjach, nastrojach. Tutaj moja wyobraźnia uparcie projektuje mi przystojnego, szarmanckiego, eleganckiego uwodziciela z szelmowskim uśmiechem równie uroczo tajemniczego pociągającego co sam Teck ( przepraszam wspięłam się na wyżyny swojej grafomanii :P) . I masz babo placek obawiam się, że to za mało żeby trzymać cały flachon nie zakładając używania zawartości. Ogólnie jednak warto było zadać sobie trud i wypróbować.

    OdpowiedzUsuń
  9. Normalnie bym pogratulowała, ale teraz to nie wiem, czy powinnam.. :)
    Mnie ta herbata uderzyła (z tego, co pamiętam), choć Twój opis jest równie interesujący. Szkoda tylko, że aromat Ci nie leży; ale czasami tak jest że, choćbyśmy nie wiem, jak się starali i zachwycali, danej kompozycji nie jesteśmy w stanie używać. Nie i już. :)
    Mam za to uwagę odnośnie Twojej dygresji: Polu, narzekasz na grafomanię? Tutaj, na tym blogu?? I pewnie jeszcze oczekujesz, że za irracjonalne obiekcje nie zostaniesz wyśmiana? ;) Toś się pomyliła! A nawet jesteś w mylnym błędzie. ;P Ponieważ, jak nietrudno zauważyć, mam głęboko w.. gdzieś przekonanie, iż należy wystrzegać się ujawniania w piśmie silnego poruszenia emocjonalnego. Emocje, pozytywne i negatywne, NIGDY nie powinny powodem do wstydu. Tych, którzy wmówili w nas coś takiego najchętniej powiesiłabym na najbliższym drzewie (gdyby nie byli już od dawna martwi ;) ).
    Co do stosowania wody.. może sprzedaj flakon czy odstąp za coś innego, ale najpierw zrób sobie dekant, tak mniej więcej pięciomililitrowy na wypadek, gdybyś czasem zatęskniła za Teckiem?

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratulacje są jak najbardziej na miejscu :) są zapachy, które nie leżą i lądują z etykietką "fuja", są takie które dostają jeszcze gorszą etykietkę "nuda" Ten jest na prawdę dobry. I tak właśnie myślę, żeby zrobić sobie dekant. Rozważałam rozbiórkę ale mam bardzo mało atomków. Jeden rarytas przyjdzie do mnie jeszcze do rozebrania i muszę utrzymać ten minimalny zapas.

    OdpowiedzUsuń
  11. Z bólem ogromnym stwierdzam - jak już chyba pisałam Poli na priv - że na mnie w Tecku herbaty brak (a połakomiłam się na flakon w ciemno przez Twoją, Wiedźmo, herbacianą recenzję ;) Jest za to tytoniowy poblask na całości. I trochę ciepłej paczuli. I żywic. Całość jest ciemna (nie mylić z mroczna). Ogółem mój nos zeznaje, że znacznie mu bliżej do wrażeń Poli. Także w kwestii zapachu dżentelmena - o zgrozo! - poddałam się i stwierdzam, że ten zapach jest dla mnie zbyt męski.
    Teck przed chwilą znalazł nowy dom - tym razem powędruje w męskie ręce ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. I zapach przywędrował od Aileen. W tym poście widać spisuje się cała historia jednego flakonu. Nie ukrywam, że klinknąłem w ciemno pod dużym wpływem twojej recki i opinii na basenotes: Pierwsze skojarzenie: Avignon, z dymna-kadzidlaną szałwia zamiast frankincesce. Nuty środkowe, ta wpółzastygła skórzasta żywica, kojarzą mi się z Bel Ami. Gdyby do Teck dodać kapkę olibanum i mirry wyszedłby naprawdę budzący grozę Grand Avignon. Wadą jest niesty ta skromna, introwertyczna projekcja... Dziś za to Teck pokazuje zupełnie inne oblicze, kojarzy się z wyłożony drewnem gabinetem, szarym swetrem i lampką armagnac...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ppolu - tak właśnie jest. I super, że "nudy" w tym przypadku nam oszczędzono.
    Ha, zawsze mogłaś powysyłać dekanty przecież. ;)) Ale świetnie, że znaleźli się chętni na całą flaszę.

    Aileen - jejciu, czyli to Ty? Przepraszam! ;P Wszystko niechcący, ja nie chciałam. ;))
    Ciemna ale nie mroczna; doskonale oddany charakter Tecku. Uwaga celna w punkt. :)
    Kilka zapachów "zbyt męskich dla mnie" znam; w różny sposób.

    Michale - cieszę się zatem. :) Super, że przypadł Ci do gustu! Znaczy, że okazja wykorzystana na sto procent.
    Za to skojarzenie z Avignonem w życiu nie przyszłoby mi do głowy. Ciekawe rzeczy Twoja skóra wyprawia! ;) Chyba nawet troszkę zazdroszczę. :)
    Drugie opisane przez Ciebie oblicze zdaje się być bliższym temu, które poznałam. W każdym razie: zapach świetny! :)
    Raczej w komentarzach niż w poście, ale uwaga celna. :D O to przecież chodzi; to, co do nas nie przemawia, dla kogoś innego może być zapachowych Graalem. No i wszystko wskazuje na to, iż Poli Teck znalazł w końcu wdzięcznego użytkownika. :) Z czego można się tylko cieszyć.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )