niedziela, 13 października 2013

Jak to właściwie jest?

Cisza, ta wytęskniona przeze mnie cisza będzie musiała jeszcze chwilkę poczekać. Bo najpierw muszę się powkurzać. :] Za co z góry przepraszam. :P


Choć wszyscy wąchamy dokładnie te same perfumy, czasem nawet z jednego flakonu czy blottera, nikt z nas nie czuje tego samego, co reszta. To jedna z najbardziej oczywistych prawd, w świecie miłośników perfum znana powszechnie [lub też taką być powinna]. Za odrębnością reakcji na najbardziej elementarnym poziomie poznania - zmysłowym - podążają różne interpretacje zarówno samej woni, jak i całego jej kontekstu [czyli np. podobieństwa do zapachów wcześniej poznanych, naturalnych lub stworzonych sztucznie (lecz nie tylko perfumowych), ewentualnych skojarzeń z innymi dziedzinami sztuki lub wręcz synestetycznych powiązań, korelacji między daną wonią a meandrami naszych osobowości - można wymieniać w nieskończoność, tak głębokie zakorzenienie w rzeczywistości mają zapachy]. Jesteśmy po prostu innymi ludźmi, z nosami i mózgami posiadanymi na absolutną wyłączność. ;)

Świadomość tego jest chyba jedną z pierwszych prawd, jaką musi przyjąć do wiadomości perfumomaniacka "świeżynka" i bezwarunkowo zgodzić się na jej niepodważalność. Co najczęściej przychodzi z trudem, nie bez buntu ["bo jak to tak? Jakim cudem oni mogą TO lubić?? Takiego śmierdziela???" Wprost zalewają nas myśli podobne przedstawionej przed chwilą]. Kiedy wytworzymy w sobie odpowiednio szeroki margines tolerancji na miliony ludzkich gustów, połowa drogi do perfumowej pasji już za nami. :)
Przynajmniej w teorii.


Lata przebywania w świecie miłośników perfum nauczyły mnie jednego: o ile można przejść do porządku dziennego nad słabością Iksińskiego czy Iksińskiej do obrzydliwej w naszym mniemaniu woni Y, szacunek ów kompletnie nie dotyczy sytuacji, w których rzeczeni Iksińscy czują potrzebę opowiedzenia o zapachu w sposób bogatszy, może trochę bardziej chaotyczny ale z pewnością bardziej abstrakcyjny niż my.
Wtedy tolerancja się kończy.
Wówczas już nie ma mowy o spokojnym wysłuchaniu cudzej opinii, o nie! Wtedy trzeba zignorować a za plecami wyśmiać, powytykać palcami, ponabijać się bezlitośnie. Kosztem osób trzecich poczuć się lepiej z własną racjonalnością oraz umiłowaniem konkretów.

Oto przykład. Jedną ze spraw, które zniechęciły mnie do Wizażu był wątek, który ni stąd ni zowąd, w ciągu jednego wieczora i nocy z ogólnego, może trochę plotkarskiego zmienił się w pozbawiony hamulców pojazd po ludziach, którzy zapachy odczuwają inaczej, niż zdrowa, myśląca racjonalnie, rzeczowa większość. :] Oskarżenia o grafomanię oraz o bezwstyd w pretensjonalności "rozpoetyzowanych" posypały się, jak grzyby po deszczu. Śmichy-chichy napędzały parodię a to wszystko zostało ślicznie sprzężone z ledwie skrywaną pogardą.
Nic dziwnego, że poczułam się osobiście dotknięta. ;)

Ostatnio w kilku perfumowych miejscach znowu natknęłam się dowody wyższości racjonalistów nad emocjonalnymi. Znów w tym samym tonie. Więc pytam się:

dlaczego ta doskonała, wynoszona na perfumomaniackie sztandary tolerancja nie dotyczy już sposobów percepcji zapachów?

czy miłośnicy zwięzłości, schludności i rzeczowości naprawdę muszą wytykać zwolennikom przeciwnego nurtu ich śmieszność, pretensjonalność oraz ogólną gorszość? Lepiej potem sypiają czy jak? :>

po co to wszystko?? Nie możemy żyć spokojnie obok siebie, traktując się z chłodną uprzejmością?


