piątek, 5 grudnia 2014

Wonności królowej Saby

Dziś w ramach z cyklu: "z zapachowego sztambucha wiedźmy" kolejna krótka recenzja perfum, które przy moim obecnym rozkładzie dnia pewnie nigdy nie doczekałyby się pełnego opisu. A ślad na blogu zostawić muszą, tak są świetne. :)

A dokładniej: rewelacyjne, fantastyczne, orgazmiczne i wyjątkowe! :D Właśnie tak myślę o La Fumée, dymie płci żeńskiej, wyprodukowanym przez Miller Harris.


Nie warto jednak przykładać zbytniej wagi do nazwy pachnidła, które w istocie jest nie tylko doskonale wyważonym uniseksem a i dymi w sposób miły nosom perfumomaniaków, bo niszowo i kadzidlanie, rozsnuwając tłuste, wonne opary popielatych smug kadzidła na całe pomieszczenia, niezależnie od ich wielkości. :)
Jest w La Fumée głębia nut drzewnych, podkreślana równie dobrze przez krągłą delikatność sandałowca i świeżą cierpkość brzeziny. Jest gorycz elemi, każąca myśleć o historyzujących obrazach zachodnich malarzy orientalistów, o mitologiach i historiach biblijnych w ich interpretacji. Jest ciemna i gorąca chmura przypraw (kmin, kardamon, kolendra, gałka muszkatołowa, pieprz), zebrana w całość przez gęste opary olibanum, równoważonego rumiankiem w stylu znanym choćby z Cardinala Heeleya. Jest w końcu labdanum: potężne, złociste, lejące się, z czasem ewoluujące w lekko słodką, nasyconą ambrę.

Jest wszystko, czego trzeba, aby perfumy wprawiły mnie w stan permanentnego zachwytu, skutkującego słowotokiem i zaczadzeniem emocjonalnym. ;) A nawet więcej: w La Fumée bowiem nie brakuje Opowieści. Przecież nie inaczej, jak w jej oparach przybyła do biblijnego króla Salomona równie biblijna królowa Saby. Tę historię zostawię jednak niedopowiedzianą. Wraz z afrykańską pięknością zatrzymując się u stóp tronu króla-poety.

Czy ich losy potoczyły się tak, jak chce Biblia?
Podejrzewam, że nie do końca; o tym jednak opowiem Wam innym razem. :)


Rok produkcji i nos: 2011, Lyn Harris

Przeznaczenie: jak wspomniała, jest to uniseks z samego środka skali, idealny dla miłośników kadzideł, drzew i labdanum, choć reszcie również może przypaść do gustu.
Trzyma się blisko skóry ale tak w promieniu trzech czy czterech centymetrów od niej pierwsze fazy La Fumée tworzą gęstą, ochronną warstwę skoncentrwanego zapachu o niemal zeskorupiałej, kryształkowej strukturze (coś jak sól na brzegach Morza Martwego).
Na okazje, jakie tylko wpadną Wam do głowy. :) Na dzień i na wieczór, do znajomych, do teściów i przed telewizor, na zakupy oraz do kina. Tylko z łóżkiem bym się wstrzymała [szczególnie, jeżeli zamierzacie położyć się doń z kimś niezbyt obeznanym z Waszym gustem perfumowym :) ].

Trwałość: w granicach siedmiu godzin wyraźnej projekcji oraz dalszych dwóch czy trzech zanikania.

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-drzewna (i orientalna)

Skład:

Nuta głowy: kadzidło frankońskie, lawenda, elemi
Nuta serca: geranium, nasiona kolendry, kardamon, kmin rzymski, rumianek
Nuta bazy: drewno cedrowe, drewno sandałowe, drewno brzozowe, cade (czyli kłujący jałowiec), labdanum, ambra
___
Dziś Maila marki Syed Junaid Alam.

P.S.
Pierwsza ilustracja przedstawia Wizytę królowej Saby u króla Salomona pędzla Brytyjczyka nazwiskiem Edward Poynter. Grafikę zaczerpnęłam STĄD.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )