Chciwość to jeden z chrześcijańskich siedmiu grzechów głównych, moim zdaniem nie bez przyczyny wymieniany w drugiej kolejności (tuż po pysze). Co jednak, kiedy ogranicza się ona do jednej tylko... rzeczy? pokarmu? idei? Jak można postrzegać chciwość, kiedy widzi się w niej przede wszystkim szeroko zakrojone, wszechogarniające łakomstwo na czekoladę? Bardziej teoretyczne aniżeli praktyczne, rozumiane także jako tęsknota za dzieciństwem, za bajecznym deserem, który w każdej możliwej postaci jest w stanie opętać wszystkie ludzkie zmysły? Pragnienie zanurzenia się w gęstym, wyrazistym, słodkim i, hmmm... czekoladowym absolucie. :)
Jak bardzo lubicie czekoladę? ;)
Bo ja uwielbiam! :] Nie musi być jej dużo, do wywołania na mojej twarzy błogiego uśmiechu wystarczy jedna kostka, o ile tabliczka pochodzi z pewnego źródła [za "pewne źródło" uznaję markę, której dowolnie wybrana czekolada zawiera przynajmniej sześćdziesiąt procent kakao]. Może być pita albo gryziona lub roztarta po podniebieniu; może być gorąca lub zmrożona, gorzka, mleczna albo biała (choć ostatnia najmniej), występować w postaci czystej albo z domieszką czort-wie-czego [jadłam kiedyś czekoladę z kawałkami dojrzewającej szynki z jelenia; wytrawna i pyszna! :) ] To wszystko nie ma specjalnego znaczenia, dopóki jedzony przeze mnie deser zawiera czekoladę. I tak, wiem, że ona potrafi uzależnić; cóż, chyba przyznaję się do winy. ;) Jakoś mnie to nie martwi, więc - o kiedyś ile nie popadnę w przesadę i nie spałaszuję całej tabliczki za jednym podejściem - nie zamierzam niczego zmieniać.
Czekolada zaiste jest pokarmem bogów. :)
Hołd tej cudownej, przepysznej oraz pewnej marketingowo substancji postanowiło złożyć także całkiem sporo marek perfumiarskich, w tym Montale [czymkolwiek w tej chwili jest :P ]. Efekty owych działań raz są lepsze, kiedy indziej nieco gorsze, zawsze jednak staram się poświęcić im kawałek miejsca na mojej skórze. Najlepiej taki, który da się często unosić do nosa celem dopieszczenia zmysłu węchu. Bardzo, bardzo, barrrdzo często. ;)
Dokładnie tak wyglądały moje testy Chocolate Greedy marki Montale.
Pachnidła cudownie, bezwstydnie eksploatującego ideę kulinarnej czekoladowości. :) W zależności od pory roku układającego się na skórze w całkowicie odmienny sposób, zawsze jednak zahaczającego o co najmniej dwa czy trzy deserowe wcielenia tej egzotycznej substancji.
Na przykład latem, gdy - co nie powinno nikogo dziwić - gęste i silne czekoladowe łakomstwo objawia się jako najbardziej kleiste oraz wytrawne, od gorzkiego kakao troszkę w stylu Angela edp, przechodząc przez fazę ciężkiego i wilgotnego brownie, zmierza ku akordom maślanym, w miarę upływu czasu stając się mieszanką coraz słodszą. Aż do finału, który hojny dodatek wanilii oraz sypkiego białopiżmowego pudru zamienia w waniliowe, dosłodzone cukrem pudrem ciepłe mleko, w którym ktoś zanurza oblane czekoladą ciasteczko. Jednym słowem: mniam! :D
Natomiast kiedy przychodzi nam cieszyć się towarzystwem Chocolate Greedy podczas miesięcy zimnych i/lub pochmurno-deszczowych, kompozycja od początku do końca wydaje się być gotowym deserem, kakaem już przetworzonym co najmniej kilka razy. To też bardzo dobrze: mniej roboty, więcej węchowo-smakowo-wizualnej orgii! ;)
Na sam początek dostajemy wówczas akord ciepłego czekoladowego ciasta z twardą, chrupiącą skórką. Wyraźnie czuję akord mączny pomieszany z kakaem oraz jasnym cukrem trzcinowym; gdzieś w tle majaczą deklarowane w składzie suszone owoce, bardziej jako abstrakt niż coś wyraźnego i namacalnego, chociaż nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że tym razem oprócz tradycyjnych w Polsce fig czy daktyli, dostajemy także ususzone cząstki mango, ananasa czy kiwi. Jednak to tylko wrażenie, w dodatku z tła kompozycji - której najważniejszym składnikiem przez cały czas pozostaje czekolada. :) Oraz waniliowo-tonkowa słodycz.
Po krótkim czasie pachnidło uspokaja się, wygładza, nabiera bardziej kremowych akcentów. A przy tym cały czas pozostaje porządnie ciepłe, rozlewające się na otoczenie uperfumowanej osoby niczym wnętrze czekoladowego sufletu. Bardziej słodkie aniżeli skorupka, nie aż tak jawnie zbożowe, obok lekkiej bezkresnej słodyczy bobu tonka uwzględniające także pojedynczą ciemną i wytrawną nutkę kawy. Z pozoru bardziej proste ale w rzeczywistości dokładnie przemyślane i bardziej złożone, niż początkowo sądzimy. Widać to w ostatniej fazie, kiedy na znaczeniu zyskuje wanilia a także pyłkowe białe piżma (jak latem), co razem również daje efekt pewnej mleczności, lekkiej i przyjemnej; tym bardziej, że doprawionej bardzo gorzką czekoladą oraz kilkoma kroplami chłodnego espresso. Mam nieodparte wrażenie obcowania z efektownym czekoladowo-kawowym musem. O rety, ale mi pysznie! :D
Czy ja mam w domu jeszcze jakąś czekoladę? ;)
Rok produkcji i nos: nieznane
Przeznaczenie: zapach typu uniseks o naprawdę dużej mocy, ciągnący się za człowiekiem a z czasem zmieniający w lekką, żywą aurę i nawet w najpóźniejszych etapach rozwoju pachnący wyraźnie, chociaż tylko przy skórze. Nie tylko dla czekoladowych łasuchów, choć z przyczyn oczywistych to właśnie dla nich Chocolate Greedy stanowi pozycję obowiązkową. ;) Na każdą okazję czy porę dnia a niekiedy nawet - roku.
Trwałość: typowa dla pachnideł tej marki, bo co najmniej dziesięciogodzinna do dobrze ponad pół doby.
Grupa olfaktoryczna: gourmand
Skład:
gorzka pomarańcza, kawa, kakao, bób tonka, wanilia, suszone owoce
___
Dziś pachnę tym, o czym powyżej.
P.S.
Źródła ważniejszych ilustracji:
1. http://www.pinterest.com/pin/423056958715715065/
2., 3. i 4. http://madzwierzwithinternet.tumblr.com/post/73743424997/tom-sits-like-a-whore-tennants-hair
Hihi :) A ja nie przepadam za czekoladą. Jedyna czekolada, którą się zajadam, to ta z serii Kinder - wszystkie inne mi nie podchodzą. Po ostatniej donacji krwi rozdałam cały "ekwiwalent kaloryczny" :)
OdpowiedzUsuńA Chocolate Greedy koniecznie sprawdzę(jak już będę mogła), bo sam czekoladowy zapach lubię bardzo!
P.S.: Podzielę się jeszcze ciekawostką odnośnie mojego ulubionego miasta, oczywiście związana z tematem: http://kochamszczecin.pl/index.php/ciekawostki/109-miasto-pachnace-czekolada
Zapach jest niesamowity! :)
A ja i tak Cię lubię. :P
UsuńNa szczęście znalezienie CG nie nastręcza zbyt wielu kłopotów. :) Od próbek po odlewki pełno go w Sieci. Miasto pachnące czekoladą... i już Ci zazdroszczę. ;) Szkoda, że już nie produkują gotowych wyrobów.
ech, czekoladę lubię - acz z wiekiem coraz mniej mnie ciągnie do słodyczy, a bardziej do słonych przekąsek - ale czekolada musi być mleczna, bardzo mleczna. Ta z wysoką zawartością kakao nigdy mi nie smakowała (raz zjadłam pól tabliczki, bo ponoć miała pomagać na zimowy dołek - trzy dni miałam kłopoty jelitowe).
OdpowiedzUsuńAle - zapach kakao w perfumach uwielbiam - kakao gorzkiego, sypkiego...nie znalazłam niestety perfum, które by tą nutę wystarczająco mocno eksponowały - ale jest w Borneo 1834 i Pardon - obydwa zapachy są boskie...
Mam wrażenie, że mnie spadek apetytu na słodycze raczej nie grozi. ;) Chyba, że... (bo nigdy nie mówię nigdy)
UsuńSłodka czekolada na pewno jest przyjemniejsza dla podniebienia niż deserowa, bo... no cóż, jest słodka. ;) Niesłodkich mlecznych nie ma prawie wcale [z jedną kiedyś się spotkałam; ciekawe swoją drogą, jakby Ci smakowała?] Kłopotów jelitowych współczuję, na przyszłość będziesz wiedziała, żeby ograniczyć się do mlecznej. ;)
Sypkie kakao na mnie wychodzi w Aniele... czasem. Chociaż faktycznie Borneo i Pardon mają w sobie całkiem sporo tej charakterystycznej wytrawności, szczególnie w bazie.
dla mnie ten zapach świetnie pasuje do 1 obrazka, gdyż jest czekoladowy ale na mnie suchy jak kakao! Co nie znaczy że zły, tylko suchy! O ile wiesz co mam na myśli:)Bardzo smakowity i ślinogenny;d
OdpowiedzUsuńOj, chciałabym poznać perfumy, które TAK na mnie pachną, i tylko tak. :) Wiem wiem, o co chodzi z tą suchością. W perfumach często jej doświadczam i ją lubię. Na wzmożoną pracę ślinianek polecam... czekoladę. ;P Taką, jaką lubisz najbardziej.
UsuńSerio, nigdy nie zdarzyło Ci się zjeść całej tabliczki na raz?! To o czym Ty w ogóle mówisz? :P
OdpowiedzUsuńCzekoladę też uwielbiam, ale tylko mocno gorzką w zasadzie. Jeśli jest mleczna, musi być napakowana/nadziana, bo zjedzenia "czystej" mlecznej nie wyobrażam sobie ;)
Dlatego dziwi mnie niezwykle fakt, że w perfumach nie mogę zdzierżyć tej nuty. Mogę wąchać z lubością roztapianą czekoladę, pieczone ciasteczka itp., ale perfumy - nie, stanowcze nie ;)
Nigdy nie jadłaś czystej mlecznej czekolady??? O.o To o czym w ogóle mówisz? :>
UsuńCałej tabliczki na raz nie mogę zjeść, choć nieraz miałam ochotę, ponieważ niezjedzenie ćwiczy charakter. :P A poza tym, mój organizm zaczyna buntować się "już" przy połowie.
Już kiedyś przyszło mi do głowy, że nasz świat byłby cudownie prostszy, gdyby nasze preferencje smakowe dawało się odnieść także do perfum. Bo wtedy cóż prostszego dla konsultantki w perfumerii, niż stwierdzić: "lubi Pani czekoladę? W takim razie, proszę, oto perfumy idealne dla Pani". Choć właściwie.. one dokładnie tak robią. ;) O ile są dobrymi konsultantkami. Tylko, że klientka nie zawsze wraca zadowolona.
No właśnie kiedyś zjadłam czystą mleczną czekoladę; owszem wsadziłam kostkę do ust, rozgryzłam, przełknęłam... never again ;P
UsuńAaaa... więc chodzi o siłę woli... to rozumiem, teraz też mam ustalony limit ;) Ale za czasów późnej podstawówki i wczesnego liceum, ha, człowiek żarł tak niefrasobliwie... ;)
Ach... No cóż, bywa i tak. ;)
UsuńBo wiesz, niefrasobliwe żarcie ma zwyczaj się mścić. A Twoja nastoletnia młodość, jak widać, obfituje w nieliche grzeszki. ;P
Wiedźma jak zwykle kusi opisem i zdjęciami,by dodać sobie kilka kilogramów:))Smerfetka zgadzam się z tobą w zupełności. Chocolate Greedy to kakaowiec pełna gębą, idealny zapach w okresie zimowym:)
OdpowiedzUsuńWprost uwielbiam takie aromaty:)
No wiesz co! Ja nikogo do niczego nie kuszę! [Tylko jedna kostka, taka malutka. No dalej, śmiało! Obiecuję, że nikt się nie dowie. ;> ]
UsuńZazdroszczę Wam tego gorzkiego kakao, bo też chciałabym coś takiego dorwać na czas zimy (zimą w ogóle cudownie nosi się gourmandy).
Co ja mogę, że generalnie słodyczy nie lubię, a czekolady w szczególności (z rumieńcem wstydu na policzkach przyznam, że przez notkę ciężko było mi przebrnąć ze względu na... zdjęcia ;) za dużo czekolady w czekoladzie poraziło mój nerw wzrokowy ;) ). Nawet w perfumach słodycze mnie zatykają. Jedyna przyjazna mi wersja czekoladowa to ciemna, pylista, kakaowa paczula. Ale mimo mojej czekoladowej traumy, wpis jak zawsze wspaniały :)
OdpowiedzUsuńW takim razie muszę się do czegoś przyznać. Jedynym powodem, dla którego zawahałam się przy swoim wyborze ilustracji do wpisu było podejrzenie, że mogłyby źle na Ciebie podziałać. Potem jednak stwierdziłam, że fanów czekolady jest statystycznie więcej niż Was, odszczepieńcy ( :P ) i zaczęłam dodawać gify. ;)
UsuńCóż, mimo wszystko jest mi przykro.
A poprawi Ci się, jak napiszę, że notką prawie mnie przekonałaś do testów? :) A to już niemal nadludzki wyczyn! :)
UsuńMa się tę zdolność przekonywania! :P
UsuńNiewątpliwie najlepsza czekolada w perfumach, jaką wąchałam. aż się brwi same unoszą w górę - ze zdumienia, że coś, co się wącha, nie jest do pożarcia.
OdpowiedzUsuńPrawda? Co prawda nie jestem przekonana, czy CG na pewno jest czekolada "najlepszą" ale trudno odmówić mu bycia bardzo, bardzo, bardzo trafnym odwzorowaniem. :)
Usuńdostałam ataku ślinotoku i nawet nie wiem, czy bardziej przez gify, czy przez Twój opis zapachu ;) w każdym razie Chocolate Greedy wędruje na moją listę perfum do przetestowania. a ja wędruję w kierunku mojej szufladki ze słodyczami ;)
OdpowiedzUsuńNapisałabym, że jest mi przykro z powodu tego ślinotoku... ale to nie jest prawda. ;P Na takim efekcie mi zależało. ;) W każdym razie dziękuję za miłe słowa.
UsuńPrzecież nie ma złej pory na kawałek czekolady. :)