środa, 10 grudnia 2014

Stare złoto i wypłowiała biel

Piękną, zabytkową biżuterię z cennego kruszcu w większości przekazano na spłatę rosnących długów a w części sprzedano, by za uzyskane w ten sposób pieniądze zakupić bardziej nowoczesne przedmioty zbytku. W rodzinnym sejfie klejnotów zostało już bardzo niewiele.
Chcecie wiedzieć, do czego założy je elegantka z mocno zubożałej burżuazyjnej rodziny?


Pomijając strój i dodatki modowe, które z pewnością będą wyłącznie w najwyższym gatunku, zimą nasza dama zdecyduje się perfumy wyraziste, zapadające w pamięć, rozgrzewające jej chude, kościste ciało [inne być nie może, gdyż bohaterka w dalszym ciągu liczy na rabaty za zakup pokazowych egzemplarzy strojów haute couture] ale jednocześnie umacniające jej wizerunek osoby zamożnej i luksusowej, o silnym charakterze oraz apodyktycznych poglądach na życie. Takie, jak Gold Leather od Atelier Cologne.

Zapach o nutach, których lektura swego czasu obudziła we mnie natychmiastową żądzę poznania, podczas osobistego spotkania traci wiele uroku. Cóż, na pewno nie jest taki, jakiego się spodziewałam. Nie znaczy to jednak, że nie jest ciekawy. Przeciwnie, ma do opowiedzenia wciągającą historię.


Ciemna, wędzona śliwka (bardzo polska, co ciekawe) wyłania się zza ostrej, burej przyprawowej kurzawy i zza nut słodowych. Towarzyszy jej tłusty, nieco lizolowy oud oraz bazowy, nie do końca wyraźny aromat India shopu. Ktoś we wściekłości wrzucił do kominka stare skórzane rękawiczki (a może pusty portfel?), którego woń niesie się teraz po całym kilkunastopokojowym apartamencie. Ktoś inny próbuje gotować, jednak nie bardzo to mu lub jej wychodzi, ponieważ z drugiej strony na przestronny, jasny salon o klasycznym wystroju i wysokich oknach promieniuje aromat spalonych świeżych ziół: wawrzynu, rozmarynu, tymianku. Oba drażniące powonienie, jakby toczące ze sobą pojedynek; swoisty olfaktoryczny substytut kłótni między twórcami obu zapachów [wszak osoby z ich sfery nie zwykły urządzać burd].

Pomiędzy tym wszystkim miejsce usiłują odnaleźć właśnie wędzona śliwka, oudowo-drzewny kurz i nieoczekiwany, abstrakcyjnie metaliczny szafranowy żar. Popijany ukradkiem, coraz gorszy jakościowo alkohol również pozostawia po sobie ciemne, gryzące opary. Bielone meble od najlepszych producentów czy ustawione przy długim kryształowym stole w jadalni oryginalne Duchy Ludwika co prawda dodają temu obrazowi szczyptę niedosłownej słodyczy i lekkości, ale nastroju przytłaczającej rezygnacji nie zdołają już zniwelować.
I tylko obrazy na ścianach, umiejętnie przesuwane tak, aby zakryły dziury po sprzedanych co cenniejszych okazach, starają się udawać jakiekolwiek barwne plamy w życiu tego apartamentu oraz zamieszkującej go rodziny. A raczej: szkieletu dawnej rodziny, jednej czy dwóch osób; żyjących po cichu, niebywających już niemal nigdzie ani nie odwiedzanych przez nikogo, poza prawnikiem, wierzycielami oraz dochodzącą pokojówką, dwa razy w tygodniu sprzątającą rozległe, na wpół martwe pokoje.

Zamiast oczekiwanych zmysłowości i krągłości, dialogu pomiędzy "kobiecymi" krągłościami dymnej śliwki a "męską" kanciastością oudu w Gold Leather znalazłam prawie same bruzdy, połamane ostrza, drzazgi, blizny czy chropowatość. To nie jest mieszanka łatwa i przyjemna - choć jednocześnie na pewno nie przykra bądź trudna w noszeniu.
Trudno o niej pisać. Składa się ze zbyt wielu zręcznych niedomówień, zagadek czy bolesnych przemilczeń. Jest spokojny, wręcz wycofany a jednak już na pierwszy niuch widać, jak wiele może nam zaoferować. O ile oczywiście cenimy wyrafinowanie formy przy jednoczesnym umiarze w jej wyrażaniu. ;)
To bez wątpienia są piękne, artystyczne perfumy ale za nic nie chciałabym ich nosić. Nawet filmy Bergmana bywają od nich weselsze. ;)



Rok produkcji i nos: 2013, Jérôme Epinette

Przeznaczenie: zapach uniseksualny, świetnie dopasowujący się do wszystkich możliwych płci. :) Dyskretnie trzymający się blisko ciała, otaczający je wąskim, choć w pierwszych fazach rozwoju bardzo nasyconym woalem.
Na okazje, jakie tylko dlań wybierzecie; chociaż moim zdaniem GL przez swoją umiarkowaną projekcję i dystansującego ducha świetnie nada się dla pracowników korporacji. ;P Świetny zimą, jesienią i przedwiośniem.

Trwałość: od siedmiu czy ośmiu do blisko czternastu godzin

Grupa olfaktoryczna: aromatyczno-skórzana

Skład:

Nuta głowy: szafran, gorzka pomarańcza, rum
Nuta serca: kwiat dawana, eukaliptus, śliwka
Nuta bazy: drewno gwajakowe, drewno cedrowe, akord oudu, skóra
___
Dziś noszę to, o czym powyżej.

P.S.
Druga ilustracja pochodzi z http://bergdorfprincess.tumblr.com/image/43843186722

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )