Długo zastanawiałam się, jakimi słowami opisać ów zapach. Czy można w przekonujący sposób opowiedzieć o ciepłej drzewnej miękkości, o kaszmirowym drewnie oraz miodowych żywicach?
Czy potrafiłabym powiedzieć Wam o charakterystycznej, zapadającej w pamięć słodyczy, zdającej się być doskonale gładką, przyjemną w dotyku taflą o temperaturze ludzkiego ciała, przeciętej czysto delikatną lecz kontrastową rysą przyprawowej goryczki? I że owa rysa wcale nie wydaje się dysonansem a przeciwnie - ostatecznym, niezbędnym szlifem; granicą pomiędzy (jeszcze) perfekcyjnością a (już) doświadczaniem piękna absolutnego.
Jak Wam opowiedzieć o grze szafranu z mirrą i sokiem jaśminowym przy wtórze jasnych, wypolerowanych na gładko akordów drzewnych? Oraz o skórze czy też oudzie, nadającym temu wszystkiemu głębsze brzmienie, zahaczającym o nuty mroczno-dymne, jednak nigdy nie wpadającym w ich ramiona otwarcie?
Jak przedstawić późniejsze etapy rozwoju mieszanki, gdy słodycz staje się coraz ważniejsza a mimo to, najpewniej dzięki pomocy magii, cały czas zdaje się być konstytucyjną częścią marzeń o lesie, tym razem bardziej pyłkowo-paczulowym? W jaki sposób oddać wrażenie największej miękkości i delikatności nut drzewno-żywicznych, jakiej dane mi było doświadczyć?
Gdzie szukać słów zdolnych opisać mój zachwyt, kiedy owo leśne, wymarzone, słodkie ciepło zaczyna płynnie przeistaczać się w ciepło zdecydowanie zwierzęce - lub ściślej: ludzkie? Jakim cudem spomiędzy szafranu, skóry oraz mirry potrafiło wydobyć się płynne, pozłociste labdanum?
Oraz jak całość zamiera, omywana najpierw długimi promieniami słońca, później rozpływająca się w szarościach zmroku i, być może, mgły? Czyżby do najdelikatniejszego ze wszystkich znanych mi lasów zawitały pierwsze znaki jesieni...? Choć kompozycja rozmywa się coraz bardziej, nie potrafię żałować jej odejścia. Jest takie bajkowe... Podobnie, jak i reszta mieszaniny.
Czy potrafiłabym Wam o tym opowiedzieć? Nie sądzę. ;)
Podczas testów Snu Letniego Lasu trudno było skupić się na szczególe, wizje generowane przez synestetyczny umysł okazały się zbyt silne. Lub też opowieść, którą przekazała mi omawiana kompozycja była niemożliwa do zignorowania. :) Obserwując ją miałam wrażenie obcowania z finezyjnym dziełem sztuki, jednocześnie filigranowym oraz monumentalnym, kruchym ale przecież niemożliwym do objęcia rozumem. Niemożliwym do skonstruowania w ramach jakiejkolwiek innej sztuki poza olfaktoryczną. Tu łamanie najbardziej podstawowych zasad fizyki zdarza się całkiem często. :) [Przynajmniej na mojej skórze, mającej tendencję do pogłębiania każdego pachnidła, które jakąkolwiek głębie w sobie kryje].
Uważam, że Thierry Wasser tworząc Songe d'un Bois d'Été wspiął się na szczyty swojego talentu oraz popisał rzadką wirtuozerią. Z chęcią na dłużej zanurzyłabym się w ów magiczny świat. Nawet, gdyby miał okazać się jedynie snem.
Rok produkcji i nos: 2012, Thierry Wasser
Przeznaczenie: zapach doskonale uniseksualny; przede wszystkim dla miłośników klimatów żywiczno-drzewnych choć niebanalne, lekko przytłumione ciepło oraz słodycz mieszanki potrafią zachęcić do testów także fanów łagodniejszych perfumowych brzmień. :) A jeżeli ktoś woli akordy ciemniejsze, to i kawałek gorącego, troszkę wędzarniczego dymu dla siebie znajdzie. ;)
Całe to bogactwo zazwyczaj popisuje się hojną emanacją, otaczając uperfumowaną osobę dużą, nieco pulsującą aurą, z czasem troszkę gęstniejącą [choć gęstą jest od samego początku] i redukującą się do kilku centymetrów ponad ciałem.
Na dosłownie wszystkie okazje, pory dnia oraz roku.
Trwałość: od dwunastu godzin w górę (choć nie więcej, niż piętnaście-osiemnaście)
Grupa olfaktoryczna: drzewno-przyprawowa (oraz aromatyczna)
Skład:
Nuta głowy: neroli, wawrzyn
Nuta serca: szafran, jaśmin, drewno cedrowe, paczuli, (kaszmeran?)
Nuta bazy: mirra, skóra, (oud?)
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.flickr.com/photos/winter-light/6807653786/sizes/l/in/faves-daydream_fantasy/
2. http://yourstruly-malik.tumblr.com/post/59316174163/tearingdowndoors-untitled-jonathan
3. http://www.flickr.com/photos/cukimuki/2920930237/sizes/z/in/faves-will_scobie/
4. http://www.pinterest.com/pin/316940892496960821/
5. http://www.pinterest.com/pin/371687775467053814/
6. http://www3.jsonline.com/onwisconsin/arts/mam/
Cześć !
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny urzeczony czytam recenzję Twojego pióra. Tym razem recenzję zapachu, którego jeszcze nie znam, ale to już zapewne tylko kwestia (krótkiego) czasu. Nie mam wątpliwości, że Songe d'un Bois d'Ete musi być kompozycją wyjątkową - wszak w sposób jawny świadczy o tym sama forma recenzji, jak i nieukrywany zachwyt, który jakże niepretensjonalnie wręcz emanuje z tekstu. Wielka szkoda, że Thierry Wasser nie realizuje podobnych koncepcji w zapachach sieciowych Guerlain. Ale takie są prawa rynku i dobrze wiemy dlaczego tak się dzieje. Z drugiej strony, to znakomicie, że tak nobliwa i ważna marka jak Guerlain, posiada obecnie także butikową kolekcję perfum, oraz iż są to zapachy tak udane, jak chociażby ten powyżej opisany. Ciekaw jestem, jak Pieśń Letniego Lasu zaprezentuje się w konfrontacji z Forest Walk - S.S.S. Czy będą jakieś punkty styczne zarówno w samej kompozycji, jaki i w ewokowanej przez nią atmosferze? Prawdopodobnie zapach francuskiej marki okaże się nieco bardziej "ucywilizowany" i mniej naturalistyczny, niż tradycyjnie niczym nieskrępowana wizja pani Erickson. O tym wszystkim zamierzam przekonać się już wkrótce...
Tymczasem SERDECZNIE POZDRAWIAM -
Cookie
Cześć !
OdpowiedzUsuńOd tygodnia jestem w posiadaniu próbki Songe d'un Bois d'Ete, więc mogę co nieco już powiedzieć na temat tego zapachu. Przede wszystkim z przyjemnością muszę stwierdzić, że Twój entuzjazm jest absolutnie uzasadniony - kompozycja rzeczywiście jest wyborna. Zresztą pierwszym określeniem jakie przychodzi mi na myśl w związku z Pieśnią Letniego Lasu, to kunsztowność, co potwierdzają także i Twoje wrażenia. Od 4-5 godziny od aplikacji Songe d'un Bois d'Ete zaczyna budzić moje skojarzenia z Leather Oud - Diora, w nieistniejącej, nie tak brutalnej i bardziej przyprawowej wersji. Zapach od Guerlain wydaje się być jednak jeszcze ciekawszy od butikowej Diorowskiej konkurencji; po prostu więcej się w nim dzieje. Co się zaś tyczy domniemywanych analogii z Forest Walk, to muszę stwierdzić, że poza nazewnictwem, obydwa zapachy różnią się praktycznie wszystkim i nie ma pomiędzy nimi żadnych podobieństw na gruncie czysto olfaktorycznym. Dodam tylko, że Forest Walk jest kompozycją bardziej bezkompromisową, oraz bardziej niszową w rozumieniu "indie".
Gorąco pozdrawiam -
Cookie