środa, 31 października 2012

Spokój

Wpuszczę tu trochę Halloweenowej atmosfery. ;) A pomogą mi w tym nastrojowe zdjęcia, odpowiednie perfumy oraz Wojciech Kilar. :)


Wiecie, co tak pachnie? Pewno znakomite pachnidło, które znacie chyba wszyscy, być może nadal stosujecie z upodobaniem, choć - już niedługo. Jakiś czas temu bowiem podjęto decyzję o usunięciu z oferty marki wszystkich (męskich na pewno) zapachów, które były jakieś. Który wyróżniały się na tle mainstreamowej tandety. Których towarzystwo cieszyło nos, także i mój, zaś prosty, przyjemny dla oczu flakon mógł być ozdobą każdej kolekcji perfum.

Pierwsze Gucci pour homme. Zapach w barwie herbaty, lecz o woni... nocnego lasu w porze gdzieś pomiędzy latem a jesienią.


Dziwnej, rodzącej zaniepokojenie, nieco burtonowskiej (w duchu, nie stylu) harmonii. Spokoju, który ogarnia nas chociaż wiemy, że gdzieś tuż za rogiem czai się coś nienazwanego; coś, co teoretycznie powinno jeżyć nam włosy na karku a jednak - nie robi tego. Zapach odzwierciedlający wewnętrzną równowagę człowieka, harmonię która ogarnia stoika nawet wówczas, kiedy dookoła niego lub niej lęk, mord i pożoga.
Noli turbare circulos meos.

Gucci pour homme zawiera w sobie ten sam chłód pomieszany z elementem przyprawowego ciepła i wetyweriowo-irysowej ostrości, co w przypadku 2 Man od Comme des Garçons. Jednak kiedy w mieszance CdG czuć chłodną, dystansującą się od własnej sztuki rękę Marka Buxtona, Gucci pour homme z upływem czasu staje się coraz bardziej suche, coraz bliższe ciepłocie ludzkiego ciała, o promieniach miękkiego światła, które przełamują początkowy chłód z prawdziwą maestrią.
A wszystko to dzieje się bez pośpiechu, w naturalnym rytmie przyrody. Po cichu.
Bez przymusu, choć z łagodnym uśmiechem na twarzy.

I nawet nie zdążymy się spostrzec, kiedy niepokojący chłód otwarcia (z pieprzem i wawrzynem, które przywodzą na myśl znakomite Victrix od Pro Fumum Roma) - dodatkowo podkreślony chłodną irysową pastę o lekko zmrożonej, igiełkowej strukturze - zmieni się w sielankę. ;)


Łagodny spokój, w 2 Man "ledwie" bardzo wyraźnie zasugerowany, tym razem staje się bardzo dosłowny; oczywisty, a jednak dyskretny. Ową przemianę zawdzięczamy łagodnej, lekko słodkiej ambrze, sproszkowanemu korzeniowi imbiru oraz małej szczypcie gałki muszkatołowej. Czy to dzięki nim kompozycja schnie, w miarę upływu czasu staje się coraz bardziej gorąca? A może to właśnie tę chwilę wybrała sobie żywica olibanowa, by zacząć stapiać się, wydzielając przy okazji smukłą acz wyraźną smugę dymu o barwie popiołu?
Czy do osiągnięcia pełni potrzebny był "postarzany"cedr lub cyprys, przemieszany z suchymi, tnącymi skórę szuwarami wetyweriowo-papirusowymi? Czy lekkie akordy suszonych ziół ze Śródziemnomorza pasują od surowych klimatów skandynawskiego Jul, reprezentowanego przez surowe "chłodne ciepło" starej drewnianej budowli - oraz labdanum z ambrą, aromaty ciepłych ludzkich ciał, leniwie rozłożonych w pobliżu kominka, z aromatami trybularza zamiast uczestnictwa w nabożeństwie?
Nie wiem. Gucci pour homme rodzi wiele wizji. Wszystkie natomiast są mi bliskie.

Łączy je zaś - ciepło płynące z chłodem w jednym strumieniu, jasność ułożona z ciemnością w jadnolitą, przenikającą się całość, ponadzmysłowy spokój. Pełnia. Jedność duszy z ciałem.
Błogość.
Lato płynnie przechodzące w jesień, która nie wiadomo kiedy staje się mroźną, śnieżną, dojrzałą zimą.
Na wiosnę też przyjdzie czas. :) Ale kiedy indziej. Już nie w ramach opowieści snutej przez Gucci pour homme.

Rok produkcji i nos: 2003, Michel Almairac

Przeznaczenie: zapach stworzony z myślą o mężczyznach; choć w ramach olfaktorycznej niszy nikt nie kwestionowałby jego uniseksualnego charakteru. I uważam, że tak właśnie należy Gucci PH traktować: jako idealny, dobrze wyważony uniseks. :) O wyraźnej emanacji, choć potrafiący zachować dystans między osobą uperfumowaną a resztą świata. ;) Z przyjemnym, niezbyt dużym lecz długotrwałym sillage. Na wszelkie okazje.

Trwałość: od sześciu do blisko dwunastu godzin (w zależności od pory roku)

Grupa olfaktoryczna: drzewno-przyprawowa

Skład:

Nuta głowy: biały pieprz, liść laurowy, imbir
Nuta serca: "drewno papirusowe", kłącze irysa
Nuta bazy: skóra, wetyweria, olibanum, ambra
___
Dziś noszę to, o czym powyżej.

P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://faithinambiguity.blogspot.com/2011/10/dark-path-through-woods.html
2. http://ntscha.deviantart.com/art/in-the-dark-woods-114072417

2 komentarze:

  1. Gucci PH dla mnie to zapach magiczny, przenosi mnie w czasie i przestrzeni, szepcze do ucha słowa w nieznanym języku o brzmieniu miękkim i uwodzącym, jak stare jak świat inkantacje i zaklęcia.
    Chodzą słuchy, że ma zostać wznowiony, nie wiem ile w nich prawy. Nie wiem też czy nawet jeśli Gucci powróci do produkcji nie zostanie okaleczony jakąś podłą reformulacją.
    Bo jeśli tak to może lepiej niech nie wraca.

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, Twoja wizja GPH1 ma wielką moc oddziaływania. :) Co znaczy, że kryją się za nią intensywne oraz szczere emocje. A te zawsze należy doceniać. Tym bardziej, kiedy opis okazuje się tak piękny. :)
    Poważnie mają wznowić? Nie wierzę, czyżby dyrektorka kreatywna marki trafiła na dywanik za parę chybionych decyzji? :> Albo szum i wycofywanie od początku były obliczone na "triumfalny powrót z hukiem", jak ostatnio w przypadku reaktywowanych klasyków YSL. Jeśli tak, to również spodziewałabym się raczej gorszego (kastracji całkowitej) niż lepszego. :/

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )