niedziela, 7 października 2012

Zanim

Ostatnia z zapowiedzianych recenzji powoli nabiera kształtu, ja zaś postanowiłam (jako bodaj setna osoba spośród perfumowych blogerów) podzielić się z Wami filmem, który mnie zachwycił; i to z kilku powodów.

Jak zachęcić pierwszą z brzegu osobę do kompletnie zbędnego zakupu, wmawiając przy okazji, że oto nabywa nie tylko artykuł pierwszej potrzeby, ale też dzieło sztuki, tym bardziej niezwykłe że podwójne, oraz staje się jedną z ambasadorek najbardziej ikonicznego stylu na świecie - oraz najbardziej ikonicznego zapachu?
Któż może wiedzieć lepiej niż Parfums Chanel?

Ten film zaś jest dla mnie handlowym majstersztykiem, zręcznie łączącym w sobie starannie i przez dekady cyzelowaną legendę z ludzkimi marzeniami oraz aspiracjami, przy okazji zahaczając o ukontentowanie estetów (bo kolejne kadry są naprawdę miłe dla oka :) ). Lecz najważniejszy okazał się sposób, w jaki wpajane jest widzom przekonanie o tym, iż tylko własny flakon Chanel No. 5 pomoże im dotknąć gwiazd: spokojny, nienachalny, przemyślany w każdym szczególe; budzący zaciekawienie na pozór całkowicie mimowolne.
Takich reklam, takiego handlu w ogóle życzyłabym sobie dużo, dużo więcej. ;)



Mam tylko jedno "ale". Głos lektorki w anglojęzycznej wersji spotu jest irytujący. Przez pierwsze minuty daje się go słuchać, lecz pod koniec filmu nieco męczył mnie swoją skrzekliwością.
Zaczęłam wręcz tęsknić za spokojnymi słowami  ze spotu francuskiego:



Obawiam się, że żaden język nie pasuje do Piątki tak, jak francuski. I to również jest dowód kolosalnego wprost marketingowego sukcesu "najsłynniejszych perfum na świecie". :)

Wyobraźcie sobie, co to będzie, kiedy wreszcie ukaże się nie zapowiedź a reklama właściwa, z Bradem Pittem w roli głównej. Już nie mogę się doczekać, i to bynajmniej nie z powodu szczególnej sympatii dla aktora.
Po filmie z Audrey Tautou najzwyczajniej w świecie wyczekuję kolejnych reklam Numeru Pięć. Ja, którą reklamy najczęściej w ogóle nie obchodzą! ;)

Doprawdy, takiego sposobu reklamy oczekiwałabym wszędzie, gdziekolwiek ona się pojawia.
___
Dziś Botrytis od Ginestet.. znów. To musi być miłość. ;)

6 komentarzy:

  1. Widziałam ten film już na innych blogach (zrobił karierę i się nie dziwię) i nawet zastanawiałam się, czy nie wrzucić. Ale ponieważ nie jestem w stanie zrobić polskiej wersji, zrezygnowałam.
    Ogólnie ciekawe jest to, ze film nie reklamuje perfum, o których opowiada, tylko o wielokrotnie reformułowanym zapachu w stylu No.5.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda? Niby firma nie ukrywa, że czasem zmienia to i owo w przepisie Beaux ale też i się nie chwali. :] Ale dzięki temu Wielka Legenda nadal przynosi zyski, a to się liczy najbardziej, czyż nie? ;)
    Obie wersje językowe pochodzą z kanału Chanel, więc nie wiem, jak zareagowaliby na tworzenie filmików wariacji alternatywnych. ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam o dodaniu napisów albo tekstu z tłumaczeniem pod wklejonym filmikiem. Ale mo się nie chce. :)
    IMHO filmik przeminie. Jest zbyt fajny, zżeby się przyjął poza środowiskiem maniaków perfumeryjnych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie drażni zbyt szybkie miganie obrazów , poza tym jest dobry . Ale styl japońskiej kreskówki z migającymi obrazkami nie pasuje .

    OdpowiedzUsuń
  5. Sabbath - też nie pomyślałam i tym, że zamierzasz osobiście obrysowywać inaczej dobrane fotki (czy jak jeszcze można "podrobić" tego typu film). ^^ Właśnie literki miałam na myśli; z tym, że mimo wszystko obawiałabym się reakcji krwiożerczej marki. Mogliby podejść do tego z pobłażliwością, jak do działalności fanowskiej, ale niechby nie. :/ Zresztą, napisy rzeczywiście musiałyby zająć kazał czasu.
    Pewnie masz rację, przeminie. Ale póki co cieszmy się nim. :) Tym bardziej, że stworzono go rzeczywiście dla osób piszących o perfumach, hobbystycznie czy zawodowo. Oni umieszczą, napiszą i podlinkują u siebie i machina będzie się kręcić.

    Parabelko - mnie się wydaje, że taki sposób montażu ilustracji miał nadać filmowi dynamizmu; wiesz: marka z tradycjami jak stąd na Księżyc a innowacyjna jeszcze bardziej, a mimo to pozostaje młoda ducha, wciąż trzyma rękę na pulsie. Stąd Brad Pitt, mężczyzna metroseksualny (choć już nie tak dosłownie chyba..), nowa twarz najbardziej znanych perfum dla kobiet.
    Japońskie kreskówki tylko wzmacniają niniejszy wizerunek Chanel. Tak sobie wykombinowałam. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak , ale to jest po prostu za szybko - masa obrazków na których jest niewiadomoco i oczy bolą , chyba nie o to chodzi ? Poza tym osoby wrażliwe mogą od czegoś takiego dostać napadu padaczkowego .

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )