Tak właśnie mogłabym opisać jeden z "zaległych recenzencko" zapachów od Oliviera Durbano (wśród których trochę mam do nadrobienia :) ). Jaki?
Turquoise. Który wcale nie jest taki turkusowy, ciepły oraz przyjemny, jak zdaje się sugerować nazwa czy kolor pachnącej cieczy. Jest dokładnie przeciwnie. Obco - ale przyjemnie.. poniekąd. ;)
W mojej zwichrowanej interpretacji. Nuty morskie to jeszcze nic niezwykłego, choć te w Turquoise
przyrządzono "na wytrawnie", z dodatkiem ostrych nut drzewnych czy
ziemistego, mroźnego irysa. Najciekawsze wydaje się tego morza
otoczenie; bowiem Turkus to pachnidło ewidentnie żywiczne, za to -
nie kadzidlane. Takim nie staje się nigdy. Za to prędko morskie tony
(choćby akord znany jako "driftwood") okolono pikantnymi przyprawami,
pieprzem, kolendrą, jagodami jałowca; a wszystkie rozgnieciono chłodnym,
stalowym ostrzem majchra zwanego nożem szefa kuchni. ;) Szybko
dołączają do nich chłodne żywiczne grudki, nasycone zielenią galbanum,
gorzkie elemi, wibrująca mirra, może kilka grudek olibanum we wcieleniu
znanym choćby z L'Eau Froide Lutensa, coś niecoś choinowego
igliwia. Wszystko to pragnie stopić się w cieple kadzielniczych
węgielków, jednak przejmujący chłód i silny wiatr, wiejący od morza i
bez litości smagający każdy kawałek żywego ciała, skutecznie im to
uniemożliwia. Nie będzie kadzidlanego dymu. Będzie chłód i
brudnozielony, nieco stęchły aromat mórz Północy.
Za niego odpowiadają akordy, które według spisu nut są trzciną i wodorostami. Nie wiem, czy mogę się zgodzić, rozumiem jednak ogólny zamysł. Rzeczywiście, jest w dalszych etapach Turquoise coś ewidentnie morskiego, irysowo okrutnego, szklisto-zmrożonego, przywodzącego na myśl pozbawione ciepła Wakacje Pana Hulot od Christophera Brosiusa. Efekt podobieństwa z pachnidłem IHP uwydatnia element jakby papirusowy, suchy i organiczny. Który po jakimś czasie zaczyna wydzielać z siebie coś w stylu dymu [lecz to nie dym z żywic, jestem pewna]; już wiem, że chodzi o kocankę, daleką od Goutalowych Sables, wpadającą w tony papierosa, zgaszonego o pokryty zielonymi glonami kamień z morskiego brzegu.
Kiedy kompozycja słabnie, poszczególne akordy delikatnieją, nabierają lekkości ale i zlewają się w całość, trudną do rozdzielenia. Wiem, że woal zapachu zmniejszył intensywność oddziaływania na otoczenie, że zza tych wszystkich nut ostrych i trudnych do okiełznania wyzierają delikatne, eteryczne smugi w pastelowych barwach, jednak nie umiałabym odpowiedzieć, czy to ambra z mirrą a może kwiaty...?
Nie umiałabym - i chyba nawet nie chcę. Wzburzonego morza nie można oszukać, można jedynie starać się je zrozumieć; o ile ono samo tego zapragnie. :) Dlatego już nie główkuję, nie analizuję wrażeń, pozostawiając Turquoise własnemu biegowi. Niech odejdzie godnie, w ciszy i samotności; tak, jak lubi najbardziej.
Rok produkcji i nos: 2009, ??
Przeznaczenie: zapach typu uniseks, dla miłośników ostrych żywic oraz dosłowności zapachów polskiego (na przykład) morza. :) O sillage całkiem pokaźnym, z czasem zmieniającym się w niezbyt ścisłą, ale jednak, aurę. Moc za to zadowoli miłośników olfaktorycznego ciężkiego grania. ;)
Trwałość: od przeszło dziesięciu godzin do niemal doby w czasie letnich dni
Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-drzewna
Skład:
Nuta głowy: różowy pieprz, jagody jałowca, kolendra, sosna, olibanum, elemi
Nuta serca: morszczyn, trzcina, terpentyna, lotos, lilia
Nuta bazy: miód, kocanka, mirra, szara ambra
___
W tej chwili noszę Chantilly marki Houbigant.
P.S.
Pierwsza ilustracja pochodzi z http://www.flickr.com/groups/a-grade/discuss/72157594382727469/
Dla mnie wszystkie dzieła Durbano mniej lub bardziej są odzwierciedleniem melancholii. Nie wiem co w nich takiego drzemie ale dla mnie kojarzą się z ciszą, jakąś taką zadumą i trochę smutkiem. Smutkiem oswojonym, własnym i bardzo bliskim. Chłodne i zdystansowane, introwertyczne. Ostatnio uświadomiłam sobie, że dzięki tym cechom są dni, że bardzo je lubię.
OdpowiedzUsuńZ Twojego opisu wnioskuję, że zapach mógłby mi się spodobać. Przy najbliższej nadarzającej się okazji postaram się te domysły zweryfikować. Wówczas nie omieszkam dać Ci na ten temat znać :)
OdpowiedzUsuńPolu - melancholia, dobrze powiedziane. :) Rzeczywiście, jakby się zastanowić, czai się chyba w większości (bo czy we wszystkich na razie Ci nie powiem; zapomniałam Rose Quartz i nie znam Heliotrope ;) ). I rzeczywiście, ta właśnie cecha czyni kompozycje od Durbano (jako "dawcy nazwiska", bo przecież nie kreatora zapachu) tak charakterystycznymi.
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo trafna uwaga (trochu zazdraszczam ;) ).
Olfaktorio - bardzo możliwe, że mógłby - o ile nie uznałabyś go za zbyt męski dla siebie, bo takie ryzyko też istnieje. W każdym razie z dostępnością nie ma żadnych problemów, więc czekam na Twoją opinię. :D