czwartek, 21 marca 2013

Oud z miasta?

Z perfumiarstwem zwykliśmy kojarzyć Francję, jakże przecież słusznie, jednak nie kraj naszych zachodnich sąsiadów. Owszem, wszyscy znają perfumy marki Hugo Boss ["niech ktoś powie Hugonowi, że już nie jest szefem", jak swego czasu głosił forumowy podpis kogoś z użytkowników Wizażu ;) ]. Lepiej zorientowani w temacie wiedzą, iż termin 'woda kolońska' nie wziął się z Księżyca; jeszcze więksi pasjonaci orientują się w pochodzeniu marki Joop (i nawet nie wymawiają jej jako "Dżup" ;> ) a już kompletnie szaleni niszowi maniacy potrafią trafnie umiejscowić na mapie założycieli brandu Humiecki & Graef - ale to wszystko.

Tymczasem tradycje perfumiarskie w Niemczech są długie oraz wciąż żywe. Ot, weźmy na przykład założycieli marki Philly & Phill, których trudno nie porównać do wskrzesicieli pamięci nazwiska Grossmith. Przynajmniej do pewnego stopnia. ;)
Gdyż tam, gdzie spadkobierca brytyjskich nadwornych perfumiarzy w pierwszej kolejności pochylił się nad oryginalnymi recepturami przodków, potomkini monachijskich twórców pachnideł od początku zrywa z historycznymi rekonstrukcjami. Zamiast tego stawia na mieszankę popularnych trendów muzycznych z lat 90. XX wieku, glamour oraz kosmopolityzm.
Kosmopolityzm w stylu glamour, hm... Pewnie tym właśnie wytłumaczono premierę trzech pachnideł z oudem w składzie oraz nazwie. :]


Wbrew fotografii powyżej, agarowe pachnidła marki Philly & Phill niewiele mają wspólnego z szarościami, miękkim światłem, ciężkim powietrzem (choć tu pewne analogie zauważam ;) ), z miastem przycupniętym wśród gór.
Zamiast nich pojawia się nowoczesna, uładzona struktura, bezpieczna przewidywalność. To zarówno źle, jak i dobrze. Lecz nie zamierzam nikomu niczego sugerować. Każdy z nas musi ocenić, który przymiotnik zdaje się być bliższym stanu faktycznego.
Mogę za to napisać kilka słów o rozwoju agarowego tria.

Ze wszystkich najsilniej naszą uwagę zwraca Emotional Aoud; lecz nie szczególnie misterną konstrukcją lub nieoczekiwanym zestawieniem nut, lecz zwyczajnie, mocą. Taką, której nie sposób zignorować. Oto zapach ze wszystkich najbardziej słodki, cukierkowo-ulepowaty. Z akordem tytułowym, który aż nadto mnie kojarzy się z nieco łagodniejszym Attarem Al Mohabba Male marki Rasasi - lub trochę mniej łopatologicznym Perfume Gold alias Signature Scent marki Bond No. 9. Czyli jest straszlliwie, przytłaczająco przewidywalnie, choć bardziej urokliwie; zatem wcale nie tak źle. :)
Po kilkudziesięciu minutach na czoło wysuwają się akcenty kwiatowo-owocowe, spychające mieszankę w stronę konwencjonalnej, przesłodzonej oranżady, jeszcze silniej akcentując nieprzejednaną moc pachnidła. I dopiero w bazie kompozycja nabiera akordów cieplejszych, bardziej skórzastych, słodko-dymnych (acz bez przesady z tym dymem ;) ); staje się odrobinę ciemniejsza, mięsista, kremowo-gąbczasta. Później już nic się nie zmienia, poza siłą Emotional Aoud, która słabnie bardzo, bardzo powoli acz systematycznie.

Kolejne pachnidło, Glamourous Aoud, zamiast przedłużonego scukrzonym oudem śladu stawia na aurę, zbliżoną do ludzkiej sylwetki, rozkładającą się w miarę systematycznie a przy tym wyczuwalną z odległości kilkudziesięciu centymetrów. Tuż po aplikacji na skórę paradoksalnie wydaje się najsilniejszym z całej trójki - a na pewno najbardziej gorzkim, przyjemnie drapiącym w nozdrza, lekko pikantnym.
Cichnie po kilku minutach, rozpoczynając przemianę w aromat drzewno-zwierzęcy. Wówczas też dokonuje się jego transmutacja najpierw w jednolitą, wytrawną pastę a później stonowany "widzialny pęd powietrza", coś jak łagodny srebrzystoszary wiatr nad tundrą. Kiedy na drzewnym postumencie osiada lekki zamsz, przyprószony gałką muszkatołową, ledwie zauważalnie ogrzany kilkoma nitkami szafranu. To im zawdzięczam wrażenie spokojniej, niezbyt dosłownej goryczy. Oud występuje zaś jako suche obramowanie całości.
Zaś głęboka baza aromatu przynosi powrót do tego, co początkowo wydawało mi się akordem zwierzęcym, tym razem bardziej miękkim, naznaczonym słodko-słonym tchnieniem.

Ze wszystkich zapachów najbliżej skóry trzyma się Sensual Aoud, stereotypowo najbardziej kobiecy. Z początku delikatny, przestrzenny, przesycony sokami europejskich owoców oraz wiotkimi, wydelikaconymi kwiatami. Miękki oraz dziewczęcy. Dopiero po jakimś czasie pojawia się ledwie zauważalny woal świeżych ziół, dzięki któremu białe i pastelowe kwiatuchy układają się w.. świetnie mi "znany" akord płynu do zmywania naczyń. :] Nie tak dojmujący, jak w J'Adore, prędzej zbliżony do którejś z lżejszych odmian cacharelowskiego Amor Amor; więc i tak średnio ciekawie. ;] Na szczęście gdzieś na skraju bazy pojawia się wprowadzający dyskretną zmysłowość kwiat pomarańczy oraz pełen roślinnej słodyczy jaśmin. A gdzieś z tyłu mojej czaszki tłucze się dalekie skojarzenie z Loverdose Diesla; już jest o wiele lepiej. ;) I to właśnie te nuty odpowiadają za błogi spokój bazy, kiedy całość staje się bardziej miękka, cokolwiek zdrewniała dzięki drewnu sandałowemu, bez emocji rozpływająca się w cieniu kwiatów.
Zaś składnik tytułowy jest tu najsłabiej wyczuwalny.


Wszystkie trzy kompozycje to pachnidła zdecydowanie współczesne, reprezentujące silnie osadzone w świecie zachodnim wcielenia oudu. Niekoniecznie głębokie, rzekłabym raczej, że urokliwe. :) Proste oraz - niestety - niezbyt zapadające w pamięć. Przynajmniej moją, pamięć miłośniczki pachnideł bardziej dosadnych i zmysłowych; nie aż tak "efekciarskich" jak moi dzisiejsi bohaterowie, w których pewnie świetnie balanguje się aż do świtu.
Ponadto, rzecz ciekawa, powyższy opis możliwy był tylko dzięki testowi porównawczemu wszystkich trzech aromatów na raz. W pojedynkę, choć oczywiście zauważałam między nimi różnice, lecz z perspektywy czasu wszystkie agarowce od Philly i Philla mieszały się w mojej głowie. Nie umiałabym w ciemno powiedzieć, który to Sensual a który Emotional. I to chyba też jest znaczące.
Szkoda, ponieważ mam wrażenie, że zmarnowano świetną szansę na pomysłowe perfumy. Czy naprawdę tak trudno jest wykroić przekonujące agarowce jednako nowocześnie zachodnie oraz wielkomiejskie ?



Na temat nazwisk twórcy lub twórców serii oraz roku jej produkcji źródła milczą.


Emotional Aoud

Przeznaczenie: zapach typu uniseks, dla miłośników skrzącej się, stroboskopowej słodyczy. ;) O mocy pisałam wyżej.

Trwałość: w granicach sześciu-siedmiu godzin

Grupa olfaktoryczna: owocowo-orientalna

Skład:

Nuta głowy: czerwone owoce jagodowe, pomarańcza
Nuta serca: róża, gałka muszkatołowa, śliwka
Nuta bazy: wanilia, cynamon, oud


Glamourous Aoud

Przeznaczenie: zapach teoretycznie najbardziej męski ze wszystkich; o stonowanej mocy.
Na wszelkie okazje.

Trwałość: też w okolicach sześciu czy siedmiu godzin

Grupa olfaktoryczna: orientalna

Skład:

Nuta głowy: gałka muszkatołowa, szafran
Nuta serca: róża
Nuta bazy: skóra, piżmo, oud, akordy drzewne


Sensual Aoud

Przeznaczenie: jak pisałam wyżej, najbliższy stereotypowo kobiecym pachnidłom; bliski skórze.
Raczej dzienny.

Trwałość: około czterech-pięciu godzin

Grupa olfaktoryczna: owocowo-orientalna (i kwiatowa)

Skład:

Nuta głowy: szafran, jabłko, brzoskwinia
Nuta serca: kwiat pomarańczy, jaśmin wielkolistny, śliwka
Nuta bazy: drewno sandałowe, wanilia, oud
___
Dziś noszę Tagreed Al Nagham od Rasasi.

P.S.
Pierwsza ilustracja to panorama Monachium. Wzięłam ją STĄD.

2 komentarze:

  1. Pewnie gdybym wcześniej mogła przeczytać Twoje wrażenia ze spotkania z tercetem oudowym Philly&Phill nie zabiegałabym tak o jego próbki.
    Nakręciłam się szczególnie na Glamourous Aoud ze względu na nuty. Z tego co piszesz wynika że wcale nie muszę się rozczarować- ale pozostałe zapachy właściwie mogłabym sobie darować.

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, właśnie przez podobieństwo wód zwlekałam z opisem. Bez testu porównawczego czułam się jak dziecko we mgle.

    Glamourous rzeczywiście jest najbardziej ciekawy. Warto testnąć.

    OdpowiedzUsuń

>
Komentarze (<$BlogItemCommentCount$> )