Kilka myśli na niedzielę - i już naprawdę spadam. ;)
___
W tej chwili nie pachnę jeszcze niczym.

P.S.
Źródła ilustracji:
1. http://www.wallibs.com/resolutions/1920x1440-cute-beagles-puppies/
2. http://lovelypackage.com/scent-stories/

18 komentarzy:

  1. Tak, jak zresztą pisałam w tamtym wątku - powinno być miejsce i na recenzje zwięzłe i konkretne, ale też i na barokowe opisy albo porównanie perfum do spotkania zakończonego namiętnym aktem miłosnym - czemu nie? A więc, jeśli miałabym się czepiać, to nie sposobu, w jaki odbiorca recenzuje dany zapach, tylko grafomanii - tandety, zadęcia, pretensjonalności.
    I osoby, które dbają o język, mają słownictwo i choć odrobinę poczucia humoru, nigdy nie napiszą recenzji, która sprowokowałaby mnie do wyśmiania/ironii/uszczypliwości.
    Szczególnie, że nie znając zapachu, mam okazję przeczytać nawet esej lub mini opowiadanie.
    Sama raczej piszę recenzje konkretne, ale zdarza mi się zboczyć z kursu i opowiedzieć o małej dziewczynce bojącej się krzaku hibiskusa, podlewanego krwią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, zgadzam się w zupełności. Na dwieście procent nawet. :) Zawsze wychodziłam z założenia, że każdy powinien mieć możliwość wyrażania uczuć/siebie tak, jak chce. I wtedy wszystko jest w porządku. I nawet, niech tam!, jeżeli miałoby to oznaczać otarcie się o egzaltację czy inny kicz. Bo skoro istnieje jedna osoba, której podobny sposób wyrażania opinii o zapachu pasuje istnieje spora szansa, że będzie ich więcej. Tymczasem, że zaczerpnę ponownie z wyschniętego źródełka irytującego mnie wątku [ach ach, jakaż jestem żałosna z tym wyrażeniem!]: "takie recenzje zbierają najwięcej pochwał zauważyłam".
      Zresztą wątek ów [znowu wyłazi ze mnie pseudointelektualne zadęcie, tym razem w szyku przestawnym :] ] służył mi tylko za punkt odniesienia, bo do zamieszczenia wpisu sprowokowały mnie notki na cudzych blogach, którym w tej chwili nie mam ochoty generować nowych wejść. I powiązana z nimi myśl: dlaczego u licha mam grzecznie i potulnie zgadzać się na kpiny ze mnie a jednocześnie bezkrytycznie podchodzić do pisaniny Państwa Fajnych tylko dlatego, że oni wybujałych porównań ni zdań wielokrotnie złożonych nie używają? Wyszedł z tego, zupełnie zresztą nieoczekiwanie, wpis jak na warunki mojego bloga komentowany wyjątkowo żywo. ;)
      A przy okazji: zdradzisz, jaki to zapach prowokuje równie sugestywne skojarzenie?

      Usuń
  2. Zajrzałam na ten wątek... I pomyślałam, że strach pisać, bo uprawiam grafomaństwo, a myślałam, że iskrzę humorem i udzielam go światu ;)

    A tak na serio, po co krytykować czyjeś bogate opisy, za krótkie opisy, za nudne, za ciekawe, do rzeczy lub upstrzone dygresjami? Każdy perfumy odbiera inaczej. Każdy sztukę odbiera inaczej. Inną literaturę lubi - niektórzy wolą Prousta, a inni nowelki pozytywistyczne. Jedni wielbią poematy i eposy, inni haiku. Każdy ma prawo do własnego stylu pisania. Opis, który może wydać mi się śmieszny, dla kogoś będzie ósmym cudem świata. Dla każdego coś miłego. De gustibus no est disputandum.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi przychodzi do głowy, że ktoś, chcąc na podstawie opinii dowiedzieć się czegoś o tym zapachu, denerwuje się, że ma w zamian opis poetycki opis skojarzeń? Mnie to nie przeszkadza, wszak wiele jest miejsc, gdzie można znaleźć konkrety.

      Usuń
    2. Myślenie o sobie w kategoriach daru od kosmosu dla całej ludzkości to chyba jeden z ważniejszych wyznaczników bycia grafomanem lub grafomanką. :P Czyli: Escri, nie ma już dla nas ratunku! ^^ Bo to o nas słowa, jak nic o nas.
      Lecz z Twoim drugim akapitem zgadzam się już zupełnie poważnie. wymienione przez Ciebie pojęcia są tak bardzo względne, w tak wielkim stopniu uzależnione od naszych indywidualnych wrażliwości czy potrzeb estetycznych, że doprawdy trudno tu cokolwiek uogólniać. Jeśli mnie jakiś opis nie pasuje, to, co zdawałoby się powinno wynikać z treści zdania, nie pasuje on mnie - a to raczej nie powinno nas uprawniać do obśmiewania czy mieszania z błotem nawet nie samego tekstu, co jego autora. No i to właśnie rozumiem przez powiedzenie o gustach niepodlegających dyskusji. :)

      Justyno, w tym miejscu pojawia się kilka wyświechtanych pytań: czym dla tej poszukującej osoby są perfumy? Jaki ma do nich stosunek? Czy w opinii tego kogoś, uogólniając obrazowo, bliżej im do żelu pod prysznic czy do Mony Lisy? Bo jeśli to pierwsze to, przykro mówić, na większości blogów perfumowych nie ma czego szukać (zresztą w podlinkowanej dyskusji takie głosy też się pojawiały - i super, bo to jasna sytuacja. Ktoś nie zagląda i pisze, że nie zagląda, okej. Tylko dlaczego taki głos traktowany jest jako kamyczek do ogródka naśmiewających się?) Do tego, jak słusznie zauważyłaś, miłośnicy konkretów znajdą w necie całe mnóstwo miejsc dla siebie, od stron perfumerii internetowych po fora tworzone we wszystkich językach świata. :) Możliwości jest mnóstwo.

      Usuń
  3. mi się wydaje że w przypadku perfum bez rozbudowanego opisu, skojarzeń, kolarzy barw i scenek daną kreację obrazujących - nie da się uczciwie opowiedzieć historię danego zapachu... można owszem przemknąć na sucho po wykazie nut, ale co to da?... czy to wyrazi ducha, uczucia i emocje drzemiące w zapachu?... objawi jego koloryt, scenerię i skojarzenia jakie przywołuje?... owszem pisanie o perfumach często przypomina uduchowiony, poetycki poemat, nie da się uniknąć subiektywizmu - ale dla poszukiwaczy czystych faktów producenci podają wykaz nut i choć często jest niekompletny (co zrozumiałe) to kogo to (a już najmniej producenta) mało to obchodzi... chcesz więcej leć do sklepu, kup w ciemno, albo zdobądź próbkę...o perfumach nie da się pisać konkretnie jak np. o samochodzie, a jeśli ktoś tego nie rozumie, to nich daruje sobie czytanie recenzji i poznaje perfumy z katalogu producenta, przecież tam sama prawda i niezbite fakty... amen! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Statystyka jest królową istnienia - zawsze są tacy , którzy stanowiąc koniuszki krzywej Gaussa nie umieją/nie chcą dostosować się do przestrzeganych przez większość reguł współżycia , ale nie sądzę żeby był to powód , dla którego należy się zniechęcać do całego forum ;) ostatecznie jak się ma w pracy kontakt z uczciwszy uszy chamem , nie rzuca się z tego powodu roboty ;) a człek dojrzały potrafi dostrzec właściwe proporcje miedzy zjawiskami i nie przejmować się krytyką osób , nie umiejących uszanować różnych sposobów wyrażania opinii . Nie można kierować się opinią nielubianej mniejszości mówiąc zwięźle , zwłaszcza jeżeli idzie o pasję i hobby ;)

      Usuń
    2. Zgadzam się z Parabelką forum to ludzie jak tacy jak Ty się wypiszą to zostaną buraki :P. Więc czasem warto zawalczyć o swoje wartości i współtworzyć po swojemu. Z drugiej strony pojawia się pytanie o korzyści i straty. Bo o ile miejsce takie, mimo wszystko wynagradza Ci takie historie w inny sposób to jest ok. Gorzej jak zaczyna Ci się kojarzyć ze stresem i ciągłym udowadnianiem swoich racji, w takim wypadku poszła bym sobie.

      Usuń
    3. Piracie - a mnie znowuż trochę przekornie wydaje się, że jednak można. Dogrzebując się do zakulisowych szczegółów tworzenia danych perfum, w szczególności soczku. Opisując użyte weń substancje, przybliżyć czytelnikom metody uzyskiwania wonnych półproduktów [szczególnie te nowoczesne; bo zakładam, że naturalne przyswoił sobie każdy widz Pachnidła czy Jasminum Koskiego :) ] albo sylwetki twórców. Lub jeszcze inaczej. Tylko na ile to będzie pomocne? Bo że nawet takie metody opisywania zapachów "skażone" są subiektywizmem, to rzecz oczywista. Poza tym, jak już kiedyś ustaliliśmy, nawet wykaz nut bywa trudny do rozgryzienia, bo jak niby może pachnieć egzotyczny kwiatuszek albo owoc (bez ratowania się wizytą w ogrodzie botanicznym/supermarkecie)? Co to znaczy, że paczuli jest piwniczne tudzież zionie stęchłą szmatą? Jaki to ellenowski zapach i co to właściwie znaczy, że Lutens nie jest już tą samą marką, co kiedyś? Zaliczyli wrogie przejęcie przez producenta karmy dla zwierząt czy jak?? ;) Dlaczego niby dana kompozycja jest świeża lub ciężka? I o co w ogóle chodzi z tą projekcją? To klub filmowy, zajęcia z psychologii czy recenzja perfum? Podobne pytania można mnożyć, jednej uniwersalnej odpowiedzi nie uzyska się nigdy. I dokładnie tak samo dzieje się z odbiorem danego zapachu. Cokolwiek o kompozycji można dowiedzieć się TYLKO dzięki konfrontacji wielu opinii, stylów, maksymalnej ilości wypowiedzi. Różnych wypowiedzi.

      Parabelko - ach, gdyby tylko o koniuszki chodziło...! ;P Zaś kwestia z wątku była tylko jednym z powodów, dla których gdzieś tam po drodze zrezygnowałam z forum. Były też inne, ważniejsze.
      Praca pracą, to prawda. Jednak bloguję dla przyjemności, perfumy to moja pasja i jeden ze sposobów na spędzanie wolnego czasu (bo przecież zamiast czytać cudze blogi mogłabym robić wiele innych rzeczy) i chyba można zrozumieć, że kiedy raz po raz napotykam żartobliwe ale w istocie protekcjonalne podśmiechujki z co bardziej emocjonalnych opisów perfum, to raczej humoru mi to nie poprawia. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby podobne komentarze ograniczały się tylko do żartu; obok złośliwej, och-jaka-jestem-dowcipna, nietolerancyjnej kpiny nie umiem jednak przejść obojętnie. Nie wtedy, kiedy oczekuję czegoś przyjemnego.

      Polu - fora tak duże jak Wizaż musiałyby chyba wyludnić się doszczętnie, żeby dostały na nich same mało przyjemne osoby. Od jednej wiedźmy chyba niczego im nie ubyło. Szczególnie, że nie obraziłam się na amen, obiecując solennie całemu światu, że moja noga tu nigdy więcej... etc. :)
      Generalnie Wizaż chyba od początku swojego aktywnego uczestnictwa kojarzyłam z konfliktem czy choć udowadnianiem swoich racji i nigdy jakoś specjalnie mnie to nie odstraszało; nigdy nie uciekałam przed konfrontacją słowną. Po raz pierwszy zabrałam głos przy okazji sprawy Króla Juliana Polskiej Blogosfery, potem jeszcze kilka razy jakoś wplątywałam się w poważne dyskusje [kiedyś m.in. oberwałam za wyznanie, że potoczny skrótowiec od nazwy signature scent nie kojarzy mi się zbyt pozytywnie ;) ] i było okej.Aż do chwili, kiedy splotło się ze sobą kilka czynników, które ostatecznie poskutkowały dłuższym odwykiem od rzeczonego forum. Kwestia z linku była tylko jedną z nich.

      Usuń
  4. Hmm, generalnie o zapachach pisać jest naprawdę niełatwo, ale ludziom się wydaje, że i owszem.

    http://annamariatuckett.wordpress.com/2013/10/14/i-do-like-the-smell-of-toast-in-the-morning/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu! :)) Wstyd przyznać, ale przegapiłam Twój powrót do blogowania. A tu jeszcze w nowym miejscu i po angielsku. Pędzę czytać. :)

      Co do pierwszego zdania, to rzecz jest bardziej skomplikowana. W ogóle niewielu ludzi wydaje się pamiętać, że doświadczenia zmysłowe odbieramy bardzo różnie. Nie zliczę, ile razy usłyszałam w wiejskim sklepie ekspedientkę, która doradzała klientce zakup odświeżacza powietrza, który "pachnie ładniej, niż ten drugi". :> Rada okazywała się skuteczna, bo klientka decydowała się na "ładniejszy", oczywiście beż żadnego kontrolnego psika w przestrzeń. Albo stwierdzenie, że dana w tajskiej knajpie X są "zbyt ostre" co stoi w sprzeczności z deklaracjami z karty czy strony internetowej, gdzie jak wół stoi zapewnienie o bogactwie smaku "a ja tylko ostrość czuję. Skandal, panie!". Ale oczywiście zgadzam się z sednem Twojej wypowiedzi: o rzeczach pozornie najprostszych pisze się najtrudniej. A już zwłaszcza wtedy, gdy są one tak względne, jak odbiór zapachu.

      Usuń
  5. A moim zdaniem da się o perfumach napisać krótko i zwięźle :). Pytanie kto czego szuka...i jakie ma potrzeby jako odbiorca. Nikt chyba nikogo nie zmusza do czytania tego czy innego opisu. Na W. nie byłam już dawno i martwi mnie to co piszesz. Skąd to się u ludzi bierze...? Nie ma tolerancji oj nie, tak na dłuższą metę zawsze znajdzie się grupa osób która będzie próbowała wkręcić innym, że ich prawda jest bardziej prawdziwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. takie jest życie i tacy są ludzie i nie ma się co przejmować , bo inaczej trzeba by wyskoczyć przez okno zaraz po wyskoczeniu z łona matki ;) Pytanie najważniejsze to czy warto bracćsobie do serca opinie ludzi , z którymi nie ma się nic wspólnego - moim zdaniem absolutnie nie .No i wzmiankowany wątek powstał w marcu i od tego czasu nikt w nim nic nie pisze , czyli sprawa umarła śmiercia naturalną - Wiedźmo , nie bierz sobie tego tak do serca , nie warto , naprawdę . I wracaj , bo jak Pola słusznie pisze , zostaną same buraki !

      Usuń
    2. Ano da się. Co jakiś czas nawet próbuję to robić. ;) Lecz owa zdolność jest chyba uzależniona od tego, czy w realu jesteśmy gadułami czy wprost przeciwnie, nie lubimy strzępić języka. Choć oczywiście, pewno nie tylko od tego. Ale jakoś trudno mi przychodzi wyobrażenie sobie energicznego gaduły piszącego lapidarne, oschłe i barrrdzo konkretne recenzje perfum. ;) W drugą stronę tak samo.
      Skąd się bierze? Pewnie stąd, że "moja prawda jest najmojejsza" i szlus. :P A do tego dochodzi siła wynikająca ze świadomości, że działamy w grupie a grupie wolno więcej, grupa jest silniejsza od jednostki itd. Jak dzieci szkolne: nie daj bór, żeby sobie kogoś z kolegów upatrzyły na ofiarę, bo wtedy nie ma zmiłuj.

      Parabelko, jak już Ci odpisałam w jednym z wcześniejszych komentarzy w życiu codziennym to ja się mogę nie przejmować. Lecz nie wtedy, kiedy chciałabym się zrelaksować, czytając ciekawe rzeczy na interesujący mnie temat. I nie wtedy, gdy irytująca mnie wątek (nabijanie się z poetyckich recenzji) powraca jak refren to tu, to tam; a za każdym razem przebija zeń takie samo przekonanie o własnej nieomylności oraz wyższości nad egzaltowanymi grafomanami. TO mnie wkurza znacznie bardziej, niż same parodie, drobne złośliwostki etc. Z nimi potrafię radzić sobie od ponad dwudziestu pięciu lat. :)
      I bardzo się cieszę, że wątek umarł. Choć jego założenia były naprawdę ciekawe. Można było też trochę sobie wzajemnie pokadzić. ;)

      Usuń
    3. Ha , starszam od Cię i pewnie między innymi dlatego łatwiej mi przychodzi olanie takich sytuacji , zwłaszcza że z takimi co wiedzą lepiej mam do czynienia praktycznie codziennie... Gdybym nie umiała odpuścić , dawno bym musiała wyskoczyć oknem .

      Usuń
    4. wiedźmo - zapomniałaś o najistotniejszym czynniku... internet, fora i dystans pomiędzy rozmówcami daje przeświadczenie wygodnej izolacji i skłania ku nieskrępowanej szczerości oraz dodaje swoistej odwagi w formułowaniu uwag i oskarżeń na jakie w realu mało kto by sobie pozwolił... o ile wino rozwiązuje języki, to anonimowość jaką pozornie daje internet skłania do wynurzeń niczym serum prawdy... :)

      Usuń
  6. właściwie tylko ja poruszyłam pojęcie grafomanii - wszak rozbudowany, poetycki opis NIE MUSI być grafomanią. Wyśmiewanie się natomiast z tandety, napuszenia, kiepskiego języka - czy to naprawdę coś aż tak złego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to nie. Wcale. A nawet dobrze, kiedy ktoś to robi. Lecz mam jedno, zasadnicze ALE.

      Ktoś, kto piętnuje napuszenie, grafomanię, brak znajomości podstaw języka polskiego (o ile rzecz dzieje się w kręgu języka polskiego, oczywiście ;) ) powinien cechować się większą wrażliwością na słowo i świat nie tylko od twórców krytykowanych tekstów [podkreślam: krytyce podlegają teksty, nie zaś ich twórcy!], lecz i od sporej większości społeczeństwa, które na krytykę może się natknąć. Tak, aby dla każdego jasne było, że śmiejemy się z np. tandetnego opowiadanka napisanego w makabrycznie złym stylu, nie zaś z osoby, która za nim stoi. A do tego trzeba ogromnej wrażliwości.
      Której nietrudno znaleźć w sobie na tyle, aby móc wyśmiać fanfiki pisane przez nastolatków czy nawet scenariusz "Miłości na bogato" z "M jak Miłość" pospołu, lecz żeby móc - i umieć - trafnie i dowcipnie krytykować np. prozę poetycką lub ambitne filmy... ooo! Do tego trzeba już talentu Tuwima ze Słonimskim.

      Zaś ja w żadnym ze wspomnianych w notce miejsc zbyt wielu TuwimoSłonimskich nie zauważyłam. :]

      Usuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )