Cześć w nowym roku! :) Jak Wam się w nim żyje?
I jak go przywitaliście? Bo mnie, choć nie zdołałam powtórzyć idealnego Sylwestra sprzed roku, 2014 zaczął się całkiem przyjemnie, powitany w bardzo małym ale za to doborowym gronie. :)
Na tę okoliczność użyłam Cameo marki Sonoma Scent Studio [i dobrze, że nie był to pierwszy test bo niewiele z niego pamiętam], zaś w Nowy Rok z przyczyn oczywistych musiałam darować sobie pachnienie czymkolwiek. ;)
Ogólnie był to przyjemny wieczór, pełen pozytywnej energii.
Za to dziś...
Powiem krótko: badziewna, lecąca w kulki zima szkodzi podwójnie. Także dlatego, że tworzy złudzenie ciepła, nieszkodzącego nam przecież, jeżeli wybiegniemy z domu tylko na kilka chwil. Nic bardziej błędnego, i tak wylądujemy w łóżku z przeziębieniem. :] Co dla niniejszego bloga oznacza kolejny, nieplanowany zastój w publikowaniu recenzji. Cóż, przynajmniej mam co czytać - a i do oglądania znajdzie się co nieco.
Zatem do najbliższego spotkania w chwili, kiedy znów będę w stanie zaufać własnemu nosowi! :)
___
Dziś Sulphur marki Nu_be. Tylko po co?
P.S.
Za ilustrację wpisu posłużyła mi Chora dziewczynka, obraz pędzla duńskiego impresjonisty nazwiskiem Michael Ancher. Podebrany bezpośrednio STĄD.
Witaj w klubie chorasów ja też nic nie czuję i wyglądam podobnie.
OdpowiedzUsuńTeż padłaś ofiarą zdradzieckiego Sylwka? ;) Oczywiście współczuję, to żadna przyjemność witać rok w stanie wskazującym na chorobę górnych dróg oddechowych.
Usuńe wiedźma słyszałaś, że zamykają quality we wrocławiu??
OdpowiedzUsuńW pierwszej chwili wiadomość mnie zaskoczyła ale teraz nie daję głowy, czy ktoś o tym nie wspominał na wrocławskim przedświątecznym spotkaniu perfumowym...
Usuńle rzecz się potwierdzi, będzie z pewnością smutnym dniem dla tutejszych miłośników perfum ale prawdę mówiąc: z TAKĄ obsługą i beż ŻADNEJ reklamy wrocławskie Q. nie miało dużych szans na sukces rynkowy.
O! Najpierw swoje opublikowałam, a dopiero teraz tutaj weszłam i widzę, że mamy ten sam problem. Tylko, że u mnie kataru nie ma, wręcz przeciwnie, sucho niczym wśród piasków Sahary :) Co roku to samo przerabiam...
OdpowiedzUsuńAno mamy; i to nie tylko my ale spora część społeczeństwa. Tyle, że dla nas przeziębienie i katar okazują się podwójnie (albo i potrójnie) trudne do zniesienia, bo w czasie ich trwania nie możemy wąchać! :))
UsuńSkoro cierpisz na suchość, to może jakieś inhalacje by pomogły? Wiesz, rumianek i te sprawy... :)
Bardzo współczuję - dodam jeszcze, że swego czasu leczyłam katar podobno świetnymi kroplami. Katar znikł - ale niestety, razem z węchem! Cały dzień, mimo braku kataru, nie czułam nic. Przerażające. To była moja reakcja na Sulfarinol.
UsuńJa już wszystko przerobiłam - woda morska w aerozolu, inhalacje, olejki eukaliptusowe...Bez skutku. Sulfarinol pamiętam jako bardzo zawiesisty i też go kiedyś stosowałam. Mam wrażenie, że od tamtego czasu mam właśnie co roku problem z oddychaniem(nie mówiąc już o wąchaniu) w sezonie grzewczym...
UsuńCzyli powiedzenie, żeby kataru nie leczyć ale poczekać, aż sam zniknie, nie jest takie bezsensowne..
OdpowiedzUsuńGorzej, kiedy nie chce pokojowo zniknąć.
Daria, te Twoje problemy z oddychaniem brzmią poważnie i mało przyjemnie. Warto zgłosić się z tym do specjalisty. :)