środa, 20 marca 2013

I właśnie...

...kolejna recenzja odpłynęła w siną dal. :] A co miałam dziś opisać, będzie musiało poczekać jeszcze chwilkę.
Ponieważ dostałam dziś przesyłkę od perfumerii Yasmeen, więc zajęta jestem przede wszystkim wąchaniem. Moje ręce pachną tysiącem woni.

Zachwyciły mnie produkty marki Arabian Oud oraz Oudh Al Methali Dhanal Oudh Nashwah od Rasasi; Ward Al Musk tej samej marki zafascynował a Matau od Robbiego VanGogha początkowo wprawił w zakłopotanie. A to dopiero ułamek z zestawu próbek.
Ależ się cieszę na testy! :)
___
Dziś pachnę pierwszym, klasycznym Lukhoum od Keiko Mecheri. Lecz to pewnie niedługo przestanie być aktualne... ;)

4 komentarze:

  1. czyżby Hayati wiedźmo? jest cudny podobnie jak damska wersja Dhana której jeszcze nie znam, ale Sabbath się strasznie spodobał :)
    pozdrawiam pirath

    OdpowiedzUsuń
  2. Hayati także. :) Dhana? Chodzi Ci o Dhanal Oudh Nashwah? Ale to jest Rasasi - i to o tym zapachu pisała Sabb. Btw miała rację, bo rzeczywiście jest piękny. Choć o jego szczególnej "damskości" nic nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. tak, chodzi właśnie o Dhan... (sorry nie jestem w stanie tego wymówić), Sabb mi też narobiła na nią smaków, bo słyszałem że to wersja dziewczęca... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aa.. to ja nie mogłam wiedzieć, coście sobie w prywatnych pogaduchach ustalili. ;)
    A nazwa to Danalud (z akcentem na pierwszą sylabę) Nas(z?)wa - z h w wygłosie. Jakoś tak, na ile się orientuję... :)

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )