piątek, 20 maja 2011

BCBG

Caron, szacowna marka z tradycjami, szczyci się bogactwem produktów w starym, klasycznym, dystyngowanym stylu, szlachetnych i wysmakowanych. Dla wielbicieli – a w szczególności wielbicielek – pachnideł Caron najistotniejszy jest właśnie ów spokojny, idealnie rasowy styl. Nie bawią ich wybujałe kadzidła, agresywne agary czy kontrowersyjne, nowomodne czyste syntetyki.
Rozumiem takie podejście i, prawdę mówiąc, nawet podziwiam; w końcu to nic innego, jak powrót do pierwotnej funkcji perfum: podrzędnej, uzupełniającej wizerunek, unikającej powiązań z pełną ekscesów sztuką współczesną, a przy tym dystansujące, ekskluzywne (czyli wyłączające z większego grona), nie budzące żadnych podejrzeń co do najwyższej jakości wykonania. Tak, zapachy od Caron to kontynuacja tradycji perfumiarstwa sprzed wynalezienia tanich syntetycznych zamienników, nastawionego jedynie na klienta o najwyższych dochodach a przede wszystkim – kompletnie wyzutego ze współczesnego zapatrzenia na gusta masowego odbiorcy oraz konieczności dostosowania się do charakteryzującej owe tandety, miałkości, przymusowego skretynienia. Caron to klasyka w pełnym tego słowa znaczeniu; nic dziwnego, że aby przetrwać, musiała (niczym inni starzy producenci perfum) uciec w objęcia coraz pojemniejszej niszy gatunkowej.


Za esencję opisanego wyżej credo uważam bodaj wszystkie pachnące produkty Caron [albowiem nie wszystkie znam ;) ], ale w szczególności Montaigne. Skupia on w sobie wszelkie cechy aromatów marki, będąc przy tym nieco ostrym, choć migotliwym, drenującym przegrody nosowe, wielowymiarowym dziełem w stylu wczorajszych diw wielkiego ekranu, od Poli Negri po Catherine Deneuve [nazwałam ją „wczorajszą” ponieważ prezentuje zamierającą manierę gwiazdorstwa, której obce są publiczne wulgarne zachowania, pieniactwo i nieustanne procesowanie się z łajdakami]. Piękny, stworzony do podziwiania na odległość... albo i nie.
Ponieważ zaraz po aplikacji na skórę, aromat okazuje się jednocześnie urzekający i noszalny. Z miejsca doceniam jego chłodną przydatność. Zabawne, jak ciepła ludzka skóra potrafi wyciągnąć zeń i uwypuklić niewielką dawkę chłodnych aldehydów, niewyczuwalną na papierku testowym, pięknie owiniętą nienachalnym kadzidłem i unurzaną w niebiańsko wręcz upajającej woni żółtych kwiatów. :) Lecz to tylko część prawdy; Montaigne przede wszystkim stał się hołdem dla goździków, zarówno kwiatów, jak i przyprawy. Co jest tym ciekawsze, że oficjalne spisy nut na goździkowy temat zawzięcie milczą.
To właśnie one królują w sercu kompozycji. Słodki, nęcący zapach kwiatów miesza się z eteryczną zwiewnością „korzeni”, dzięki czemu aldehydy znikają, zaś miękki, kaszmirowy woal róż, mimozy oraz arcypięknego narcyza [bo jaki inny być może? ;) ] jeszcze bardziej zyskuje na konwencjonalnie rozumianej urodzie. Dopiero po dłuższej chwili mieszanina ogrzewa się, kradnie nieco z ludzkiej czułości, zaczyna mrugać złamanym czernią złotym blaskiem. Pięknieje jeszcze bardziej, przede wszystkim dzięki nutom kolendry, słodkawej, cielesnej ambry a także urokliwego, „nieheblowanego” sandałowca, orientalnego i zadziornego, a mimo to idealnie wpasowanego w hiperkobiecego ducha pachnidła. Nad wszystkim czuwa dyskretny, obecnie kryjący się w cieniu tandem żywic i szklistych aldehydów, tak delikatnych, że niemożliwych do jednoznacznego zlokalizowana, ściśle splecionych z olfaktorycznym otoczeniem.


Montaigne pierwotnie powstał w 1986 roku, a jego nazwa pochodzi od paryskiej Alei Montaigne, równie efektownej, co snobistycznej. Cztery lata temu ponownie powołano go do życia, nowego duchem choć w starej szacie. To chyba najlepiej świadczy o dyskretnym, acz konsekwentnym dopieszczaniu przez Caron ich najwytworniejszych, najlepiej sytuowanych klientów, dla których najważniejszymi wartościami konsumenckimi pozostają Tradycja i Styl. Jakkolwiek nie znaczy to wcale, iż o ich produktach ciepło mogą myśleć jedynie konserwatywni bywalcy salonów. W końcu od całej tej arystokratyczno -burżuazyjnej otoczki, stereotypowego wbijania szpileczek z anielskim uśmiechem na twarzy i spożywania „cukierka przez papierek” ważniejszy jest duch perfum, silny i wznoszący się ponad bezkrytyczną pychę starego pieniądza tudzież oszalałą ambicję nowego.
Montaigne głównie i przede wszystkim stanowi apoteozę najlepszych oraz najstarszych tradycji perfumiarstwa; czasów, gdy miano „oficjalnego dostawcy dworu” państwa Y było powszechnie uznawane za równie nobilitujące dla perfumiarzy, co dla winogrodników czy cukierników. Po prostu najlepsze dla najlepszych, oczywiście „najlepszych” w ramach pewnego subiektywnego systemu pojęć. ...ale znowu odchodzę od tematu. :) Sęk w tym, że Montaigne to świetne, znakomicie opracowane damskie perfumy. Po prostu.
Dwa zdania zamiast słowotoku; czyli jednak można! ;)

Rok produkcji i nos: (1986) 2007, (??) Richard Fraysse

Przeznaczenie: zwracający uwagę zapach dla kobiet, które cenią sobie klasyczne dokonania marek Chanel, Guerlain czy Jean Patou. Kapitalne, wyważone i wysmakowane pachnidło w „babciowym” stylu. Zero różowej tandety [co piszę świadoma własnych słów z notki poniżej]. Wprost wymarzone na Specjalne Okazje, choć nie jest to normą; gdyby tylko prezentowało okazalszy sillage, byłoby wprost idealnie. :)

Trwałość: od pięciu do blisko jedenastu godzin

Grupa olfaktoryczna: kwiatowo-orientalna

Skład:

Nuta głowy: gorzka pomarańcza, mimoza, jaśmin
Nuta serca: żółty narcyz, kolendra
Nuta bazy: wanilia, ambra, drewno sandałowe, nuty żywiczne
___
Dziś noszę perfumy o wdzięcznej nazwie Cialenga, marki Balenciaga.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.perfumenapele.com/2010/08/montaigne-eau-de-parfum-by-caron/
2. http://ommorphiabeautybar.com/2010/11/11/dior-gris-city-collection-2010/

5 komentarzy:

  1. nie znam niestety, ale ostatnio ciągnie mnie troszkę do zapachów klasycznych i takich jak piszesz babciowych;) Od miesięcy na pokuszenie wodzi mnie np Estee ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bcbg niektórym w głowie?? :P Najpierw przestań latać po mieście w kapciach. ;)
    Ciekawi mnie czy oglądałaś film o ludobójstwie w Ruandzie, był w tygodniu na "Jedynce" o jakiejś kompletnie pojechanej porze?
    Wieszba

    OdpowiedzUsuń
  3. Skarbku - w takim razie powinnaś poznać produkty Caron. :) Mam jeszcze kilka do zrecenzowania, ale spóbuję uporać się z tym w ciągu miesiąca i potem prześlę Ci małą pachnącą przesyłkę. Polecam też 24 Faubourg (kojarzysz?), no i oczywiście Esterkę Lauder. Czy to nie Tobie podesłałam Cinnabar? Dobry początek przygody.. ;) Znasz Notorious Ralpha Laurena? Kolejny przyjazny, lekko szyprowy klasyk w duchu. Jest w czym wybierać..

    Wieszbo - znowu posiałaś gdzieś komórkę? ;)
    I wypraszam sobie: nie żadne "kapcie", tylko koniakowskie baleriny. :)
    'Strzelając do psów'? Przypadkiem trafilśmy, dopiero się zaczynał. Film, jak film; ciekawa krytyka oświeceniowego rozumowania, szkoda, że niezamierzona. I tak problem ludobójstwa, w gruncie rzeczy, pozostał w tle. Jak zwykle zresztą. Choć parę ważkich stwierdzeń padło. Więcej dostaniesz na mejla. :)
    Swoją drogą, w środku tygodnia puszczać interesujący film kończący się o dugiej, parę godzin przed tym, jak ludzie muszą zwlec się z łóżek - jakie to typowe!

    OdpowiedzUsuń
  4. Niedawno odkryłam w sobie wielkie pokłady miłości dla klasyków, szczególnie ekskluzywnej linii Chanel

    Kiedyś pytałam tu w Pracowni, gdzie mogę znaleźć Labdanum Donny Karan - znalazłam w Berlinie, w jakimś małym, ciasnym, bardzo klimatycznym sklepiku. Oczarował mnie, dzięki za tamtą recenzję, pewnie inaczej dowiedziałabym się o nim dużo później!

    Daria

    OdpowiedzUsuń
  5. Z ekskluzywnej linii miałam do czynienia jedynie z Cuir de Russie i zapamiętałam ją jako piękną, przepotężną skórę. Po nocach śni mi się Coromandel. :)

    Pamiętam Twój komentarz i bardzo się cieszę, że znalazłaś Labdanum tak szybko. :) Do tego w miejscu z duszą.
    Gdybym napisała, że świadomość pewnej "wpływowości" moich recenzji nie robi na mnie żadnego wrażenia, skłamałabym. :) Ale naprawdę najważniejszy jest fakt, że dzięki opisanemu zapachowi jeszcze jedna osoba mogła odkryć (po raz pierwszy lub na nowo) kolejne niezapomniane perfumy. Jestem szczęśliwa, że mogłam jakoś Ci pomóc. :)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )